- Przestań!
- Przestań!
- Mówię serio!
- Mówię serio!
- Chanyeol...przestań no! - warknęłaś podirytowana.
- Nie chcę!
Wygięłaś usta niezadowolona. Oj tak. Park Chanyeol uwielbiał cię przedrzeźniać. Zawsze to robił, żeby cię zdenerwować. Wiedziałaś jednak, że tylko się z tobą droczy i nigdy nie byłaś na niego za to zła.
- Chanyeol... - uśmiechnęłaś się delikatnie. - Mówię poważnie. Jestem zmęczona na takie wygłupy...
Uczyliście się razem całe popołudnie - lada dzień mieliście mieć ważne egzaminy, które musieliście zdać. Głowa ci już pękała od natłoku informacji i w tej chwili twoim jedynym marzeniem było walniecie się do łóżka. Ale chłopak chyba tego nie rozumiał.
Naburmuszył się. Rzucił ołówkiem w bok, wyraźnie obrażony.
- Ale się uśmiechasz... - wytknął ci.
- No i co z tego?
- Zmęczony człowiek nie ma nawet sił na uśmiech... - na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek.
Chanyeola to jednak nie przekonało.
- Ktoś tu zaraz skończy marnie... - mówiąc to, zaczął się skradać w twoją stronę na czworakach, omijając stos książek leżących na podłodze.
Nad twoją głową natychmiast zapaliła się alarmowa, czerwona lampka. Niestety, trochę za późno...
- Chanyeol? Ale co ty...
- Gili gili!
- CHANYEOL!!!
Zanim zdążyłaś zareagować, ten już powalił cię na podłogę, używając strasznej i okropnej sztuczki jaką były łaskotki. A musiałaś przyznać, że je miałaś i to bardzo...
- Chanyeol...p-przestań! - wyjęczałaś, bo łzy napłynęły ci do oczu, a brzuch cię wręcz bolał od śmiechu.
Chłopak tylko chichotał, torturując cię.
- Oppa, jebal! - starałaś się za wszelką cenę odsunąć go od siebie, ale ten był znacznie silniejszy.
Niewiele myśląc, próbowałaś również go połaskotać, ale na próżno.
- Ej! Tak się nie bawimy! - oburzył się niczym dziecko, po czym nagle przestał.
Widząc twoją minę, wyszczerzył się wesoło.
- Pabo - powiedziałaś bezgłośnie.
Uff. Nareszcie koniec. Tylko poczekaj Park Chanyeol - odegram się...
Uśmiechnęłaś się do siebie, spoglądając w widok za oknem. Chmury były takie białe i piękne. Pogoda była świetna. Ciepłe słoneczko i lekki wietrzyk sprawiały, że humor dopisywał każdemu i miało się świadomość, że można zrobić dosłownie wszystko. Tylko czy na pewno?
Westchnęłaś ciężko, wracając o wspomnień.
- Co się stało? - wparowałaś do sali szpitalnej, widząc na łóżku Chanyeola, który miał w gipsie jedną nogę i rękę. - Wpadłeś pod samochód czy co?!
Byłaś podenerwowana i nieco zestresowana. W sumie każdy by był, gdyby, dostał telefon z wiadomością, że twój najlepszy przyjaciel miał wypadek.
- Um... - zaczął zakłopotany. - Potknąłem się...
Wiedziałaś, że kłamie.
- Tak, a ja oblałam egzamin - burknęłaś z ironią.
- Chincha?! - wytrzeszczył oczy.
- Aniyo! - fuknęłaś. Podeszłaś bliżej. Dopiero teraz zauważyłaś, że ma drobne zadrapania na czole. - Gdzie ty się włóczyłeś? - dopytywałaś.
Chłopak spuścił wzrok. Nie spodobało ci się to.
- Będziesz się ze mnie śmiać...
- Obiecuję, że nie - zapewniłaś szybko.
Chanyeol przez chwilkę wiercił się na łóżku, jakby mu było niewygodnie. Widząc go w tych bandażach, zrobiło ci się go żal... To musiało być bolesne.
- Założyłem się z kolegami, że jeśli wejdę na ten wysoki żywopłot wyżej niż oni, to przestaną się śmiać z...
- Przestaną się śmiać z czego? - zapytałaś, nie rozumiejąc.
- Przestanąsięśmiaćzmoichuszu... - wymamrotał ledwo słyszalnie.
- Chanyeol...możesz trochę głośniej?
- Z MOICH USZU, OKEJ?!
Zamrugałaś, kompletnie zbita z tropu. Miałaś wielką ochotę się roześmiać, ale w ostatniej chwili się powstrzymałaś. Wiedziałaś, że odkąd chodziliście razem do szkoły, dzieci śmiały się z jego odstających uszu. Ale to było przecież w podstawówce...
- Chcesz mi powiedzieć, że wlazłeś na jakiś idiotyczny żywopłot, żeby tamta banda debilów przestała się śmiać z twoich uszu?! - zawołałaś ze złością.
- N-ne... - pokiwał głową nieśmiało. - T-tak obiecali...
- Oppa, jesteś strasznie naiwny! - chwyciłaś się za głowę. - Ile wy macie lat? Pięć?
- Mianhe - posłał ci przepraszające spojrzenie.
- Nie przepraszaj. Tylko szkoda, że nie polecimy na studia razem...
Chłopak niemal zakrztusił się własną śliną.
- O nie...
- I widzisz co narobiłeś? - mruknęłaś, opadając na krzesło.
Przez chwilkę siedzieliście w ciszy. Do twoich nozdrzy dotarł ten dziwny szpitalny zapach, który spowodował, że chciałaś stąd jak najszybciej wyjść.
- Więc... - zaczął chłopak niepewnie. - Więc...polecisz sama.
Spojrzałaś na niego jak na kosmitę.
- Żartujesz sobie? Mowy nie ma - pokręciłaś głową. - Mieliśmy iść razem.
- Ale ja leżę w gipsie!
- A czyja to wina? - syknęłaś. - Trzeba było się pilnować, uważać... planowaliśmy to od miesięcy... - dodałaś smutno.
Chanyeol'owi zrobiło się głupio. Wiedział, że to wszystko jego wina. Gdyby mógł cofnąć czas... Niestety, teraz jedyne co mu pozostawało to leżenie bez ruchu przez kilka tygodni... A wyjazd na studia miał być czymś nowym, ciekawym, w dodatku z osobą, która jest dla niego ważna...
- Mam inne rozwiązanie - zaproponował, nagle oświecony. - Polecisz, a ja po prostu dołączę później, arasso? - uśmiechnął się lekko.
- To nie to samo - upierałaś się. - Możemy równie dobrze pójść za rok, co za różnica...
Chłopak przygryzł wargę. Nie chciał, byś przez niego odwlekała coś, na co czekałaś od dłuższego czasu tylko dlatego, że on nie mógł ci towarzyszyć.
- _____ - poprosił. - Wiem, że przyjęli cię tam za bardzo dobre oceny - odparł spokojnie, ale jego głos zadrżał. - Długo walczyłaś o te miejsce i głupotą byłoby teraz zrezygnować, nie uważasz?
Zastanowiłaś się. Chanyeol miał rację. Ale masz go tak po prostu zostawić i wyjechać? Panika chwyciła cię za gardło na myśl, że na jutro są zabukowane bilety. I to dwa...
Ale z drugiej strony... Nie mówi tego dlatego, bo ma wyrzuty sumienia czy coś? Razem planowaliście tę podróż, razem planowaliście naukę zagranicą. Czemu wszystko się skomplikowało? Wae?
- Przemyśl to ____, arasso? - zerknął na ciebie krótko, po czym utkwił wzrok w białej pościeli.
- A co...jeśli polecę? - zapytałaś ostrożnie. Nie chciałaś zranić jego uczuć...
Ten tylko wzruszył ramionami.
- Zrehabilituję się...nie martw się o mnie - powiedział bez emocji.
Wydawało ci się, że nie powiedział tego szczerze.... Nie miałaś jednak czasu, by nad tym pomyśleć, bo pielęgniarka wygoniła cię z sali, wrzeszcząc, że czas odwiedzin dobiegł końca.
Biedny Chanyeol...
Byłaś ciekawa co u niego słychać... Wyjechałaś na studia za granicę, przekonana przez niego samego, że to dobry wybór. Cieszyłaś się, że tak myślał, że nie był zły z decyzji, którą podjęłaś. Ale nie było też kolorowo...
Odkąd wyjechałaś, twój kontakt z Chanyeo'lem się urwał. Na początku olałaś trochę tę sprawę, bo wydawało ci się, że mimo jego sztucznego uśmiechu przyklejonego na twarzy w dniu, gdy wyjeżdżałaś, był jednak nieco obrażony... Chyba też postąpiłabyś tak na jego miejscu.
Po kilku dniach, a nawet tygodniach, zaczęłaś się niepokoić. Numer telefonu był niedostępny, na e-maile nie odpowiadał. Znikło jego konto na Facebooku czy na Twitterze... Nie rozumiałaś, co się stało... Jak miałaś wytrzymać bez niego cały rok? Jak?
Wysłałaś do niego całą tonę listów z nadzieją, że skoro nowoczesne metody komunikacji zawiodły, to te tradycyjne na pewno spiszą się na medal, ale chyba się pomyliłaś... Czyżby zmienił też miejsce zamieszkania? Niemożliwe...
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jednak było to, że nawet twoi znajomi nic o nim nie wiedzieli. To nie było normalne... Przecież Chanyeol nie był typem odludka, który siedzi całymi dniami w domu sam...
W połowie studiów nawet myślałaś o tym, by wrócić do Korei, ale nie mogłaś przerwać nauki. Nie miałaś też zbyt wiele pieniędzy, by pozwolić sobie na tak długą i kosztowną podróż, ani czasu, bo było go zdecydowanie za mało...
Teraz jednak po roku czasu, wracałaś do domu, na wakacje. Trochę się obawiałaś, ale...tak bardzo chciałaś go znowu zobaczyć. Tak naprawdę wracałaś tylko po to, by się z nim spotkać. Miałaś nadzieję, że u niego wszystko w porządku...
Wchodziłaś właśnie po schodach, gdy wreszcie stanęłaś przed drzwiami jego mieszkania. Czując jak serce wali ci jak szalone, delikatnie zapukałaś do drzwi. Nie musiałaś długo czekać. Już miałaś otworzyć usta i wydrzeć się na niego za to, że nie dał się znać przez cały rok, gdy nagle stanęłaś jak wryta.
Za drzwiami nie było Chanyeola.
- W czym mogę pomóc? - zapytała starsza kobieta, która na pewno nie była jego matką. Nie było takiej opcji - znałaś ją dobrze.
- T-to pani tu m-mieszka? - wydusiłaś zaskoczona.
- Ne - pokiwała głową, nie rozumiejąc. Widząc twój zdezorientowany wzrok, dodała: - Coś się stało?
Pokręciłaś głową.
- Rok temu mieszkał tu mój przyjaciel...szukam go - odparłaś. - Długo pani tu mieszka?
- Prawie rok.
Zmarszczyłaś czoło. To znaczy, że wyprowadził się stąd krótko po twoim wyjeździe? Gdzie teraz był? Gdzie mieszkał?
- Jak się nazywa? - kobieta najwyraźniej próbowała pomóc.
- Park Chanyeol - dlaczego nagle wymawiając jego imię, poczułaś dziwny uścisk w żołądku?
- Och - chyba sobie coś przypomniała. - Ktoś o takim nazwisku tu mieszkał - przyznała. - Wysoki, szczupły...taki z odstającymi uszami...
- Tak, to on! - ucieszyłaś się. - Nie wie pani, dokąd się przeprowadzili?
- Oni? - zamrugała. - Chłopak mieszkał sam...całkiem sam...biedak.
- Nie... - zaprzeczyłaś powoli. - Mieszkał tu z rodzicami i z siostrą!
- Aniyo, w dniu, w którym oddał mi klucze od mieszkania, był zupełnie sam. Zostawił mi wszystkie meble i wyposażenie, wychodząc stąd z jedną, małą walizką...
- M-musiała się pani p-pomylić... - wymamrotałaś kompletnie zbita z tropu.
Nie wierzyłaś jej. Albo po prostu pomyliła Chanyeola z kimś innym albo lubiła rozsiewać plotki. Zaczynałaś obstawiać to drugie...
- Mówię, co widziałam! - upierała się.
- Arasso, dziękuję za pomoc - skłoniłaś się lekko, po czym zerwałaś się i popędziłaś w dół, po schodach.
Wypadłaś z klatki, przywitana chłodnym, porywistym wiatrem. I co teraz?
Spojrzałaś w niebo przybita i przygnębiona. Chanyeol, gdzie jesteś?
- Oj, przepraszam...
Nawet nie zauważyłaś, że wpadłaś na kogoś. Odsunęłaś się, spoglądając w górę na chłopaka, który był baaardzo wysoki. Kaptur miał naciągnięty na głowę tak, że ledwo mogłaś dostrzec jego twarz. Widziałaś tylko jedno - parę ciemnych i podkrążonych oczu.
Chłopak spojrzał na ciebie nieco nieprzytomnie, ale jego oczy szybko się rozszerzyły. Nie rozumiałaś dlaczego... Nie odzywając się ani słowem, ominął cię szybko i ruszył przed siebie.
Miałaś zrobić to samo, ale nogi jakby przyrosły ci do ziemi. Coś cię tknęło.
- Chanyeol? - rzuciłaś za nieznajomym. Serce zbiło ci szybciej. Znalazłaś go?
Zaskoczyło cię to, że nagle się zatrzymał. To musiał być on, skoro zareagował na to imię!
Zrobiłaś kilka niepewnych kroków w jego stronę. Nie odwracał się. Jedyną rzeczą, którą zarejestrowałaś w swoim umyśle to to, że zacisnął dłonie w pięści.
- Pomyliłaś mnie z kimś - odparł zachrypniętym głosem.
Otworzyłaś usta. Wydawało ci się, że to był jego głos - Chanyeola. Nawet jeśli miał chrypkę, to potrafiłaś go rozpoznać. Znałaś ten głos...
Zanim jednak zdążyłaś zareagować, chłopak puścił się biegiem i zniknął za najbliższym zakrętem.
Coś ci tu nie pasowało... Skoro jak zapewniał, pomyliłaś go z kimś, to dlaczego uciekał? Dlaczego zatrzymał się, gdy wymówiłaś jego imię? Dlaczego miał jego głos? Wae?!
Niewiele myśląc, pobiegłaś za nim. Szybko jednak zrozumiałaś, że go nie dogonisz, bo gdy skręciłaś za najbliższy sklepik, nigdzie nie mogłaś dostrzec chłopka z kapturem.
Oddychając jakbyś przebiegła całe boisko, rozejrzałaś się dookoła, ale wokół było pusto, nie licząc starszej pani niosącej zakupy, otyłego faceta z papierosem w dłoni i młodej matki z dzieckiem.
Westchnęłaś zawiedziona. Opadłaś na najbliższą ławkę, chcąc odpocząć. Niestety albo i na szczęście między sklepami mignęła ci czarna bluza. Przez chwilę nie ruszałaś się z miejsca, w obawie, że Chanyeol (albo nieznajomy, bo już sama nie wiedziałaś co myśleć) cię zobaczy i ucieknie.
Chłopak jak gdyby nigdy nic, zaciągnął się papierosem, wypuszczając biały dym z ust.
Byłaś zszokowana. Chanyeol...ty nigdy nie paliłeś...
Wtem rozejrzał się na boki, jakby sprawdzał czy wokół niego nikogo nie ma, przez co w ekspresowym tempie opuściłaś głowę w dół, udając, że rozwiązała ci się sznurówka. Oczywiście oczy wciąż miałaś utkwione w jego osobie...
Po kilku sekundach, Chanyeol przydeptał papierosa, po czym wsadzając dłonie do kieszeni bluzy, zniknął za budynkiem. Zerwałaś się z ławki, pędząc za nim.
Po kilku sekundach, Chanyeol przydeptał papierosa, po czym wsadzając dłonie do kieszeni bluzy, zniknął za budynkiem. Zerwałaś się z ławki, pędząc za nim.
Znałaś te otoczenie, więc wiedziałaś, że za tymi osiedlowymi sklepikami znajduje się skrót do parku, a dalej osiedla mieszkaniowe. Tak jak przypuszczałaś, wybrał wydeptaną alejkę, którą teraz podążał. Skradałaś się za nim ciekawa, dokąd idzie.
Zaczynało się ściemniać, więc starałaś się mieć go ciągle blisko, żeby nie stracić go z oczu. A to, że Chanyeol był na czarno, wcale ci tego nie ułatwiało.
Szłaś w ciszy. W głowie miałaś tysiące myśli. Nie rozumiałaś, co się dzieje. Dlaczego opuścił mieszkanie? Dlaczego cię unikał? Dlaczego udawał, że cię nie zna? Dokąd idziesz, Chanyeol?
Wtem ścieżka się skończyła. Chłopak przedarł się przez jakieś krzaki, więc chcąc nie chcąc, musiałaś zrobić to samo. Wyszliście w parku. Plac zabaw był pusty, na ławkach odpoczywały jedynie liście.
Chanyeol wszedł po schodkach, prowadzących do klatki schodowej, gdy nagle drzwi się otworzyły. Wystraszona, wlazłaś w jakąś zieleninę, próbując się schować.
- Yeolie...gdzieś ty tak długo był? Martwiłam się! - słysząc kobiecy, słodki głos, zrzedła ci mina.
- Noona, mianhe... - głos Chanyeola był bez żadnych emocji, martwy.
- Nie przepraszaj - odrobinę wychyliłaś się, by zobaczyć, co to za idiotka...
Była ładna. Wysoka. Długie włosy opadały jej na ramiona. Uśmiechnięta i wpatrzona w niego jak w obrazek... I to nie była jego siostra. Zacisnęłaś zęby ze złości.
- No wchodź do środka, bo się przeziębisz, ppalli, ppalli! - trzepnęła go żartobliwie w ramię, przez co usłyszałaś jego cichy śmiech. Aż ci się ciepło na sercu zrobiło...
Drzwi trzasnęły, a ty nic nie zrobiłaś. Dlaczego? Bo nagle wszystko zrozumiałaś.
Chanyeol cię porzucił. Porzucił cię jak starą zabawkę na śmietnisku i wymienił na nowszy model. Lepszy... I po co tu wracałaś?
Przez kolejne dwa dni, chodziłaś jak struta. Nie mogłaś spać, jeść ani myśleć. Nie rozumiałaś postępowania Chanyeola. No dobra...zamieszkał z NIĄ, ale nie musiał od razu odcinać się od ciebie! Przez cały rok szkolny nie dał się znać. Dlaczego traktował cię jakbyś była dla niego obca? On nigdy taki nie był...
Od tamtego dnia, codziennie kręciłaś się w tej okolicy. Nie mogłaś po prostu od tak sobie odpuścić, musiałaś wiedzieć, dlaczego tak się zachowuje, musiałaś z nim porozmawiać...
Niestety, te ostatnie było trudne, bo Chanyeol mało co wychodził z domu. Dziwne... Jego "koleżanka" również, ale gdy wychodziła, to wracała tak szybko, że zanim zdążyłabyś się zdobyć na odwagę i wejść do klatki, była już z powrotem. Zupełnie jakby wiedziała.
Kilka dni później, przekonana, że wieczorem już żadne z nich nie opuści budynku, już miałaś wracać do domu, gdy usłyszałaś głosy. To byli oni - najwyraźniej wyszli na wieczorny spacer. Przygryzłaś wargę podenerwowana. To było twoja szansa. Nie mogłaś jej zmarnować.
- W porządku Yeolie? - zaszczebiotała dziewczyna, chwytając się jego ramienia.
- Ne.
Cisza.
- Coś cię boli Yeolie?
- Ani...
Przewróciłaś oczami, słysząc ich rozmowę. Naprawdę? Krew się w tobie gotowała, słysząc jej słodką gadkę...
- Powiesz Noonie, jeśli coś będzie nie tak, arasso? - Chanyeol kiwnął głową.
- Czemu się o mnie martwisz? Nie jestem pięcioletnim chłopcem - poskarżył się.
- Bo jesteś moim pacjentem, Yeolie... - odparła łagodnym tonem.
Zatrzymałaś się nagle. Czy ty się tylko przesłyszałaś, czy ona właśnie użyła słowa "pacjent"? Nic już nie rozumiałaś...
Chłopak nie odezwał się więcej. Mruknął pod nosem coś, czego nie zrozumiałaś.
- Jestem z ciebie naprawdę dumna...zrobiłeś ogromne postępy...
Nie wytrzymałaś. Musiałaś dowiedzieć się, o co tu do cholery chodzi. Jaki pacjent, jakie postępy? Czy Chanyeol...był poważnie chory? Na samą myśl o tym, łzy napłynęły ci do oczu. Podbiegłaś do nich, chwytając go za rękę. Ten drgnął przestraszony.
- Oppa! - zawołałaś z nadzieją, że cię nie odtrąci. - Co się dzieje? Dlaczego tak się zachowujesz, dlaczego mnie unikasz?! - nawet nie wiesz, kiedy zaczęłaś krzyczeć. - Czemu jesteś z NIĄ? Co ja ci zrobiłam?!
Wszystkie emocje, które wówczas trzymałaś w sobie, ujrzały światło dzienne. Nie mogłaś tak dłużej. Chciałaś wiedzieć wszystko. I on musiał ci odpowiedzieć na każde twoje pytanie. Musiał i koniec.
Dziewczyna spojrzała na ciebie ze złością. Jej wzrok jednak szybko przeniósł się na Chanyeola. Jej twarz złagodniała, ale wpatrywała się w niego, jakby nie rozumiała, o czym ty mówisz.
- Chanyeol! Spójrz na mnie do cholery! Powiedz coś! - potrząsnęłaś jego ręką. Ku twojemu zdziwieniu, nie wyrwał się z twojego uścisku.
- Zostaw go! - dziewczyna zainterweniowała. - Nie niszcz tego wszystkiego, co budowaliśmy przez ten rok! To dla jego dobra! - wcale nie była miła.
Rok? To znaczy, że przez dobry rok widywał się z jakąś pielęgniarką, bądź lekarką, którą poznał w szpitalu, gdy już wyjechałaś? A to dupek! Chanyeol, wae?
- Oppa, proszę cię...
Wtem Chanyeol wyrwał się z twojego uścisku. Nie było to wcale delikatne, wręcz przeciwnie. Przez jedną sekundę zaczęłaś się bać, ale...dlaczego miałabyś? To tylko Chanyeol...
- Zostaw mnie - te dwa słowa wypowiedziane z jego ust, sprawiły, że aż ciarki ci przeszły po plecach. - Nie chcę cię nigdy więcej widzieć! - krzyknął, po czym puścił się biegiem w kierunku klatki schodowej.
Cisza, którą zostawił po sobie Chanyeol między tobą, a jego nową dziewczyną była niczym w porównaniu do tego, co właśnie stało się w twoim sercu - ono pękło na pół...
- I widzisz, co zrobiłaś? - wydyszała nieznajoma. - Wszystko zepsułaś, pogorszyłaś...lepiej ci teraz?!
Wciąż nic nie rozumiałaś. Dlaczego Chanyeol tak zareagował? Dlaczego uciekł? Naprawdę już nigdy nie będziecie mogli ze sobą porozmawiać tak, jak dawniej? Już nigdy nie usłyszysz jego zaraźliwego śmiechu? Już nigdy nie doświadczysz jego idiotycznych pomysłów? Nie...
- Nie rozumiem... - zerknęłaś na nią kompletnie rozbita. - Przecież to już rok, gdy spadł z tego żywopłotu...
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- O czym ty mówisz? - chyba cię nie rozumiała. - To nie przez jakiś głupi żywopłot! - była zła.
Zamrugałaś dwukrotnie. Czy ona sobie z ciebie żartuje? To o co tu w ogóle chodzi?
- A o czym ty mówisz?
- Powiesz Noonie, jeśli coś będzie nie tak, arasso? - Chanyeol kiwnął głową.
- Czemu się o mnie martwisz? Nie jestem pięcioletnim chłopcem - poskarżył się.
- Bo jesteś moim pacjentem, Yeolie... - odparła łagodnym tonem.
Zatrzymałaś się nagle. Czy ty się tylko przesłyszałaś, czy ona właśnie użyła słowa "pacjent"? Nic już nie rozumiałaś...
Chłopak nie odezwał się więcej. Mruknął pod nosem coś, czego nie zrozumiałaś.
- Jestem z ciebie naprawdę dumna...zrobiłeś ogromne postępy...
Nie wytrzymałaś. Musiałaś dowiedzieć się, o co tu do cholery chodzi. Jaki pacjent, jakie postępy? Czy Chanyeol...był poważnie chory? Na samą myśl o tym, łzy napłynęły ci do oczu. Podbiegłaś do nich, chwytając go za rękę. Ten drgnął przestraszony.
- Oppa! - zawołałaś z nadzieją, że cię nie odtrąci. - Co się dzieje? Dlaczego tak się zachowujesz, dlaczego mnie unikasz?! - nawet nie wiesz, kiedy zaczęłaś krzyczeć. - Czemu jesteś z NIĄ? Co ja ci zrobiłam?!
Wszystkie emocje, które wówczas trzymałaś w sobie, ujrzały światło dzienne. Nie mogłaś tak dłużej. Chciałaś wiedzieć wszystko. I on musiał ci odpowiedzieć na każde twoje pytanie. Musiał i koniec.
Dziewczyna spojrzała na ciebie ze złością. Jej wzrok jednak szybko przeniósł się na Chanyeola. Jej twarz złagodniała, ale wpatrywała się w niego, jakby nie rozumiała, o czym ty mówisz.
- Chanyeol! Spójrz na mnie do cholery! Powiedz coś! - potrząsnęłaś jego ręką. Ku twojemu zdziwieniu, nie wyrwał się z twojego uścisku.
- Zostaw go! - dziewczyna zainterweniowała. - Nie niszcz tego wszystkiego, co budowaliśmy przez ten rok! To dla jego dobra! - wcale nie była miła.
Rok? To znaczy, że przez dobry rok widywał się z jakąś pielęgniarką, bądź lekarką, którą poznał w szpitalu, gdy już wyjechałaś? A to dupek! Chanyeol, wae?
- Oppa, proszę cię...
Wtem Chanyeol wyrwał się z twojego uścisku. Nie było to wcale delikatne, wręcz przeciwnie. Przez jedną sekundę zaczęłaś się bać, ale...dlaczego miałabyś? To tylko Chanyeol...
- Zostaw mnie - te dwa słowa wypowiedziane z jego ust, sprawiły, że aż ciarki ci przeszły po plecach. - Nie chcę cię nigdy więcej widzieć! - krzyknął, po czym puścił się biegiem w kierunku klatki schodowej.
Cisza, którą zostawił po sobie Chanyeol między tobą, a jego nową dziewczyną była niczym w porównaniu do tego, co właśnie stało się w twoim sercu - ono pękło na pół...
- I widzisz, co zrobiłaś? - wydyszała nieznajoma. - Wszystko zepsułaś, pogorszyłaś...lepiej ci teraz?!
Wciąż nic nie rozumiałaś. Dlaczego Chanyeol tak zareagował? Dlaczego uciekł? Naprawdę już nigdy nie będziecie mogli ze sobą porozmawiać tak, jak dawniej? Już nigdy nie usłyszysz jego zaraźliwego śmiechu? Już nigdy nie doświadczysz jego idiotycznych pomysłów? Nie...
- Nie rozumiem... - zerknęłaś na nią kompletnie rozbita. - Przecież to już rok, gdy spadł z tego żywopłotu...
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- O czym ty mówisz? - chyba cię nie rozumiała. - To nie przez jakiś głupi żywopłot! - była zła.
Zamrugałaś dwukrotnie. Czy ona sobie z ciebie żartuje? To o co tu w ogóle chodzi?
- A o czym ty mówisz?
Nieznajoma miała dziwną minę. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Nagle rozległ się głuchy trzask. Dziewczyna spojrzała przerażona w tamtą stronę.
- Muszę iść! - zerwała się z miejsca. - Zostaw go błagam - poprosiła, cofając się. - Twój przyjazd nie był najlepszym pomysłem...wracaj tam, jebal - i już jej nie było.
Nie posłuchałaś jej. Miałaś mętlik w głowie, a rozpamiętując wczorajszą sytuację, doszłaś do wniosku, że nie możesz go tak po prostu zostawić. Nie opuścisz go po raz drugi, zwłaszcza teraz, gdy dzieje się z nim coś niedobrego...
Próbowałaś się z nią jakoś skontaktować. To było trudne, ale twój wysiłek nie poszedł na marne. Znalazłaś ją. Pracowała w pobliskim szpitalu, więc "napadłaś" na nią, gdy wychodziła i zapewne wracała do domu, do Chanyeola.
- To znowu ty! - fuknęła, gdy cię tylko zobaczyła. - Co ja ci mówiłam? Odpuść sobie!
- Aniyo! - odparłaś pewnie. - To mój przyjaciel! Przyjaciół się nie zostawia!
Dziewczyna ruszyła chodnikiem, ignorując twoje słowa. Podążyłaś za nią. Gdy znalazłyście się dalej od szpitala, zatrzymała się. Obrzuciła cię wściekłym spojrzeniem.
- To ty go zostawiłaś.
Przygryzłaś wargę, czując wyrzuty sumienia. Miała rację, wiedziałaś o tym dobrze. Ale nie cofniesz czasu, prawda?
- Zrobiłam to, ale za jego zgodą! - broniłaś się.
- Jesteś pewna? - zapytała cicho.
Udało jej się - zamknęła ci usta. Stałyście się w ciszy i patrzyłyście się na siebie. Dopiero teraz mogłaś dokładnie się jej przyjrzeć. Wyglądała młodo, jakby była w twoim wieku. Długie włosy, które zawsze widywałaś starannie uczesane, dzisiaj były oklapnięte. Oczy miała podkrążone i wyraźnie zmęczone. I nagle...chyba wszystko zrozumiałaś. Chanyeol...on też tak wyglądał. Wytrzeszczyłaś oczy.
- Coś ty mu zrobiła?! - wybuchałaś. - Pacjentem? On jest pacjentem?! Powiedz lepiej, że coś mu wsypujesz do szklanki, że bierzecie jakieś dragi i inne świństwa! - nie mogłaś w to uwierzyć.
- Nie, to nie tak...poczekaj! - dziewczyna była wyraźnie zaskoczona. - Daj mi wyjaśnić...
- Wciągnęłaś go w jakiś narkotykowy świat, tak? Nie jest ci wstyd! Pójdę na policję, powiem... - twoje oburzenie zostało zakończone przez jej doń, którą przyłożyła ci do ust.
- Nie krzycz _____ - poprosiła. - Nie jestem żadnym dilerem, a Chanyeol nie bierze żadnych narkotyków...
- Już nie Yeolie, tak? - syknęłaś zła. Nie podobało ci się to, jak go nazywała. - Chcę wiedzieć co się dzieje - to nie była prośba.
Dziewczyna westchnęła. Wiedziałaś, że dopięłaś swego.
- Arasso - zgodziła się. - Przyjdź jutro o 17 do tej kawiarenki, niedaleko jego mieszkania, opowiem ci wszystko.
- Ale to...to nasza kawiarenka - przypomniałaś sobie chwile, gdy do niej chadzaliście.
- Przyjdziesz czy nie?! - zawołała zmęczona.
Kiwnęłaś tylko głową, przestraszona jej nagłym podniesieniem głosu. Dziewczyna poprawiła włosy, po czym dodała:
- I nie kręć się wokół okolicy - ostrzegła. - Chanyeol źle to znosi.
Że co?
***
Gdy przyszłaś na umówione spotkanie, ona już tam była i czekała na ciebie. Przełknęłaś ślinę, zestresowana. Nie wiedziałaś, co cię czeka i czego się dowiesz, ale miałaś wrażenie, że to nic dobrego. Podeszłaś do stolika. Widząc, że przyszłaś, zdjęła czarne okulary przeciwsłoneczne. Jej oczy były jeszcze bardziej czerwone niż zwykle.
- Powinnaś chyba pójść do lekarza - zasugerowałaś cicho, siadając. Ta tylko uśmiechnęła się.
- O mnie się nie martw, to moja praca.
- Nie rozumiem...
- Mam na imię Yura i jestem...jakby to powiedzieć... - westchnęła ciężko. - Jestem psychiatrą i od niecałego roku zajmuję się Chanyeol'em.
Nie spodziewałaś się takich słów. Nie wiedziałaś, co powiedzieć, ani co myśleć...
- A-ale...jak to? C-co mu się stało...nic nie rozumiem... - denerwowałaś się coraz bardziej.
- Pozwól, że wszystko ci opowiem - odparła spokojnie, po czym spojrzała na ciebie błagalnym wzrokiem. - Ja wiem, że słowo "psychiatra" wywołuje panikę, ale Chanyeol...jest normalnym chłopakiem i wcale nie jest nienormalny...
- Wcale tak nie myślę - przerwałaś jej.
- To dobrze - uśmiechnęła się delikatnie. - On bierze leki i próbuje wrócić do dawnego życia...
- Więc...co się stało? - zapytałaś zniecierpliwiona. - Odkąd wyjechałam, straciłam z nim kontakt, a gdy wróciłam unika mnie i ucieka przede mną! Wae?
- Poznałam go, gdy jeszcze leżał w gipsie, po tej akcji z żywopłotem - zaczęła opowiadać. - To wcale nie był mój oddział, ale jakoś los chciał, bym go spotkała. Przychodziłam do niego czasem porozmawiać, gdy miałam wolną chwilę, pocieszyć. Wyszedł ze szpitala zdrowy jak ryba.
- Wciąż nic nie rozumiem... - wymamrotałaś.
- Niemal tak szybko jak wyszedł, trafił na mój oddział. - kontynuowała. - Od razu go poznałam, ale on był w tak złym stanie, że chyba mnie nie pamiętał...
- Dlaczego tam trafił? - dopytywałaś. - Co się stało? - dodałaś z szybko bijącym sercem.
- Po twoim wyjeździe jego całe życie zaczęło się sypać - wyznała z trudem. Było widać, że nie jest jej łatwo tego mówić. - Zostawiłaś go, jego rodzina zginęła w wypadku samochodowym, a w wytwórni, w której był trainne, okazało się, że mimo jego starań, nie zadebiutuje w zespole. Chanyeol nie mógł sobie z tym wszystkim poradzić...
Byłaś w szoku. Więc to dlatego nie odpowiadał na twoje telefony, wiadomości, a wszystkie portale, na których istniał, zostały wykasowane... Chanyeol, ja nie wiedziałam...
Ukryłaś twarz w dłoniach. Nie miałaś o tym zielonego pojęcia. Podczas, gdy ty uczyłaś się zagranicą, on był został sam z tyloma problemami. Gdybyś wiedziała...nie wyjechałabyś. Poczułaś się okropnie.
- Ja...nie wiedziałam - wyszeptałaś załamana.
- Przykro mi - dziewczyna spuściła głowę. - Naprawdę mi go szkoda. On jest taki dobry...nie zasługuje na to wszystko.
- Jak trafił do szpitala? - zapytałaś drżącym głosem, bojąc się odpowiedzi. Dziewczyna milczała. - Jebal, powiedz mi...
- Próba samobójcza.
Nie chciałaś więcej wiedzieć. Z hukiem wstałaś z krzesła. Wszyscy kawiarence na ciebie spojrzeli, ale miałaś to gdzieś. Wydawało ci się, że w tym wszystkim jeszcze czegoś brakuje....
- Dlaczego nie chce ze mną rozmawiać? - nie patrzyłaś na nią.
Okej, to po prostu niewyobrażalna tragedia, rozumiałaś go doskonale...ale dlaczego cię zbywał? Nic mu przecież nie zrobiłaś... Nie tęsknił za tobą?
- Chanyeol...on... - zerknęła na ciebie niepewnie. - _____, nie każ mi mówić więcej, to cię zabije...i tak powiedziałam więcej niż powinnam...
- Chcę znać prawdę - byłaś nieugięta. Nawet zignorowałaś fakt, że zna twoje imię.
- On uważa, że to wszystko jest przez...ciebie.
- MWOH?!
- Mianhe...
Dygotałaś od stóp do głów. Musiałaś z nim porozmawiać. Teraz. Natychmiast. Wybiegłaś z kawiarenki, niemal wpadając na innych. Miałaś misję. Misję, którą była rozmowa z Chanyeol'em.
Wpadłaś do klatki schodowej, po czym...zamarłaś. Nie wiedziałaś, do których drzwi powinnaś zapukać, ale co to za problem... Spojrzałaś na tablicę z informacją o lokatorach. Tak jak zdążyłaś się domyślić, mieszkanie było jej. Park Yura.
Wbiegłaś na trzecie piętro tak szybko, jakby od tego zależało całe twoje życie. Gdy już stanęłaś przed tymi drzwiami, ledwo podtrzymałaś się, żeby nie zacząć uderzać pięściami w drzwi. Przecież, gdy Chanyeol usłyszy twój głos, na pewno ci nie otworzy...
Starając się opanować swoje emocje, cicho zapukałaś.
- Kto tam?
- Eeee...dostawca pizzy -powiedziałaś to najbardziej niskim głosem, jakim tylko potrafiłaś.
- Daebak! Cała pizza tylko dla mnie! Yura-Noona nigdy nie pozwala mi jej jeść! - dlaczego nagle szczęśliwy Chanyeol nie spowodował uśmiechu na twojej twarzy? - usłyszałaś kroki, po czym nagle drzwi się otworzyły. - Ale moment...ja nie zamawiałem żadnej pizzy...
Chanyeol spojrzał na ciebie, wytrzeszczając oczy. Patrzył na ciebie jak zahipnotyzowany, a ty nagle sama nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Widząc jego podkrążone oczy i prawie białą skórę, zrobiło ci się tak straszliwie smutno...
Nagle Chanyeol zacisnął pięści. Już chwytał za klamkę, by zamknąć ci drzwi przed nosem, ale ty byłaś szybsza - zablokowałaś je własną nogą. Jeśli chce, proszę bardzo...niech ci ją urwie, ale nie poddasz się tak łatwo. Już nie.
- Weź tę nogę, bo ci ją zmiażdżę - zagroził, patrząc na ciebie ze złością.
Przez moment zastanawiałaś się, czy czasem nie żartuje, ale wiedziałaś, że przy jego obecnym stanie, to na pewno nie głupi żart.
- Nie zrobisz tego - odparłaś cicho.
- Skąd wiesz? - zawołał zły. - Zrobię co chcę!
- Ty nie krzywdzisz innych...Yeolie.
Reakcja chłopaka była natychmiastowa. Złapał się za głowę, jakby nagle coś go zabolało. W jednej chwili z osoby, która wyglądała jakby naprawdę chciała cię skrzywdzić zmienił się w całkowicie słabą i niewinną istotę.
Chanyeol zerknął na ciebie zmęczony, po czym wszedł do mieszkania. Drzwi zostawił otwarte. Uznając, że to pozwolenie na wejście, weszłaś do środka. Było to małe mieszkanie, ale w sam raz na to, by pomieścić dwie osoby. W korytarzu nie było zbyt jasno - na zewnątrz robiło się ciemno.
Twoją uwagę przykuły drzwi sypialni, które były uchylone. Uśmiechnęaś się słabo, widząc małą tabliczkę z napisem "Baza Chanyeola - wchodzisz na własne ryzyko", napisane kolorowymi flamastrami. Ostrożnie pchnęłaś drzwi...
W pokoju również nie było żadnego światła. Chanyeol siedział na swoim łóżku, patrząc się w ścianę, jakby przygotowywał się na tę rozmowę już od kilku dni. Rozejrzałaś się dookoła. Serce ci się ścisnęło. Nad biurkiem, na tablicy korkowej były zdjęcia - wasze zdjęcia. Beztroscy i roześmiani. Na półkach zaś stały ramki ze zdjęciami jego rodziny, oplecione czarnym kirem. Łzy napłynęły ci do oczu.
- Chanyeol...
- Po co wróciłaś? - burknął.
- Bo się martwiłam...
- Akurat - prychnął rozdrażniony.
- Naprawdę! - zapewniłaś, podchodząc bliżej. - Nie dawałeś znaku życia, nie wiedziałam, co się dzieje...
- Skoro tak, mogłaś wrócić.
- Nie mogłam, wiesz o tym dobrze - odparłaś spokojnie. - Poza tym... - zawahałaś się. - Sam mnie do tego namawiałeś, zapomniałeś? - szybko pożałowałaś tych słów.
Chłopak zerwał się z łóżka, patrząc na ciebie gniewnie.
- Masz rację - przyznał. - Ale nie sądziłem, że polecisz i mnie zostawisz - słyszałaś urazę w jego głosie.
- Chanyeol, o co ci chodzi? - zdenerwowałaś się. - Nie chciałam wyjeżdżać! - niemal powstrzymywałaś się od płaczu. - Przekonywałeś mnie, ciągle o tym mówiłeś...sam powiedziałeś, że nie będziesz miał mi tego za złe, że dołączysz później, choć nigdy się tak nie stało...
- Kłamałem.
- Mwoh? - zamrugałaś dwukrotnie. - Wae?
- Ty nic nie rozumiesz...
- Więc mi wyjaśnij! - krzyknęłaś. Miałaś już tego wszystkiego dosyć...
- A ty co byś zrobiła na moim miejscu?! - wybuchnął nagle, przez co nieco wystraszona, cofnęłaś się do tyłu. - Jaki byłby ze mnie przyjaciel, gdybym mówił: "nie jedź", "poczekaj na mnie", "w końcu wyrzucą nas obu za niestawienie się"? - Chanyeol dostał szału. - Myślisz, że było mi łatwo żyć z myślą, że ty wyjedziesz, a ja sam jak kołek będę leżał w tym głupim szpitalu? Łatwiej mi było kłamać, byś nie czuła żadnej presji z mojej strony!
Jego mowa poruszyła cię. Nigdy nie spodziewałaś się, że mógł w ten sposób o tym wszystkim myśleć. A więc zrobił to dla ciebie?
- Mogłeś mi powiedzieć...
- Liczyłem, że nie wyjedziesz i zostaniesz - spojrzał ci w oczy, a ty zobaczyłaś w jego ciemnych tęczówkach ogromny ból. - Zawsze byliśmy nierozłączni, a ty tak po prostu wyjechałaś...
- Chanyeol, m-mianhe... - wyjąkałaś cicho.
- Wyjechałaś, a ja zostałem sam... - wyrzucał z siebie to wszystko, co przeżywał całkiem sam przez ostatni rok. - Rodzice, siostra...oni odeszli! - dodał łamiącym się głosem, po czym spuścił głowę. - Już nigdy ich nie zobaczę...
- Chanyeol... - próbowałaś go dotknąć i pocieszyć, ale ten odsunął się jak oparzony.
- Nie dotykaj mnie _____ - syknął.
Odsunęłaś się natychmiast. Wyrzuty sumienia zawładnęły całym twoim sercem. To tak bolało... Ale nic nie mogłaś zrobić. Mogłaś jedynie wysłuchać go i przeprosić...
- Wytwórnia... - zaśmiał się cicho, ale nie był to wesoły śmiech. - Mówili, że bez problemu mogę wyjechać, a razie czego, ściągną mnie z powrotem .. 4 lata badziewnego treningu i tak po prostu wyrzucili mnie na bruk...Zdrajcy.
- Już wszystko wiem Chanyeol... - wyszeptałaś. - Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro...
- A co ty możesz o tym wiedzieć? - krzyknął, ale było widać, że jeszcze chwilka i się rozpłacze. - Siedziałaś sobie tam, podczas, gdy ja przezywałem katusze! Wyjechałaś i wszystko...całe moje życie legło w gruzach. Nie miałem nikogo, kto by mnie pocieszył... - mówił coraz ciszej. - Zostałem sam. A to wszystko twoja wina...
- Chanyeol, naprawdę bardzo mi przykro! - wrzasnęłaś, nie mogąc już wytrzymać. - Ale nie wiń mnie za coś, czego nie zrobiłam! To nie ja zabiłam ci rodziców, to nie ja wywaliłam cię z wytwórni... zostawiłam cię to fakt, ale nie wiń mnie za zniszczenie ci życia! - łzy już płynęły ci po policzkach.
- Ale gdybyś została...
- To co? Wszystko byłoby inaczej? - zawołałaś. - Nie wiesz tego Chanyeol! Nie jesteś żadnym wróżbitą, którzy przewiduje przyszłość! - dodałaś ironicznie. - Mogłam zostać, to prawda, ale wyjechałam i teraz nie cofnę tego, co zrobiłam, choćbym bardzo chciała...
- A-ale... - chłopakowi chyba zaczynało brakować argumentów.
- Zawsze o tobie myślałam - spojrzałaś na niego z czułością. - Nigdy nie zrobiłabym nic, co mogłoby ci sprawić przykrość, nigdy. Ale jeśli obwinianie mnie ma ci pomóc, to proszę bardzo! - krzyknęłaś rozżalona. - Skoro wszystko jest moją winą, to niech tak będzie!
Chanyeol milczał. W ogóle nie patrzył na ciebie. Jego wzrok powędrował w kierunku waszych zdjęć. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Nie jestem ci już potrzebna - wydusiłaś rozczarowana jego osądem. - Żegnaj Chanyeol.
Odwróciłaś się na pięcie. Już miałaś opuścić jego pokój, gdy stało się coś, czego się kompletnie nie spodziewałaś... Poczułaś silne ramiona, które oplotły cię w pasie i przyciągnęły do siebie. I wbrew pozorom, nie był to uścisk, który miałby cię udusić...
Chanyeol objął cię mocno i nie chciał puścić. Wtulił swoją twarz w twoje plecy, płacząc cicho. Twoje serce waliło teraz tak szybko, że bałaś się, że zaraz po prostu wyskoczy. Trzęsącymi się dłońmi, dotknęłaś jego własnych, ostrożnie, by go nie spłoszyć.
- Chanyeol? - jego imię ledwo przeszło ci przez gardło.
- Nie zostawiaj mnie _____ - poprosił. - Nie zostawiaj mnie, jebal...
Nie wiedziałaś, co robić. Przecież cię nienawidził, prawda? Byłaś pomiędzy młotem, a kowadłem. Westchnęłaś cicho, po czym delikatnie wyplątałaś się z jego uścisku. Odwróciłaś się, chcąc na niego spojrzeć.
Jego oczy były zapuchnięte i zaczerwienione od płaczu. Nigdy nie widziałaś, żeby płakał, a przynajmniej nigdy nie w twojej obecności, dlatego teraz też, serce ci się ścisnęło, widząc go w takim stanie. I on sam przeżywał to wszystko przez cały rok... Chcąc nie chcąc, czułaś się po części winna tego wszystkiego...
- Uljima - szepnęłaś cicho, delikatnie wycierając jego łzy.
- P-proszę...nie zostawiaj mnie z-znowu - wychlipał, ponownie zanosząc się płaczem. - Nie przeżyję tego, naprawdę...zostań ze mną, _____, jebal...
- Arasso...
Chanyeol przestał płakać. Otarł szybko oczy rękawem bluzy, mocząc ją łzami, po czym wlepił w ciebie swój wzrok.
- Chincha? - zapytał z nadzieją.
- Ne - pokiwałaś głową, zmuszając się do uśmiechu.
Było to trudne, bo ciągle miałaś przed oczami to, jak był do ciebie wrogo nastawiony, a teraz...przecież nie mogłaś go tak zostawić. Wiedziałaś, że to co przeżył, zostawiło ślad w jego psychice, więc jego zachowanie było na swój sposób usprawiedliwione. Musiałaś mu pomóc.
- Przepraszam, że tak cię traktowałem...chyba potrzebowałem kogoś, na kogo mógłbym zrzucić to wszystko... - wytłumaczył, pociągając nosem. - Ale nie nienawidzę cię _____ - chwycił cię za dłonie, przygryzając wargę. - Tęskniłem za tobą...
- Ja za tobą też - uśmiechnęłaś się.
- Obiecuję, że będę się bardziej przykładał do terapii - zerknął na ciebie z całkowitą powagą. - Będę regularnie brał leki i stanę na nogi, obiecuję ci to _____. Tylko nie odchodź... - poprosił.
Poczułaś miłe ciepełko w sercu. Czułaś, że z takim nastawieniem wszystko możecie odbudować razem. Pomożesz mu, by stał się znów radosnym i psocącym Chanyeol'em jak kiedyś. Sprawisz, że będzie miał uśmiech na twarzy 24 godziny na dobę...
- Myślałam, że ty i Yura...no wiesz... - nie wiedziałaś czemu to powiedziałaś, ale chciałaś wiedzieć, co myśli na ten temat. Może to było trochę nie na miejscu, ale...
- Noona bardzo mi pomogła - wymamrotał. - Ale ona nie jest tobą... - chłopak uśmiechnął się nieśmiało, chyba po raz pierwszy od ponad roku.
To był impuls. Nie wiedziałaś, że chcesz to zrobić, ale jakoś samo tak wyszło... Stanęłaś na palcach, uchwyciłaś jego twarz w swoje dłonie, po czym pocałowałaś go prosto w usta. W zasadzie nie był to jakiś wielki pocałunek, zaledwie muśnięcie, niewinny buziak. Ale nawet to spowodowało, że serce zaczęło ci bić jak szalone.
Chanyeol zamarł, niepewny co robić. Zanim jednak zdążyłby chociaż pomyśleć, co właściwie chce zrobić, odsunęłaś się od niego, patrząc na niego z czułością.
Chłopak nieco rozkojarzony, dotknął opuszkiem palca swoje usta, zerkając na ciebie. Na jego bladych policzkach, pojawiły się soczyste rumieńce. Awww!
- To znaczy...że zostaniesz? - zapytał z nadzieją.
- Yeolie... - uśmiechnęłaś się lekko. - Ta odpowiedź nie była zbyt jasna?
Jego reakcja była natychmiastowa. Przyciągnął cię do siebie, zamykając cię w swoim niedźwiedzim uścisku. Zrozumiał. Tulił cię do siebie z nieukrywaną tęsknotą. Nie protestowałaś. Potrzebowałaś tego. Potrzebowałaś Chanyeola...
Nie wiedziałaś, jak długo staliście w swoich ramionach. Wiedziałaś tylko, że miał prawo szlochać na twoim ramieniu - byłaś jego przyjaciółką, a nawet kimś więcej, musiałaś mu na to pozwolić. Tak będzie mu łatwiej.
Nie martw się Chanyeol. Razem zawsze damy radę.
- Muszę iść! - zerwała się z miejsca. - Zostaw go błagam - poprosiła, cofając się. - Twój przyjazd nie był najlepszym pomysłem...wracaj tam, jebal - i już jej nie było.
Nie posłuchałaś jej. Miałaś mętlik w głowie, a rozpamiętując wczorajszą sytuację, doszłaś do wniosku, że nie możesz go tak po prostu zostawić. Nie opuścisz go po raz drugi, zwłaszcza teraz, gdy dzieje się z nim coś niedobrego...
Próbowałaś się z nią jakoś skontaktować. To było trudne, ale twój wysiłek nie poszedł na marne. Znalazłaś ją. Pracowała w pobliskim szpitalu, więc "napadłaś" na nią, gdy wychodziła i zapewne wracała do domu, do Chanyeola.
- To znowu ty! - fuknęła, gdy cię tylko zobaczyła. - Co ja ci mówiłam? Odpuść sobie!
- Aniyo! - odparłaś pewnie. - To mój przyjaciel! Przyjaciół się nie zostawia!
Dziewczyna ruszyła chodnikiem, ignorując twoje słowa. Podążyłaś za nią. Gdy znalazłyście się dalej od szpitala, zatrzymała się. Obrzuciła cię wściekłym spojrzeniem.
- To ty go zostawiłaś.
Przygryzłaś wargę, czując wyrzuty sumienia. Miała rację, wiedziałaś o tym dobrze. Ale nie cofniesz czasu, prawda?
- Zrobiłam to, ale za jego zgodą! - broniłaś się.
- Jesteś pewna? - zapytała cicho.
Udało jej się - zamknęła ci usta. Stałyście się w ciszy i patrzyłyście się na siebie. Dopiero teraz mogłaś dokładnie się jej przyjrzeć. Wyglądała młodo, jakby była w twoim wieku. Długie włosy, które zawsze widywałaś starannie uczesane, dzisiaj były oklapnięte. Oczy miała podkrążone i wyraźnie zmęczone. I nagle...chyba wszystko zrozumiałaś. Chanyeol...on też tak wyglądał. Wytrzeszczyłaś oczy.
- Coś ty mu zrobiła?! - wybuchałaś. - Pacjentem? On jest pacjentem?! Powiedz lepiej, że coś mu wsypujesz do szklanki, że bierzecie jakieś dragi i inne świństwa! - nie mogłaś w to uwierzyć.
- Nie, to nie tak...poczekaj! - dziewczyna była wyraźnie zaskoczona. - Daj mi wyjaśnić...
- Wciągnęłaś go w jakiś narkotykowy świat, tak? Nie jest ci wstyd! Pójdę na policję, powiem... - twoje oburzenie zostało zakończone przez jej doń, którą przyłożyła ci do ust.
- Nie krzycz _____ - poprosiła. - Nie jestem żadnym dilerem, a Chanyeol nie bierze żadnych narkotyków...
- Już nie Yeolie, tak? - syknęłaś zła. Nie podobało ci się to, jak go nazywała. - Chcę wiedzieć co się dzieje - to nie była prośba.
Dziewczyna westchnęła. Wiedziałaś, że dopięłaś swego.
- Arasso - zgodziła się. - Przyjdź jutro o 17 do tej kawiarenki, niedaleko jego mieszkania, opowiem ci wszystko.
- Ale to...to nasza kawiarenka - przypomniałaś sobie chwile, gdy do niej chadzaliście.
- Przyjdziesz czy nie?! - zawołała zmęczona.
Kiwnęłaś tylko głową, przestraszona jej nagłym podniesieniem głosu. Dziewczyna poprawiła włosy, po czym dodała:
- I nie kręć się wokół okolicy - ostrzegła. - Chanyeol źle to znosi.
Że co?
***
Gdy przyszłaś na umówione spotkanie, ona już tam była i czekała na ciebie. Przełknęłaś ślinę, zestresowana. Nie wiedziałaś, co cię czeka i czego się dowiesz, ale miałaś wrażenie, że to nic dobrego. Podeszłaś do stolika. Widząc, że przyszłaś, zdjęła czarne okulary przeciwsłoneczne. Jej oczy były jeszcze bardziej czerwone niż zwykle.
- Powinnaś chyba pójść do lekarza - zasugerowałaś cicho, siadając. Ta tylko uśmiechnęła się.
- O mnie się nie martw, to moja praca.
- Nie rozumiem...
- Mam na imię Yura i jestem...jakby to powiedzieć... - westchnęła ciężko. - Jestem psychiatrą i od niecałego roku zajmuję się Chanyeol'em.
Nie spodziewałaś się takich słów. Nie wiedziałaś, co powiedzieć, ani co myśleć...
- A-ale...jak to? C-co mu się stało...nic nie rozumiem... - denerwowałaś się coraz bardziej.
- Pozwól, że wszystko ci opowiem - odparła spokojnie, po czym spojrzała na ciebie błagalnym wzrokiem. - Ja wiem, że słowo "psychiatra" wywołuje panikę, ale Chanyeol...jest normalnym chłopakiem i wcale nie jest nienormalny...
- Wcale tak nie myślę - przerwałaś jej.
- To dobrze - uśmiechnęła się delikatnie. - On bierze leki i próbuje wrócić do dawnego życia...
- Więc...co się stało? - zapytałaś zniecierpliwiona. - Odkąd wyjechałam, straciłam z nim kontakt, a gdy wróciłam unika mnie i ucieka przede mną! Wae?
- Poznałam go, gdy jeszcze leżał w gipsie, po tej akcji z żywopłotem - zaczęła opowiadać. - To wcale nie był mój oddział, ale jakoś los chciał, bym go spotkała. Przychodziłam do niego czasem porozmawiać, gdy miałam wolną chwilę, pocieszyć. Wyszedł ze szpitala zdrowy jak ryba.
- Wciąż nic nie rozumiem... - wymamrotałaś.
- Niemal tak szybko jak wyszedł, trafił na mój oddział. - kontynuowała. - Od razu go poznałam, ale on był w tak złym stanie, że chyba mnie nie pamiętał...
- Dlaczego tam trafił? - dopytywałaś. - Co się stało? - dodałaś z szybko bijącym sercem.
- Po twoim wyjeździe jego całe życie zaczęło się sypać - wyznała z trudem. Było widać, że nie jest jej łatwo tego mówić. - Zostawiłaś go, jego rodzina zginęła w wypadku samochodowym, a w wytwórni, w której był trainne, okazało się, że mimo jego starań, nie zadebiutuje w zespole. Chanyeol nie mógł sobie z tym wszystkim poradzić...
Byłaś w szoku. Więc to dlatego nie odpowiadał na twoje telefony, wiadomości, a wszystkie portale, na których istniał, zostały wykasowane... Chanyeol, ja nie wiedziałam...
Ukryłaś twarz w dłoniach. Nie miałaś o tym zielonego pojęcia. Podczas, gdy ty uczyłaś się zagranicą, on był został sam z tyloma problemami. Gdybyś wiedziała...nie wyjechałabyś. Poczułaś się okropnie.
- Ja...nie wiedziałam - wyszeptałaś załamana.
- Przykro mi - dziewczyna spuściła głowę. - Naprawdę mi go szkoda. On jest taki dobry...nie zasługuje na to wszystko.
- Jak trafił do szpitala? - zapytałaś drżącym głosem, bojąc się odpowiedzi. Dziewczyna milczała. - Jebal, powiedz mi...
- Próba samobójcza.
Nie chciałaś więcej wiedzieć. Z hukiem wstałaś z krzesła. Wszyscy kawiarence na ciebie spojrzeli, ale miałaś to gdzieś. Wydawało ci się, że w tym wszystkim jeszcze czegoś brakuje....
- Dlaczego nie chce ze mną rozmawiać? - nie patrzyłaś na nią.
Okej, to po prostu niewyobrażalna tragedia, rozumiałaś go doskonale...ale dlaczego cię zbywał? Nic mu przecież nie zrobiłaś... Nie tęsknił za tobą?
- Chanyeol...on... - zerknęła na ciebie niepewnie. - _____, nie każ mi mówić więcej, to cię zabije...i tak powiedziałam więcej niż powinnam...
- Chcę znać prawdę - byłaś nieugięta. Nawet zignorowałaś fakt, że zna twoje imię.
- On uważa, że to wszystko jest przez...ciebie.
- MWOH?!
- Mianhe...
Dygotałaś od stóp do głów. Musiałaś z nim porozmawiać. Teraz. Natychmiast. Wybiegłaś z kawiarenki, niemal wpadając na innych. Miałaś misję. Misję, którą była rozmowa z Chanyeol'em.
Wpadłaś do klatki schodowej, po czym...zamarłaś. Nie wiedziałaś, do których drzwi powinnaś zapukać, ale co to za problem... Spojrzałaś na tablicę z informacją o lokatorach. Tak jak zdążyłaś się domyślić, mieszkanie było jej. Park Yura.
Wbiegłaś na trzecie piętro tak szybko, jakby od tego zależało całe twoje życie. Gdy już stanęłaś przed tymi drzwiami, ledwo podtrzymałaś się, żeby nie zacząć uderzać pięściami w drzwi. Przecież, gdy Chanyeol usłyszy twój głos, na pewno ci nie otworzy...
Starając się opanować swoje emocje, cicho zapukałaś.
- Kto tam?
- Eeee...dostawca pizzy -powiedziałaś to najbardziej niskim głosem, jakim tylko potrafiłaś.
- Daebak! Cała pizza tylko dla mnie! Yura-Noona nigdy nie pozwala mi jej jeść! - dlaczego nagle szczęśliwy Chanyeol nie spowodował uśmiechu na twojej twarzy? - usłyszałaś kroki, po czym nagle drzwi się otworzyły. - Ale moment...ja nie zamawiałem żadnej pizzy...
Chanyeol spojrzał na ciebie, wytrzeszczając oczy. Patrzył na ciebie jak zahipnotyzowany, a ty nagle sama nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Widząc jego podkrążone oczy i prawie białą skórę, zrobiło ci się tak straszliwie smutno...
Nagle Chanyeol zacisnął pięści. Już chwytał za klamkę, by zamknąć ci drzwi przed nosem, ale ty byłaś szybsza - zablokowałaś je własną nogą. Jeśli chce, proszę bardzo...niech ci ją urwie, ale nie poddasz się tak łatwo. Już nie.
- Weź tę nogę, bo ci ją zmiażdżę - zagroził, patrząc na ciebie ze złością.
Przez moment zastanawiałaś się, czy czasem nie żartuje, ale wiedziałaś, że przy jego obecnym stanie, to na pewno nie głupi żart.
- Nie zrobisz tego - odparłaś cicho.
- Skąd wiesz? - zawołał zły. - Zrobię co chcę!
- Ty nie krzywdzisz innych...Yeolie.
Reakcja chłopaka była natychmiastowa. Złapał się za głowę, jakby nagle coś go zabolało. W jednej chwili z osoby, która wyglądała jakby naprawdę chciała cię skrzywdzić zmienił się w całkowicie słabą i niewinną istotę.
Chanyeol zerknął na ciebie zmęczony, po czym wszedł do mieszkania. Drzwi zostawił otwarte. Uznając, że to pozwolenie na wejście, weszłaś do środka. Było to małe mieszkanie, ale w sam raz na to, by pomieścić dwie osoby. W korytarzu nie było zbyt jasno - na zewnątrz robiło się ciemno.
Twoją uwagę przykuły drzwi sypialni, które były uchylone. Uśmiechnęaś się słabo, widząc małą tabliczkę z napisem "Baza Chanyeola - wchodzisz na własne ryzyko", napisane kolorowymi flamastrami. Ostrożnie pchnęłaś drzwi...
W pokoju również nie było żadnego światła. Chanyeol siedział na swoim łóżku, patrząc się w ścianę, jakby przygotowywał się na tę rozmowę już od kilku dni. Rozejrzałaś się dookoła. Serce ci się ścisnęło. Nad biurkiem, na tablicy korkowej były zdjęcia - wasze zdjęcia. Beztroscy i roześmiani. Na półkach zaś stały ramki ze zdjęciami jego rodziny, oplecione czarnym kirem. Łzy napłynęły ci do oczu.
- Chanyeol...
- Po co wróciłaś? - burknął.
- Bo się martwiłam...
- Akurat - prychnął rozdrażniony.
- Naprawdę! - zapewniłaś, podchodząc bliżej. - Nie dawałeś znaku życia, nie wiedziałam, co się dzieje...
- Skoro tak, mogłaś wrócić.
- Nie mogłam, wiesz o tym dobrze - odparłaś spokojnie. - Poza tym... - zawahałaś się. - Sam mnie do tego namawiałeś, zapomniałeś? - szybko pożałowałaś tych słów.
Chłopak zerwał się z łóżka, patrząc na ciebie gniewnie.
- Masz rację - przyznał. - Ale nie sądziłem, że polecisz i mnie zostawisz - słyszałaś urazę w jego głosie.
- Chanyeol, o co ci chodzi? - zdenerwowałaś się. - Nie chciałam wyjeżdżać! - niemal powstrzymywałaś się od płaczu. - Przekonywałeś mnie, ciągle o tym mówiłeś...sam powiedziałeś, że nie będziesz miał mi tego za złe, że dołączysz później, choć nigdy się tak nie stało...
- Kłamałem.
- Mwoh? - zamrugałaś dwukrotnie. - Wae?
- Ty nic nie rozumiesz...
- Więc mi wyjaśnij! - krzyknęłaś. Miałaś już tego wszystkiego dosyć...
- A ty co byś zrobiła na moim miejscu?! - wybuchnął nagle, przez co nieco wystraszona, cofnęłaś się do tyłu. - Jaki byłby ze mnie przyjaciel, gdybym mówił: "nie jedź", "poczekaj na mnie", "w końcu wyrzucą nas obu za niestawienie się"? - Chanyeol dostał szału. - Myślisz, że było mi łatwo żyć z myślą, że ty wyjedziesz, a ja sam jak kołek będę leżał w tym głupim szpitalu? Łatwiej mi było kłamać, byś nie czuła żadnej presji z mojej strony!
Jego mowa poruszyła cię. Nigdy nie spodziewałaś się, że mógł w ten sposób o tym wszystkim myśleć. A więc zrobił to dla ciebie?
- Mogłeś mi powiedzieć...
- Liczyłem, że nie wyjedziesz i zostaniesz - spojrzał ci w oczy, a ty zobaczyłaś w jego ciemnych tęczówkach ogromny ból. - Zawsze byliśmy nierozłączni, a ty tak po prostu wyjechałaś...
- Chanyeol, m-mianhe... - wyjąkałaś cicho.
- Wyjechałaś, a ja zostałem sam... - wyrzucał z siebie to wszystko, co przeżywał całkiem sam przez ostatni rok. - Rodzice, siostra...oni odeszli! - dodał łamiącym się głosem, po czym spuścił głowę. - Już nigdy ich nie zobaczę...
- Chanyeol... - próbowałaś go dotknąć i pocieszyć, ale ten odsunął się jak oparzony.
- Nie dotykaj mnie _____ - syknął.
Odsunęłaś się natychmiast. Wyrzuty sumienia zawładnęły całym twoim sercem. To tak bolało... Ale nic nie mogłaś zrobić. Mogłaś jedynie wysłuchać go i przeprosić...
- Wytwórnia... - zaśmiał się cicho, ale nie był to wesoły śmiech. - Mówili, że bez problemu mogę wyjechać, a razie czego, ściągną mnie z powrotem .. 4 lata badziewnego treningu i tak po prostu wyrzucili mnie na bruk...Zdrajcy.
- Już wszystko wiem Chanyeol... - wyszeptałaś. - Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro...
- A co ty możesz o tym wiedzieć? - krzyknął, ale było widać, że jeszcze chwilka i się rozpłacze. - Siedziałaś sobie tam, podczas, gdy ja przezywałem katusze! Wyjechałaś i wszystko...całe moje życie legło w gruzach. Nie miałem nikogo, kto by mnie pocieszył... - mówił coraz ciszej. - Zostałem sam. A to wszystko twoja wina...
- Chanyeol, naprawdę bardzo mi przykro! - wrzasnęłaś, nie mogąc już wytrzymać. - Ale nie wiń mnie za coś, czego nie zrobiłam! To nie ja zabiłam ci rodziców, to nie ja wywaliłam cię z wytwórni... zostawiłam cię to fakt, ale nie wiń mnie za zniszczenie ci życia! - łzy już płynęły ci po policzkach.
- Ale gdybyś została...
- To co? Wszystko byłoby inaczej? - zawołałaś. - Nie wiesz tego Chanyeol! Nie jesteś żadnym wróżbitą, którzy przewiduje przyszłość! - dodałaś ironicznie. - Mogłam zostać, to prawda, ale wyjechałam i teraz nie cofnę tego, co zrobiłam, choćbym bardzo chciała...
- A-ale... - chłopakowi chyba zaczynało brakować argumentów.
- Zawsze o tobie myślałam - spojrzałaś na niego z czułością. - Nigdy nie zrobiłabym nic, co mogłoby ci sprawić przykrość, nigdy. Ale jeśli obwinianie mnie ma ci pomóc, to proszę bardzo! - krzyknęłaś rozżalona. - Skoro wszystko jest moją winą, to niech tak będzie!
Chanyeol milczał. W ogóle nie patrzył na ciebie. Jego wzrok powędrował w kierunku waszych zdjęć. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Nie jestem ci już potrzebna - wydusiłaś rozczarowana jego osądem. - Żegnaj Chanyeol.
Odwróciłaś się na pięcie. Już miałaś opuścić jego pokój, gdy stało się coś, czego się kompletnie nie spodziewałaś... Poczułaś silne ramiona, które oplotły cię w pasie i przyciągnęły do siebie. I wbrew pozorom, nie był to uścisk, który miałby cię udusić...
Chanyeol objął cię mocno i nie chciał puścić. Wtulił swoją twarz w twoje plecy, płacząc cicho. Twoje serce waliło teraz tak szybko, że bałaś się, że zaraz po prostu wyskoczy. Trzęsącymi się dłońmi, dotknęłaś jego własnych, ostrożnie, by go nie spłoszyć.
- Chanyeol? - jego imię ledwo przeszło ci przez gardło.
- Nie zostawiaj mnie _____ - poprosił. - Nie zostawiaj mnie, jebal...
Nie wiedziałaś, co robić. Przecież cię nienawidził, prawda? Byłaś pomiędzy młotem, a kowadłem. Westchnęłaś cicho, po czym delikatnie wyplątałaś się z jego uścisku. Odwróciłaś się, chcąc na niego spojrzeć.
Jego oczy były zapuchnięte i zaczerwienione od płaczu. Nigdy nie widziałaś, żeby płakał, a przynajmniej nigdy nie w twojej obecności, dlatego teraz też, serce ci się ścisnęło, widząc go w takim stanie. I on sam przeżywał to wszystko przez cały rok... Chcąc nie chcąc, czułaś się po części winna tego wszystkiego...
- Uljima - szepnęłaś cicho, delikatnie wycierając jego łzy.
- P-proszę...nie zostawiaj mnie z-znowu - wychlipał, ponownie zanosząc się płaczem. - Nie przeżyję tego, naprawdę...zostań ze mną, _____, jebal...
- Arasso...
Chanyeol przestał płakać. Otarł szybko oczy rękawem bluzy, mocząc ją łzami, po czym wlepił w ciebie swój wzrok.
- Chincha? - zapytał z nadzieją.
- Ne - pokiwałaś głową, zmuszając się do uśmiechu.
Było to trudne, bo ciągle miałaś przed oczami to, jak był do ciebie wrogo nastawiony, a teraz...przecież nie mogłaś go tak zostawić. Wiedziałaś, że to co przeżył, zostawiło ślad w jego psychice, więc jego zachowanie było na swój sposób usprawiedliwione. Musiałaś mu pomóc.
- Przepraszam, że tak cię traktowałem...chyba potrzebowałem kogoś, na kogo mógłbym zrzucić to wszystko... - wytłumaczył, pociągając nosem. - Ale nie nienawidzę cię _____ - chwycił cię za dłonie, przygryzając wargę. - Tęskniłem za tobą...
- Ja za tobą też - uśmiechnęłaś się.
- Obiecuję, że będę się bardziej przykładał do terapii - zerknął na ciebie z całkowitą powagą. - Będę regularnie brał leki i stanę na nogi, obiecuję ci to _____. Tylko nie odchodź... - poprosił.
Poczułaś miłe ciepełko w sercu. Czułaś, że z takim nastawieniem wszystko możecie odbudować razem. Pomożesz mu, by stał się znów radosnym i psocącym Chanyeol'em jak kiedyś. Sprawisz, że będzie miał uśmiech na twarzy 24 godziny na dobę...
- Myślałam, że ty i Yura...no wiesz... - nie wiedziałaś czemu to powiedziałaś, ale chciałaś wiedzieć, co myśli na ten temat. Może to było trochę nie na miejscu, ale...
- Noona bardzo mi pomogła - wymamrotał. - Ale ona nie jest tobą... - chłopak uśmiechnął się nieśmiało, chyba po raz pierwszy od ponad roku.
To był impuls. Nie wiedziałaś, że chcesz to zrobić, ale jakoś samo tak wyszło... Stanęłaś na palcach, uchwyciłaś jego twarz w swoje dłonie, po czym pocałowałaś go prosto w usta. W zasadzie nie był to jakiś wielki pocałunek, zaledwie muśnięcie, niewinny buziak. Ale nawet to spowodowało, że serce zaczęło ci bić jak szalone.
Chanyeol zamarł, niepewny co robić. Zanim jednak zdążyłby chociaż pomyśleć, co właściwie chce zrobić, odsunęłaś się od niego, patrząc na niego z czułością.
Chłopak nieco rozkojarzony, dotknął opuszkiem palca swoje usta, zerkając na ciebie. Na jego bladych policzkach, pojawiły się soczyste rumieńce. Awww!
- To znaczy...że zostaniesz? - zapytał z nadzieją.
- Yeolie... - uśmiechnęłaś się lekko. - Ta odpowiedź nie była zbyt jasna?
Jego reakcja była natychmiastowa. Przyciągnął cię do siebie, zamykając cię w swoim niedźwiedzim uścisku. Zrozumiał. Tulił cię do siebie z nieukrywaną tęsknotą. Nie protestowałaś. Potrzebowałaś tego. Potrzebowałaś Chanyeola...
Nie wiedziałaś, jak długo staliście w swoich ramionach. Wiedziałaś tylko, że miał prawo szlochać na twoim ramieniu - byłaś jego przyjaciółką, a nawet kimś więcej, musiałaś mu na to pozwolić. Tak będzie mu łatwiej.
Nie martw się Chanyeol. Razem zawsze damy radę.
Namu - scenariusz dla ciebie!
Pamiętam, że prosiłaś o coś nie specjalnie wesołego i słodkiego, więc mam nadzieję, że taki scenariusz cię zadowolił :)
To chyba mój najdłuższy scenariusz, jaki kiedykolwiek napisałam o.o
Niesamowicie wciąga mnie taka tematyka, a że ostatnio nie czułam się najlepiej, wyszło jak wyszło xD
Nie wiem czy zauważyliście, ale dokonałam małych zmian na blogu, żeby było bardziej czytelniej i przejrzyściej :) Mam nadzieję, że wam się podoba.
Nie wiem czy zauważyliście, ale dokonałam małych zmian na blogu, żeby było bardziej czytelniej i przejrzyściej :) Mam nadzieję, że wam się podoba.
Krystal... ja nie mam pojęcia skąd ty bierzesz takie pomysły, naprawdę. Ale to mnie poruczyło do tego stopnia, że w którymś momencie byłam bliska płaczu razem z Chanyeolem. To jest chyba jeden z najlepszych scenariuszy jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. <3
Dziękuję ci bardzo :*
UsuńNaprawdę się cieszę, że scenariusz ci się spodobał :)
To jest piękne... Też lubie taką tematykę. Życzę weny i mam nadzieję na więcej!!! ;)
OdpowiedzUsuńBrak mi słów... Ja naprawdę się wzruszyłam... Płakałam, wiem to żałosne, ale to naprawdę mnie poruszyło. Niesamowite jest jak potrafisz grać na emocjach.
OdpowiedzUsuńWeny i oby więcej takich scenariuszy <3
~Alice
Matko, to jest jeden z najpiękniejszych scenariuszy jakie znam. W pewnym momencie nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Naprawdę było mi szkoda Chanyeola ;_;. Życzę jeszcze więcej weny <3
OdpowiedzUsuńJakie to piękne ;3
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię dziewczyno, piszesz niesamowite scenariusze. Komentuje pierwszy raz ale przeczytałam już wszystkie..uzależniasz od swojego stylu pisania, zaskakujesz co jest ogromnych wyzwaniem ponieważ internet zalewany jest przez różnego rodzaju nudnawe i powtarzające się historie (choć nie twierdze oczywiście, że wszystkie). Zaczęłam czytać z nocych nudów a zostanę z twoim blogiem na dłużej. Mogłabym Cię chwalić i chwalić bo naprawę masz talent i wyobraźnię. ;3
^^Kasia
Dziękuję :*
UsuńNawet nie wiem, co napisać, tak mnie skomplementowałaś xD Mogę tylko jeszcze raz podziękować :)
OMG Super =^.^=
OdpowiedzUsuńOMO! Tyle mogę z siebie wydusić po przeczytaniu tego. Jeżuniu, aż mnie zamirowało. Świetny scenariusz i wciągająca tematyka (^_^) Ale prawie się popłakałam, jakbym była normalna to na bank bym ryczała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Płaczę ;w; kocham ten scenariusz tak jak wszystkie ♥
OdpowiedzUsuńSiedzę i ryczę. Dosłownie. Ten scenariusz tak mną poruszył, że nie wiem co napisać. Tak mi żal Chanyeola, najpierw wyjazd przyjaciółki, śmierć rodziny, wywalenie z wytwórni... Tak mi było go szkoda, że mam wielką ochotę go przytulić.
OdpowiedzUsuńScenariusz wyszedł genialny - to chyba mój faworyt w Twoich sceriuszach ^_^ Chętnie poczytam kolejne o podobnej tematyce
HWAITING ^3^
Tak, moje życie też właśnie zostało zmienione. Popłakałam sobie, co było do przewidzenia. Pośmiałam się w pewnych momentach i jejciu!! Uwielbiam Chanyeola, tak świetnie go przedstawiłaś plus ten idiotyczny kompleks na tle uszu... padłam. Scenariusz już sobie ściągnęłam na czytnik i czuję, że najbliższych kilka wieczorów to będzie moja historia do snu <3
OdpowiedzUsuńDoprawdy wspaniały scenariusz ♥ ;-;
OdpowiedzUsuńZawsze mnie dziwi jak bardzo umiesz opisywać i oddawać emocje. Zawsze się tak wczuwam w twoje scenariusze, że potem jest ze mnie wrak nie człowiek ;D Cudowny, chyba twój najlepszy !! <3
OdpowiedzUsuńPŁACZE JAK MAŁY BOBAS! ; ____________ ;
OdpowiedzUsuńto było takie piękne, kocham ten scenariusz ♥
awww Świetne ^^
OdpowiedzUsuńJejku, naprawdę nie wiem co powiedzieć, a raczej napisać... Przecudowny scenariusz. Popłakałam się pierwszy raz podczas czytania jakiegokolwiek. Naprawdę proszę, nigdy nie przestawaj pisać ♥
OdpowiedzUsuńNie martw się, nie przestanę :*
UsuńChoćbym miała pisać tylko dla jednej osoby, nadal będę to robić ;]
Jeeej, ryczę jak głupia..Kocham twoje scenariusze i nieraz płakałam, ale ten jest poprostu niesamowity. Jesteś świetna ♥
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zaskoczył ten scenariusz, ale pozytywnie •.•
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiesz, ale w powiadomieniach pokazane jest, że dodałaś również scenariusz ,, EXO-K - Gdy chce powiedzieć ci coś ważnego (Chanyeol) '' który nie działa kiedy na niego wchodzę, bo pokazuje stronę bloggera z informacjami. oO W ogóle zabiłaś mnie tym, kompletnie zabiłaś i spowodowałaś łzy w oczach, które ciężko jest u mnie wywołać podczas czytania smutnych ff. Naprawdę wczułam się i wyobraziłam sobie, jakby to działo się naprawdę w moim życiu. Serce non stop mnie ściskało, a warga ani na chwilę nie przestała być dogryzana przez zęby, kiedy z każdą linijką czytałam coraz to smutniejsze wydarzenia i pełne zdruzgotania dialogi. Cieszę się, że wszystko się ułożyło i może Chanyeol teraz szybciej wyzdrowieje? Oby... :D Naprawdę świetny no i szkoda, że ten drugi coś nie działa. :( Może jednak uda Ci się coś zdziałać, bo ten blogger lubi robić małe psoty. >.< Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńDziwne...może to dlatego, że edytowałam co nieco w tamtym scenariuszu? Blogger chyba coś świruje :) Przed chwilką sprawdzałam, ale scenariusz działa normalnie :)
UsuńNie płacz :* Nie chciałam, by ktokolwiek płakał przez ten scenariusz, przepraszam xD
Ale takie notki dają też wiele do myślenia. Niby to wszystko to tylko fikcja, ale takie rzeczy dzieją się naprawdę. Dzięki takim scenariuszom, ludzie spojrzą na takie sytuacje z innej strony, bo dla wielu osób słowo "psychiatra" wciąż budzi strach, a wcale niekoniecznie musi tak być.
U mnie nadal nie działa. ;( Nawet jak weszłam na twojego bloga i w starsze posty to przed tym jest Kai, a nie tamten co powinien... nie wiem co eis dzieje.
UsuńDziwne :(
UsuńA próbowałaś może zajrzeć do archiwum i tam wybrać ten scenariusz? :) Pisałam go bodajże w lutym, nie był przed scenariuszem z Kai'em ;)
A no to w takim razie już wszytko wiadomo. Działa i jest ok, dziękuje. ;*
UsuńTo dobrze :*
UsuńNie znam innego bloga z tak dobrymi, rozbudowanymi scenariuszami, mówię z ręką na sercu ! Uwielbiam to że nie jest słodko, osoby które opisujesz nie zachowują się jak słodkie idiotki, nie dzieje się wszystko raz dwa typu - znam go dzień i już jesteśmy parą ( bo takie scenariusze też widziałam O.o) Wiem że się nie znamy i eh..... to trochę za szybko ale... kocham Cię XDD
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy kiedyś będzie scenariusz z Tao z EXO ? no chyba nigdy nigdzie z nim nie widziałam, a tak chcę zobaczyć scenariusz z moją pandą uhh T-T
Hwaiting ! z wielkim napięciem czekam na więcej, od dzisiaj zaczynam śledzić Twoje scenariusze <3
~ Kyomini
Wiem, że to głupie i wyjdzie, że się promuję czy cuś, wiec od razu przepraszam xD , ale akurat u mnie jest scenariusz z Tao. :) Więc zapraszam. ^^
Usuń* http://in-love-dreams.blogspot.com/2013/05/scenariusze.html *
Wiem powtarzam się, ale jeszcze raz przepraszam Krystal za reklamowanie się, to tylko z czystej pomocy. xD
Kyomini - Dziękuję :* Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, naprawdę :*
UsuńPóki co, w najbliższej przyszłości raczej nie będzie żadnego scenariusza z Tao, bo muszę skończyć aktualną kolejkę, przepraszam :(
Marta K - Rozumiem, nie mam nic przeciwko, nie martw się :*
Jeeejkuu *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny scenariusz !:) aż się wzruszylam ...
Moge prosić bo scenariusz z Leeteuk'iem ?*-*
http://taemisiowa.blogspot.com/2013/08/nominacja-do-liebster-award-u.html#comment-form nominowałam Cię <3
OdpowiedzUsuńTwoje scenariusze zaczynają robić się trochę nudne. Bohaterowie zawsze wydają się tacy dziecinni i jakby niedoinformowani. Nie mogłabyś dodać trochę pikanterii? Trochę śmieszne jest, że chłopak, który ma zaraz iść na studia wspina się żywopłot, żeby jego koledzy przestali nabijać się z jego uszu. Twoje scenariusze są fajnie napisane, ale czegoś im brakuje. Zamiast naiwnych historyjek mogłabyś się teraz przerzucić na coś mocniejszego, choćby po to, żeby podwyższyć sobie poprzeczkę i pisać coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńJakoś nie wydaje mi się, aby moje scenariusze były nudne. Każdy ma jednak prawo do własnego zdania, więc...
UsuńNaukowo udowodniony jest też fakt, że dziewczyny dojrzewają szybciej niż chłopcy, więc taka sytuacja na swój sposób jest śmieszna, ale i całkiem prawdziwa.
Jedni piszą lekko, drudzy mocniej. To każdego indywidualna sprawa i ewentualnie mogę spróbować, ale taki mam już styl. A że moim czytelnikom on się podoba, wystarczy mi to w zupełności.
Tak czy siak, dziękuję za twoją opinię.
Jej to był najlepszy ff jaki kiedykolwiek czytalam tak sie wzruszyłam jak nigdy.Dziewczyno ty to dopiero masz talent do pisania to było wspaniałe.Dziekuje ze mogłam cos takiego przeczytac ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze - miałam łzy w oczach TT__________TT dobitnie mnie wzruszyłaś, m.in. dlatego, że biasuję ChanYeol'a. Ale OMO, taki biedny, załamany ;___________; taki bezbronny, próba samobójcza NIEEEEEEEEEEEEE ;( MÓJ BIEDACZEK </3 KOCHAM! *Q*
OdpowiedzUsuńNiedawno trafiłam na twój blog, przeczytałam wszystkie scenariusze głównie po nocach(potrafiłam się zaczytać, spojrzeć na zegarek i: "ooo, to już 05:00!" xD). Wszystkie byly genialne! *_* Świetnie piszesz! Przez Ciebie sama mam ochotę zacząć coś pisać :P Ale na pewno nie przebiję twojej pomysłowości :c.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i hwaiting! <3
Dziękuję :*
UsuńNie siedź tak długo przeze mnie :(
Jezu.... to chyba najlepszy scenariusz jaki kiedykolwiek czytałam, ty na prawdę masz coś co wciąga że nie można się odciągnąć od twoich opowiadań.
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńBoziu, popłakałam się. <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje scenariusze. One naprawdę są takie realistyczne, pozwalają się wkręcić w opisywaną sytuację. Zwykle jak czytam jakieś scenariusze, to są wymuszane opisy ciebie, np. że sobie śpiewam. I wtedy to już traci urok, bo nie umiem śpiewać i zamiast siebie, widzę tam kogoś innego xD. A w twoich scenariuszach nie ma takiego narzucania. Dziękuję ci za to *.*
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję ci za to, że je uwielbiasz :*
UsuńMimo, iż piszę scenariusze dla określonych osób, staram się, aby przypasowały każdemu ;)
Naprawdę wciągający scenariusz, czytając go zastanawiałam się co wydarzy się na koniec. Oczy już mi się zamykały, bo zaczęłam czytać go późno, ale stwierdziłam,że wytrwał do końca no i się opłaciło ; )) Życze weny do kolejnych dzieł :D ~`Lin Young
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ;') To coś naprawdę pięknego. Masz talent Krystal, nie zmarnuj go.
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Postaram się ;)
UsuńTwoje scenariusze są jak narkotyk *.* kochammm<3
OdpowiedzUsuńSzczerze? Płaczę...
OdpowiedzUsuńPłacze...to było mocne a za razem piękne.
OdpowiedzUsuńWow! Dziewczyno! Rozwaliłaś mnie tym ff... Czytałam wszystkie twoje opowiadania, które są świetne, ale ten jest najlrpszy...taki inny i całkiem realistyczny... Po prostu perełka.
OdpowiedzUsuńPoza tym pierwszy raz ktoś wywołał u mnie łzy i tak silne emocje podczas czytania opowiadań jak właśnie ty to robisz. Masz ogromny talent i pomimo upływu czasu chętnie wracam na twój blog. Czy mogłabyś napisać napisać coś z pozostałymi członkami EXO dla mnie?
Pozdrawiam cię bardzo serdecznie.