Dziś był twój pierwszy dzień w nowej szkole. Rodzice musieli cię zapisać do niej, gdyż ojciec dostał nową pracę w zupełnie innej części miasta, toteż musieliście się przeprowadzić. Z przeprowadzką wiązała się też zmiana szkoły, bo byłoby głupotą dojeżdżanie do niej z drugiego końca Seulu.
Czując jak drżą ci nogi, udałaś się w stronę dużego budynku, do którego zmierzali prawdopodobnie uczniowie tej szkoły - poznałaś ich po granatowych mundurkach.
Zatrzymałaś się na moment, by podnieść się na duchu, szepcząc do siebie ciche "Hwaiting", gdy to się stało.
Usłyszałaś jakieś szuranie, a potem krzyk:
- Z DROGI!!!
Spojrzałaś w bok przestraszona. Nawet nie zdążyłaś się ruszyć, ba, nawet pomyśleć o ucieczce, bo ktoś wpadł na ciebie. Zabolało.
Nim się zorientowałaś, leżałaś na ziemi. Na szczęście nic ci się nie stało, ale spotkanie z betonem nie było zbyt miękkie... Jęknęłaś z bólu.
- PABO! - zawołałaś ze złością. - Patrz jak chodzisz ty...ty... - urwałaś, spoglądając na osobę, która spowodowała ten wypadek.
Był to chłopak. Chyba w twoim wieku. Zdziwiło cię nieco, że ma przefarbowane włosy, bo przecież nie mogliście tego robić! To zakazane! Leżał na ziemi jak placek z rozciągniętymi rękoma i nogami. Z jednej strony wyglądało to komicznie, ale z drugiej...
- Omo! - przeraziłaś się.
Najwyraźniej chłopak wyrżnął głową o chodnik, bo nabił sobie na czole guza, który był już fioletowy. Ze skroni ciekła mu mała strużka krwi.
Nachyliłaś się nad nim, delikatnie nim potrząsając. Otworzył oczy, zerkając na ciebie.
- Jestem w niebie? - szepnął, patrząc na ciebie jak urzeczony.
- S-słucham?!
Zamrugał dwukrotnie, po czym zaśmiał się nerwowo.
- To znaczy...ja żyję?
Zaskoczona tym dziwnym pytaniem, pokiwałaś głową niepewnie. Dzięki twojej pomocy, usiadł, chwytając się za głowę. Wtedy nagle jak z podziemi pojawił się jakiś nauczyciel, który źle ocenił sytuację.
- Co tu się dzieje? - zapytał ostro. - Bójka przed szkołą? Chłopak i dziewczyna? Powariowaliście?! - był wściekły.
Szybko wstałaś, śmiejąc się nieco zdenerwowana.
- Ani! - zaprzeczyłaś, machając rękoma. - T-to był tylko wypadek! - wyjaśniłaś. - O-on wpadł na m-mnie i...
- Nie obchodzi mnie, kto zaczął... - mężczyzna zdawał się nie słyszeć twoich słów. - Jak się nazywasz?
- Ale...
- Imię i nazwisko proszę.
Spojrzałaś bezradnie na chłopaka, który wciąż wyglądał na zdezorientowanego. Nie mógł ci pomóc. Ale to nie twoja wina, no! Westchnęłaś ciężko, poddając się.
- _____ - odpowiedziałaś.
Nauczyciel otworzył jakiś gruby zeszyt, który trzymał pod pachą, szukając twojego nazwiska. Gdy mu się to udało, wydał z siebie ciche "Ha!".
- _____ - szepnął, zapisując. - Nowa, czyż nie? - dodał z dziwnym uśmieszkiem.
Nie odpowiedziałaś. Byłaś zła. To był twój pierwszy dzień w szkole i już zostałaś oskarżona o coś, czego nie zrobiłaś. Rodzice cię zabiją...
- Ładnie zaczyna się twoja kariera w tej szkole - mówiąc to, zatrzasnął zeszyt z hukiem. - Życzę miłego dnia - i już go nie było.
Wściekła na całego, spojrzałaś na niego z nienawiścią, gdy wszedł do szkoły. Jedno wiedziałaś na pewno - nie polubisz go nigdy.
- Moja głowa... - jęk chłopaka, przypomniał ci o jego obecności.
Odwróciłaś się w jego stronę, kucając przy nim.
- W porządku? - zapytałaś zmartwiona. Wyciągnęłaś z torby paczkę chusteczek. Ostrożnie przyłożyłaś ją do rany. - Chyba powinieneś pójść do pielęgniarki. To nie wygląda za dobrze...
Chłopak spojrzał na ciebie, jakby zobaczył cię po raz pierwszy w życiu. Po części i tak było...
- Kim jesteś? - zapytał zaciekawiony. - Nie widziałem cię nigdy w naszej szkole...
- Jestem _____ - przedstawiłaś się. - I jestem nowa - dodałaś nieco nieśmiało.
Ten odwzajemnił uśmiech. Zerknął w bok, a wtedy mina mu zrzedła. Zerwał się z miejsca, by chwycić w dłonie swoją deskorolkę, która była uszczerbiona i zgubiła jedno kółko.
- O nie! Tylko nie moja deskorolka! - przytulił ją do siebie.
Parsknęłaś śmiechem, przez co spojrzał na ciebie krzywo. Od razu spoważniałaś.
- Ciesz się, że żyjesz...
- Deskorolka jest ważniejsza ode mnie - wymamrotał.
Przewróciłaś oczami, słysząc taką głupotę. Mógł sobie zrobić krzywdę, a on się przejmował czymś takim.
- Chodźmy do pielęgniarki - zaproponowałaś w końcu, by przestał okazywać czułość rzeczy martwej. - Tylko musisz mi powiedzieć, gdzie to jest.
- Arasso.
Weszliście do szkoły, od razu kierując się w stronę gabinetu lekarskiego. Był on na drugim piętrze. Zanim wprowadziłaś go do niego, musiałaś nieco go podtrzymać, bo zakręciło mu się w głowie. Gdy otworzyłaś drzwi, ujrzałaś starszą kobietę siedzącą przy małym, białym stoliku. Słysząc, że weszliście, podniosła głowę znad czytanej książki. Wytrzeszczyła oczy.
- Jezus Maria! - podbiegła do was, natychmiast chwytając chłopaka w objęcia. Ten skrzywił się nieco.
- Nie jestem dzieckiem... - mruknął, próbując wyswobodzić się z jej uścisku.
Kobieta pogłaskała go po niebieskawych włosach, mamrocząc pod nosem coś jak: "Ach ta młodzież", czy "Farbowania im się zachciało", po czym posadziła go na białej kozetce lekarskiej.
- Oczywiście, że nie - zaprzeczyła, ale ton jakim to powiedziała, wskazywał, że myślała zupełnie inaczej. - Co tym razem? - zapytała, kręcąc głową. - Dostałeś ołówkiem, papierowym samolocikiem czy się potknąłeś? A może podwinęła ci się noga na deskorolce?
Chłopak spojrzał na nią spode łba.
- Wywrócił się na niej... - wtrąciłaś szybko.
Kobieta spojrzała na ciebie.
- A ty to kto? - zmierzyła cię wzrokiem. - Jeśli nic ci nie jest, biegnij na lekcje - zaledwie to powiedziała, rozbrzmiał dzwonek.
Pokiwałaś głową, chcąc wyjść, ale chłopak cię zatrzymał.
- Zostań _____ - poprosił.
- Okej.
Oparłaś się o drzwi, czekając aż pielęgniarka zdezynfekuje ranę. Po pomieszczeniu rozszedł się dziwny zapach, więc starałaś się jak najmniej oddychać, ale na próżno. W końcu kobieta przykleiła mu na czoło plaster i zabroniła jazdy na deskorolce. Czułaś jednak, że z niej nie zrezygnuje.
Po kilkunastu minutach opuściliście gabinet. Pielęgniarka pozwoliła mu wrócić na zajęcia, stwierdzając że nic mu nie będzie. Niezbyt mu się to spodobało.
- Jaką masz teraz lekcję? - zapytał z nadzieją.
Spojrzałaś na swój plan.
- Matematykę w sali numer 13 - odpowiedziałaś.
Chłopak jęknął.
- A myślałem, że pójdziemy na nią razem...
Uśmiechnęłaś się na jego słowa. To było miłe.
- No trudno - odparłaś. - Powiesz mi, gdzie to jest? Minie trochę czasu, zanim poznam szkołę.
Miłośnik deskorolki przybliżył się do ciebie, wskazując palcem w boczny korytarz.
- Musisz zejść po schodach i skręcić w lewo - wytłumaczył, a ty starałaś się to zapamiętać. - Potem do końca korytarza, bo sala znajduje w rogu.
- Komawo - podziękowałaś.
- Ja lecę, bo mam biologię na górze - poprawił torbę wiszącą na ramieniu. - Często się spóźniam, więc...Sama rozumiesz. Muszę się pośpieszyć, pa! - pożegnał się.
Ruszył korytarzem, ale zatrzymałaś go.
- Czekaj! Nie powiedziałeś mi jak się nazywasz! - chciałaś wiedzieć.
Chłopak odwrócił się.
- Jestem Zelo - posłał ci uroczy uśmiech. - Do zobaczenia! - wszedł na schody i zniknął ci z oczu.
Zelo. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Coś czułaś, że się jeszcze spotkacie...
Zerknęłaś na zegarek. Byłaś okropnie spóźniona! Biegiem odnalazłaś swoją klasę, ale już do niej trafiłaś, żałowałaś, że w ogóle przyszłaś...
Za biurkiem siedział ten sam nauczyciel, który zrzucił winę za wypadek Zelo na ciebie. Skłoniłaś się, przepraszając wielokrotnie za spóźnienie. Ten tylko spojrzał na ciebie krzywo.
- 20 minut spóźnienia - stwierdził.
- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy - zapewniłaś.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnął się prawie łagodnie. Prawie.
- Kamsahmnida!
- Masz szlaban. Zostajesz po lekcjach.
- Ale...
- Koniec dyskusji - uciął. - Siadaj.
Zrezygnowana, powlekłaś się do swojej ławki. Całe szczęście, że była na końcu sali, a nie tuż przed jego nosem. Dlaczego ten dzień był taki pechowy?!
Kilka godzin później, ponownie znalazłaś się w tej sali. Za oknem było już ciemno, a w szkole było cicho jak makiem zasiał. Wydawało ci się, że tylko ty tu jesteś. Do czasu...
Usłyszałaś skrzypienie drzwi, więc zerknęłaś leniwie w tamtą stronę i odrywając się o jakże cudownego zajęcia, którym było gryzmolenie po ławce. Do środka wszedł Zelo.
- Zelo?
- _____?
Spojrzeliście na siebie zaskoczeni.
- Co tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- A co ty tu robisz? - uniosłaś brwi, zastanawiając się, co przeskrobał.
Chłopak wyszczerzył się, po czym usiadł w ławce obok ciebie. Rozłożył się na niej, wzdychając cicho.
- Więc? - dopytywałaś.
- Spałem na lekcji.
Parsknęłaś śmiechem. Za coś takiego powinno się siedzieć w kozie, a nie za niewinność - jak było w twoim przypadku. Cieszyłaś się jednak, że nie będziesz sama. Siedziałaś tutaj od dziesięciu minut, znudzona do granic możliwości.
- A ty?
Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć. Co miałabyś mu powiedzieć? "Słuchaj Zelo, przez ciebie i twoją niezgrabność spóźniłam się na matematykę i zostałam po lekcjach. Czyż to nie cudowne?" Odrzuciłaś tę myśl.
- Nic takiego - uśmiechnęłaś się nieco sztucznie. - Spóźniłam się na zajęcia, to wszystko.
Zelo kupił to. No cóż...Sama byś w to uwierzyła.
- To co robimy? - rzucił pytanie w przestrzeń.
Spojrzałaś na niego, wzruszając ramionami.
- Cokolwiek - mruknęłaś. - Bo zanudzimy się na śmierć...
- Może się pouczymy? - palnął.
Strzeliłaś facepalma.
- No co? Tylko żartowałem!
Minęło kilka dni, ale to wystarczyło, by zaaklimatyzować się w nowej szkole. Znalazłaś koleżanki, z którymi mogłaś spędzać czas nie tylko w szkole, ale i poza nią. Kolegów również, ale gdybyś tylko lubiła ich tak jak oni ciebie... Chyba tylko z Zelo mogłaś pogadać swobodnie, nie denerwując się, że wyjedzie nagle z propozycją "randka?".
Miałaś też z nim teraz więcej lekcji, bo zmieniono wasz plan zajęć. Ucieszyło cię to.
- Jesteś nowa, to dlatego - słyszałaś od koleżanek.
- Tak, jesteś nową błyskotką!
Musiałaś też przyznać, że nauczyciel matematyki zwyczajnie cię nie lubił. Nie rozumiałaś dlaczego... To wszystko dlatego, że podpadłaś mu w ten pierwszy dzień w szkole? Zelo jednak uważał, że histeryzujesz.
- On mnie nie cierpi... - wybełkotałaś, zestresowana czekając na zajęcia.
- Przesadzasz...
Mówił to za każdym razem. Czy naprawdę był tak ślepy? Wszyscy to widzieli, a on nie. Uważał, że po prostu już taki jest. Dręczył uczniów - i tyle. I tak wiedziałaś swoje.
- Psst! - szepnęłaś cicho, zerkając kątem oka na przysypiającego chłopaka.
Opierał się ramieniem o blat, wtulając twarz w dłoń. Wyglądałoby to w miarę normalnie gdyby nie miał zamkniętych oczu. Spał na lekcjach. Znowu. Czy tak trudno mu było usiedzieć na tym głupim krześle?! I on się dziwił, że tak często zostaje po lekcjach... Nie tym razem. Chciałaś go od tego uchronić. Obiecał, że postawi ci obiad. Nie miałaś zamiaru z tego zrezygnować. Nie teraz, gdy musiałaś zacząć oszczędzać, bo rodzice obcięli ci kieszonkowe za twój ostatni wyskok. Ale jak zwykle znów zostałaś tą WINNĄ.
- Psst, Zelo! - syknęłaś przez zaciśnięte zęby. - Obudź się, idioto! - dodałaś nieco głośniej.
- Co to za rozmowy?
Zamarłaś, widząc wściekły wzrok profesora, który był skierowany prosto na ciebie. Nie dobrze...
- Myślę, że jeszcze jeden "seans", dobrze ci zrobi _____ - uśmiechnął się wrednie. Wiedziałaś, o czym mówi.
No i po obiedzie. Twój brzuch zaburczał w wcale nie cichym proteście.
Starałaś się utrzymać ciężkie powieki otwarte, choć nie było to łatwe, gdy od ponad godziny gapiłaś się we wskazówki zegara, które wydawały się stać w miejscu. Miałaś dosyć. Miałaś dosyć tego, że przez niego ciągle wpadasz w tarapaty. Męczyło cię to już. Zelo cię męczył. Ale on wciąż tego nie widział... Lubiłaś go, nawet bardzo, ale to wszystko cię już przerastało. Sytuacja z nauczycielem również.
Położyłaś głowę na chodnym blacie, marząc o jedzeniu. Zelo już pewnie wcinał pyszne dania, kompletnie się tobą nie przejmując. Dałabyś wszystko, żeby zjeść cokolwiek. Nawet obiadem ze stołówki byś nie pogardziła...
Skrzypnęły drzwi. Do środka wszedł Zelo i jego kumpel Bang - znałaś go trochę, bo czasem chodziliście za zajęcia we trójkę. Żadna dziewczyna nie mogła mu się oprzeć z powodu jego głębokiego i męskiego głosu. Ty z resztą też... Choć musiałaś przyznać, że bardziej lubiłaś Zelo... Ten jednak chyba nie zamierzał pakować się w żaden związek, bo twierdził, że wszystkie dziewczyny są takie same i zależy im tylko na pieniądzach. Naprawdę tak myślał? Mimo jego głupiej idei, chciałabyś spróbować...
- Idealny obiad, dla idealnej dziewczyny! - Bang, wyrwał swojemu koledze pakunek, który apetycznie pachniał.
Mimowolnie zarumieniłaś się. Czy on właśnie się do ciebie przystawiał???
Przysunął sobie krzesło do twojej ławki. Zelo nic nie mówiąc, zrobił to samo. Miał niemrawą minę.
- A tobie co się stało? - zapytałaś zmartwiona, całkiem nieświadomie ignorując tamtego.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że to wszystko przeze mnie _____? - posłał ci spojrzenie pełne pretensji.
Zamrugałaś dwukrotnie.
- Ale co?
- To przeze mnie nauczyciel Lee cię nie lubi - odparł. - To przeze mnie ciągle lądujesz w kozie...
Nie sądziłaś, że tak szybko się o tym dowie i przejrzy na oczy, ale cóż... Ucieszyło cię to. Z drugiej strony było ci przykro, że dowiaduje się takich rzeczy o sobie od innych. Nie chciałaś go ranić.
- Zelo to nieważne...
- To jest ważne! - podniósł głos. - Czuję się kompletny kretyn!
- Aniyo! - zaprzeczyłaś. - Nie jesteś kretynem! Jesteś po prostu... - urwałaś, a chłopak zerknął na ciebie z nadzieją.
W sumie, to nie wiedziałaś, co chcesz powiedzieć. Może powiedziałabyś "słodki", ale obecność jego kolegi trochę ci to utrudniała.
- Idę do łazienki - mruknął zawiedziony.
- Zelo...
Na jakie słowo czekał?
- Aish... - uderzyłaś pięścią w stół, zirytowana.
Bang przewrócił oczami.
- Kłócicie się jak stare, dobre małżeństwo - skomentował.
- Cicho bądź - burknęłaś.
Otworzyłaś pudełeczko, w którym było smaczne kimchi. W drugiej przegródce zaś były surowe warzywa.
- To miłe - uśmiechnęłaś się. - Komawo.
- Nie ma za co - chłopak wyszczerzył się.
Chwyciłaś za pałeczki, by wpakować sobie jedzenie do ust. Bang przybliżył się, podpierając się na łokciach.
- Jedz, jedz - ponaglał cię. - Musisz mieć dobry humor podczas naszej pierwszej randki.
- Co?! - zapytałaś szybko, nie rozumiejąc. Przesłyszałaś się czy co?
Bang natychmiast się zreflektował.
- Znaczy się podczas egzaminów! - poprawił szybko. - Egzaminy...tak... - wybąkał.
Spojrzałaś na niego zdezorientowana. Chyba tylko ci się przesłyszało.
- Okej... - powiedziałaś powoli. - Miałam jakieś schizy, że powiedziałeś... - pokręciłaś głową. - Ech, nieważne.
Zajęłaś się jedzeniem. Jednak czułaś się dziwnie. Ktoś namolnie się w ciebie wpatrywał. Podniosłaś wzrok.
- Eee...Bang?
- _____? - zapytał cicho. - Umów się ze mną - poprosił.
- CO?! - prawie się zakrztusiłaś.
- Tylko jedna randka - poprosił.
Wiedziałaś, że cię lubi. Nawet bardziej niż lubi. Ale to nie z nim chciałaś pójść na randkę...
- Bang... - zaczęłaś najdelikatniej jak tylko potrafiłaś. - Przykro mi...ale nie.
- Wae? Masz chłopaka?
- Ani...
- Więc czemu? - dopytywał. - Lubię cię _____. Tylko jedna randka! - wręcz cię błagał. - Jeśli ci się nie spodoba, dam ci spokój.
Pokręciłaś głową. Ten westchnął smutno.
- Arasso - poddał się. - Jedz, bo ci wystygnie - uśmiechnął się nieco zakłopotany.
Odniosłaś wrażenie, że chce wyjść stąd jak najszybciej, z podniesioną głową. Pomachał ci na pożegnanie. Gdy wyszedł, westchnęłaś ciężko.
- Czemu mu odmówiłaś? - usłyszałaś.
Zelo stał w drzwiach, spoglądając na ciebie tajemniczo.
- Yah! Podsłuchiwałeś! - zawołałaś oburzona.
- Przez przypadek - usprawiedliwił się, uśmiechając się słodko.
Zaśmiałaś się cicho. Już prawie zapomniałaś, że się prawie pokłóciliście.
- Więc? - zapytał, gdy usiadł.
- Nie jest w moim typie - wymamrotałaś z pełną buzią. Nawet nie zauważyłaś, że się ubrudziłaś.
Zelo parsknął śmiechem. Chwycił białą chusteczkę, wycierając nią twoją brodę. Zastygłaś w miejscu, by po chwili uśmiechnąć się nieśmiało.
- Jest w typie każdej dziewczyny - odparł. - Wszyscy tak mówią.
- Ale nie w moim.
Chłopak zastanowił się. Bał się ciebie o coś zapytać. Nie wiedział, jak zareagujesz. Przygryzł wargę podenerwowany, po czym wypalił:
- A kto jest?
Nie spodziewałaś się takiego pytania. Wytrzeszczyłaś oczy.
- Dlaczego pytasz?
- Chcę wiedzieć - wzruszył ramionami beztrosko.
- Po co? - nie wiedząc czemu, robiłaś się drażliwa. - Dopiero co sam mówiłeś, że z nikim nie chcesz być... Wolisz deskorolki niż dziewczyny... - wytknęłaś mu.
- Aniyo! Tego nie powiedziałem! - bronił się.
- Ale dałeś mi tak do zrozumienia! - mówiłaś coraz głośniej.
- Po prostu dziewczyny są okropnie skomplikowane!
Nastała cisza, podczas której mierzyliście się wzrokiem.
- Ja też? - zapytałaś cicho.
Zelo zmieszał się.
- Nie chodziło mi o ciebie _____ - zaprzeczył szybko. - Ty...ty jesteś inna...
- Jasne - ucięłaś.
Zerknęłaś na zegarek. Twoja kara dobiegła końca. Wstałaś, szurając głośno krzesłem i ruszyłaś ku drzwiom.
- _____! Co ci odbiło? - zapytał zbity z tropu.
Odwróciłaś się, spoglądając na niego zła.
- Jesteś naprawdę ślepy - mruknęłaś bardziej do siebie niż do niego. - Sugeruję kupno okularów - wtedy na pewno będziesz wyglądać mądrzej - dodałaś.
Zelo opadła szczęka. Gdy wyszłaś, zdałaś sobie sprawę, co powiedziałaś. Co ty sobie myślałaś? Że zrozumie? Że dotrze do niego, że chciałabyś wyjść z nim, a nie z jego kolegą? Bezsens...
Zelo nie odpowiedział na twoją wiadomość z przeprosinami ani telefonu. Obraził się. Czułaś się głupio. No ale miał powód, by to zrobić...
Nazajutrz nie spotkałaś go przed szkołą. Pech chciał, że na koreański nie chodziliście razem. Przed rozpoczęciem zajęć zawędrowałaś do swojej szafki, by poszukać podręcznika. Gdy ją otworzyłaś, zamurowało cię.
Twoją pierwszą myślą było to, że ktoś włamał się do twojej szafki. Jednak widok twoich ulubionych kwiatów na schludnie ułożonych książkach i różowa karteczka spowodowały, że zupełnie się tym nie przejęłaś.
Trzęsącą się ręką, sięgnęłaś po karteczkę. Serce waliło ci z podekscytowania, więc szybko przeczytałaś jej zawartość:
" Mianhe. Bardzo cię lubię _____. Spotkajmy się po lekcjach przed szkołą, proszę?".
Uśmiechnęłaś się do siebie. Wiedziałaś, od kogo to. Wyciągnęłaś kwiaty, wzdychając ich zapach. Może Bang miał rację? Powinnaś się z nim umówić. Skoro Zelo cię nie chce...
Coś zakuło cię w sercu. Zignorowałaś to. Możesz spróbować. Jedno spotkanie nie zaszkodzi.
Pełna optymizmu i pozytywnej energii, zamknęłaś szafkę, prawie jak na skrzydłach lecąc w stronę sali. Nawet nie zauważyłaś Zelo, siedzącego samotnie w kącie korytarza z zawiedzioną miną. Westchnął, po czym powlekł się na angielski.
Gdy lekcje dobiegły końca, udałaś się do łazienki, by się nieco odświeżyć. Jako ostatnie miałaś wychowanie fizyczne, więc było to koniecznością. Przejrzałaś się w lustrze, poprawiając włosy i makijaż.
Zelo cię szukał. Kroczył korytarzami, ale nigdzie nie mógł cię znaleźć. Na szczęście trafił na twoje koleżanki z klasy, które były dobrze poinformowane.
- Nie wiecie, gdzie jest _____? - zapytał zdyszany.
Dziewczyny spojrzały na niego, po czym zaśmiały się.
- Po co ci okulary?
- Wyglądasz komicznie!
- Lepiej wyglądasz bez nich...
Chłopak poczerwieniał. Rzeczywiście, miał na nosie okrągłe okulary z czarnymi oprawkami.
- Powiecie mi czy nie? - w jego głosie dało się słyszeć determinację.
Zerknęły na siebie niepewnie. W końcu jedna z nich odparła:
- Jest w łazience.
- Komawo!
- Szykuje się na randkę z Bangiem! - pozostałe zachichotały. - Szczęściara!
- ŻE CO?!
Zelo zrzedła mina. Pognał w kierunku łazienki z prędkością światła.
Właśnie myłaś ręce i już miałaś spojrzeć w swoje odbicie, gdy zobaczyłaś kogoś za sobą. Pisnęłaś przerażona, chwytając się za serce.
- Po pierwsze: Oszalałeś, idioto?! - syknęłaś, patrząc w lustro. - Po drugie: Podobno się obraziłeś? A po trzecie: To damska łazienka! Wypad! - wskazałaś palcem na drzwi.
- Co robisz?
Rzuciłaś mu gniewne spojrzenie.
- Mogę cię zapytać o to samo.
Zelo westchnął, zdenerwowany.
Po raz ostatni zerknęłaś w swoją podobiznę, po czym bez słowa, minęłaś go.
- Gdzie idziesz? - zapytał szybko.
- Nie twój interes - odparłaś chłodno.
Nie chciałaś tak go traktować. Ale to było silniejsze od ciebie.
- Bang nie przyjdzie...
Zatrzymałaś się z ręką na klamce. Skąd wiedział. że idziesz się z nim zobaczyć?
- Co to za głupoty... - nic sobie nie robiąc z jego słów, wyszłaś z łazienki. Chłopak podążył za tobą, idąc krok w krok.
- Mówię prawdę! On nie przyjdzie! - zapewniał gorączkowo.
Miałaś wrażenie, że za wszelką cenę próbuje nie dopuścić do tego spotkania. Dla świętego spokoju, ale i zaciekawiona, zwolniłaś kroku.
- Zelo, daj spokój...
- DOBRA, TO JA!!! - palnął.
- Co ty? - nie rozumiałaś. Zmarszczyłaś czoło.
- Ta karteczka...i te kwiaty... - wymamrotał. - Były ode mnie.
Zaśmiałaś się nerwowo.
- Co?
Chłopak przygryzł wargę, zerkając na ciebie nieśmiało. Przez jedną sekundę myślałaś, że robi sobie z ciebie żarty, ale widząc jego błyszczące oczy...
- Chciałem cię przeprosić - wyznał. - Przeze mnie ciągle zostawałaś po lekcjach, a ja nie zdawałem obie z tego sprawy...
- Zauważyłeś...w końcu.
W jego oczach zobaczyłaś smutek.
- _____ mianhe - przeprosił ponownie. - Dopiero, gdy usłyszałem twoją rozmowę z Bangiem, to...to zdałem sobie sprawę, że naprawdę cię lubię.
Uśmiechnęłaś się delikatnie, choć w środku krzyczałaś ze szczęścia. Może Zelo nie był jednak taki ślepy?
- Też cię lubię Zelo... - szturchnęłaś go łokciem. Ten zrobił to samo.
- Mów mi Oppa... - wyszczerzył się jak wariat.
Poczerwieniałaś.
- Wae?
Zelo zachichotał uroczo, po czym chwycił cię za rękę.
- Bo to ja zabieram cię na naszą pierwszą randkę - oznajmił wesoło. - I nie obchodzi mnie czy tego chcesz czy nie!
Nie mogłaś się nie uśmiechnąć. Dopiero co o tym marzyłaś, a teraz szłaś z nim po szkolnym korytarzu, trzymając się za ręce. Byłaś naprawdę szczęśliwa. Nagle zatrzymałaś się.
- A co jeśli odmówię? - zapytałaś poważnie.
Zelo spojrzał na ciebie przestraszony. Wyglądało to naprawdę komicznie.
- A odmówisz? - po jego minie mogłaś wywnioskowałaś, że bał się twojej odpowiedzi.
Pokręciłaś głową rozbawiona. Z racji tego, że był okropnie wysoki, wspięłaś się na palce i pocałowałaś go przelotnie w policzek.
- Ani - zaprzeczyłaś. - Chętnie z tobą pójdę.
Zelo znów się wyszczerzył. Był szczęśliwy.
Wyszliście ze szkoły. Pogoda była wręcz wyśmienita. Wtem coś zauważyłaś. Przyjrzałaś się mu.
- Oppa... Po co ci okulary?
Zelo poczerwieniał, po czym wymamrotał:
- Powiedziałaś, że jeśli założę okulary, będę wyglądać mądrzej...
Parsknęłaś śmiechem. Ten naburmuszył się. Nic nie mówiąc, pociągnął cię za sobą.
Oj tak. Zapowiadał się ciekawy wieczór...
Przypominam, że aktualnie prośby o "konkretne" scenariusze są zamknięte, mianhe!
Jeszcze troszeczkę ;]
Po następnym scenariuszu? Co Wy na to? ;]
Yay! Kolejny genialny scenariusz ^^
OdpowiedzUsuńOmo *.* Jaki słodki <333
Bardzo mi się podoba ^^ Już nie mogę doczekać się następnego ^^
Hwaititng! Życzę bardzo dużo weny :*
Oh Zelo mężu <3 Świetny scenariusz <3 Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńOoomg! Jaaak słodko <3 Dziękuję za ten scenariusz :3 Padłam przy tym "facepalmie" xD
OdpowiedzUsuńCzekam na scen. z Xiu <3
Dziękuję jeszcze raz i życzę więcej takich pomysłów *U*
OMO! Słodki scenariusz! Miło mi się go czytało, jest humor, romansidło, no i oczywiście Zelo - mój bias nr 2 zaraz po Taeminie ^_^ Nie mogę się doczekać kolejnego. HWAITING!
OdpowiedzUsuńFajnie wyszedł ten scenariusz, takie szkolne klimaty ^.^ Śmiesznie się czytało jak Bang próbował podrywać xD
OdpowiedzUsuńWeny życzę ;D
Totalne cudeńko!~ Rewelacyjny wyszedł Ci ten scenariusz! <3 Taki słodziak z Żelka, że "aaah!~~" <3 ^^
OdpowiedzUsuńI Bang ze swoim niskim i męskim głosem~ Coś pięknego^^
I jestem bardzo "za" aby po następnym scenariuszu otworzyć listę z konkretnymi życzeniami^^
Życzę weny^^
Hwaiting~
cudowne <3 po prostu, brak słów. absolutnie urocze <3
OdpowiedzUsuńOMO!
OdpowiedzUsuńKochane <3
OMG! Boskie!!! Czekam na kolejne =^.^=
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nietypowego Tagu więcej na blogu : http://our-korean-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszamy do zabawy ;D
Hej :3 Zostałaś nominowana do Korean Dreams TAG. Więcej informacji tu:http://polish-translate-scenarios.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNominuję cię do The Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńSaranghae, Saranghae, Saranghae, Saranghae, Saranghae, Saranghae!!!
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi się podobał scenariusz ^^ normalnie kocham Cię za niego!
Aż już nie mogę się doczekać aż otworzysz zamówienia ^^
Pozdrawiam
A.
Omo omo omo ! Saranghae ! to było takie urocze. dziś pierwszy raz zajrzałam na tego bloga a już Cię kocham :3
OdpowiedzUsuńCudowny.! Cieszy mnie, że taki dlugasny ;p Omo naprawdę świetnie ci to wychodzi i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona takimi pomysłami <3 dzięki za tego poeta, jak i za inne <3 saranghae <3 Pozdrawiam cieplutko >.<
OdpowiedzUsuńPrzesłodkie <3
OdpowiedzUsuńBaby Zelo ojej <3
Jezu, prze prze przeuroczy *_* Bardzo ucieszyłam się, że jest tak długi i masz świetne pomysły :D Oby więcej!
OdpowiedzUsuńTen też! Tym scenariuszem byłam najbardziej zafascynowana, kiedy zaczynałam przygodę z kpopem! Zdaje się, że to było tak niedawno, a jednak sporo czasu minęło! Aż trudno w to uwierzyć.
OdpowiedzUsuńScenariusz jak najbardziej piękny, kocham do niego powracać <3