- Lulu, chodź tutaj!
- Wolę zostać na dole!
- Nie, chodź na górę, proooszę!
Wygięłaś usta, wychylając się za barierkę i patrząc na swojego przyjaciela, który siedział na trawie z założonymi rękoma. Nie wiedziałaś, jak go przekonać, by do ciebie dołączył...
- Mama powiedziała, że miejsca, które są wysoko położone, są niebezpieczne - upierał się przy swoim, przez co parsknęłaś śmiechem.
- Ale tu nie jest niebezpiecznie! Jest fajnie! - cieszyłaś się, podziwiając okolicę z góry. Tutaj wszystko wyglądało inaczej. No i Luhan był jeszcze mniejszy, niż zazwyczaj. Haha.
Chłopiec wstał, spoglądając w górę.
- To wygląda, jakby miało się zaraz rozpaść na kawałki - w jego głosie usłyszałaś obawę. - Spadniesz na dół i zrobisz sobie krzywdę!
- P-przesadzasz Lulu... - wymamrotałaś nieco przestraszona. A jeśli ma rację? - T-tata wybudował ten domek s-specjalnie dla mnie! Powiedział, że możemy się tutaj bawić - dodałaś, uśmiechając się promiennie.
- Kto normalny buduje domy na drzewie? - burknął.
- To nie dom, to domek! - tupnęłaś nogą, czerwona ze złości. - Jesteś głupi! - i pokazałaś mu język.
- _____, nie przezywaj mnie! - zawołał oburzony.
- Bo co?
- Bo powiem mamie!
- Pff.
- Co "pff"? - Luhana zaczynało irytować twoje zachowanie.
- Po prostu mi zazdrościsz! - zanuciłaś wesoło. - Ja mam domek, a ty nie!
Przez kolejne minuty dokuczaliście sobie słownie, jak to dzieci. Specjalnie mu dogadywałaś, bo chciałaś, żeby wszedł na górę, ale on za nic nie chciał tego zrobić. Chciałaś się pobawić ze swoim przyjacielem w nowym domku na drzewie. Jeszcze nigdy tego nie robiłaś, a Luhan właśnie całkiem nieświadomie psuł te marzenia.
- Tchórz, tchórz, tchórz... - chichotałaś pod nosem, słysząc marudzenie chłopca na dole. A to, że znęcał się nad drzewem, a dokładnie nad drabinką, kopiąc ją, dodatkowo nakręcało cię do śmiechu.
Nie sądziłaś, że twój wysiłek nie pójdzie na marne i ku twojemu zdziwieniu, przestałaś się śmiać, gdy zobaczyłaś...
- Co ty robisz? - wytrzeszczyłaś oczy, patrząc w dół.
- A jak myślisz? - nadymał policzki, próbując nieudolnie wspiąć się na drabinkę. - Idę do ciebie.
Obserwowałaś go, jak wchodzi na górę. Na jego czole pojawiły się drobne zmarszczki, gdy z trudem i niepewnością w oczach stąpał po drewnianej drabinie, a potem ulga, gdy doczłapał się na "podłogę" i pacnął na nią jak szczęśliwy człowiek, który wysiadł z samolotu, cieszący się z tego, iż jego stopy dotknęły ojczystej ziemi. Wyglądało to komicznie! Rozejrzał się dookoła.
- Trzeba było tak od razu - uśmiechnęłaś się.
- Pff - Luhan prychnął, podnosząc się do pozycji stojącej. Wygięłaś usta, słysząc, że użył "twojego słowa".
- Nie papuguj - pokazałaś mu język, wchodząc do domku. - Zobacz, ile tu miejsca! Będziemy mogli się tu bawić i nikomu nie będziemy przeszkadzać!
- _____...
Wzięłaś w ramiona swojego ulubionego pluszowego misia i kolorową kostkę Rubika, z którą Luhan wręcz się nie rozstawał. Nie oddał ci jej również dobrowolnie. Ta kostka, to był twój zakładnik! Niech Luhan tu przyjdzie i sobie ją zabierze!
- _____...
Zignorowałaś go. Kopnęłaś kilka papierków, w tym te po czipsach i batonikach, na które udało ci się namówić tatę w w osiedlowym sklepiku. "Pofrunęły" pod mały, drewniany stoliczek na którym zwykle rysowałaś.
- _____... - po raz trzeci wymówił twoje imię.
- Co? - zawołałaś rozdrażniona. - Lulu, co ty znowu... - wyszłaś na taras, po czym zamrugałaś zaskoczona. - Co ty robisz?
Chłopiec dopiero co wszedł na górę, a teraz już schodził na dół. Wiercił się nerwowo, najwyraźniej nie wiedząc, jak znów znaleźć się na stabilnym gruncie.
- Chcę na dół, tak na dół... - wymamrotał.
Jego głowa latała to w lewo, to w prawo, jakby szukał jakiegoś niewidzialnego, latającego dywanu, który bezpiecznie pomoże mu wylądować na ziemi. Niestety, to nie ta bajka...
- Ale dopiero co tu wlazłeś! - zawołałaś ze łzami w oczach. - Mam twoją kostkę! - wyciągnęłaś rękę, chcąc mu ją oddać.
- Nie chce jej, chcę na dół! - w jego głosie słyszałaś panikę. - W głowie mi się kręci! - dodał płaczliwie. Zauważyłaś, że chłopiec strasznie zbladł. Był chory?
Porzuciłaś zabawki, kucając przy nim. Luhan chyba nawet nie wiedział jak się schodzi z drabinki, bo zamiast obrócić się do niej przodem, próbował zejść tyłem. Przygryzłaś wargę, zdenerwowana.
- Uważaj! - szepnęłaś. - Bo spadniesz i pójdziesz do szpitala! - biadoliłaś zestresowana.
- Dam sobie radę, tylko... - jego sandałki miały śliską podeszwę. Chłopiec źle nadepnął, po czym przez chwilkę machał rękami w powietrzu i spadł na dół. Pisnęłaś przerażona.
- LULU!
Sześciolatek wylądował twarzą w trawie. Podniósł się z trudem i...zaczął płakać. Szybko zeszłaś na dół, modląc się w duchu, żeby i ciebie czasem nie spotkało takie nieszczęście.
- Lulu! - podskoczyłaś do niego. - Boli cię? - zapytałaś głupio, patrząc na jego kolano, z którego leciała krew.
Luhan zawył głośniej. Łzy płynęły po jego policzkach, a on sam łapczywie łapał powietrze.
- Nie płacz - poprosiłaś. - Pójdziemy do domu i mama da ci plasterek - obiecałaś. - Do wesela się zagoi! - zaklaskałaś w dłonie.
- Nie płaczę dlatego, że mnie boli! - otarł łzy rękawem, przestając płakać.
- Nie? - zdziwiłaś się. - To czemu płaczesz?
- Bo chłopaki nie płaczą, a ja płaczę! - i łkał dalej.
Zmarszczyłaś czoło. Okej...chyba nigdy nie zrozumiesz chłopców. Jednak z dziewczynkami nie miałaś takich problemów...Ech.
***
- Nie wierzę, że tu jesteśmy! - zachwycałaś się, rozglądając się dookoła.
- Mam cię uszczypnąć? - zażartował Luhan, leciutko szczypiąc cię w ramię. Momentalnie podskoczyłaś.
- Zwariowałeś?! - oburzyłaś się, masując to miejsce. Po chwili, uśmiechnęłaś się jednak. Nie mogłaś się na niego gniewać.
To była wasza pierwsza randka. I dokąd poszliście? Do Wesołego Miasteczka! Byłaś naprawdę szczęśliwa i miałaś nadzieję spędzić miło czas z Luhanem.
I tak też było. Świetnie się bawiliście! Jeździliście samochodzikami, najpierw razem, by potem rozdzielić się i gonić się wzajemnie. Niestety, Luhan był w tym naprawdę dobry i gdyby to były prawdziwe samochody, twój już dawno wylądowałby na śmietnisku. Jego za to, byłoby nowe i śliczniutkie, niczym z salonu samochodowego.
- Jesteś strasznym kierowcą, wiesz o tym _____? - śmiał się z ciebie, gdy zeszliście z toru.
- Nieprawda - zaprzeczyłaś. - Ja jeździłam zgodnie z zasadami ruchu drogowego, a ty...
- A ja jak? - zamrugał zdziwiony.
- Niczym pirat drogowy!
- CO?!
Przegadywaliście się całą drogę, aż natrafiliście na następną atrakcję. Rzucała się w oczy tak bardzo, że trudno było ją zignorować.
- Idziemy? - zapytałaś szybko.
Już miałaś pociągnąć go za sobą, gdy nagle zauważyłaś, że chłopak stoi w miejscu. Nie rozumiałaś dlaczego.
- A-ale to jest...D-diabelski M-młyn... - wyjąkał, patrząc dziwnie na karuzelę.
- No i co z tego? - wzruszyłaś ramionami.
- To niebezpieczne!
- Oj tam, oj tam - przewróciłaś oczami. - Wiesz jaki będzie stamtąd widok? - Luhan pokręcił głową. - Zobaczymy całe Chiny! - zażartowałaś.
Niestety, Luhan nie podzielał twojego entuzjazmu. Nawet się nie roześmiał.
- Może potem - zaproponował. - _____, chodźmy coś zjeść, konam z głodu - posłał ci słodki uśmiech, byleś tylko zapomniała o tym...czymś. Nie mogłaś mu odmówić.
Zamiast zjeść coś pożywnego, napchaliście się fast-foodami, by jak najszybciej kontynuować zabawę. Po wielkim hamburgerze, porcji frytek i Bubble Tea, zdawało się, że przez resztę dnia będziecie siedzieć na ławce, obserwując innych bawiących się ludzi, ale szybko zrezygnowaliście z tego pomysłu. A dlaczego? Bo twoją uwagę przykuł ogromny Rollercoaster! Kolejka pędziła z niewiarygodną szybkością i aż dosłownie zaparło ci dech w piersiach, widząc śmigające wagoniki i wrzeszczących ludzi, którzy w nich siedzieli. Musieliście się tym przejechać, koniecznie!
- Na co tak patrzysz? - zainteresował się Luhan.
- Na to... - wskazałaś palcem twój aktualny cel. A raczej wasz cel!
Chłopak podążył wzrokiem w tamtym kierunku. Niemal słyszałaś, jak przełyka ślinę...
- C-chyba żartujesz? - ledwo wydukał.
- Nie! - zaśmiałaś się. - No chodź, będzie fajnie! - próbowałaś go przekonać.
- No nie wiem... - mamrotał pod nosem. - To jedzie chyba sto kilometrów na godzinę...
Zauważyłaś, że nagle stał się jakiś nerwowy. Bał się kolejki górskiej? Nie, to niemożliwe, Luhan taki nie był...
Rzucał ukradkowe spojrzenia na ów wspomnianą atrakcję, przygryzając wargę. Miałaś dziwne wrażenie, że jakby walczy ze sobą? A może tylko ci się wydawało?
- Proooszę! - przytuliłaś się do jego ramienia, szczerząc się. Luhan uśmiechnął się.
- Dopiero co zjedliśmy - odparł spokojnie. - Chcesz zwymiotować... - wtem, zobaczyliście coś...ekhm.
Byliście co prawda parę metrów od kolejki, ale mimo to, mogliście dostrzec, jak coś dziwnego i kolorowego "wylewa" z siebie pasażer kolejki, a to coś leje się w dół.
- FUUUUJ! - zawołaliście jednocześnie, krzywiąc się okropnie.
- Czy on właśnie...
- Tak - potwierdził, jakby czytał w twoich myślach. - Zwymiotował.
Natychmiast poczułaś, jak zawartość twojego żołądka wesoło podskakuje, a przecież siedzieliście na ławce, nawet się nie poruszając.
- Więc jeśli nie chcesz wyglądać tak samo, to radzę ci nie wsiadać do tego wagonika... - poradził, krztusząc się ze śmiechu.
Chcąc nie chcąc, musiałaś się zgodzić. Ale i tak nie odpuścisz! Chcesz się tym przejechać...
- Okej...
Nachmurzyłaś się. Ale Luhan miał rację. Widząc, że twój humor się psuje, chwycił cię za rękę i pociągnął w górę. Wyglądało na to, że teraz on zobaczył coś ciekawego.
- Gdzie ty mnie ciągniesz?
- Do Domu Strachu - chichotał.
- CO?!
To było straszne. Wcale nie chciałaś tam iść, ale Luhan cię tam zaciągnął i za nic nie chciał wypuścić (a raczej facet, który zamknął za wami drzwi), gdy zaraz na powitanie, ogromna kostucha wyskoczyła zza zasłony. Twój krzyk chyba odbił się echem po całym kraju...
Potem było mnóstwo przerażających "duchów", trupich czaszek, dziwnej mazi imitującej krew i innych, jeszcze bardziej koszmarnych rzeczy, które wolałaś przemilczeć. Poza tym, Luhanowi marzył się chyba pocałunek w takim miejscu, gdy przez całą drogę przez te piekło byłaś do niego niemalże przylepiona, a ten obejmował cię i przybliżał się coraz bardziej. Idiota.
Po tym traumatycznym wydarzeniu i wyznaniu, że już nigdy nie będziesz mogła spojrzeć na Wesołe Miasteczko z radością (Luhan oczywiście parsknął śmiechem, ale zamaskował go nagłym napadem kaszlu), nie odezwałaś się do niego ani słowem. Na szczęście minęliście stoisko, na którym miły, starszy pan sprzedawał watę cukrową, więc jego wina została wybaczona. Ale nie do końca...
- Lepiej ci teraz? - burknął zaczerwieniony, gdy wsadziłaś mu na głowę śmieszną, ale uroczą czapkę z Myszką Miki.
Pokiwałaś głową, szczęśliwa, zajadając różową watę cukrową. By jeszcze bardziej go upokorzyć, zebrałaś grzywkę z jego czoła, z której zrobiłaś kucyka, zawiązałaś go gumką i tak oto Luhan paradował i w czapeczce i w kucyku. Oczywiście nie mogłaś zapomnieć o zrobieniu mu zdjęcia.
- Ej, to niesprawiedliwe... - pożalił się.
Uśmiechnęłaś się łagodnie i by nieco polepszyć mu humor, podzieliłaś się z nim watą.
Reszta wieczoru minęła bez zbędnych zgrzytów. Odwiedziliście sporo atrakcji, ale najlepiej i tak bawiliście się w Krainie Luster, gdzie śmialiście się do upadłego, testując wszystkie "magiczne zwierciadła". Po sprawdzeniu jak wyglądalibyście, gdybyście byli chudzi jak patyki (nie, że Luhan nie był, wcale...), trochę z nadwagą czy też z zniekształceni i mali czy duzi, musiałaś Luhana prawie siłą stamtąd wyciągać, bo praktycznie pokładał się na podłodze. Głupek.
- Idziemy na huśtawki? - zaproponowałaś.
Trzymaliście się teraz za ręce i już mieliście opuszczać Wesołe Miasteczko, gdy przy wyjściu natknęliście się jeszcze na huśtawki, które wesoło wirowały i unosiły się w górę. Wyglądało to fantastycznie!
- Nie, lepiej nie - pokręcił głową, próbując pociągnąć cię ku wyjściu. - To nie wygląda stabilnie, huśtawki w parku są o wiele lepsze!
Zerknęłaś tęsknie w stronę karuzeli, wzdychając ciężko. Dlaczego unikał "niebezpiecznych" atrakcji? No dobra...połowa, na którą chciałaś iść, a na które Luhan nie dał się przekonać, wcale nie były nawet w połowie niebezpieczne Jeździły nią nawet dzieci z rodzicami!
- Czemu taki jesteś? - nie chciałaś psuć tej randki ale jego zachowanie zaczynało cię irytować.
- Niby jaki? - zamrugał zaskoczony. Naprawdę nie wiedział czy udawał?
- Gdy tylko zobaczę coś super, ty zmieniasz temat albo proponujesz coś innego i ciągniesz mnie na "nie niebezpieczne" karuzele - wytknęłaś mu.
- Wydaje ci się - uśmiechnął się jakoś sztucznie. - Przecież świetnie się bawiliśmy, prawda?
Chciałaś przyznać mu rację, ale czułaś jakiś niedosyt. Owszem było miło, bawiliście się fajnie, ale karuzele, na które chadzaliście były lekkie, niczym dla dzieci... Nie mieliście pięciu lat, na pewno nie zginęlibyście na miejscu, gdybyście poszli na coś innego...
- Ty się boisz czy co? - palnęłaś nagle.
- Nie! - zaprzeczył dziwnym głosem. Zmarszczyłaś brwi. - Po prostu...
- Po prostu co?
Luhan zwiesił głowę.
- Bo to niebezpieczne - upierał się.
Dziwne. Gdy to powiedział, przypomniałaś sobie sytuację, która miała miejsce w dzieciństwie.
- Luhan, nie przesadzaj! - zawołałaś. - Diabelski Młyn, Rollercoaster, Huśtawki - wyliczałaś na palcach. - Może i wyglądają niebezpiecznie, ale wcale takie nie są - starałaś się przemówić mu do rozsądku. - Nigdy nie masz zamiaru ich wypróbować?
Chłopak spojrzał na ciebie. Na jego delikatnej i niewinnej twarzy, malował się wyraz, którego nie potrafiłaś rozszyfrować. Myślałaś, że znasz go całkowicie, w końcu znacie się od dziecka, ale chyba nie wiedziałaś o nim wszystkiego. Zaniepokoiło cię to trochę...
- _____... - przygryzł wargę. - Ty nie rozumiesz...
Fakt, że coś przed tobą ukrywał, albo, że może ty jesteś zbyt tępa, by sama się domyślić, zdenerwował cię. Puściłaś jego dłoń.
- Dobra, nie mów - machnęłaś ręką, po czym ruszyłaś przed siebie.
Jak na złość, rozpadało się. Gorzej już chyba być nie mogło.
Myślałaś, że Luhan się obraził czy coś, ale ku twojemu zdziwieniu pobiegł za tobą.
- _____!
Poczułaś jak chwyta cię za rękę i obraca w swoją stronę. Niestety, nie zabraliście ze sobą parasolki, więc teraz Luhan był mokry od stóp do głów. Ty zresztą też. Jego kucyk, który własnoręcznie mu zrobiłaś, oklapł, więc wyglądał nieco komicznie.
Spojrzałaś na niego, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Ten patrzył na ciebie z miną zbitego psa, naprawdę. Deszcz padał dalej, a wy tylko patrzyliście się na siebie, nic nie mówiąc.
- Powiesz coś wreszcie, czy będziemy tak stać i moknąć? - palnęłaś w końcu.
Luhan rozchmurzył się troszkę. Na jego usta wpłynął mały uśmiech. Przybliżył się do ciebie, po czym chwycił cię za policzki i pocałował. Kompletnie się tego nie spodziewałaś, dlatego też, zamiast oddać pocałunek, zastygłaś zaskoczona, wytrzeszczając oczy.
Pocałunek był czuły, pełny uczucia i niewinności. Serce waliło ci jak oszalałe, a fakt, że Luhan był tak blisko, a jego miękkie usta całowały twoje, powodował, że w tej chwili wydawało ci się, że jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie. Niepewna, co robić, chwyciłaś go w pasie, odwzajemniając pocałunek. Czułaś jego oddech na swojej twarzy, a gdy wtuliłaś się w niego bardziej, miałaś wrażenie, że nawet słyszysz jego bicie serca. Niemożliwe!
W dodatku ta sceneria... Pocałunek w deszczu? Takie rzeczy zawsze widziałaś tylko w filmach. Czyżby Luhan wymarzył sobie taki scenariusz?
- T-to był mój p-pierwszy pocałunek... - wyszeptałaś z mieszaniną złości, ale i usatysfakcjonowania. - Oddaj go!
- Och, przepraszam... - udał smutnego, ale szybko uśmiechnął się figlarnie. - Niestety, nie oddam ci go - wyszczerzył się jak wariat. - Ale...
- Ale co?
Chłopak nie odpowiedział. Właśnie minął was jakiś chłopak, który uśmiechał się do ciebie i puścił ci oko. Luhan to zauważył. Nawet cię nie uprzedzając, ponownie cię pocałował. Był to krótki całus, ale to wystarczyło, by ten koleś się zmieszał i poszedł sobie.
- Nie musiałeś tego robić - zaśmiałaś się cicho.
- Jesteś moją dziewczyną - oświadczył, po czym splótł razem wasze palce.
- To znaczy, że powiesz mi, czego się boisz? - Luhan wyglądał, jakby był zły na samego siebie. Wiedziałaś, że wygrałaś.
I tak o to dowiedziałaś się, że Luhan ma lęk wysokości. Biedak...
***
- Musisz iść? - mruknęłaś sennie, wtulając twarz w hotelową poduszkę.
- Mam trening - uśmiechnął się do ciebie delikatnie, po czym nachylił się nad tobą i cmoknął w policzek. - Jak wrócę, to pozwiedzamy sobie Seul, dobrze?
- Obiecujesz? - podniosłaś się na łokciach.
Ten pokiwał głową. Poprawił sobie torbę na ramieniu i już miał wyjść, gdy jednak się wrócił i pocałował cię przelotnie w usta.
- Do zobaczenia później - pomachał ci i już go nie było.
Byliście z Luhanem parą już od trzech lat. Zabawne. Od dziecka byliście nierozłączni, jako nastolatkowie również, a teraz byliście prawie dorosłymi ludźmi i wciąż trzymaliście się razem. Był całym twoim światem.
Teraz też przebywaliście w Seulu, bo Luhan był piłkarzem w chińskiej reprezentacji, a że w Korei odbywał się ważny mecz, musieliście wyjechać z Pekinu i zostać tutaj przez kilka dni. Ty mogłaś odpocząć, Luhan nie. Codziennie rano wymykał się na treningi. Ku twojej rozpaczy, druga połowa łóżka zostawała pusta i zimna, gdyż treningi zaczynały się wcześnie rano. Bardzo wcześnie...
Nie wiedziałaś czy to chwilowa zmiana zamieszkania czy otoczenia albo i powietrza, spowodowała, że do głowy wpadł ci szalony, wręcz szatański plan. A skoro Luhan wróci później, miałaś mnóstwo czasu i spokoju, by to rozplanować...
- Gdzie idziemy? - zapytał zniecierpliwiony.
Po małym zwiedzaniu stolicy (której przewodnikiem był Luhan), przyszła kolej na ciebie.
- To niespodzianka - uśmiechnęłaś się tajemniczo. Nie spodobało mu się to.
- Co ty knujesz? - zmrużył oczy, patrząc na ciebie podejrzliwie.
- Oppa! - zawołałaś nagle w języku koreańskim. - Nie wierzysz mi? - dodałaś słodkim głosikiem.
Luhan zamrugał zaskoczony twoim nagłym zachowaniem, ale po chwili...uśmiechnął się jak idiota. Ech...faceci.
Ciesząc się, że twój pomysł zadziałał, pojechaliście w określone miejsce. Robiąc przerwę w parku, podałaś mu czarne okulary. Ten wziął je, założył i...
- Nic nie widzę - ruszał głową to w lewo, to w prawo.
- I o to chodzi! - zachichotałaś.
- _____! Co tu jest grane? - oj, ktoś tu czuł się niepewnie.
- Mówiłam ci, że to niespodzianka - przypomniałaś mu. - A teraz nie zadawaj pytań i nie ściągaj tego, dopóki ci nie pozwolę - nakazałaś.
Wchodząc do środka, wyglądaliście jak para zakochanych w sobie osób. Nikt normalny nie uznałby, że to dziwne, że Luhan ma założone okulary (przez które nic nie widzi), więc dosyć umiejętnie prowadziłaś go i uprzedzałaś o ewentualnym niebezpieczeństwie typu: "uważaj, schody", "nie potknij się o próg" albo "skórka banana przed tobą!".
Nie mogłaś mu przecież przewiązać oczu chustką czy czymś innym, bo wtedy wzbudzilibyście podejrzenia i wszyscy zerkali by na was zaciekawieni, czy to nie aby jakiś program, który wkręca ludzi czy coś...
- Daleko jeszcze? - westchnął Luhan.
- Jeszcze kawałeczek...
Weszliście do dziwnego pomieszczenia. Wcisnęłaś guziczek, a podłoga pod wami drgnęła. Luhan uchwycił się ciebie mocniej, bo zatoczył się lekko, nie spodziewając się takiego obrotu akcji. O nic jednak nie pytał. Do czasu...
- Jedziemy windą?
- Kto tak powiedział?
- Chyba czuję, prawda? - czy to była ironia w jego głosie? Nie pasowało to do niego. Zachichotałaś cicho, ale nic nie powiedziałaś.
Wiedziałaś, że sam się domyślił, bo jechaliście trochę zbyt długo. Miałaś jednak cichą nadzieję, że nie domyśli się wszystkiego, bo wtedy cały twój wysiłek pójdzie na marne, a sam Luhan cię chyba zabije...
- Daleko jeszcze? - niecierpliwił się.
- Nie! - uśmiechnęłaś się.
Winda otworzyła się, więc wyprowadziłaś Luhana na zewnątrz. Szliście jeszcze parę metrów, po czym przystanęliście.
- Juuuż?
- Już.
Luhan zdjął okulary i skamieniał. Widziałaś jak różne emocje malowały się na jego twarzy. Najpierw oniemiał, potem się zdziwił. Następnie zaczął mrugać oczami, jakby w to nie mógł uwierzyć, wytrzeszczając oczy. Potem w jego oczach pojawiła się panika, a usta zaczęły drżeć. Na koniec...kucnął szybko, chwytając się za głowę.
- Luhan? Co jest? - przestraszyłaś się.
- Chcę na dół, chcę na dół - powtarzał jak w mantrę, kiwając się w przód i w tył. - W głowie mi się kręci! - jęknął płaczliwie.
Okej, tego się nie spodziewałaś. Myślałaś, że jak pokażesz swojemu chłopakowi piękną, nocną panoramę Seulu, będąc na Namsan Tower, to zmieni zdanie i jego lęk wysokości odjedzie w zapomniane. Ale chyba się myliłaś...
- Ale...zobacz jak tu jest pięknie - odparłaś. - Nie masz się czego bać, Luhan.
- Ale ja mam lęk wysokości, okej?! - chłopak robił się coraz bardziej nerwowy, wiedząc, że jest tak wysoko nad ziemią i chyba najbardziej przerażał go fakt, że nie wszedł tu z własnej woli. Bo przecież sam, nigdy by tu nie wlazł, nigdy!
Westchnęłaś ciężko. Chciałaś mu pomóc, bo dobrze wiedziałaś, jak lęk wysokości utrudniał mu życie. W hotelach zawsze sypiał na najniższych piętrach, gdy musiał przebywać w wysokich budynkach, nigdy nie wyglądał przez okno. Dziwiłaś się, że mimo tego, lata samolotem, a wtedy przecież nawet nie stoi na ziemi, a jest w powietrzu.
Dużo czasu minęło, nim udało ci się go uspokoić. Przerażony Luhan wyglądał dziecinnie, prawie tak niewinnie jak kiedyś, gdy mieliście po sześć lat. Dopiero teraz do ciebie dotarło, że on naprawdę bał się wysokości. Zawsze uśmiechnięty, męski i słodki jednocześnie, teraz zwinięty w kłębek i proszący, byście wrócili na dół. Co mogłaś zrobić? Musiałaś go posłuchać.
Przez chwilkę siedzieliście w ciszy. Miałaś nadzieję, że Luhan nie będzie na ciebie zły...
- _____, doceniam to, co zrobiłaś - spojrzał na ciebie, próbując się uśmiechnąć. - Ale boję się wysokości od dziecka. Pamiętasz wtedy, jak...
- Tak, tak, pamiętam - usiadłaś obok niego. - Nie rozumiałam wtedy, dlaczego się tak zachowujesz, byliśmy dziećmi - uśmiechnęłaś się na to wspomnienie. - A potem, w Wesołym Miasteczku, zaczęłam coś podejrzewać, ale wciąż nie wiedziałam, przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte - westchnął ciężko, po czym objął cię mocno. - Ale nie rób tego nigdy więcej, dobrze?
Pokiwałaś głową, wtulając się w niego.
Nagle zgasły światła. Stłumiłaś pisk, choć po chwili sama nie byłaś pewna czy to aby byłaś ty...Postanowiliście się stąd "ewakuować". Luhan za wszelką cenę unikał widoku za szybą, a było to trudne, bo wokół was były praktycznie szklane okna...
Ku twojemu zdziwieniu (a czyjemuś przerażeniu), winda nie działała.
- Spokojnie, zejdziemy schodami - zapewniłaś.
Niestety, klatka schodowa, która była waszą ostatnią deską ratunku, była zamknięta. Chwyciłaś za klamkę, ale drzwi ani drgnęły.
- I co teraz? - wydukał.
Zerknęłaś na zegarek.
- O cholera... - wymsknęło ci się. - Już...my...oni...
- No co?! - niecierpliwił się.
- Zamknęli nas.
Luhan zbladł na samą myśl o tym, że będzie musiał spędzić noc na ogromnej wysokości i w dodatku z widokiem na cały Seul. Żeby chociaż tu były normalne ściany...
Usiedliście na ławce, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie. Nawet nie mieliście przy sobie telefonów... Luhan tłumaczył się tym, że specjalnie zostawił go w domu, bo chciał spędzić dzień z tobą, zamiast ciągle wisieć na linii, gdy zadzwonią do niego z pracy. Awww!
Luhan przysnął na twoim ranieniu. To było urocze. Zwykle, podczas takich podróży, to on robił za twoją poduszkę, dziś było inaczej. Delikatnie, by go nie zbudzić, odgarnęłaś grzywkę z jego twarzy. Wcale nie było tak źle - chłopak długo narzekał, że za nic nie zaśnie, bo kręci mu się w głowie i źle się czuje, ale w końcu padł jak kawka.
Ty natomiast przez długie minuty patrzyłaś na nocną panoramę. Wszyscy pewnie już smacznie spali w swoich ciepłych łóżkach, a wy musieliście tutaj tkwić. Ale nie żałowałaś tego. Byłaś z Luhanem w takim cudownym miejscu i na pewno zapamiętasz to na zawsze. Zasnęłaś.
Gdy się przebudziłaś, nad Seulem wchodziło słońce. Myślałaś, że w nocy, miasto wygląda cudownie, ale wczesnym rankiem również był to niesowity widok. Usiadłaś, dopiero zauważając, że leżałaś na ławce, a na kolanach masz kurtkę swojego chłopaka. Nigdzie go nie było. Nieco przestraszona, rozejrzałaś się dookoła. Znalazłaś go.
Luhan stał do ciebie tyłem. Najlepsze jednak było to, że stał przy samym oknie, patrząc przed siebie. Czy on zwariował? Co jak ci tu na zwał zejdzie?! Nie pamiętasz jak się udzielało pierwszej pomocy, znasz tylko usta-usta...
-Luhan?! - ruszyłaś ku niemu.
Chłopak odwrócił się, chowając coś do kieszeni spodni. Zignorowałaś to jednak.
- Kiedy wstałeś? Co robisz? - zasypałaś go pytaniami.
Luhan uśmiechnął się. Zaintrygowało cię to, że nie panikuje, ani nie ucieka od okna, wręcz przeciwnie.
- Obudziłem się w nocy - odparł.
- Więc...nie spałeś całą noc? - byłaś w szoku. - Lulu...jesteśmy tak wysoko - dodałaś pieszczotliwie.
- To głupie, wiem - zaśmiał się cicho. - Byłem ciekawy jak wygląda miasto w nocy... I to z takiej wysokości.
- I? Jak wygląda? - zapytałaś cicho.
Serce waliło ci teraz tak szybko, jak przed waszym pierwszym pocałunkiem. Nie wiedziałaś, czemu się tak stresowałaś. Czy to dlatego, że przestał się lękać wysokości? Czy tak w ogóle można? Przecież dopiero co pragnął stąd zejść!
- Ś-ślicznie - wydukał nieśmiało.
Chciałaś coś powiedzieć, ale jakby odjęło ci mowę. Jemu to nie przeszkadzało.
- Nigdy nie rozumiałem, dlaczego wszyscy uwielbiają takie miejsca - odparł. - Widziałem to tylko na filmach. Ale teraz już rozumiem.
- To znaczy...że nie masz już lęku wysokości? - zapytałaś z nadzieją.
- Nie wiem - przyznał. - A mam?
Nie wiedziałaś czy sobie żartuje czy mówi na poważnie. Podeszłaś bliżej i trzepnęłaś go w ramię.
- Myślałam, że jak się obudzę, to zobaczę cię z paniką w oczach i że wystrzelisz jak z procy, gdy stukną godziny otwarcia... - zażartowałaś.
Luhan udał oburzenie.
- Myślisz, że...możemy tu kiedyś wrócić?
Spojrzałaś mu w oczy. Nie widziałaś w nich stresu ani przerażenia, tylko spokój. Poczułaś dziwną ulgę w sercu.
- Jeśli przyjdziesz tu ze mną dobrowolnie? Tak - uśmiechnęłaś się.
Stanęłaś obok niego, opierając się o barierkę. Nigdy nie widziałaś wchodu słońca z tej perspektywy. Pięknie.
- Oj, zapomniałbym - Luhan zaczął grzebać w kieszeniach. Spojrzałaś na niego. - Nie wiedziałem, kiedy ci to dać - podrapał się po głowie, zakłopotany. - Planowałem inną sytuację, ale skoro już tu jesteśmy...
- O co chodzi?
Chłopak wyciągnął coś i schował za plecami. Zaintrygowało cię to okropnie. W ogóle Luhan nagle zrobił się jakiś poważny. Niedobrze...
- _____ - w jego głosie usłyszałaś prośbę.
Wtem klęknął na jedno kolano, a tobie opadła szczęka. Dosłownie.
- Lulu...ale co ty... - szepnęłaś, tknięta jakimś przeczuciem.
- _____, zostaniesz ze mną? Ale tak na zawsze? - poprosił tęsknie.
Nie wiedziałaś, co powiedzieć. Luhan był chyba tak zestresowany, że dopiero teraz otworzył pudełeczko, w którym był śliczny, srebrny pierścionek. Naprawdę spodziewałaś się wszystkiego, ale tego akurat nie!
- _____, powiedz coś - błagał. Przygryzał wargę tak mocno, więc w obawie, że nagle przegryzie ją sobie do krwi, odparłaś:
- TAK!
Rzuciłaś się na niego, powalając go na podłogę. Pocałowałaś go mocno, jakbyś w ten sposób chciała przypieczętować dane przez siebie słowo. Luhan nie pozostał ci dłużny. Obsypał cię czułymi pocałunkami, by w końcu wsunąć ci pierścionek na palec. I właśnie w tym samym momencie, usłyszeliście, że wieża została otwarta. Zaśmialiście się.
- To co? - zapytałaś, uwieszając się na jego szyi. - Kolejny przystanek na innej wieży? Ale takiej strasznieee wysokiej?
- Nie przeginaj _____ - pogroził ci, po czym pocałował cię jeszcze raz. - A raczej moja narzeczono...
Słowo "narzeczona" tak cudownie brzmiało w jego ustach. Byłaś chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. A to wszystko dzięki Luhanowi.
- Na co tak patrzysz? - zainteresował się Luhan.
- Na to... - wskazałaś palcem twój aktualny cel. A raczej wasz cel!
Chłopak podążył wzrokiem w tamtym kierunku. Niemal słyszałaś, jak przełyka ślinę...
- C-chyba żartujesz? - ledwo wydukał.
- Nie! - zaśmiałaś się. - No chodź, będzie fajnie! - próbowałaś go przekonać.
- No nie wiem... - mamrotał pod nosem. - To jedzie chyba sto kilometrów na godzinę...
Zauważyłaś, że nagle stał się jakiś nerwowy. Bał się kolejki górskiej? Nie, to niemożliwe, Luhan taki nie był...
Rzucał ukradkowe spojrzenia na ów wspomnianą atrakcję, przygryzając wargę. Miałaś dziwne wrażenie, że jakby walczy ze sobą? A może tylko ci się wydawało?
- Proooszę! - przytuliłaś się do jego ramienia, szczerząc się. Luhan uśmiechnął się.
- Dopiero co zjedliśmy - odparł spokojnie. - Chcesz zwymiotować... - wtem, zobaczyliście coś...ekhm.
Byliście co prawda parę metrów od kolejki, ale mimo to, mogliście dostrzec, jak coś dziwnego i kolorowego "wylewa" z siebie pasażer kolejki, a to coś leje się w dół.
- FUUUUJ! - zawołaliście jednocześnie, krzywiąc się okropnie.
- Czy on właśnie...
- Tak - potwierdził, jakby czytał w twoich myślach. - Zwymiotował.
Natychmiast poczułaś, jak zawartość twojego żołądka wesoło podskakuje, a przecież siedzieliście na ławce, nawet się nie poruszając.
- Więc jeśli nie chcesz wyglądać tak samo, to radzę ci nie wsiadać do tego wagonika... - poradził, krztusząc się ze śmiechu.
Chcąc nie chcąc, musiałaś się zgodzić. Ale i tak nie odpuścisz! Chcesz się tym przejechać...
- Okej...
Nachmurzyłaś się. Ale Luhan miał rację. Widząc, że twój humor się psuje, chwycił cię za rękę i pociągnął w górę. Wyglądało na to, że teraz on zobaczył coś ciekawego.
- Gdzie ty mnie ciągniesz?
- Do Domu Strachu - chichotał.
- CO?!
To było straszne. Wcale nie chciałaś tam iść, ale Luhan cię tam zaciągnął i za nic nie chciał wypuścić (a raczej facet, który zamknął za wami drzwi), gdy zaraz na powitanie, ogromna kostucha wyskoczyła zza zasłony. Twój krzyk chyba odbił się echem po całym kraju...
Potem było mnóstwo przerażających "duchów", trupich czaszek, dziwnej mazi imitującej krew i innych, jeszcze bardziej koszmarnych rzeczy, które wolałaś przemilczeć. Poza tym, Luhanowi marzył się chyba pocałunek w takim miejscu, gdy przez całą drogę przez te piekło byłaś do niego niemalże przylepiona, a ten obejmował cię i przybliżał się coraz bardziej. Idiota.
Po tym traumatycznym wydarzeniu i wyznaniu, że już nigdy nie będziesz mogła spojrzeć na Wesołe Miasteczko z radością (Luhan oczywiście parsknął śmiechem, ale zamaskował go nagłym napadem kaszlu), nie odezwałaś się do niego ani słowem. Na szczęście minęliście stoisko, na którym miły, starszy pan sprzedawał watę cukrową, więc jego wina została wybaczona. Ale nie do końca...
- Lepiej ci teraz? - burknął zaczerwieniony, gdy wsadziłaś mu na głowę śmieszną, ale uroczą czapkę z Myszką Miki.
Pokiwałaś głową, szczęśliwa, zajadając różową watę cukrową. By jeszcze bardziej go upokorzyć, zebrałaś grzywkę z jego czoła, z której zrobiłaś kucyka, zawiązałaś go gumką i tak oto Luhan paradował i w czapeczce i w kucyku. Oczywiście nie mogłaś zapomnieć o zrobieniu mu zdjęcia.
- Ej, to niesprawiedliwe... - pożalił się.
Uśmiechnęłaś się łagodnie i by nieco polepszyć mu humor, podzieliłaś się z nim watą.
Reszta wieczoru minęła bez zbędnych zgrzytów. Odwiedziliście sporo atrakcji, ale najlepiej i tak bawiliście się w Krainie Luster, gdzie śmialiście się do upadłego, testując wszystkie "magiczne zwierciadła". Po sprawdzeniu jak wyglądalibyście, gdybyście byli chudzi jak patyki (nie, że Luhan nie był, wcale...), trochę z nadwagą czy też z zniekształceni i mali czy duzi, musiałaś Luhana prawie siłą stamtąd wyciągać, bo praktycznie pokładał się na podłodze. Głupek.
- Idziemy na huśtawki? - zaproponowałaś.
Trzymaliście się teraz za ręce i już mieliście opuszczać Wesołe Miasteczko, gdy przy wyjściu natknęliście się jeszcze na huśtawki, które wesoło wirowały i unosiły się w górę. Wyglądało to fantastycznie!
- Nie, lepiej nie - pokręcił głową, próbując pociągnąć cię ku wyjściu. - To nie wygląda stabilnie, huśtawki w parku są o wiele lepsze!
Zerknęłaś tęsknie w stronę karuzeli, wzdychając ciężko. Dlaczego unikał "niebezpiecznych" atrakcji? No dobra...połowa, na którą chciałaś iść, a na które Luhan nie dał się przekonać, wcale nie były nawet w połowie niebezpieczne Jeździły nią nawet dzieci z rodzicami!
- Czemu taki jesteś? - nie chciałaś psuć tej randki ale jego zachowanie zaczynało cię irytować.
- Niby jaki? - zamrugał zaskoczony. Naprawdę nie wiedział czy udawał?
- Gdy tylko zobaczę coś super, ty zmieniasz temat albo proponujesz coś innego i ciągniesz mnie na "nie niebezpieczne" karuzele - wytknęłaś mu.
- Wydaje ci się - uśmiechnął się jakoś sztucznie. - Przecież świetnie się bawiliśmy, prawda?
Chciałaś przyznać mu rację, ale czułaś jakiś niedosyt. Owszem było miło, bawiliście się fajnie, ale karuzele, na które chadzaliście były lekkie, niczym dla dzieci... Nie mieliście pięciu lat, na pewno nie zginęlibyście na miejscu, gdybyście poszli na coś innego...
- Ty się boisz czy co? - palnęłaś nagle.
- Nie! - zaprzeczył dziwnym głosem. Zmarszczyłaś brwi. - Po prostu...
- Po prostu co?
Luhan zwiesił głowę.
- Bo to niebezpieczne - upierał się.
Dziwne. Gdy to powiedział, przypomniałaś sobie sytuację, która miała miejsce w dzieciństwie.
- Luhan, nie przesadzaj! - zawołałaś. - Diabelski Młyn, Rollercoaster, Huśtawki - wyliczałaś na palcach. - Może i wyglądają niebezpiecznie, ale wcale takie nie są - starałaś się przemówić mu do rozsądku. - Nigdy nie masz zamiaru ich wypróbować?
Chłopak spojrzał na ciebie. Na jego delikatnej i niewinnej twarzy, malował się wyraz, którego nie potrafiłaś rozszyfrować. Myślałaś, że znasz go całkowicie, w końcu znacie się od dziecka, ale chyba nie wiedziałaś o nim wszystkiego. Zaniepokoiło cię to trochę...
- _____... - przygryzł wargę. - Ty nie rozumiesz...
Fakt, że coś przed tobą ukrywał, albo, że może ty jesteś zbyt tępa, by sama się domyślić, zdenerwował cię. Puściłaś jego dłoń.
- Dobra, nie mów - machnęłaś ręką, po czym ruszyłaś przed siebie.
Jak na złość, rozpadało się. Gorzej już chyba być nie mogło.
Myślałaś, że Luhan się obraził czy coś, ale ku twojemu zdziwieniu pobiegł za tobą.
- _____!
Poczułaś jak chwyta cię za rękę i obraca w swoją stronę. Niestety, nie zabraliście ze sobą parasolki, więc teraz Luhan był mokry od stóp do głów. Ty zresztą też. Jego kucyk, który własnoręcznie mu zrobiłaś, oklapł, więc wyglądał nieco komicznie.
Spojrzałaś na niego, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Ten patrzył na ciebie z miną zbitego psa, naprawdę. Deszcz padał dalej, a wy tylko patrzyliście się na siebie, nic nie mówiąc.
- Powiesz coś wreszcie, czy będziemy tak stać i moknąć? - palnęłaś w końcu.
Luhan rozchmurzył się troszkę. Na jego usta wpłynął mały uśmiech. Przybliżył się do ciebie, po czym chwycił cię za policzki i pocałował. Kompletnie się tego nie spodziewałaś, dlatego też, zamiast oddać pocałunek, zastygłaś zaskoczona, wytrzeszczając oczy.
Pocałunek był czuły, pełny uczucia i niewinności. Serce waliło ci jak oszalałe, a fakt, że Luhan był tak blisko, a jego miękkie usta całowały twoje, powodował, że w tej chwili wydawało ci się, że jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie. Niepewna, co robić, chwyciłaś go w pasie, odwzajemniając pocałunek. Czułaś jego oddech na swojej twarzy, a gdy wtuliłaś się w niego bardziej, miałaś wrażenie, że nawet słyszysz jego bicie serca. Niemożliwe!
W dodatku ta sceneria... Pocałunek w deszczu? Takie rzeczy zawsze widziałaś tylko w filmach. Czyżby Luhan wymarzył sobie taki scenariusz?
- T-to był mój p-pierwszy pocałunek... - wyszeptałaś z mieszaniną złości, ale i usatysfakcjonowania. - Oddaj go!
- Och, przepraszam... - udał smutnego, ale szybko uśmiechnął się figlarnie. - Niestety, nie oddam ci go - wyszczerzył się jak wariat. - Ale...
- Ale co?
Chłopak nie odpowiedział. Właśnie minął was jakiś chłopak, który uśmiechał się do ciebie i puścił ci oko. Luhan to zauważył. Nawet cię nie uprzedzając, ponownie cię pocałował. Był to krótki całus, ale to wystarczyło, by ten koleś się zmieszał i poszedł sobie.
- Nie musiałeś tego robić - zaśmiałaś się cicho.
- Jesteś moją dziewczyną - oświadczył, po czym splótł razem wasze palce.
- To znaczy, że powiesz mi, czego się boisz? - Luhan wyglądał, jakby był zły na samego siebie. Wiedziałaś, że wygrałaś.
I tak o to dowiedziałaś się, że Luhan ma lęk wysokości. Biedak...
***
- Musisz iść? - mruknęłaś sennie, wtulając twarz w hotelową poduszkę.
- Mam trening - uśmiechnął się do ciebie delikatnie, po czym nachylił się nad tobą i cmoknął w policzek. - Jak wrócę, to pozwiedzamy sobie Seul, dobrze?
- Obiecujesz? - podniosłaś się na łokciach.
Ten pokiwał głową. Poprawił sobie torbę na ramieniu i już miał wyjść, gdy jednak się wrócił i pocałował cię przelotnie w usta.
- Do zobaczenia później - pomachał ci i już go nie było.
Byliście z Luhanem parą już od trzech lat. Zabawne. Od dziecka byliście nierozłączni, jako nastolatkowie również, a teraz byliście prawie dorosłymi ludźmi i wciąż trzymaliście się razem. Był całym twoim światem.
Teraz też przebywaliście w Seulu, bo Luhan był piłkarzem w chińskiej reprezentacji, a że w Korei odbywał się ważny mecz, musieliście wyjechać z Pekinu i zostać tutaj przez kilka dni. Ty mogłaś odpocząć, Luhan nie. Codziennie rano wymykał się na treningi. Ku twojej rozpaczy, druga połowa łóżka zostawała pusta i zimna, gdyż treningi zaczynały się wcześnie rano. Bardzo wcześnie...
Nie wiedziałaś czy to chwilowa zmiana zamieszkania czy otoczenia albo i powietrza, spowodowała, że do głowy wpadł ci szalony, wręcz szatański plan. A skoro Luhan wróci później, miałaś mnóstwo czasu i spokoju, by to rozplanować...
- Gdzie idziemy? - zapytał zniecierpliwiony.
Po małym zwiedzaniu stolicy (której przewodnikiem był Luhan), przyszła kolej na ciebie.
- To niespodzianka - uśmiechnęłaś się tajemniczo. Nie spodobało mu się to.
- Co ty knujesz? - zmrużył oczy, patrząc na ciebie podejrzliwie.
- Oppa! - zawołałaś nagle w języku koreańskim. - Nie wierzysz mi? - dodałaś słodkim głosikiem.
Luhan zamrugał zaskoczony twoim nagłym zachowaniem, ale po chwili...uśmiechnął się jak idiota. Ech...faceci.
Ciesząc się, że twój pomysł zadziałał, pojechaliście w określone miejsce. Robiąc przerwę w parku, podałaś mu czarne okulary. Ten wziął je, założył i...
- Nic nie widzę - ruszał głową to w lewo, to w prawo.
- I o to chodzi! - zachichotałaś.
- _____! Co tu jest grane? - oj, ktoś tu czuł się niepewnie.
- Mówiłam ci, że to niespodzianka - przypomniałaś mu. - A teraz nie zadawaj pytań i nie ściągaj tego, dopóki ci nie pozwolę - nakazałaś.
Wchodząc do środka, wyglądaliście jak para zakochanych w sobie osób. Nikt normalny nie uznałby, że to dziwne, że Luhan ma założone okulary (przez które nic nie widzi), więc dosyć umiejętnie prowadziłaś go i uprzedzałaś o ewentualnym niebezpieczeństwie typu: "uważaj, schody", "nie potknij się o próg" albo "skórka banana przed tobą!".
Nie mogłaś mu przecież przewiązać oczu chustką czy czymś innym, bo wtedy wzbudzilibyście podejrzenia i wszyscy zerkali by na was zaciekawieni, czy to nie aby jakiś program, który wkręca ludzi czy coś...
- Daleko jeszcze? - westchnął Luhan.
- Jeszcze kawałeczek...
Weszliście do dziwnego pomieszczenia. Wcisnęłaś guziczek, a podłoga pod wami drgnęła. Luhan uchwycił się ciebie mocniej, bo zatoczył się lekko, nie spodziewając się takiego obrotu akcji. O nic jednak nie pytał. Do czasu...
- Jedziemy windą?
- Kto tak powiedział?
- Chyba czuję, prawda? - czy to była ironia w jego głosie? Nie pasowało to do niego. Zachichotałaś cicho, ale nic nie powiedziałaś.
Wiedziałaś, że sam się domyślił, bo jechaliście trochę zbyt długo. Miałaś jednak cichą nadzieję, że nie domyśli się wszystkiego, bo wtedy cały twój wysiłek pójdzie na marne, a sam Luhan cię chyba zabije...
- Daleko jeszcze? - niecierpliwił się.
- Nie! - uśmiechnęłaś się.
Winda otworzyła się, więc wyprowadziłaś Luhana na zewnątrz. Szliście jeszcze parę metrów, po czym przystanęliście.
- Juuuż?
- Już.
Luhan zdjął okulary i skamieniał. Widziałaś jak różne emocje malowały się na jego twarzy. Najpierw oniemiał, potem się zdziwił. Następnie zaczął mrugać oczami, jakby w to nie mógł uwierzyć, wytrzeszczając oczy. Potem w jego oczach pojawiła się panika, a usta zaczęły drżeć. Na koniec...kucnął szybko, chwytając się za głowę.
- Luhan? Co jest? - przestraszyłaś się.
- Chcę na dół, chcę na dół - powtarzał jak w mantrę, kiwając się w przód i w tył. - W głowie mi się kręci! - jęknął płaczliwie.
Okej, tego się nie spodziewałaś. Myślałaś, że jak pokażesz swojemu chłopakowi piękną, nocną panoramę Seulu, będąc na Namsan Tower, to zmieni zdanie i jego lęk wysokości odjedzie w zapomniane. Ale chyba się myliłaś...
- Ale...zobacz jak tu jest pięknie - odparłaś. - Nie masz się czego bać, Luhan.
- Ale ja mam lęk wysokości, okej?! - chłopak robił się coraz bardziej nerwowy, wiedząc, że jest tak wysoko nad ziemią i chyba najbardziej przerażał go fakt, że nie wszedł tu z własnej woli. Bo przecież sam, nigdy by tu nie wlazł, nigdy!
Westchnęłaś ciężko. Chciałaś mu pomóc, bo dobrze wiedziałaś, jak lęk wysokości utrudniał mu życie. W hotelach zawsze sypiał na najniższych piętrach, gdy musiał przebywać w wysokich budynkach, nigdy nie wyglądał przez okno. Dziwiłaś się, że mimo tego, lata samolotem, a wtedy przecież nawet nie stoi na ziemi, a jest w powietrzu.
Dużo czasu minęło, nim udało ci się go uspokoić. Przerażony Luhan wyglądał dziecinnie, prawie tak niewinnie jak kiedyś, gdy mieliście po sześć lat. Dopiero teraz do ciebie dotarło, że on naprawdę bał się wysokości. Zawsze uśmiechnięty, męski i słodki jednocześnie, teraz zwinięty w kłębek i proszący, byście wrócili na dół. Co mogłaś zrobić? Musiałaś go posłuchać.
Przez chwilkę siedzieliście w ciszy. Miałaś nadzieję, że Luhan nie będzie na ciebie zły...
- _____, doceniam to, co zrobiłaś - spojrzał na ciebie, próbując się uśmiechnąć. - Ale boję się wysokości od dziecka. Pamiętasz wtedy, jak...
- Tak, tak, pamiętam - usiadłaś obok niego. - Nie rozumiałam wtedy, dlaczego się tak zachowujesz, byliśmy dziećmi - uśmiechnęłaś się na to wspomnienie. - A potem, w Wesołym Miasteczku, zaczęłam coś podejrzewać, ale wciąż nie wiedziałam, przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte - westchnął ciężko, po czym objął cię mocno. - Ale nie rób tego nigdy więcej, dobrze?
Pokiwałaś głową, wtulając się w niego.
Nagle zgasły światła. Stłumiłaś pisk, choć po chwili sama nie byłaś pewna czy to aby byłaś ty...Postanowiliście się stąd "ewakuować". Luhan za wszelką cenę unikał widoku za szybą, a było to trudne, bo wokół was były praktycznie szklane okna...
Ku twojemu zdziwieniu (a czyjemuś przerażeniu), winda nie działała.
- Spokojnie, zejdziemy schodami - zapewniłaś.
Niestety, klatka schodowa, która była waszą ostatnią deską ratunku, była zamknięta. Chwyciłaś za klamkę, ale drzwi ani drgnęły.
- I co teraz? - wydukał.
Zerknęłaś na zegarek.
- O cholera... - wymsknęło ci się. - Już...my...oni...
- No co?! - niecierpliwił się.
- Zamknęli nas.
Luhan zbladł na samą myśl o tym, że będzie musiał spędzić noc na ogromnej wysokości i w dodatku z widokiem na cały Seul. Żeby chociaż tu były normalne ściany...
Usiedliście na ławce, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie. Nawet nie mieliście przy sobie telefonów... Luhan tłumaczył się tym, że specjalnie zostawił go w domu, bo chciał spędzić dzień z tobą, zamiast ciągle wisieć na linii, gdy zadzwonią do niego z pracy. Awww!
Luhan przysnął na twoim ranieniu. To było urocze. Zwykle, podczas takich podróży, to on robił za twoją poduszkę, dziś było inaczej. Delikatnie, by go nie zbudzić, odgarnęłaś grzywkę z jego twarzy. Wcale nie było tak źle - chłopak długo narzekał, że za nic nie zaśnie, bo kręci mu się w głowie i źle się czuje, ale w końcu padł jak kawka.
Ty natomiast przez długie minuty patrzyłaś na nocną panoramę. Wszyscy pewnie już smacznie spali w swoich ciepłych łóżkach, a wy musieliście tutaj tkwić. Ale nie żałowałaś tego. Byłaś z Luhanem w takim cudownym miejscu i na pewno zapamiętasz to na zawsze. Zasnęłaś.
Gdy się przebudziłaś, nad Seulem wchodziło słońce. Myślałaś, że w nocy, miasto wygląda cudownie, ale wczesnym rankiem również był to niesowity widok. Usiadłaś, dopiero zauważając, że leżałaś na ławce, a na kolanach masz kurtkę swojego chłopaka. Nigdzie go nie było. Nieco przestraszona, rozejrzałaś się dookoła. Znalazłaś go.
Luhan stał do ciebie tyłem. Najlepsze jednak było to, że stał przy samym oknie, patrząc przed siebie. Czy on zwariował? Co jak ci tu na zwał zejdzie?! Nie pamiętasz jak się udzielało pierwszej pomocy, znasz tylko usta-usta...
-Luhan?! - ruszyłaś ku niemu.
Chłopak odwrócił się, chowając coś do kieszeni spodni. Zignorowałaś to jednak.
- Kiedy wstałeś? Co robisz? - zasypałaś go pytaniami.
Luhan uśmiechnął się. Zaintrygowało cię to, że nie panikuje, ani nie ucieka od okna, wręcz przeciwnie.
- Obudziłem się w nocy - odparł.
- Więc...nie spałeś całą noc? - byłaś w szoku. - Lulu...jesteśmy tak wysoko - dodałaś pieszczotliwie.
- To głupie, wiem - zaśmiał się cicho. - Byłem ciekawy jak wygląda miasto w nocy... I to z takiej wysokości.
- I? Jak wygląda? - zapytałaś cicho.
Serce waliło ci teraz tak szybko, jak przed waszym pierwszym pocałunkiem. Nie wiedziałaś, czemu się tak stresowałaś. Czy to dlatego, że przestał się lękać wysokości? Czy tak w ogóle można? Przecież dopiero co pragnął stąd zejść!
- Ś-ślicznie - wydukał nieśmiało.
Chciałaś coś powiedzieć, ale jakby odjęło ci mowę. Jemu to nie przeszkadzało.
- Nigdy nie rozumiałem, dlaczego wszyscy uwielbiają takie miejsca - odparł. - Widziałem to tylko na filmach. Ale teraz już rozumiem.
- To znaczy...że nie masz już lęku wysokości? - zapytałaś z nadzieją.
- Nie wiem - przyznał. - A mam?
Nie wiedziałaś czy sobie żartuje czy mówi na poważnie. Podeszłaś bliżej i trzepnęłaś go w ramię.
- Myślałam, że jak się obudzę, to zobaczę cię z paniką w oczach i że wystrzelisz jak z procy, gdy stukną godziny otwarcia... - zażartowałaś.
Luhan udał oburzenie.
- Myślisz, że...możemy tu kiedyś wrócić?
Spojrzałaś mu w oczy. Nie widziałaś w nich stresu ani przerażenia, tylko spokój. Poczułaś dziwną ulgę w sercu.
- Jeśli przyjdziesz tu ze mną dobrowolnie? Tak - uśmiechnęłaś się.
Stanęłaś obok niego, opierając się o barierkę. Nigdy nie widziałaś wchodu słońca z tej perspektywy. Pięknie.
- Oj, zapomniałbym - Luhan zaczął grzebać w kieszeniach. Spojrzałaś na niego. - Nie wiedziałem, kiedy ci to dać - podrapał się po głowie, zakłopotany. - Planowałem inną sytuację, ale skoro już tu jesteśmy...
- O co chodzi?
Chłopak wyciągnął coś i schował za plecami. Zaintrygowało cię to okropnie. W ogóle Luhan nagle zrobił się jakiś poważny. Niedobrze...
- _____ - w jego głosie usłyszałaś prośbę.
Wtem klęknął na jedno kolano, a tobie opadła szczęka. Dosłownie.
- Lulu...ale co ty... - szepnęłaś, tknięta jakimś przeczuciem.
- _____, zostaniesz ze mną? Ale tak na zawsze? - poprosił tęsknie.
Nie wiedziałaś, co powiedzieć. Luhan był chyba tak zestresowany, że dopiero teraz otworzył pudełeczko, w którym był śliczny, srebrny pierścionek. Naprawdę spodziewałaś się wszystkiego, ale tego akurat nie!
- _____, powiedz coś - błagał. Przygryzał wargę tak mocno, więc w obawie, że nagle przegryzie ją sobie do krwi, odparłaś:
- TAK!
Rzuciłaś się na niego, powalając go na podłogę. Pocałowałaś go mocno, jakbyś w ten sposób chciała przypieczętować dane przez siebie słowo. Luhan nie pozostał ci dłużny. Obsypał cię czułymi pocałunkami, by w końcu wsunąć ci pierścionek na palec. I właśnie w tym samym momencie, usłyszeliście, że wieża została otwarta. Zaśmialiście się.
- To co? - zapytałaś, uwieszając się na jego szyi. - Kolejny przystanek na innej wieży? Ale takiej strasznieee wysokiej?
- Nie przeginaj _____ - pogroził ci, po czym pocałował cię jeszcze raz. - A raczej moja narzeczono...
Słowo "narzeczona" tak cudownie brzmiało w jego ustach. Byłaś chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. A to wszystko dzięki Luhanowi.
Biegnij Luhan, biegnij...GOL!!! Chyba xD
M.:3 - scenariusz dla ciebie ^_^
Nareszcie zebrałam w sobie siły i postanowiłam pozostawić po sobie mały ślad. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale po przeczytaniu tytułu nie zrobiłam się szczególnie zainteresowana, a jednak mimo to zaczęłam czytać. Bo w końcu pomyślałam, że skoro poprzednie posty były tak świetnie, to dlaczego ten miałby być wyjątkiem? Dlaczego kieruję się tytułem? No nic.. Akcja toczona w przeszłości była przeurocza. Śmiać mi się chciało, jak czytałam fragmenty przedrzeźniania się. Ale kiedy w końcu doszło do upadku Lulu trochę się zmartwiłam, choć myślę że nie potrzebnie, bo nic poważnego mu nie dolegało. I wiesz co, moment opisania wymiotującej osoby był zbędny. :D Akurat dziwnie złożyło się, że jadłam kolację, a tu takie coś! I koniec - tu można powiedzieć tylko jedno wielkie AWW~ Oświadczyny na Namsan Tower, lepszego miejsca chyba nie mógł wybrać. ^^
Czekam na kolejne scenariusze.
Vanilla
Cieszę się, że pozostawiłaś po sobie ślad, dziękuję :*
UsuńPrzepraszam :D Nie pomyślałam, że akurat ktoś mógłby jeść kolację, czytając mój scenariusz :D
Awww!! Uwielbiam twoje scenariusze i do tego Luhan... Zaraz dostane tu jakiegoś ataku padaczki.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny... Hwaiting!! :D
Rzygam serduszkami <3 hahah :D To było przeurocze i długością również mnie usatysfakcjonowałaś ^^ Lulu jak zwykle zresztą jest strasznie słodki :p
OdpowiedzUsuńHwaiting <3
Taki słodziaszny scenariusz. I to w dodatku z Lulu. Twoje scenariusze zawsze są takie... realne? Rzeczywiste? Często inspirujesz się jakimiś prawdziwymi faktami z życia chłopaków i przez to naprawdę miło mi się czyta :) Tak samo tutaj Luhan i jego lęk wysokości. Jeszcze ta końcowa scena. Nie no, rozpływam się.
OdpowiedzUsuńDziękuję za poprawienie mi dnia :D
Bingo :)
UsuńStaram się zawsze "wzbogacić" scenariusze o jakiś fakt, ciekawostkę, która jest prawdziwa, by pokazać jak główna postać zachowałaby się w tej czy innej sytuacji.
Co prawa nie znam nikogo z nich osobiście, ale piszę tak, jak czuję, że mogłoby być :)
Słodkie (^_^) awww...
OdpowiedzUsuńBiedny Lulu, wiem jak to jest, przynajmniej trochę :/ ale pokonał swój strach :) łiiii
Czekam na next *3*
Przez końcówkę rzygam tęczą, serduszkami i wszystkim, co słodkie XD Ciekawe, czy kiedyś Lulu pokona swój strach... pożyjemy, zobaczymy :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny scenariusz
HWAITING ^3^
Uwielbiam Twoje scenariusze <3
OdpowiedzUsuńSama też pisze, ale w porównaniu z Tobą jestem nikim :/
Też mam lęk wysokości i to paniczny, więc wiem jak to jest, kiedy kręci ci się w głowie i chcesz na dół xD
Jeszcze raz: to było cudowne i przesłodkie <3
Dziękuję :*
UsuńCzemu uważasz, że jesteś nikim? Nie mów tak :*
Bo w porównaniu do Twoich scenariuszy, moje to nic...
UsuńPrzesadzasz :*
UsuńNa pewno nie jest tak źle :)
Każdy twój kolejny scenariusz jest ciekawszy od poprzedniego...
OdpowiedzUsuńCzytając miałam motylki w brzuchu xd
Gratuluje
//B.
Oh Lulu, Lulu, Lulu.... trzeba być mężczyzną aby zabrać dziewczynę w miejsce, w którym jest wiele niechcianych rzeczy, które owa dziewczyna akurat będzie chciała zobaczyć, ahh mężczyźni XDD W ogóle mi się przypomniała scena z flowers boys ! ^ ^ i te oświadczyny na końcu, nie dość że udało się Luhanowi jako taka załagodzić strach to w "nagrodę" się oświadczył - bezcenne.
OdpowiedzUsuńsuper się czytało <33
~ Kyomini
Omo, mega urocze. *o* Przebijasz swoją zajebistość z każdym kolejnym scenariuszem! Aż nie wiem co napisać. To było mega wciągające i tyle emocji się przewinęło przeze mnie podczas czytania, że chyba tyle podczas oglądania romantycznej dramy nie miałam. XD I chyba pierwszy raz napisałaś coś o zaręczynach. To było takie słodkie i urocze ze strony Luhana. ^^ W sumie skoro przezwyciężył choć trochę swój lęk to z zaręczynami pewnie było luźniej. :D Rajciu, znać taką wspaniałą osobę od dziecka, przyjaźnić się z nią, potem być w związku aż w końcu zaręczyć. *___* Marzenie chyba co drugiej kobiety na tym świecie. XD Przez motyw z wesołym miasteczkiem, aż nabrałam ochoty na jakiś, niestety u mnie w mieście nic takowego się nie szykuje. jednak najbardziej to chyba bym właśnie poszła do domu strachów. *o* Byłam raz w życiu, jako dziecko i strasznie mi się podobało, a teraz nie wiem czemu nie robią. ;/ W sumie to nie dziwie się reakcji Luhana kiedy to miałby iść na diabelski młyn czy rollercoaster , bo sama mam lęk wysokości i parę razy moje przyjaciółki o mało co mnie nie wsadziły do takowych atrakcji, praktycznie że pozbawiając życia haha. xD Piszesz coraz to lepiej i aż nie mogę doczekać się kolejnego. A tak na marginesie to... w ogóle jest szansa na pojawienie się w ogóle kogoś z SHINee? ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję :* Twoje komentarze zawsze powodują szeroki uśmiech na mojej twarzy :D
OdpowiedzUsuńCo nie? Też bym tak chciała ^_^ Ale coś takiego zdarza się tylko w filmach, buu.
Raz w życiu byłam w Wesołym Miasteczku, więc również bym chciała znów się tam znaleźć >.< Dom Strachu był boski :D
W najbliższej przyszłości raczej nie planuję żadnych scenariuszy z SHINee, przepraszam :( Może w następnej kolejce?
Jeśli interesuje cię SHINee, to pisałam kilka scenariuszy (2xKey, 2xTaemin, Jonghyun, Onew), no chyba, że już czytałaś :)
Tak, tak czytałam wszystkie twoje scenariusze. ^^ Może uda mi się zdążyć przy kolejnej otwartej kolejce i wpisać propozycję, bo wszyscy są prócz Minho ;.; A jak nie to i tak sprawia mi radość czytanie twoich prac. Inne grupy też lubię i przy okazji mogę poznać kogoś nowego, bo na przykład takowe BTOB nie znam i nie słucham, mimo iż parę razy mi przez ucho i wzrok przeleciała ta nazwa.^^ Najwyżej, jak wcześniej wspomniałam, będę czekała na wolną kolejkę. :D Pozdrawiam. :*
UsuńCieszy mnie to bardzo :)
UsuńNo właśnie nad tym ubolewam najbardziej, bo Minho jest moim ultimate bias ♥
Mam nadzieję, że w następnej kolejce ci się uda ;] Będę trzymać kciuki. Hwaiting! ^_^
Ooo Moim też! ^^ Dlatego będę się czaić keke . :D
UsuńSerio? o.O No popatrz :D
UsuńRozpłyywam się *__________* to było świetne
OdpowiedzUsuńO matko. Dopiero co wróciłam po tygodniu bez czegokolwiek i tu taki piękny scenariusz z Lu. Był świetny <3 Takie właśnie lubię najbardziej *-*
OdpowiedzUsuńZaręczyny w takim miejscu... Chyba każda dziewczyna tym marzy XD Motyw z wesołym miasteczkiem niezwykle udany, więc czekam na kolejne tego typu opowiadania <3
Świetne opowiadanie! :) Najbardziej podobał mi się twój scenariusz z G-Dragonem :D Choć wiem, że już dawno go pisałaś :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam cię normalnie! Mam nadzieję, że coś nowego za niedługo :) sama zaczęłam pisać i mam nadzieje, że moje opowiadania też będą tak fajne jak twoje! :)
pozdrawiam <3
Dziękuję :*
UsuńPostaram się już niedługo dodać nowy scenariusz :)
Jeśli tylko chcesz, możesz równie dobrze pisać, hwaiting! :)