- Gdzie Jin-oppa?
- Nie wiemy.
- Jak to nie wiecie?!
Spojrzałaś na swoich przyjaciół oburzona i jednocześnie zmartwiona. Jak to nie wiedzieli? Co z nich za przyjaciele?! Zerkając niecierpliwie na zegarek, wypatrywałaś z lewej strony autobusu, który zawsze wyrzucał Was kilka metrów od szkoły, to w prawą stronę, z której zawsze nadbiegał Jin. Ale teraz nawet nie było go widać. Zaspał? A może się rozchorował? Twoje myśli zaczęły zajmować same czarne scenariusze, gdy nagle rozdzwoniła się twoja komórka. Szybko odebrałaś, widząc, kto dzwoni.
-Yah! Gdzie ty jesteś? - och, nie ma to jak porządny ochrzan z samego rana.
- W domu. A co?
- Jak to w domu? Autobus już jedzie! - zawołałaś, gdyż na horyzoncie zobaczyłaś nadjeżdżający znajomy autobus.
- No i co z tego?
- Mwoh? - nie zrozumiałaś. Nagle poczułaś dźgnięcie w plecy, więc odwróciłaś się.
Jin stał tuż za tobą, szczerząc się jak idiota. Idiota, ale bardzo uroczy idiota. Uspokojona jego obecnością, ale też zirytowana, pacnęłaś go dłonią w ramię, warcząc: "Pabo!" Chłopak chichotał, broniąc się: "Daj spokój _____, to był tylko niewinny żart!", gdy raz po raz zabawnie robił uniki, gdy naszła cię wielka ochota, by trzepnąć go porządnie w głowę. Ale cóż...różnica wzrostu. Nadeszła wasza kolej na wejście do autobusu, więc wtłoczyliście się do niego, cały czas przekomarzając się jak dzieci, przez co dotarcie na wolne miejsca na samym końcu, gdzie zawsze siadała wasz grupa, zajęła wam sporo czasu i sprawiła, że inni zaczęli się niecierpliwić.
- Yah! Ruszcie się, ppalli!
- Przestańcie się migdalić!
- Rzygam tęczą...
- O co Wam chodzi, już siedzimy... - przewróciłaś oczami, ignorując ich głupie teksty, jednak poczułaś, że się rumienisz. Jin odchrząknął.
- Poza tym, nikt się tu nie migdali... - skomentował, jakby kompletnie nie zrozumiał sytuacji. Wasi przyjaciele strzelili facepalma.
- Zachowujecie się jak stare dobre małżeństwo... może po prostu zostańcie parą, co? - niemal zakrztusiłaś się, słysząc to zdanie. Czy któryś z tych głupków naprawdę powiedział to na głos?
- Nie bądź śmieszny... - wymamrotałaś, zerkając na Jina, chcąc zobaczyć jego reakcję, ale ten wlepił wzrok w szybę, zamyślony.
Nie odezwałaś się do swojego towarzysza przez resztę drogi, a na pytania przyjaciół, dlaczego siedzisz tak cicho, odpowiadałaś, że boli cię głowa, bo się nie wyspałaś - ci nie naciskali. O dziwo Jin również zamilknął na amen. Pewnie nie czuł się zbyt komfortowo w tej sytuacji. Awkward...
****
- Macie pracę domową? - rzucił w przestrzeń RM.
- Jaka pracę domową? - Suga momentalnie podniósł głowę znad piłki do koszykówki, na której chyba drzemał, gdyż wyglądał jakby został brutalnie wyrwany z sennych marzeń.
- Z koreańskiego - włączyłaś się do rozmowy, grzebiąc pałeczkami w swoim obiedzie.
- A co było? - jęknął Jimin.
-"Napisz, kto jest dla ciebie autorytetem i dlaczego" - wyrecytował jak z karabinu maszynowego, V.
- Daebak! Napisałeś to? - zdziwił się J-Hope.
- Ani! - wyszczerzył się jak głupek, po czym oboje parsknęli śmiechem i przybili sobie piątki.
- To naprawdę powód do śmiechu... - skomentowałaś. - Przestaniecie się śmiać, jak traficie do kozy!
- Oj tam, oj tam - widać wizja siedzenia po lekcjach nie robiła na nich żadnego wrażenia.
- _____, daj nam ściągnąć, to oszczędzisz nam tego wszystkiego - zasugerował V z nadzieją.
- Ani! - oburzyłaś się, a jemu natychmiast zrzedła mina - Pisałam ją kilka godzin, a ostatnio jak dałam Wam odpisać, chociaż prosiłam Was, byście pozmieniali to i owo, żeby nie było problemu, to koniec końców razem z Wami siedziałam w szkole do wieczora! - oj nie, nie, nie. Nie tym razem!
- Ale nam się nie chce... - mruknął V, a J-Hope zawtórował mu ziewaniem.
- Ale z Was patentowane lenie, naprawdę - odezwał się dotychczas milczący Jin, wyciągając słuchawkę z ucha - zapewne słuchał muzyki. - Całymi dniami wygłupiacie się i nic nie robicie, moglibyście chociaż przeczytać jakąś lekturę czy coś...
- Czytam mangi! - zaznaczył V poważnie. Naprawdę poważnie. Jin uniósł brew.
- Chłopaki, weźcie się w garść, bo naprawdę nie chcę, żeby zabrakło Was w naszej klasie w przyszłym roku - poprosił Suga.
- Awww! - ucieszyła się leniwa dwójka, częstując go aegyo. - Będziesz za nami tęsknił?
- Za Waszym aegyo? Nie - odparł, po czym odłożył piłkę na bok, zabierając się za jedzenie.
- Ściągnij ją ze stołu, to niehigieniczne - skrzywiłaś się.
- Poproszę o kartę przetargową - spojrzał na ciebie poważnie.
- Co?
- _____, twoje aegyo na pewno będzie milion razy lepsze - zasugerował z uśmiechem.
- Pogrzało cię? - pogroziłaś mu pałeczkami.
- Żartowałem! - zaśmiał się, po czym zrobił to, o co go prosiłaś.
- W ogóle po co ci ta piłka? - zainteresował się Jimin. - O czymś nie wiemy?
- Nie mówiłem Wam? Zapisałem się na koszykówkę.
- TY CO??? - szok i niedowierzanie malował się na twarzach całej waszej grupy.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Min YoonGi'em? - szepnęłaś, co rozbawiło wszystkich.
- Rodzice kazali mi się na coś zapisać - wzruszył ramionami.
- Zmusili cię? - zapytałaś.
- Stary, przecież ty nie lubisz zajęć z wychowania fizycznego, a co dopiero się ruszać! - RM nie potrafił tego zrozumieć. Zresztą nie tylko on. Suga był po prostu typem człowieka, który jak nic nie musi, to się nie ruszy, bo po co?
- Ale ja nic nie muszę...
- Ale powiedziałeś...
- Ta piłka to tylko dla picu! - zawołał.
Całej waszej paczce chwilkę zajęło, zanim ten dziwny fakt doszedł do waszych mózgów, po czym cały stolik zatrząsł się od śmiechu. Nawet Jimin się rozchmurzył, zapominając o swojej nieodrobionej pracy domowej. Ciekawe jak długo rodzice Sugi dadzą się na to nabrać, hmm?
- _____? - zapytał Jin.
- Ne? - zerknęłaś na niego.
- Powiedziałaś, że pisałaś swoją pracę kilka godzin - zauważył. - Mi nawet to tyle nie zajęło! - był naprawdę zaskoczony. - O kim napisałaś? - dodał zaciekawiony.
- Ja... - trochę cię zatkało, bo nie spodziewałaś się, że chłopak zapyta cię o coś takiego. Zestresowana, gorączkowo próbowałaś coś wymyślić, ale pytający wzrok Jina wcale, a wcale ci tego nie ułatwiał! Na szczęście z pomocą przyszedł ci jeden z chłopaków. Nie było to zamierzone, ale jednak...
- Halo, Ziemia do Kookie'go!
Zerknęłaś ukradkiem, na ów wyżej wspomnianego. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że Jungkook podczas obiadu nie odezwał się ani razu! Jako, że siedziałaś obok niego, postanowiłaś interweniować.
- Wszystko w porządku? - był dziwnie cichy, co do niego kompletnie nie pasowało. Był chory?
- Ani - zaprzeczył, spoglądając na ciebie, ale jego wzrok szybko powędrował gdzieś w głąb szkolnej stołówki, jakby kogoś szukał. - Wszystko jak w najlepszym porządku, noona - zapewnił ciepło. Nigdy nie rozumiałaś, dlaczego cię tak nazywał, skoro byliście w tym samym wieku. - Tylko muszę...
Nagle zapatrzał się w jakiś punkt, wyraźnie oczarowany. Poszłaś za jego wzrokiem, a chwilę później i reszta chłopaków, którzy przerwali swoje rozmowy i zdezorientowani zastanawiali się co jest grane. Kookie, widząc, do czego doprowadziło jego gapienie się, speszył się nagle i zaczerwienił.
- Musisz co... - zaczął Jin niepewnie, ale nawet nie skończył, bo ten mruknął szybkie: "Mianhe" i jak z procy poleciał w nieznanym kierunku.
Wstałaś odruchowo, by zobaczyć co się stało, a ślad poszła za tobą reszta. Niestety, stołówka była tak zatłoczona, a jako, iż byłaś niskiego wzrostu, niewiele mogłaś zobaczyć. W akcie desperacji wskoczyłaś szybko na krzesło, żeby lepiej widzieć, ale zgubiłaś przyjaciela z oczu.
- Uuuuuu! - zawył V, szczerząc się jak do sera. Zmarszczyłaś brwi.
- Co z nim? Wyglądał, jakby był chory - albo obłąkany. Zerwał się jak głupi...
- _____, nie bądź naiwna, oczywiście, że jest chory - parsknął Jimin. - Z MIŁOŚCI!
- Kookie? - RM był w szoku.
- Łaził za nią cały czas, biedna dziewczyna - westchnął J-Hope, po czym roześmiał się głupkowato.
- Kojarzę ją, jest bardzo miła - wtrącił Jin szybko. - Ładna, dobrze się uczy - wyliczał na palcach. - Każdy chłopak chciałby mieć taką dziewczynę... - poczułaś ukłucie zazdrości w sercu.
- Hyung, a to nie ta sama, co kiedyś próbowała cię zaprosić do kina? Jisoo? Jest chyba rok niżej? - niemal zakrztusiłaś się własną śliną, słysząc to. Zacisnęłaś usta i zgrzytnęłaś zębami, niezadowolona. Kiedy to było? Nigdy o tym nie słyszałaś!
-_____, wszystko gra? Zrobiłaś się jakaś blada - w głosie Jimina usłyszałaś troskę.
- Nic mi nie jest! - warknęłaś zła. Jin zamrugał zaskoczony twoim tonem, ale nic nie powiedział. Czując jego wzrok na sobie, wróciłaś do stołu, by dokończyć posiłek.
Rozpoczęła się kolejna ożywiona rozmowa, a jej głównym tematem był oczywiście Jungkook. Zatonęłaś w swoich myślach, zirytowana dźgając pałeczkami niewinną niczemu rzodkiew, a gdy się z nich ocknęłaś, przerwa obiadowa dobiegała końca. Jak to się stało?! Nawet nie skończyłaś jeszcze jeść!
- A Wy gdzie? - zapytał Jin, gdy V i J-Hope zaczęli się zbierać. - Za 10 minut mamy koreański...
- Wiemy - odparli. - Ale na niego nie idziemy, bo nie mamy pracy domowej, zapomniałeś?
- Chcecie zwiać? - uniosłaś brew, włączając się do dyskusji. Oni naprawdę chcą źle skończyć...
- Zostawcie ich, niech robią co chcą - poradził RM, bo nie chciało mu się już ich pouczać.
- Znowu idziecie do swojej kanciapy? - Jin pokręcił głową.
Odkąd ta dwójka zaprzyjaźniła się z jednym z woźnych, mieli dostęp do małego schowka na mopy, wiaderka i inne takie, który sobie przerobili i przesiadywali w nich podczas nieznośnych lekcji lub zwykłych przerw. No i żeby po prostu zwiać i się ukryć.
- Tam też możemy się edukować - usprawiedliwiali się.
- Taaa, już widzę, na czym ta Wasza edukacja polega... - ciągnął Jin, patrząc, jak wstają od stołu.
- Mangi! - przypomniał V, gdy zaczęli się już oddalać.
- Skoro mamy jeszcze trochę czasu, lecę do radia - oznajmił RM. - Na następnej przerwie puszczam piosenki, zobaczymy się w klasie, arasso?
- Yah, Kim Namjoon! - zawołał Suga. - Idę z Tobą, miałeś mi pożyczyć te płyty! - zerwał się za przyjacielem, ale szybko się wrócił po piłkę i tyle go widziałaś.
Przy stole zostałaś tylko ty, Jin i Jimin. Twój humor trochę się poprawił, dzięki przyjaciołom. Zanim zadzwonił dzwonek, pożartowaliście, jakie to badziewne piosenki puści znów RM, dopóki Jimin nie przypomniał sobie o czymś. Westchnął.
- Idę na moją karę...znowu.
- W czasie lekcji? - ty i Jin powiedzieliście to w tym samym momencie.
- Nie patrzcie tak na mnie, nie moja wina, że z Was są kujony, a moja praca się nie napisała...
- To TY jej nie napisałeś - zauważył Jin. Jimin pokazał mu język, by się odczepił i chyba podziałało, bo tamten wlepił wzrok w otwartą książkę z koreańskiego.
- Co mamy powiedzieć panu Hwang? - zapytałaś, jakby to było najbardziej naturalne pytanie na świecie.
- Powiedzcie mu, że moja praca uciekła i żeby nie marnować jego jakże cennego czasu i nerwów, już jestem na karze, na drugim piętrze...
- To znaczy gdzie? - ciekawe, jakaż to kara go czeka?
- _____, nie chcesz wiedzieć - zachichotał, po czym odchrząknął: - Ciekawe czy Kookie pojawi się w ogóle na zajęciach...
- Mam nadzieję, że tak - odparł Jin. - Jest dziecinny, ale jest zbyt dobrym uczniem, by zawalić szkołę z powodu jakiejś dziewczyny - razem z Jimin'em rzuciliście mu spojrzenie, mówiące: "No wiesz co?!".
- Przynajmniej on okazuje jej swoje zainteresowanie, a nie kryje się z tym, co to niektórzy... - Jimin spoważniał, co było naprawdę dziwne.
Nagle zrobiło ci się gorąco, jakby ktoś odkrył twój głęboko schowany w sercu sekret. Czyżby chłopak mówił o Tobie? Wiedział? Zauważył? Co jak wypaple Jin'owi? Serce zaczęło ci bić jak szalone. Nie wiedziałaś, co zrobić. Nie mogłaś też spojrzeć na Jimina, bo miałaś wrażenie, że wyczyta tę tajemnicę z twojej twarzy. Zaryzykowałaś jednak i zerknęłaś na niego nieśmiało. I to był chyba błąd. Wpatrywał się w ciebie intensywnie, a w kącikach jego ust, czaił się niebezpieczny uśmiech. BARDZO niebezpieczny. Wcale, a wcale ci się to nie spodobało! W końcu znałaś Jimina bardzo dobrze i wiedziałaś do czego był zdolny... Nie wiedziałaś czy ze wstydu czy ze strachu, wargi zaczęły ci drżeć, gdy się odezwałaś:
- Ty... - zaczęłaś.
DRRRRRRRRYŃ!
Niewiele myśląc i jakby dzwonek był zbawieniem od słów, których nie zdążyłaś wypowiedzieć, zerwałaś się z miejsca jak oparzona i popędziłaś do sali, w której miał odbyć się koreański. Usłyszałaś tylko za sobą wołający głos swojego crusha: "_____, chodźmy razem!", co w tej sytuacji brzmiało dość dwuznacznie i diabelski śmiech Jimina, który sprawiał wrażenie, że nie byłaś pewna czy do końca dnia, twoja tajemnica nie będzie czasem już nie tylko twoją tajemnicą...
***
Lekcja koreańskiego jeszcze nigdy nie była dla ciebie taką katorgą. W dodatku Jin siedzący tuż za twoimi plecami, ciągle łypał na ciebie, naburmuszony, niczym dziecko, któremu nie dałaś cukierka, bo nie chciałaś mu zdradzić, o kim napisałaś wypracowanie. Niby to żadna tajemnica, ale komu jak komu, ale jemu nie mogłaś powiedzieć. Co miałaś mu odpowiedzieć? "No słuchaj Jin, napisałam o Tobie, że jesteś moim autorytetem, bo jesteś naprawdę świetnym przyjacielem, który zawsze troszczy się o innych, gdy się źle czuje, jest chory, kupuje jedzenie i pomaga w nauce, udzielając korepetycji. Taki przyjaciel jak ty, to prawdziwy skarb i myślę, że z taką osobą jak ty, mogłabym stworzyć prawdziwy związek"...
Automatycznie potrząsnęłaś głową, jakbyś bała się, że mogłabyś to powiedzieć na głos, ale brzmiało to tak idiotycznie, że aż głupio. Oczywiście w wypracowaniu nie napisałaś wprost, że Jin mógłby zostać twoim chłopakiem, ale, że z osobą taką jak on, mogłabyś szczęśliwie przejść przez życie i wspierać się nawzajem. A to coś chyba znaczyło? Poza nim, nie miałaś za bardzo o kim napisać, bo tak naprawdę, nikogo poza swoim przyjacielem, jakoś specjalnie nie podziwiałaś, nie interesowałaś się. Wiedziałaś, że dużo ludzi z klasy napisało o jakimś idolu i o rodzicach, ale nigdy nie polubiłaś kogoś na tyle, by mógł zostać twoim autorytetem. A rodzice? Owszem, wydali cię na świat, wychowali, kochali...ale raczej nie byli twoim autorytetem, kimś, kogo chciałabyś naśladować. To Jin. On był ogromnym autorytetem w twoich oczach...
Rozmyślania nie sprawiły jednak, że lekcja zaczęła płynąć szybciej. Twój mózg przywołał obraz sytuacji ze stołówki i momentalnie się spięłaś. Ciągle myślałaś o tym, co powiedział Jimin. Wiele pytań krążyło po twojej głowie, na które nie potrafiłaś sobie odpowiedzieć. Musiałaś go o to zapytać. Zrozumieć. Dowiedzieć się, skąd wie. Teraz!
Nagle poczułaś, że możesz wszystko, dlatego skłamałaś panu Hwang, że trochę źle się czujesz i musisz pójść do toalety. Na szczęście udało ci się wyjść bez dodatkowej "ochrony". Widziałaś zmartwione spojrzenie Jina i choć coś zakuło cię w sercu, nie zaszczyciłaś go ani jednym spojrzeniem. Gdy tylko drzwi sali zamknęły się za tobą, popędziłaś biegiem odnaleźć, Jimina. Nie było to wcale trudne...
Znalazłaś go w jednej z pustych toalet na piętrze. Nie zdziwiło cię ani trochę to, co zobaczyłaś. Uśmiechnęłaś się wrednie pod nosem, patrząc jak chłopak lata w tę i we w tę z mopem, szorując podłogę. Był tak zajęty, że nawet cię nie zauważył. Znudzona, ale i poganiana czasem, trzasnęłaś mocno drzwiami, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Poskutkowało.
- _____? To męska toaleta! - zawołał, odrywając się od swojej pracy.
- I co z tego? - burknęłaś, krzyżując ramiona na piersiach. Podeszłaś bliżej.
- Coś się stało? - zapytał przejęty, widząc twoją minę.
- Też chcę wiedzieć - skomentowałaś sucho. - Co to był za tekst na stołówce?! - momentalnie zrobiłaś się nerwowa, a niebezpieczny uśmieszek, który znowu zawitał na ustach chłopaka, doprowadzał cię niemal do szaleństwa. PARK JIMIN, CO TY MASZ W TEJ GŁOWIE?!
- Co? - udawał głupka. - Mówię, co widzę - zachichotał podejrzliwie, niczym chochlik.
- To znaczy co? - irytowałaś się.
- Że niektórzy jak na przykład nasz Kookie... - mówiąc to, oparł się o mopa. - Chętnie okazują swoje zainteresowanie drugą osobą, a niektórzy zamiast zrobić to samo, ukrywają się... - ściszył głos. - Jak tchórz - no przysięgam, że zaraz go walnę!
- Mówisz o mnie? - wycedziłaś zła.
- Hmmm... - zastanowił się teatralnie. - Na przykład! - rozpromienił się wesoło.
- Nie jestem tchórzem! - zawołałaś urażona.
- Może jesteś, może nie - wzruszył ramionami. - Nie mnie to oceniać _____ - puścił ci oko, po czym wrócił do swojej kary, jakby jakieś miłostki kompletnie go nie obchodziły.
A ty? Stałaś tak po prostu, oddychając szybko i będąc wytrącona z równowagi przez niego. Miałaś wrażenie, że robi to specjalnie, że tylko cię sprawdza...
- Skąd wiesz? - zapytałaś nagle.
- O czym? - Jimin spojrzał na ciebie zaczepnie. On grał. On naprawdę grał.
- Ż-że...
- Że? - ponaglił cię. Zarumieniłaś się.
- Że l-lubię J-jina - o matko, powiedziałaś to. Świat stanął na głowie.
ŁUUUP.
Po łazience rozległ się głuchy odgłos przewróconego wiadra z wodą i głośny trzask upadającego mopa. Jimin patrzył na ciebie zaskoczony, co cię bardzo zaniepokoiło.
- LUBISZ JINA?! - krzyknął zszokowany.
- NIE DRZYJ SIĘ TAK! - uciszyłaś go szybko. - Przecież...przecież - język zaczął plątać ci się niemiłosiernie. - Przecież ty cały czas wiedziałeś, co nie? - zaśmiałaś się nerwowo.
- Ani! - zaprzeczył, ale jego szok i powaga, szybko zastąpiła podejrzana mina. - Ale teraz już wiem - zaczął chichotać jak mała dziewczynka, pokazując na ciebie palcem. - _____ i Jin, zakochana para... - nucił.
- Przestań! - warknęłaś zła i zażenowana, zakrywając się dłońmi.
Zdałaś sobie sprawę, że ten głupek naprawdę nie wiedział, że lubisz Jina tak bardziej, bardziej, niż innych. Swoim podjudzaniem i głupimi odpowiedziami, sprawił, że powiedziałaś mu coś, czego nie mógł wiedzieć nikt. Idiota!
- To było do przewidzenia _____! - twoja urocza reakcja nie tyle co go rozbawiła, ale i rozczuliła. - To pewnie o nim napisałaś wypracowanie, zgadłem? - poklepał cię po włosach, chichrając się. - Jesteście dla siebie stworzeni jak frytki i keczup! - walnął tekstem. - Albo nie! Jak podręcznik i zeszyt ćwiczeń!
- PARK JIMIN!
- Rozumiem, że on o tym nie wie? - zapytał, szczerząc się.
- Oczywiście, że nie, idioto - warknęłaś. - I się nie dowie - dodałaś cicho. Jimin'owi wcale nie spodobała się twoja odpowiedź.
- Musisz mu powiedzieć - nagle zrobił się poważny.
- MICHEOSEO?! - na samą myśl o tym, dostawałaś palpitacji. Przecież byliście przyjaciółmi! Jeśli Jin by cię odrzucił, ucierpiałabyś nie tylko ty, ale i cała wasza paczka! Nie mogłaś do tego dopuścić!
- _____, jeśli ty tego nie zrobisz, ja to zrobię - oświadczył. Nie byłaś pewna czy mówił na serio czy też był to jego kolejny żart, ale wystarczyło, by podnieść ci ciśnienie.
- A CO TY JESTEŚ, JAKIŚ CHOLERNY ANIOŁ Z TYMI WŚCIEKLE RÓŻOWYMI STRZAŁAMI?! - wybuchnęłaś. - KOOKIE CIĘ ZARAZIŁ TĄ CHOLERNĄ MIŁOŚCIĄ?!
- Może! - zaśmiał się uroczo. - Niedługo są Walentynki - puścił ci oko. - Bo inaczej...
- TYLKO SPRÓBUJ PARK JIMIN, A WEPCHNĘ CI TEGO MOPA DO GARDŁA!!!
Wzburzona do granic możliwości, wyleciałaś z toalety jak z procy, nie mogąc jednak zignorować słów chłopaka: ~Miłość jest piękna, tylko dlaczego wtedy wszyscy zachowują się tak agresywnie?~
***
Nie wróciłaś na lekcje. Nie mogłaś. Byłaś zbyt roztrzęsiona. Miłość nie powinna taka być, prawda? Ale strach przed wyjawieniem prawdy, przed zmianą lub utratą relacji, powoduje, że człowiek zmienia się w kłębek nerwów. Nie wiedziałaś, dokąd iść, ale nogi same cię poniosły do znajomej, małej kanciapy. Byłaś w takim stanie, że nawet zignorowałaś teksty V i J-Hope'a.
- Hyung, nadszedł ten dzień! _____ przyszła zarekwirować nasz ukochany dom!
- Jin ci kazał? Siłą nas nie weźmiecie!
Chłopaki...proszę Was. Nie teraz.
- Mogę...trochę tutaj zostać? - ich miny? Bezcenne.
Zdziwiłaś się trochę, że o nic nie pytali. Wylecieli z kanciapy w popłochu, jakby ktoś ich gonił, uprzednio zostawiając ci mangi do poczytania, gdybyś się nudziła, albo miskę zupki instant, gdybyś była głodna. Choć V i J-Hope byli, jacy byli, to jednak dobre z nich były chłopaki, musiałaś przyznać.
Rozejrzałaś się. Nigdy tutaj nie byłaś, ale rozumiałaś już, dlaczego tutaj przesiadywali. Było tu ciszej, niż na korytarzach, wygodniej na miękkiej, ale starej kanapie w przeciwieństwie do twardych krzeseł i patrząc po ścianach, widząc zdjęcia waszej paczki - ta klitka miała swój klimat. Chłopaki mieli tu wszystko, czego potrzebowali: wspomnienia, jedzenie, muzykę, spokój. Pawie jak drugi dom.
Zapomniałaś o tym, że zostawiłaś swój plecak w klasie. Nie poszłaś na resztę zajęć. Nie skorzystałaś też z oferowanych rozrywek VHope'a, bo przez ściany kanciapy, do twoich uszu doszedł głos RM, który wydobywał się ze szkolnych głośników szkolnego radia.
Godziny leciały i zdałaś sobie sprawę, że to pierwszy raz, gdy tak po prostu olałaś lekcje. Jin będzie zły? Z całą pewnością. Oboje byliście cholernymi kujonami w całej waszej kasie. Ale to nie twoja wina, że nauka przychodziła ci łatwiej, niż innym. Nie ślęczałaś nad książkami tyle, co Jin. Westchnęłaś ciężko, zastanawiając się, jakie to jeszcze problemy cię spotkają, gdy usłyszałaś donośny głos ze szkolnych głośników. I nie, nie był to głos RM.
"KIM SEOKJIN JEST WZYWANY DO GABINETU DYREKTORA, NATYCHMIAST!"
Odetchnęłaś z ulgą, bo to nie o ciebie chodziło. Nauczyciele zignorowali twoje zniknięcie czy co? Nagle zamrugałaś. Dotarło do ciebie, że to Jin jest wzywany do dyrektora! Byłaś w szoku. Przecież on jest wzorowym uczniem! Kim Seokjin, co ty narobiłeś?!
***
Czekałaś pod gabinetem dyrektora, zestresowana. I w dodatku sama. Chłopcy przyszli na chwilę i stwierdzili, że nie mogą czekać tak długo, bo mają coś do zrobienia. Pff...ładni mi przyjaciele. Nie mogłaś uwierzyć, że Jin siedzi u dyrektora. To przecież tak, jakby nagle VHopeMin dostali super oceny, a Suga nagle naprawdę zacząłby grać w koszykówkę, siłą wyrwany ze swojego łóżka razem z belkami! Ten dzień był naprawdę szalony!
Usłyszałaś skrzypienie drzwi, więc wstałaś z krzesła. Jin wyszedł z pokoju z taką miną, jakby nic się nie stało. Nie wyglądał ani na złego, ani na zdenerwowanego.
- Coś ty narobił? - zapytałaś szybko.
- Nic.
- Nic? Za nic nie ląduje się w gabinecie dyrektora! - byłaś rozczarowana jego brakiem konkretnej odpowiedzi.
- Nie martw się, nie zrobiłem nic, co jest niezgodne z prawem - odparł spokojnie, jakby to miało cię pocieszyć. Uśmiechnął się delikatnie.
- To znaczy? - spojrzałaś na niego podejrzliwie.
- Włamałem się do pokoju nauczycielskiego - wyznał nieśmiało, drapiąc się nerwowo po szyi.
- Po co? - byłaś zdziwiona. - Nie mów mi tylko, że... nie - pokręciłaś głową. - Nie chciałeś chyba wykraść pytań na przyszły sprawdzian z koreańskiego? - nie wierzyłaś, że mógłby to zrobić.
- Micheoseo?! - zdenerwował się. - Myślisz, że byłbym do tego zdolny? - zapytał nagle śmiertelnie poważnie, patrząc ci w oczy. Poczułaś wyrzuty sumienia. Zarumieniłaś się też, więc odwróciłaś wzrok.
- Ani, mianhe... - wymamrotałaś. - Więc po co się tam włamałeś, pabo?! - zawołałaś, szybko zmieniając ton głosu.
- Bo chciałem przeczytać, o kim napisałaś wypracowanie. - bąknął nieśmiało.
Nastała cisza, podczas, której tylko patrzyliście się na siebie. Jin wyraźnie z ulgą, że wreszcie to powiedział, ty zaś w szoku, że złamał szkolny punkt regulaminu za...za...CHWILA MOMENT! On nie mówił poważnie, prawda?
- Ty co? - wydusiłaś cicho, bo nagle zaschło ci w gardle. Jin jakby w przypływie frustracji, zaczął tarmosić sobie grzywkę.
- Jimin mi powiedział... - zaczął powoli, obserwując twoją reakcję. -...że mnie lubisz.
Zakotłowały się w tobie różne uczucia: od zażenowania do wstydu, aż po chęć mordu na przyjacielu. Miałaś wrażenie, że twoje policzki wręcz płoną teraz szkarłatną czerwienią. Wręcz czułaś jak cię palą!
- Nie uwierzyłem mu - zaśmiał się dźwięcznie, przez co twoje serce drgnęło. Lubiłaś jego śmiech. Gdy go słyszałaś, od razu robiło ci się lekko na duszy. I na sercu. - Zasugerował mi, żebym przeczytał twoje wypracowanie. Pech chciał, że nie chciałaś mi zdradzić, o kim napisałaś, a później szybko oddałaś je panu Hwang...
- Więc jak najgorszy dzieciak, tak po prostu włamałeś się do pokoju nauczycielskiego i zostałeś przyłapany, wow! - choć ironia ciężko przeszła ci przez gardło, nie mogłaś się powstrzymać. Nie chciałaś go urazić. Byłaś jednak zła. Ale tak naprawdę powinnaś być zła na kogoś zupełnie innego, prawda? To przez tę osobę wzorowy uczeń, Kim Seokjin zniżył się do poziomu a'la Kim Taehyung, który oszukuje we wszystkich możliwych klasówkach...
- Przestań - puścił twój tekst mimo uszu. - Nie zapytasz czy też cię lubię?
Spojrzałaś na niego zaskoczona, kompletnie nie spodziewając się takiego pytania. Poczułaś jak twoje serce przyśpiesza, a w brzuchu motyle szaleją w dzikim tańcu, łaskocząc przyjemnie. Jin parzył na ciebie przenikliwie, a tobie jakby nagle odebrało mowę.
- A lubisz? - palnęłaś głupio, po czym zaśmiałaś się nerwowo. Jin uśmiechnął się, poprawiając sobie grzywkę, która wpadała mu do oczu.
- Oczywiście, że tak! - zapewnił szybko. Poczułaś miłe ciepełko w sercu.
- A ta cała Jisoo? - zapytałaś nagle.
- Co z nią? - chłopak nie zrozumiał. Przewróciłaś oczami. Ach, ci faceci. Wszystko im trzeba tłumaczyć.
- Nie jesteś nią zainteresowany? - walnęłaś prosto z mostu. Głupio ci było o to pytać, ale nie dawało ci to spokoju. Jin roześmiał się cicho.
- Jesteś zazdrosna? Nie masz o co! - rozbawiłaś go.
- Nie jestem...
Jin nachylił się nad tobą, przez co twoje serce odrobinkę przyśpieszyło. Był tak blisko...Teraz patrzyłaś na niego kompletnie inaczej, niż na przyjaciela.
- Taa, jasne - parsknął cichym śmiechem, jednocześnie chcąc zachować powagę, ale coś mu to nie wyszło. - Właśnie widzę - skwitował, widząc jak się rumienisz.
- Przestań! - pacnęłaś go lekko w ramię. - Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? - zapytałaś posępnie. - Wszyscy widzieli w nas parę, trochę mnie dołowały ich zaczepki - wyznałaś, patrząc na niego.
Chłopak wyprostował się, poważniejąc nagle.
- Zawsze traktowałem cię jak siostrę, przyjaciółkę. Do pewnego momentu - zaznaczył, po czym uśmiechnął się delikatnie. Czy mówiłaś już, że uwielbiasz jego uśmiech? - Bałem się, że mnie źle zrozumiesz, odrzucisz. Nie chciałem zniszczyć naszej paczki. - przedstawił swój punkt widzenia. Doskonale go rozumiałaś. Też się tego bałaś. Ale najwyraźniej zupełnie niepotrzebnie.
- Ja tak samo - odparłaś, oddychając w duchu z ulgą, że wasza sympatia względem siebie jest odwzajemniona. - Chyba jednak nie muszę zabijać Jimina... - mruknęłaś.
- Ty...co? - roześmiał się perliście, a ty znów poczułaś w sercu ciepełko. Czy od teraz będziesz mieć jego śmiech tylko dla siebie? No cóż, każdy z nas ma w sobie coś z egoisty. - Myślałem, że ten głupek mnie tylko podpuszcza, ale...
"______ ______ JEST WZYWANA DO GABINETU DYREKTORA, NATYCHMIAST!"
Staliście zaledwie parę metrów od ów wspomnianego gabinetu, dlatego też podskoczyliście przerażeni siłą głosu, który wydobywał się obok z głośnika - wręcz odbijał się echem po ścianach. Po chwili, widząc swoje miny, roześmialiście się równie głośno i nie mogliście przestać. Jednak szybko zamilkłaś przerażona, bo dopiero teraz dotarł do ciebie sens tych słów. O cholera.
- Olałam lekcje! - zakryłaś usta dłonią, jakbyś wypowiedziała coś paskudnego. - Wyślą mnie do kozy, zawieszą i wpiszą mi w to papiery! - niemal już targałaś się za włosy z rozpaczy. Pewnie gdybyś była przeciętną uczennicą, nie przejęłabyś się tym za bardzo, ale że razem z Jin'em byliście kujonami, inaczej patrzyłaś na to wszystko. - Nie przyjmą mnie na studia, nie znajdę pracy i będę bez środków do życia...CZEMU SIĘ ŚMIEJESZ?! TO NIE JEST ŚMIESZNE! - zawołałaś oburzona, bo Jin trząsł się od śmiechu.
- Uspokój się, proszę cię - chwycił cię za ramiona, znów rozbawiony. Ale go nie słuchałaś.
- Mój plecak! - pacnęłaś się dłonią w czoło. - Chyba zostawiłam go w...
- Jest tutaj - poklepał swoje ramię, przez które miał go zawieszony. Nie zauważyłaś tego wcześniej.
- Och...
- Nie ma za co - Jin skwitował, nie czekając na jakieś konkretne podziękowanie z twojej strony.
Uśmiechał się urzekająco, na co twoje serce zareagowało niemal natychmiast. Ciepełko w środku nakazało ci odrobinę stanąć na placach i musnąć ustami policzek chłopaka, który się tego kompletnie nie spodziewał. Zaniemówił. Spoglądał na ciebie, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Komawo - szepnęłaś.
- Za co? - zapytał również szeptem, co zabrzmiało naprawdę przekomicznie. Zachichotałaś mimowolnie.
- Że jesteś - wzruszyłaś ramionami, uśmiechając się delikatnie. Przygryzłaś wargę, zarumieniona, jakbyś nagle wyznała mu miłość do grobowej deski. Od zawsze był twoją sympatią, więc nie mogłaś mu nie powiedzieć, co czujesz. Chłopakowi to wystarczyło. Zrozumiał bardzo dobrze te dwa słowa.
- Zawsze będę - obiecał, poruszony. Podniósł rękę i pogłaskał cię pieszczotliwe po policzku, przez co serce zabiło ci szybciej. Atmosfera wokół Was zmieniła się o 180 stopni - już nie była tylko przyjacielska, damsko-męska. Było w niej coś intymnego. Miłosnego. Jin nachylił się, by to pokazać, ale w tym momencie rozbrzmiał dzwonek, psując ten magiczny moment. Stłumiliście w sobie cichy śmiech. - Idź już - wskazał głową drzwi gabinetu dyrektora - Nie każmy mu dłużej czekać. Poczekam na ciebie - zapewnił ciepło.
- Arasso - pokiwałaś głową. Teraz czułaś, że możesz wszystko i żadne wezwanie do dyrektora nie mogło zgasić tego wspaniałego uczucia.
Ruszyłaś w stronę drzwi spokojnie, chociaż jeszcze parę minut temu byłaś przerażona. Teraz byłaś silna, pewna siebie. Co też ci mogą zrobić za to, że opuściłaś kilka lekcji? Prychnęłaś pod nosem rozbawiona. Przed wejściem do środka, odwróciłaś się do tyłu, by zerknąć na Jina.
- Hwaiting! - zawołał, bo korytarze zrobiły się bardzo zatłoczone. Posłałaś mu wdzięczny uśmiech i zniknęłaś w środku. Jin za to wypuścił powietrze z płuc, zestresowany, ale i szczęśliwy, że darzysz go uczuciem nie tylko przyjacielskim i że nie jesteś mu obojętna. - Aish, co ta dziewczyna ze mną robi - powiedział do siebie gorączkowo, szybko poluzowując krawat.
Minęła go grupka znajomych, pytając czy dobrze się czuje, bo twarz mu wręcz płonęła czerwienią. Chłopak zmieszał się.
- AIGOO, STRASZNIE TU GORĄCO, DLACZEGO WŁĄCZYLI OGRZEWANIE W MAJU?!
***
Ach...pierwszy scenariusz po tylu latach, bardzo mi tego brakowało 😭
Dawno nie pisałam nic o beztroskich, szkolnych czasach, więc zainspirowana starym teledyskiem BTS "Boy In Luv", postawiłam na taki klimat.
Na potrzeby scenariusza, wiek bohaterów oczywiście uległ drobnej zmianie.
Mam nadzieję, że się podobało, ściskam was mocno 💗
Trzeba przyznać, że uroczy scenariusz! Takie szkolne klimaty bardzo mi sie podobają! Czekam na więcej twoich tekstów i życzę weny,
OdpowiedzUsuńTalon!
Dziękuję <3 Też lubię takie szkolne klimaty :)
Usuń