.

.
Pierwszy polski blog z k-popowymi scenariuszami.
Wszystkie scenariusze są mojego autorstwa! Kopiowanie i rozpowszechnianie - zabronione!

26 listopada 2012

Big Bang - Gdy ulega wypadkowi (G-Dragon)


Biegałaś po domu jak szalona. Wreszcie po kilku tygodniach rozłąki, ty i G-Dragon mogliście spędzić trochę czasu i pójść na randkę. Bardzo za nim tęskniłaś i nie mogłaś się już doczekać, kiedy go zobaczysz.
Teraz też szykowałaś się na spotkanie, wściekając się, że nie kupiłaś tej ślicznej sukienki, którą widziałaś ostatnio na sklepowej wystawie. Po kilkunastu przymiarkach i marudzeniu tak głośno, że słyszeli cię chyba wszyscy sąsiedzi, spojrzałaś ostatni raz w lustro, uważnie lustrując się wzrokiem. Uśmiechnęłaś się do swojej bliźniaczki.
Hwaiting! - powiedziałaś do siebie.
Podekscytowana zerknęłaś na zegarek. Twój chłopak już powinien tu być. Wzruszyłaś ramionami, dopuszczając do siebie myśl, że może się spóźnić. W końcu miał dziś bardzo zawalony dzień. Usiadłaś na kanapie, wzdychając lekko.
Minęło kilka minut, a jego nadal nie było. Zaczynałaś się trochę irytować. Znudzona, włączyłaś telewizor, a po pół godzinie, wyciągnęłaś telefon.
- Żartujesz sobie ze mnie? - jęknęłaś, czekając aż odbierze. 
Niestety nie usłyszałaś jego głosu, jedynie sygnał przerwanego połączenia. Spojrzałaś w wyświetlacz z mordem w oczach. Dlaczego cię ignoruje? Czyżby zapomniał? A może miał inne plany?
Spróbowałaś ponownie, potem drugi raz i trzeci. Zero odpowiedzi.
Yah! Jiyong! - warknęłaś zdenerwowana, patrząc na tapetę na swoim telefonie, a konkretnie na jego zdjęcie. - Co ty sobie wyobrażasz?! Że możesz mnie tak bezczelnie olewać?! 
Po dwóch godzinach, byłaś już całkiem zrezygnowana. Zapomniał. Znowu. Pewnie jak zwykle musiał zostać do późna, nawet cię o tym nie informując... Gdyby chociaż zadzwonił, wysłał wiadomość...

21 listopada 2012

B.A.P - Gdy jest na ciebie obrażony (Zelo)


          Spoglądałaś na drzwi pokoju maknae tak, jakbyś chciała wypalić w nich dziurę. Nie miałaś ochoty wcale tu być, ale zostałaś w to po prostu wrobiona. Zespół wyszedł sobie na miasto, powierzając małego "dzieciaka" w te ręce. W sumie to nie był taki mały, miał już 16 lat...
          Zelo zamknął się w swoim pokoju, zaraz po przyjeździe z występu i nie wyszedł z niego nawet na moment. Spojrzałaś na zegarek.
- Aish... siedzi tam już pół godziny - mruknęłaś do siebie. 
Odniosłaś dziwne wrażenie, że był na ciebie obrażony. Ignorował cię i nie zwracał na ciebie większej uwagi. Nie rozumiałaś dlaczego... Podniosłaś się z kanapy i podeszłaś do drzwi.
- Zelo? - zapukałaś. Usłyszałaś jak przestaje klikać w klawiaturę.
- Idź sobie _____.
Chwyciłaś za klamkę, ale drzwi ani drgnęły. Mądry, zamknął się od środka. 
- Otwórz, proszę - poprosiłaś. - Chcę pogadać.
- Nie chcę.
Zaczynałaś się trochę irytować.
- Choi Junhong! - podniosłaś głos. - Otwórz te drzwi!
Zaledwie to powiedziałaś, rozległo się uporczywe klikanie. Olał cię jak nic. Tupiąc nogą, jak mała dziewczynka, wróciłaś na swoje miejsce.
Zaczęłaś rozmyślać, co jest powodem jego zachowania, ale nic sensownego nie przyszło ci do głowy. Wtem po kilku sekundach, zaświeciła ci się żółta, komiksowa żarówka. Automatycznie chwyciłaś za laptop i zaczęłaś czegoś szukać.
- Nie chcesz ze mną rozmawiać, to porozmawiamy inaczej - zanuciłaś, dumna z siebie.
Weszłaś na jego profil i wtedy dopiero się zaczęło.

18 listopada 2012

B1A4 - Gdy czuje się niepewnie (Baro)



- _____? Widziałaś moją czapkę? - usłyszałaś nagle.
Westchnęłaś trochę zirytowana, po czym spojrzałaś na Baro znad właśnie czytanej książki.
- Którą?
- Tą, którą kupił mi menadżer-hyung...
- Nie widziałam - odparłaś szybko, wracając do lektury.
- Gdzie ona może być?! - jęknął przeciągle, rozglądając się dookoła.
Przewróciłaś oczami, spoglądając na niego.
- Znajdzie się. Nie potrzebujesz jej teraz... - zaledwie to powiedziałaś, chłopak oburzył się na całego.
- Nieprawda! Potrzebuję i to bardzo! _____, dobrze wiesz, że ciągle ją noszę! - odparł coraz bardziej zdenerwowany.
Zacisnęłaś usta nic nie mówiąc. Nie chciałaś przypadkowo powiedzieć czegoś, co mogłoby go obrazić. Wiedziałaś, że jest bardzo przywiązany do tej części garderoby i nosi czapki niemal wszędzie. No oprócz do snu...
- Ale nic ci się nie stanie, jak jej nie założysz - burknęłaś cicho, ale on to usłyszał.
- To CZĘŚĆ mojego ciała! - marudził dalej, a gdy nadal jej nie znalazł, usiadł obok ciebie zmęczony jej poszukiwaniami.
- A konkretnie, to która część ciała? - palnęłaś, nie patrząc na niego.
Baro zignorował to pytanie. Skrzyżował ramiona niczym obrażone dziecko, gdy nagła myśl zawitała do jego głowy. Spojrzał na ciebie, jakby zobaczył cię po raz pierwszy w życiu. Poczułaś to, więc zerknęłaś na niego.
- Co?
- Gdzie ją schowałaś? - zapytał prosto.
- Ja? Hej, hej... - oburzyłaś się. - Nigdzie jej nie schowałam!
- Jasne - prychnął. - _____, wiem, że to ty! - na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek.
- To nie ja, naprawdę! - broniłaś się.
Ktoś pewnie sobie z niego zażartował i schował mu tę przeklętą czapkę, a teraz oskarżenia padły na ciebie...
- Nie ufasz swojej dziewczynie? - zrobiłaś słodkie oczy. Baro roześmiał się cicho, kręcąc głową rozbawiony.
- Ufam! - zapewnił szybko. - Ale nie pomagasz mi swoimi odpowiedziami! - pożalił się. - Wyglądasz jakby ci nie zależało na jej znalezieniu, ba jakbyś była zazdrosna!
Parsknęłaś głośnym, ale nieco sztucznym śmiechem. Tego się nie spodziewałaś!
- Przepraszam bardzo, ale czy ty właśnie mi sugerujesz, że specjalnie schowałam twoją czapkę, bo jestem o nią zazdrosna? - spojrzałaś na niego, nie kryjąc kolejnej salwy śmiechu. - Pabo! - delikatnie uderzyłaś go książką po głowie. 
- Auu! To bolało, wiesz? - skrzywił się.
- No i dobrze - zmrużyłaś oczy, po czym wróciłaś do czytania.
           

14 listopada 2012

Exo-M - Gdy pomaga ci w przeprowadzce (Xiumin)


Dzisiaj był twój najszczęśliwszy dzień na świecie! Wreszcie po kilku tygodniach załatwiania i biegania po urzędach, dostałaś nowe mieszkanie, do którego właśnie się przenosiłaś. Dotychczas mieszkałaś na niezbyt wielu metrach kwadratowych, ale teraz będziesz się mogła czuć o wiele swobodniej. Już nie mogłaś się doczekać!
Z wypiekami na policzkach, obserwowałaś firmę przewozową, gdy po kolei przywozili wszystkie twoje meble. Zajęło to dosyć czasu, ale gdy w końcu skończyli, w twoim mieszkaniu zostały jedynie wielkie pudła z ubraniami, książkami i innymi podobnymi rzeczami.
Twojej radości nie było końca, więc jak na skrzydłach poleciałaś otworzyć drzwi, do których ktoś dzwonił. Musiałaś przyznać, że nieco się zdziwiłaś.
- Niespodzianka! - Xiumin wyszczerzył się w twoją stronę jak wariat.
- Eee, skąd wiedziałeś? - zapytałaś zaskoczona. - Jeszcze nawet nie podałam ci adresu...
- Pracownicy tej firmy przewozili też nasze rzeczy, więc... - wpuściłaś go do środka, a ten od razu zaczął rozglądać się na boki. - Wow! Jest naprawdę ładne! - musiał zajrzeć, do każdego pomieszczenia.
- Komawo - uśmiechnęłaś się, po czym zmarszczyłaś brwi. Chcesz mi powiedzieć, że wypytywałeś tych ludzi o mój adres? - skrzyżowałaś ramiona, powracając do tematu.
- Musiałem, bo mi nie chciałaś powiedzieć! - odparł oburzony.
- Bo chciałam się najpierw rozpakować, a potem cię zaprosić... - odpowiedziałaś spokojnie. Wiedziałaś, że ma hopla na punkcie porządków i sortowania różnych rzeczy, a chciałaś mu zaoszczędzić tego widoku.
- Nie podoba ci się moja niespodzianka? - zapytał smutno. - No to idę, pa - odwrócił się na pięcie.
Yah! Czekaj! Tylko żartowałam! - zawołałaś, biegnąc za nim. Ten zatrzymał się nagle, przez co wpadłaś na niego. - Mianhe... - zaczerwieniłaś się, po czym odsunęłaś się szybko.
Chłopak tylko nieśmiało się uśmiechnął.
-Przecież wiem! - zaśmiał się. - Chodź, pomogę ci się rozpakować! - pociągnął cię za rękę, a ty ponownie spłonęłaś rumieńcem. Dobrze, że tego nie zauważył.

8 listopada 2012

U-KISS - Gdy ratuje cię z opresji (Eli)



Był ciepły, pogodny wieczór. Pół dnia przesiedziałaś u przyjaciółki, oglądając filmy, plotkując i jedząc kolorowe słodkości. Niestety nie mogłaś zostać u niej na noc, więc musiałaś wrócić do domu. Pożegnałaś się z nią, po czym wyszłaś na jasno oświetloną uliczkę.
- Oj, trochę się zasiedziałam - mruknęłaś, spoglądając na zegarek - wybiła 20.
Pomyślałaś o swoim chłopaku. Może mógłby po ciebie podjechać? Nie, przejdziesz się. To tylko kawałek. Poza tym on pewnie ma jeszcze zajęcia. Musi dużo trenować do nadchodzącego comebacku.
Uśmiechnęłaś się pod nosem, po czym ruszyłaś w drogę. Nie miałaś daleko, raptem parę uliczek. Ciemnych uliczek...Przełknęłaś ślinę, widząc jak jedna z latarń zgasła, a zaraz po niej i druga. Nie, żebyś się bała, ale po prostu czułabyś się pewniej, gdyby jednak było jasno. Rozejrzałaś się dookoła. Nie było wcale tak późno, ale mimo to w pobliżu nikogo nie było.
Nagle rozdzwonił się twój telefon.
- Yoboseyo?
- _____? Gdzie jesteś? - zapytał Eli.
- Właśnie wracam do domu - odparłaś.
- Sama?! - w jego głosie usłyszałaś oburzenie. - Czemu do mnie nie zadzwoniłaś? Mówiłem ci, żebyś nie chodziła sama po ciemku, to niebezpieczne!
W sercu poczułaś miłe ciepełko, że tak się o ciebie martwiłale i wyrzuty sumienia. 
- Mianhe... - jęknęłaś. - Nie chciałam cię odrywać od pracy...
- Już i tak skończyliśmy - powiedział. - Gdzie jesteś? Przyjadę.
- Hmm, jestem koło tego starego kiosku, który zamknęli tydzień temu - odpowiedziałaś.
- Zaraz tam będę. Nie ruszaj się stamtąd! - rozkazał, po czym się rozłączył.
Spojrzałaś ze zdziwieniem w wyświetlacz telefonu, wzruszając ramionami. Ostatnio zrobił się dziwnie przewrażliwiony. Ale to byłe miłe z jego strony.
Postanowiłaś na niego zaczekać. Ostatnia latarnia, która oświetlała kawałek ulicy, zaczęła nieprzerwanie migać i błyskać, aż w końcu całkiem zgasła. Zostałaś sama w ciemności i jasnym księżycem nad twoją głową.

5 listopada 2012

BEAST - Gdy zostanie tatą (Yoseob) część 1


Od kilku tygodni nie czułaś się najlepiej. Ciągle czułaś się zmęczona i rozdrażniona. Bóle brzucha dawały sobie znać o każdej porze dnia i nocy, do tego stopnia, że nie mogłaś myśleć o niczym innym. Jednak nie to najbardziej cię nie zaniepokoiło...
Któregoś dnia postanowiłaś wybrać się do lekarza. Przed wizytą stresowałaś się jeszcze bardziej niż przed klasówką, ale gdy wyszłaś z gabinetu, stres zastąpił szok i niedowierzanie.
Byłaś w ciąży. Powinnaś się cieszyć, ale czułaś się...dziwnie. Nie mogłaś uwierzyć, że w tobie właśnie rozwija się życie. Życie, które za 9 miesięcy będzie w twoich ramionach... To było takie nierealne... 
Gdy wróciłaś do domu, od razu chwyciłaś za telefon. Przygryzając wargę, wybrałaś numer swojego chłopaka.
- Yoboseyo? - odezwał się głos.
- Yoseob? Musimy porozmawiać - powiedziałaś to najspokojniej jak tylko potrafiłaś. Niestety z odwrotnym skutkiem.
-Kazumi? C-co się stało?! Zrobiłem coś nie tak?! - w jego głosie usłyszałaś panikę.
Zaśmiałaś się cicho.
- Nie, głuptasie! Chcę tylko z tobą porozmawiać...
- To i tak nadal brzmi poważnie... - wtrącił, cicho się śmiejąc.
Nie chciałaś potwierdzać jego przypuszczeń. Nie teraz.
- O której kończysz trening? Może wpadniesz na kolację?
-Za godzinkę, może być? - zapytał po chwili.
- Jasne! To, do zobaczenia - odparłaś.
- Arasso! Saranghae!
 - Ja ciebie...też... - mruknęłaś, po czym zakończyłaś rozmowę.

3 listopada 2012

SHINee - Gdy udziela ci korepetycji (Key)


        Właśnie wróciłaś ze szkoły po ośmiu godzinach zajęć. Byłaś zmęczona i do tego wściekła jak osa. Jedyne na co miałaś teraz ochotę, to trzaśnięcie drzwiami, zaszycie się w swoim pokoju i słuchanie smutnych piosenek. Ale nie... Ktoś niestety musiał pokrzyżować ci plany.
        Weszłaś do mieszkania, w którym było dziwnie cicho. Wzruszając ramionami, zdjęłaś buty i weszłaś do kuchni.
- Mamo... ? - urwałaś szybko, chwytając się za serce.
- Annyeong! - pomachał ci Key na przywitanie. 
       Siedział sobie przy stole, jedząc zupę tak jakby był u siebie w domu. Nie, żeby ci to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, ale to nie jego się tu spodziewałaś...
Yah! Przez ciebie prawie dostałam zawału! - zawołałaś oburzona, próbując się uspokoić. Rzuciłaś torbę na stół, przez co aż wszystko się zatrzęsło. Key spojrzał na ciebie z obawą, przestając jeść. - Co tu robisz? - założyłaś dłonie na biodrach.
- Twoja mama musiała wcześniej wyjść do pracy, a ciebie coś długo nie było, więc pozwoliła mi na ciebie zaczekać - wyjaśnił spokojnie, powracając do konsumpcji.
- I postój obejmuje też obiad, tak? - zapytałaś poważnie.
        Chłopak zmieszał się nieco, po czym zaśmiał się nerwowo. Wyglądał teraz jak dziecko, które przyłapało się na gorącym uczynku. Aż prawie zapomniałaś o swoich zmartwieniach.
- Aniyo! - zaprzeczył szybko, machając rękami. - Twoja mama...
- Taaa...
- Naprawdę! ______? Nie wierzysz mi? - zrobił smutną minę. 
Zaśmiałaś się cicho.
- Spokojnie, wierzę ci - uśmiechnęłaś się.  
       Usiadłaś przy stole, naprzeciwko niego. Rozejrzałaś się teatralnie na boki, robiąc głupią minę.
- A gdzie moja porcja? - zapytałaś niewinnie. Miałaś tylko nadzieję, że nie w jego żołądku... 
       Chłopakowi nagle zrzedła mina. Zerwał się z miejsca, patrząc na ciebie z paniką w oczach. Chyba jeszcze nigdy nie widziałaś go w takim stanie. Nie wiedziałaś czy masz się śmiać czy martwić.
- Nigdzie się nie ruszaj! - powiedział poważnie. - Tylko ci ją odgrzeję i zaraz wracam! - i już go nie było.