.

.
Pierwszy polski blog z k-popowymi scenariuszami.
Wszystkie scenariusze są mojego autorstwa! Kopiowanie i rozpowszechnianie - zabronione!

13 lipca 2013

B.A.P. - Gdy gubi się w obcym mieście (Jongup)


          Rozglądałaś się na boki, zafascynowana. Twoje marzenie się spełniło! Wreszcie wyjechałaś poza granice Korei, czyli do...USA! To było niesamowite doświadczenie! Spoglądałaś wysoko w górę, zasłaniając oczy, bo słońce świeciło mocno. Te wieżowce, ta architektura! No dobra, bez przesady... W Seulu również jest wiele takich drapaczy chmur.
Przyśpieszyłaś kroku, podążając za swoją grupą. Nie chciałaś się zgubić, a czułaś, że zaraz to nastąpi, bo tłok był naprawdę duży! Mnóstwo ludzi, sygnał zielonego światła, żółte taksówki, piękne wystawy sklepowe... To był dla ciebie nowy świat. I podobał ci się.
          Nagle coś przykuło twoją uwagę. Zatrzymałaś się na moment, widząc nad sobą ogromny plakat promujący koreański zespół B.A.P. Uśmiechnęłaś się. To właśnie tutaj mieli mieć pierwszy koncert. Potem mieli pojechać do San Francisco, Waszyngtonu i Nowego Jorku, a następnie polecieć do Japonii. Miałaś szczęście, że tu byłaś. Miałaś też cichą nadzieję, że uda ci się pójść na koncert, choć znając swoich opiekunów, zaczynałaś w to wątpić. Omiotłaś szybkim wzrokiem jeszcze raz ten plakat, starając się zapamiętać datę, godzinę i miejsce tego cudownego wydarzenia. Gdy uznałaś, że chyba to wszystko zapamiętasz, odwróciłaś się w kierunku swojej grupy...i stanęłaś jak wryta.

          Wokół ciebie byli zupełni obcy ci ludzie. Żadnej znajomej twarzy, nikogo...Tylko i ty i mieszkańcy Los Angeles. Przełknęłaś ślinę, a potworny strach chwycił cię za gardło. Spokojnie, tylko spokojnie. Nie mogę się zgubić, po prostu nie mogę.
Chwyciłaś szybko za telefon komórkowy, chcąc zadzwonić do najbliższej koleżanki, która na pewno ci pomoże, ale spoglądając na wyświetlacz, dostrzegłaś, że nie masz zasięgu. 
Nie, tylko nie to. Tylko w filmach dzieją się takie rzeczy!
Rozejrzałaś się zagubiona. Przecież nie mogli odejść daleko, pewnie są kilka kroków stąd. Ruszyłaś przed siebie, mając nadzieję  że zaraz dojrzysz znajomą głowę, pobiegniesz w tamtym kierunku i wszystko skończy się szczęśliwie! Ech, kogo ty oszukujesz...
Zmęczona i oślepiona słońcem, udałaś się nieco na ubocze, wyciągając z plecaka mapę. Może ona ci chociaż pomoże?
- Jugiyo...? - usłyszałaś. - Czy wiesz może, którędy powinien pójść, żeby dotrzeć do... - niestety, reszty pytania nie dosłyszałaś, bo gdy tylko spojrzałaś na osobę przed sobą, zdębiałaś.
Przed tobą stał sam Jongup. Moon Jongup z B.A.P. To musiał być on. Nigdy nie mogłabyś go pomylić z nikim innym. Ale z drugiej strony...to niemożliwe...
- Przepraszam - wybąkałaś wciąż w szoku. - Ja nie jestem stąd...
- Oh - mruknął rozczarowany.
Zauważył twoje spojrzenie. Zrozumiał, że go znasz. Jednak nie czuł obawy, by uciekać. Spojrzał na mapę, którą trzymałaś w dłoniach, po czym zerknął na ciebie.
- Zgubiłaś się?
- Ne - przyznałaś.
Nagle coś do ciebie dotarło. Był sam. Całkiem sam. Gdzie reszta zespołu? Zastanowiłaś się. Nie musiałaś długo zgadywać.
- Ty też.
- Mwoh? - zamrugał zaskoczony. - Skąd wiesz?
Nie dało się nie zauważyć zagubienia w jego oczach. Rozglądał się nerwowo na boki, jakby nieustannie kogoś szukał. Pewnie bał się też, co będzie, gdy inni go rozpoznają.
- Po prostu to widzę - uśmiechnęłaś się.
Odwzajemnił twój uśmiech. Przybliżył się nieco.
- Więc...w takim razie, mogę skorzystać z twojej mapy? - poprosił grzecznie.
- Nie lepiej do kogoś zadzwonić?
Może przy okazji i ciebie wyciągnie z tej beznadziejnej sytuacji. Chwila...To wcale nie była taka beznadziejna sytuacja - byłaś razem ze swoim ulubieńcem!
- Mógłbym - zgodził się, po czym wyciągnął z kieszeni telefon. - Ale problem w tym, że nie mam zasięgu! - westchnął, wzruszając ramionami.
- Ty też go nie masz? - zawołałaś. - Ja tak samo!
Co to miało być? To Los Angeles, takie wspaniałe miasto, a zasięgu brak?! Cudownie.
- Więc zostaje nam mapa...
          Przysiedliście na najbliższej ławce w parku. Skoro telefony były w tej chwili bezużyteczne, to pozostawało wam tylko znaleźć drogę, jak dostać się do swoich hoteli. Nie mogliście się pałętać po mieście bez celu.
- GDZIE MY W OGÓLE JESTEŚMY?! - jęknęłaś, gdy po kilku minutach jej studiowania, wciąż byliście w punkcie wyjścia.
- Mollayo - wymamrotał, obracając kawałkiem papieru we wszystkie strony. - Jak ludzie mogą z tego korzystać?! - zaczynał się denerwować.
- Ja nie korzystam...
Chłopak zerknął na ciebie z uniesioną brwią. Jego wzrok mówił: "Halo! A czyja ta mapa?", więc dodałaś: - Kupiłam na wszelki wypadek!
- Może kogoś zapytamy? - zaproponował.
- Świetny pomysł! - ucieszyłaś się. - Więc pytaj.
- Czemu ja? - zdziwił się.
- A czemu ja?
- Nie za bardzo znam angielski... - wymamrotał speszony. - Tobie na pewno pójdzie lepiej! - zaśmiał się nerwowo.
- Ani - pokręciłaś głową. - Ja nie dam rady...
Może i trochę znałaś język, ale nigdy nie miałaś okazji wypróbowania go w praktyce - czyli w USA.
- Wae?
- Bo nie! - uciszyłaś go. - Arasso?!
Zamilkliście, wpatrując się zrozpaczeni w mapę. I co teraz? Będziecie tak siedzieć na tej ławce i czekać na cud? Nie musieliście jednak długo czekać... Choć nie był to cud...
          Niedaleko was rozległy się piski i krzyki. Spojrzałaś do tyłu, widząc grupkę dziewczyn pędzących w waszą stronę. Wiedziałaś, że to fanki. Zdradzały je okrzyki: "B.A.P." i "Jongup-Oppa!".
- Chyba mamy poważniejszy problem...
- Aish, niby jaki?! - również zerknął do tyłu. - Co może być gorszego od... - urwał. - Ojć.
Siedziałaś jak sparaliżowana, nie wiedząc, co robić. I nie chodziło już tylko o to, że to fanki, ale o to, że miały aparaty i kamery... Super. Jeszcze tylko papparazzi tu brakowało.
- Chodź! - pociągnął cię za ramię, więc niewiele myśląc, zerwałaś się z miejsca.
Po chwili, nie przejmując się zupełnie, co robi, chwycił cię za rękę - tak było wygodniej uciekać. To było tak nagłe, że nie miałaś czasu na to, by się wyszczerzyć jak idiotka. Uciekałaś przed fankami...razem z twoim idolem...i trzymał cię za rękę. Jakie to romantyczne!
BUM! No i koniec romantyzmu...
Potknęłaś się na schodkach, wybiegając z parku. Jongup, nawet nie zdążył zareagować, gdy wpadłaś na niego i szczęście w nieszczęściu, że utrzymał was oboje, bo inaczej sturlalibyście się w dół, jak kręgle trafione przez kulę.
          Wybiegliście z parku, nie wiedząc, gdzie tak naprawdę biegniecie. Minęliście kilka osiedlowych sklepików, bo centrum miasta zostawiliście już w tyle i teraz mogliście spokojnie odetchnąć. Oparliście się o jakiś mur, ciężko dysząc. Gdy uspokoiliście już swoje oddechy, Jongup zsunął się po ścianie, siadając na ziemi. A ty? Wybuchłaś śmiechem!
Chłopak spojrzał na ciebie zdziwiony.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał, czochrając się po włosach. Spojrzał w górę.
Ty dalej się śmiałaś, już prawie ocierałaś łzy z oczu...
- Yah, przestań!
Zaśmiałaś się ostatni raz, po czym wypaliłaś:
- Widziałeś ich miny! - zachichotałaś. - Wyglądały, jakby chciały mnie zabić! A my? Uciekliśmy im! - parsknęłaś śmiechem.
Jongup nie mógł się nie zaśmiać. Rozbawiło go to. Rozbawiłaś go ty.
Poklepał miejsce obok siebie. Usiadłaś natychmiast. Przez moment panowała cisza.
- I co teraz? - zapytałaś. - Nie mamy ani mapy, ani zasięgu...
Chłopak myślał przez chwilkę. Nagle obrócił się w twoją stronę rozpromieniony.
- Zwiedziłaś już miasto?
Pokręciłaś głową.
- Dopiero co przyjechałam...
- Ja też - odparł. - Może pozwiedzamy razem? - dodał nieśmiało.
Czy ty się nie przesłyszałaś? Masz z nim chodzić po Los Angeles? Kusząca propozycja...
- Chincha?!
Pokiwał głową.
- Arasso - uśmiechnęłaś się słodko. - Opiekuni mnie zabiją, ale co mi tam...
Jongup zachichotał.
- Mnie też, nie martw się.
Wstałaś szybko, nie mogąc się doczekać.
- To idziemy? Chce poznać to cudowne miasto! - byłaś pełna energii.
- Chhakama - zatrzymał cię. - Nawet nie wiem, jak masz na imię?
Spojrzałaś przez ramię na jego postać, która na tle ściany wyglądała na dziwnie małą.
- Jestem _____ - odparłaś.
- A ja...
Prychnęłaś rozbawiona.
- Jakbym nie wiedziała!
Jongup zamilkł, chichocząc cicho pod nosem. Odruchowo podniósł dłonie, w nadziei, że podciągniesz go w górę. Zauważyłaś to.
- Co?
- Pomóż mi! - poprosił.
Prychnęłaś.
- To, że jesteś gwiazdą, nie oznacza, że mam cię dźwigać - powiedziałaś poważnie. - Pewnie jesteś ciężki... - dodałaś, po czym powoli ruszyłaś przed siebie.
- Yah! To nieprawda!
- Jasne, jasne.
          Tak jak sobie obiecaliście, postanowiliście zwiedzić razem Los Angeles. 
Jeśli myślałaś, że wyjazd do USA i spotkanie swojego ulubieńca było najlepszym, co cię spotkało, to grubo się myliłaś. To, że mogłaś z nim swobodnie chodzić po mieście, rozmawiać jakbyście byli starymi znajomymi i śmiać się z każdej dziwnej napotkanej rzeczy było czymś, czego chyba żadna fanka nie mogłaby przeżyć na własnej skórze.
          Odwiedziliście kilka małych sklepików, w których oczywiście Jongup nie mógł sobie odpuścić i nie kupić czegokolwiek. Zahaczyliście o jakieś stragany, chcąc kupić pamiątki - to w końcu było wręcz obowiązkowe, gdy się podróżowało, czyż nie?
- Co to? Kawa? - chłopak zainteresował się malutkimi, brązowymi pudełeczkami. Spojrzałaś mu przez ramię, zaciekawiona. - Ani, to kadzidełka...
Parsknęłaś śmiechem. Nagle twoją uwagę przykuło coś błyszczącego, więc odeszłaś parę kroków dalej, oglądając naszyjniki.
- _____?
- Ne?
- _____? Gdzie jesteś? _____?!
Spojrzałaś zaalarmowana do tyłu, widząc przerażonego chłopaka.
- Już myślałem, że cię zgubiłem - westchnął ciężko.
- Tęskniłbyś za mną? - uśmiechnęłaś się uroczo, zasłaniając się pierwszym lepszym wachlarzem. Nie to, żebyś go podrywała...po prostu...chciałaś wiedzieć czy tęskniłby, tak.
- Oczywiście!
To było miłe. Ale nie mogłaś oprzeć się głupiemu wrażeniu, że to jednak nie jest prawda.
- To tylko słowa, oppa.
Przez chwilę przyglądał ci się bez słowa. Nie wiedziałaś czemu. Uraziłaś go?
- To nie prawda - pokręcił głową. - Jesteś jedną z nielicznych osób, przy których czuję się swobodnie. Przy których mogę być sobą.
Zaskoczyło cię to, co powiedział. Naprawdę tak myślał?
- Ale dopiero co mnie poznałeś...
- I co z tego?
- Nie wiesz jaka jestem - próbowałaś się usprawiedliwić.
- W ciągu najbliższej godziny zdążyłem cię poznać na tyle, by sądzić, że jesteś w porządku - uśmiechnął się nieśmiało.
- Chincha?
- Tak. Nie gapisz się na mnie specjalnie, nie piszczysz i przede wszystkim nie próbujesz mnie gdzieś zaciągnąć siłą - zaśmiał się.
- Nie? A co właśnie robię? - byłaś rozbawiona.
- Sam się na to zgodziłem - odparł, a widząc twoją minę, udał zaskoczenie, jakby nagle sobie o czymś przypomniał: - Mianhe...a może chcesz mój autograf?
Jego oczy się śmiały. Szczerze? Nawet go nie potrzebowałaś. Wystarczyło ci to, że jesteś teraz z nim. To wszystko.
- Przestań! - zażartowałaś i ruszyłaś dalej, zostawiając go samego.
Jongup uśmiechnął się, szczęśliwy, że cię spotkał. Zapłacił za małą błyskotkę i pobiegł za tobą, żeby znów cię nie stracić z oczu.
Poczułaś, że próbuje przełożyć coś przez twoją głowę.
- Yah, co robisz?
- TADA! - ucieszył się.
Zerknęłaś na naszyjnik, na który tak patrzałaś na straganie. Skąd on wiedział?
- Ale za co to? - zapytałaś zdziwiona.
- Widziałem, że ci się podoba - wzruszył ramionami. - Poza tym, pasuje do ciebie!
- Nie mogę tego przyjąć...
- Wae? - był rozczarowany.
Uśmiech zniknął z jego twarzy. Wolałaś, gdy się uśmiechał.
- No bo... nie mogę i już!
- Możesz, to prezent - upierał się. - A prezentów się nie oddaje, więc nawet nie waż się go zdjąć! - zagroził.
- Okej.
- Zuch dziewczyna!
- Przestań!
          Przegadywaliście się całą drogę, by zrobić przystanek, kupując coś do picia. W efekcie szliście dalej przez miasto z shake'ami w dłoniach. Zrobiliście sobie kilka pamiątkowych zdjęć, na którym Jongup był cały mokry, bo wepchnęłaś go do fontanny. Nie odzywał się do ciebie przez całe pięć minut.
- Jestem głodny - mruknął.
Spojrzałaś na niego, krzyżując ramiona.
- A myślałam, że się do mnie nie odzywasz...
- Już mi przeszło - posłał ci jeden z tych cudownych uśmiechów, przez co twoje serce drgnęło. - O!
Zmarszczyłaś brwi.
- Co "o!"? - nie wiedziałaś, o co mu chodzi.
Chłopak wskazał palcem, więc podążyłaś wzrokiem w tamtym kierunku.
- Plaża?
- Jedzenie! - zawołał zachwycony. I zanim zdążyłabyś cokolwiek powiedzieć, chwycił cię za rękę i niemal jak na skrzydłach polecieliście do knajpki.
Jednak kilka sekund później staliście przed nią rozczarowani. A raczej Jongup. Nie, nie była zamknięta. Tylko...
- Nie mają surowej wołowiny w stylu koreańskim? - zapytał cię, mrużąc oczy i próbując rozszyfrować, co może się kryć pod nazwą innych, amerykańskich dań.
- Wątpię - mruknęłaś. - To Los Angeles, a nie Seul. - Weź coś innego.
- Ale ja chcę wołowinę, chcę mięso...
- No to może hamburger?
          Zajadaliście hamburgery siedząc na krawężniku. Przed sobą mieliście widok na piaszczystą plażę i piękne, niebieskie morze. Czego chcieć więcej?
Chłopak westchnął. Zerknęłaś na niego.
- Zazdroszczę ci - powiedział, patrząc na bawiące się dzieci, ganiające za piłką jak i innych ludzi, którzy spokojnie przechadzali się po po plaży.
Przestałaś żuć, zaskoczona jego słowami. Co miał na myśli?
- Wae? - zapytałaś z pełną buzią.
- Możesz robić co chcesz, chodzić, gdzie chcesz - odparł, biorąc ostatniego gryza. - Nikt nie piszczy na twój widok, ani nie próbuje cię dotknąć - mówił dalej. - A poza tym...
Spojrzał na ciebie i urwał. Zauważyłaś zdziwienie w jego oczach. Uśmiechnął się leciutko, a potem się zaśmiał.
- Mwoh? - zapytałaś, gdy udało ci się wreszcie przełknąć tego fast-fooda. Chłopak nie odpowiedział, więc dodałaś: - No co?!
- U-ubrudziłaś się trochę... - zachichotał. - O, tutaj... - wycelował palcem w bliżej nieokreślony punkt na twojej twarzy.
- Oh... - próbowałaś to szybko zetrzeć, ale ten pokręcił głową rozbawiony. 
Wykorzystał swoją na szczęście w miarę czystą chusteczkę, którą miły pan z budki dołączył mu do hamburgera, delikatnie wycierając czerwonawą plamę całkiem blisko twoich ust. 
Serce zabiło ci szybciej. Nie z powodu, że twój ulubieniec ścierał resztki keczupu, zanim przypadkowo roztarłabyś go sobie na twarzy, ale dlatego, że był tak blisko. Niebezpiecznie blisko...
Widziałaś go teraz tak bardzo dokładnie - te skupienie, od którego na czole zrobiła mu się drobna zmarszczka, oczy, w które mogłaś spoglądać jedynie na zdjęciach czy plakatach. Czując jak gorąco uderza w toją twarz, nagle stwierdziłaś, że widzisz każdą małą rzęskę na jego powiece. To było cudowne...
Najlepsze jednak było to, że gdy już pozbył się tej mazi, nie odsunął się. Wręcz przeciwnie. Usłyszałaś jak przełyka ślinę, a potem przybliżył się jeszcze bardziej, ale powoli jakby oczekiwał, że odsuniesz się z piskiem. Nie zrobiłaś tego.
Poczułaś jego miękkie wargi na swoich ustach. Było to zaledwie cmoknięcie, dosyć niepewne, ale postanowiłaś przejąć inicjatywę, żeby pokazać, że ci się to podoba, odwzajemniając pocałunek mocniej.
Jongup uśmiechnął się zawstydzony. Nie mogłaś uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. A może to tylko idiotyczny sen? Powinnaś się uszczypnąć?
- A myślałam, że jesteś strasznie nieśmiały... - zachichotałaś. Coś się zmieniło?
- Mollayo - wlepił wzrok gdzieś w bok. - _____, lubię cię - przyznał.
- Znasz mnie dopiero jeden dzień, nawet nie cały - zażartowałaś.
- A ty mnie ile? - spojrzał na ciebie poważnie.
Zamilkłaś, jedynie się w niego wpatrując. Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć. Miał na myśli chwilę obecną czy coś więcej?
- Jeden dzień - odparłaś spokojnie, po czym dodałaś: - I ciut więcej! - chyba zrozumiał, bo roześmiał się.
- Ale nie krzyczysz, nie piszczysz...jesteś inna - wyznał. - Zwiedziłem z Tobą te miasto i ani razu nie dałaś mi odczuć, że jestem kimś znanym. Traktowałaś mnie jak zwykłego chłopaka. I mogłem być sobą...
- A zazwyczaj nie jesteś? - zapytałaś zaskoczona.
-  Aniyo! - zaprzeczył szybko. - Nie o to mi...O cholera.
Co o cholera? Powędrowałaś za jego wzrokiem. O cholera. Upuściłaś resztę hamburgera na ziemię. No to koniec sielanki.
          Ku wam kroczyła twoja opiekunka i...czyżby to był menadżer B.A.P? Nie byłaś tego pewna na sto procent, tylko zgadywałaś, ale jeśli nie, to dlaczego Jongup tak zareagował?
- _____? Co ty sobie wyobrażasz? - pani Lee nie zamierzała owijać w bawełnę. - Odłączasz się od grupy i idziesz sobie, gdzie dusza zapragnie?!
- A-ale ja...
- W dodatku nie odbierasz telefonów, cały dzień cię szukaliśmy, a ty nawet nie raczysz się odezwać! Nie przyjechałaś tutaj sama!
- Ale...
- Wiesz co by było, gdyby coś ci się stało? - zaczęła krzyczeć. - Miałabym problemy z policją i z twoimi rodzicami, bo jestem za ciebie odpowiedzialna, ale ciebie to wcale nie obchodzi! Cała grupa musiała wrócić do hotelu i siedzi tam do teraz, zamiast zwiedzać miasto!
- Ale to nie moja wina! - jęknęłaś, czując wyrzuty sumienia. - Zgubiłam się - spuściłaś głowę.
- Zaraz... - Jongup się wtrącił. - To menadżer-hyung i pani...wy się znacie?
Spojrzałaś zaskoczona na swoją opiekunkę. Naprawdę?
- Ne - tym razem przemówił menadżer. - Dowiedziałem się, że _____ zaginęła, a potem nagle zniknąłeś i ty - spojrzał wściekły na Jongup'a. - Zbieg okoliczności?
- TAK! - zawołaliście jednocześnie, kiwając głowami. Powinni wam uwierzyć!
- Nie sądzę.
- Ale to prawda! - zapewniłaś, spoglądając to na mężczyznę, to na swoją opiekunkę. - Zatrzymałam się tylko na moment, a gdy się odwróciłam, Was nie było - pożaliłaś się. - Kilka minut później wpadłam na Jongup'a i próbowaliśmy razem odnaleźć drogę, ale nie umieliśmy...
- A potem uciekaliśmy przed fankami - chłopak kontynuował waszą historię.
- Czy wy jesteście normalni? - wysyczał menadżer. - Nie macie telefonów komórkowych?
- Nie było zasięgu!
Kobieta westchnęła, a menadżer wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
- Powiedzmy, że wam wierzę - było widać, że ma już tego dosyć. - A nie mogliście skorzystać z budki telefonicznej?
Spojrzałaś oświecona na chłopaka. On zrobił to samo.
- Nie pomyśleliśmy...
- No właśnie - zakończył menadżer. - Do wozu. Ale już!
          Jechaliście w ciszy. Nie odezwaliście się do siebie ani słowem, bo miałaś wrażenie, że mężczyzna bacznie was obserwuje przez górne lusterko w samochodzie. Atmosfera była tak napięta, że wręcz bałaś się ruszyć.
Poczułaś lekki dotyk na dłoni. Zerknęłaś na chłopaka, który uśmiechnął się niemrawo. Cóż...nieciekawie się zapowiadało.
Mężczyzna podjechał pod wasz hotel. Kobieta odpięła pasy.
- _____, wysiadamy - oj, była zła. A co jak poskarży się rodzicom? Wtedy będziesz mieć areszt domowy przez resztę życia...
Już wysiadałaś z vana, już postawiłaś stopę na ziemi, gdy poczułaś jak ktoś łapię cię za ramię.
- Zobaczymy się jeszcze? - Jongup zapytał z nadzieją.
Zamurowało cię. Naprawdę cię lubił...
- Mam nadzieję - posłałaś mu ciepły uśmiech.
- Mowy nie ma - opiekunka pociągnęła cię.
Zanim zatrzasnęła drzwi, zobaczyłaś jeszcze Jongup'a i jego smutny wyraz twarzy.
Już za nim tęskniłaś...
          Siedziałaś samotnie przy oknie, oglądając zachód słońca. Powinnaś się uśmiechać i zachwycać się, jakie to piękne i w ogóle, ale nie mogłaś. Byłaś w rozpaczy. Totalnej rozpaczy.
Zostałaś sama w hotelowym pokoju. W dodatku zamknięta. Czułaś się jak w jakiejś klatce. Cała twoja grupa pojechała na koncert B.A.P - od samego początku była to niespodzianka i wielka tajemnica, więc ubolewałaś nad tym okropnie.
A jako, że narobiłaś takiego zamieszania, czyli "postanowiłaś wszystkich w stan najwyższej gotowości", "reszta się martwiła", "mogłaś wpaść pod koła, bo na ulicach ciągły ruch" i "przez ciebie chłopak nie przygotuje się do koncertu", za karę nie mogłaś pojechać na koncert. Gdybyś tylko wiedziała...
W sumie...mieli rację.  Chodziliście sobie po Los Angeles, jak gdyby nigdy nic, zapominając o Bożym świecie. Ale to było kilka najwspanialszych godzin w twoim życiu. Powinnaś żałować, ale... nie żałowałaś.
Przed oczami wciąż miałaś jego twarz, jego słodki uśmiech i waszą ucieczkę. Tak bardzo chciałaś zobaczyć go na scenie, a nie mogłaś! Musiałaś tu siedzieć jak jakaś cholerna księżniczka w cholernej, głupiej wieżyczce! Why?
          Było już późno. Myślami byłaś razem z zespołem, z fanami, którzy pewnie już opuszczali halę zachwyceni i rozklejeni swoim szczęściem. Uroniłaś jedną łzę, zrozpaczona.
A co, jeśli już nigdy go nie spotkasz? Za kilka dni wracasz do Korei, on z kolei rusza do innych miast. To wcale nie jest łatwe, dostać się do wytwórni i z nim porozmawiać. Wręcz niemożliwe! Musisz go zobaczyć. Musisz się z nim spotkać jeszcze raz...
Drgnęłaś nagle, wlepiając wzrok w drzwi. Ktoś za nimi był. Już wrócili? Ech...
Stuk, stuk.
Dlaczego sobie nie otworzą? Przecież nie masz klucza...
Trzask, trzask.
Westchnęłaś ciężko. Super. Teraz twoje współlokatorki wparują do pokoju i będą nadawać jaki ten koncert był wspaniały. Koncert, na którym ciebie zabrakło...
Rzuciłaś się szybko na łóżko, udając, że śpisz. Nie miałaś zamiaru tego wysłuchiwać, oj nie. Zaledwie się położyłaś, drzwi się otworzyły. Rozległy się kroki.
Nadsłuchiwałaś z uwagą. Byłaś trochę...zawiedziona. Żadnych zachwytów i pisków?
- _____?
Znałaś ten głos. Otworzyłaś usta, zszokowana. Przecież to...
Zerwałaś się z łóżka z prędkością światła. W drzwiach stał sam Jongup.
- Co ty tu robisz? - zawołałaś zaskoczona. O kurczę! A jednak to głupi sen!
Jongup położył palce na swoich ustach, pokazując ci tym samym, żebyś była cicho. Zamknął za sobą po cichutku drzwi.
Nie dałaś mu szansy na odpowiedź, bo podbiegłaś do niego i jakoś tak zupełnie odruchowo, wtuliłaś się w niego. Ten objął cię mocno.
- Jak tu wszedłeś? Nie możesz tu być! - mamrotałaś w jego dżinsową kamizelkę. - Wyrzucą cię!
Odsunął cię od siebie, po czym zamachał ci czymś przed oczami.
- Mam klucz! -szepnął wesoło.
- Jak to? - nic już nie rozumiałaś.
- Nie myśl, że mamy tylko jednego menadżera! - zaśmiał się diabelsko. - Menadżer-hyung podrzucił mnie na chwilkę.
- Chincha? - nie mogłaś w to uwierzyć.
- Przykro mi, że nie mogłaś być na koncercie, to moja wina - wziął winę na siebie. Nie pozwoliłaś mu na to.
- Ani - pokręciłaś głową. - To nie twoja wina. Gdybym się nie zgubiła, nie spotkałabym cię i wszystko byłoby dobrze.
Chłopak pochmurniał.
- Więc żałujesz? - zapytał cicho.
- Nie! Niczego nie żałuję - uśmiechnęłaś się.
Ten odwzajemnił twój uśmiech. Przyciągnął cię do pocałunku, słodkiego pocałunku. Nie opierałaś się. Pocałowałaś go łapczywie, wplatając palce w jego włosy. Czułaś jak bardzo był rozgrzany - w końcu dopiero wrócił z koncertu. Zapach potu zmieszał się z zapachem twoich perfum, miałaś wielką ochotę zostać w jego ramionach za zawsze.
Uporczywe stukanie w drzwi, brutalnie was rozdzieliło.
 - Muszę iść - mruknął niezadowolony.
Nie chciałaś, żeby sobie poszedł, ale nie chciałaś, żeby ktoś was przyłapał. Zresztą...mogłaś zostać w tym pokoju do końca wycieczki, wszystko ci było jedno.
- Idź, nie chcę, żebyś miał jakieś problemy - popędziłaś go.
Odprowadziłaś go pod drzwi. Zanim je otworzyłaś, chłopak chwycił cię za ręce i pocałował w policzek na pożegnanie.
- Czekaj na mnie, arasso? - poprosił.
- A-ale co...
Jongup posłał ci tajemniczy uśmiech. Puścił twoje dłonie, wychodząc z pokoju. Usłyszałaś odgłos przekręcanego klucza i właśnie wtedy zdałaś sobie sprawę, że masz w dłoni kawałek papieru. Z szybko bijącym sercem, rozwinęłaś go.


"Spotkaj się ze mną, gdy wrócę do Korei."

Jongup.


P.S. Nie myśl sobie, że  dla mnie to tylko wakacyjna przygoda czy coś w tym stylu. Chcę cię bardziej poznać _____♥



--->



Na samym dole, zobaczyłaś koślawą, narysowaną strzałkę. Odwróciłaś karteczkę - zostawił swój numer. Uśmiechnęłaś się szeroko.

I kto tu miał szczęście? Fanki, które poszły na koncert czy ty? Oczywiście, że tyKto miał jego numer? Ty. A kto będzie dla niego kimś więcej? No jasne, że ty.
Jongup-oppa, poczekaj na mnie...


Aniu - scenariusz dla ciebie :) 
Pamiętam, że prosiłaś o coś słodkiego, ze szczyptą pikanterii. Może troszeczkę zabrakło tego ostatniego, ale mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu :*

18 komentarzy:

  1. Omo~ Suuuuper słodki scenariusz <3
    Strasznie spodobał mi się motyw zgubienia w LA xD
    Gdyby tylko tak mogło się zdarzyć naprawdę ;_;
    Czekam na więcej i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś tak czytając ten scenariusz miałam przed oczami teledysk do coffee shop. Uroczy scenariusz, bardzo mi się spodobał ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobał mi się scenariusz :) Fajne, że wykorzystałaś prawdziwy fakt z życia JongUpa ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo jaki urocze <3 Czekałam na ten scenariusz z Jongup'em, bo byłam ciekawa co wymyślisz i jak zawsze mnie nie zawiodłaś ^ ^
    HWAITNG <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Omo! *.*
    Jakie to słodkie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejuuuuuuuu <3 Jeden dzień z nim wart więcej, niż tysiąc koncertów <3 Kochany Uppie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie to słodkie <3 W momencie kiedy opiekunka zabroniła im się spotkać i biedactwo siedziała sama w hotelu za karę skojarzyło mi się z Romeo i Julią ;P
    Mega urocze <3 Kocham Twoje scenariusze, wiesz? ^^ Zazdroszczę Ci talentu i tych wszystkich przeuroczych pomysłów. Wae ja takich nie mam? ^^
    Czekam z niecierpliwością na następny (tym bardziej, że to Chanyeol) <3
    Życzę Ci dużo - dużo weny
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rany, rany, rany, rany, rany!!!!! Spazmy (^_^) świetne, słodkie, fantastyczne, kochany (i wiele, wiele innych pozytywnych epitetów) scenariusz! Kocham, kocham, kocham!!! (^_^)
    czekam na next!!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ohhhh, tak bardzo podoba mi się ten scenario! Słodki Jongup :) Już nie mogę się doczekać kolejnych scenariuszy, hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeżuniu, co za słodycz! Początek mnie rozbawił XD Mi to siedzenie w hotelu też skojarzyło się z Romeo i Julią, ale według mnie ta wersja jest lepsza od oryginału XD
    Scenariusz jak zawsze wspaniały i czekam na więcej
    HWAITING!

    OdpowiedzUsuń
  11. Yah a ja mogę kontynuacje tego scenariusza *.* tk ładnie ładnie ładnie proszę no please.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zawsze czekam z niecierpliwością na Twoje scenariusze nawet, jeśli nie są z kimś, kogo biasuję. Strasznie przyjemnie się czytało, czekam na kolejne~ ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Mega, mega mega <3 Jak ja uwielbiam twoje prace no! Ile bym dała, aby przeżyć coś takiego *-* Jak czytałam to od razu skojarzyło mi eis trochę z Romeo i Julią XD Tu zaczyna coś iskrzyć, zaraz ich znajdują o zamykają, ____ w hotelowym pokoju, a Jongup zapewne tam był bardziej myślami o no wow poznanej osobie zamiast skupić się na koncercie ke ke :)Z niecierpliwością czekam na kolejny ^^
    * http://in-love-dreams.blogspot.com/ *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Jakoś jak tak później napisałam, to się zdziwiłam, że wyszło trochę jak "Romeo i Julia" :D

      Usuń
  14. omo! *-*
    słodkie , mega słodkie ,kocham to!
    jak leżałam i czytałam , koło mnie była ściana i ciągle w nią uderzałam , tak mi się podobało! ^^
    CZEKAM NA NASTĘPNY ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. KJdashfihgihuv to było przepiękne :D
    Moja cała wyobraźnia pracowała :)
    Czekam na następny scenariusz^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakie to słodkie, słodkie to mało powiedziane....
    W dodatku to JongUp, mój bias z B.A.P <3
    Uwielbiam twoje scenariusze i niecierpliwe czekam na następny... ~ Rose

    OdpowiedzUsuń
  17. Słodko :3 Naprawdę się poczułam jakbym była z Jongupem. Fajnie by było, jakby coś takiego się zdarzyło naprawdę :D Świetne to, naprawdę <3

    OdpowiedzUsuń