To była kolejna, bezsenna noc. Miałaś już tego dosyć. Byłaś zmęczona, senna i dręczona strachem. Czy duchy istniały naprawdę? Czy to był tylko sposób na straszenie niegrzecznych dzieci, które nie słuchały rodziców? Nie miałaś zielonego pojęcia, ale wkrótce musiałaś się tego dowiedzieć. A przyszło to szybciej, niż sądziłaś.
Nazajutrz wcale nie było lepiej. Ledwo zwlekłaś się z łóżka, gdy irytujący budzik dał o sobie znać i omal nie potknęłaś się o próg, kierując się do łazienki, co odrobinę cię rozbudziło. Po wyjściu z domu, nagle musiałaś się wrócić, bo zapomniałaś zamknąć drzwi na klucz, a potem spóźniłaś się na zajęcia, przez co dostałaś jakże miłe spojrzenie starszego profesora, który przez ciebie musiał przerwać swój cenny wykład. Czy wspominałaś już jak bardzo nienawidziłaś tego dnia, chociaż dopiero się zaczął?
Te kilka godzin na uczelni były niesamowicie trudne dla kogoś, kto nie przespał dobrze nocy, dlatego też twoi znajomi dziwili się, dlaczego masz tak wielkie cieni pod oczami. Zastanawiałaś się, czy twoją obawę uznają za coś, nad czym powinno się poważnie pomyśleć, czy może jednak wyśmieją? Koniec końców, skłamałaś, że po prostu się nie wyspałaś. A może to ty przesadzałaś? Może ubzdurałaś sobie gdzieś tam w głowie, że ktoś cię obserwuje, że dzielisz swój pokój z kimś, kogo nie możesz zobaczyć?
Wykład ciągnął się niemiłosiernie. Miałaś wielką ochotę wrócić do domu i walnąć się do łóżka, ale gdy tylko o tym pomyślałaś, natychmiast zaniechałaś tego pomysłu. Tak czy siak przespałaś większą połowę zajęć, więc wciąż ledwo przytomna, powlekłaś się do domu. Twój plan na resztę dnia był prosty: zjeść kolację, wykąpać się, a potem położyć się spać pod ochroną zatyczek do uszu. Plan idealny? Nie bardzo.
Stojąc na chodniku i czekając na zielone światło, w życiu nie sądziłaś, że mogłoby ci się cokolwiek stać. Przecież zielone światło sygnalizowało bezpieczne przejście, prawda? Czerwone było niebezpieczne, a żółte było jakby przepustką do zielonego. Dlaczego w takim razie nie przeszłaś, gdy przyszła na to pora, a wtargnęłaś na ulicę, gdy czerwone, wyraźnie tego zakazywało? No czemu? Nie miałaś bladego pojęcia.
Rozległ się pisk opon, a ty wyrwałaś się z myśli o miękkim i wygodnym łóżku, patrząc wprost na samochód pędzący w twoją stronę. Nie zdąży. Nie zdąży zahamować, a ty nie zdążysz uciec. Twoje oczy rozszerzyły się w panice, nogi przyrosły do asfaltu. W światłach pojazdu zobaczyłaś jak całe twoje życie przelatuje ci przed oczami, niczym film od początku do końca. Czy umieranie boli? Miałaś nadzieję, że nie i że jest tak szybie jak zasypianie...
Zacisnęłaś powieki, czekając na uderzenie. Gdy jednak ono nie ustąpiło, otworzyłaś je. To było prawie niemożliwe do uwierzenia, ale...żyłaś. Klęczałaś na chodziku, w objęciach obcego chłopaka, który prawdopodobnie cię ocalił, który uratował ci życie... Jego uścisk był stalowy i nienaturalnie zimny, dlatego też spojrzałaś na niego. Wyglądał, jakby żałował, że zrobił to, co właśnie zrobił - minę miał niezbyt zachwyconą. W jego ciemnych tęczówkach dostrzegłaś jednak coś na kształt złości, ale i współczucia. Po co w ogóle się fatygował? Przyjrzałaś mu się. Miał ciemne włosy z grzywką opadającą mu na czoło, a jego ubrania były...dziwne. Ale to nie było teraz ważne.
Nagle zamiast poczuć się znów bezpiecznie jak jeszcze kilkanaście sekund temu...poczułaś strach. Bardzo znajomy strach, który towarzyszył ci ostatnio przez kilka nocy. To podziałało na ciebie niczym płachta na byka! Odsunęłaś się od niego z prędkością światła. Rozległ się chaos, gdy przypadkowi ludzie rzucili się w twoją stronę. Przez chwilę byłaś zdezorientowana i starałaś się odpowiadać w miarę spokojnie, że nic ci się nie stało, że ktoś ci pomógł...
- Nic mi nie jest, naprawdę! - zapewniałaś, gdy ktoś już chciał dzwonić po pogotowie. - Tamten chłopak mnie uratował - dodałaś, wskazując na niego, ale o dziwo...nie było go już tam. Gdzie on się podział? Przecież oderwałaś od niego wzrok dosłownie na pięć sekund!
- Jaki chłopak? - rozległy się dziwne szepty. - Przecież, gdyby panienka nie rzuciła się na chodnik, już by pani nie było na tym świecie!
- A-ale ja... - nie rozumiałaś o czym wszyscy mówili.
- Powinna pani bardziej uważać! - usłyszałaś. - Wygląda pani na przemęczoną, proszę iść do domu i się wyspać - takie i nie inne rady dawali ci ludzie, pomagając ci wstać. Ale ty ich już nie słuchałaś. Uparcie wpatrywałaś się w miejsce, gdzie widziałaś swojego wybawcę. Nie mógł zniknąć w ciągu pięciu sekund, niezauważony! I dlaczego świadkowie tego wypadku uważali, że to ty sama w porę uniknęłaś wypadku, że nikt ci nie pomógł, nikt...
Nie wiedziałaś, co o tym wszystkim myśleć. W głowie ciągle miałaś ten okropny pisk opon, a potem zimny uścisk, który sprawiał, że na samo wspomnienie przechodziły cię ciarki. A przed oczami wciąż miałaś chłopaka o ciemnych włosach, których grzywka opadała na czoło, oczy, które były puste, a twarz wyraźnie zlękniona, jakby zrobił coś złego. Nic z tego nie rozumiałaś...
Po tym "wypadku" miałaś jeszcze większy problem z zaśnięciem, jeśli w ogóle to było możliwe, biorąc pod uwagę i tak już bezsenne noce. Jedynym plusem tego wszystkiego był fakt, że był piątek i miałaś cichą nadzieję, choćby na krótki sen. Położyłaś się dosyć późno, bo odwlekałaś sen jak tylko się dało, ale wiedziałaś, że na dłuższą metę bez snu po prostu nie dało się żyć. Koniec, kropka.
Przewracałaś się z boku na bok, nadsłuchując. Cisza. Żadnych podejrzanych dźwięków, jak skrzypienie podłogi czy cichych trzasków. Zaintrygowało cię to, ale nie miałaś zamiaru się w to bardziej zagłębiać. Skoro dzisiaj była szansa na spokojną noc, nie mogłaś nie skorzystać. Senna spojrzałaś na budzik, stojący na szafce nocnej. Strach chwycił cię za gardło, gdy wybiła godzina 3:00 w nocy i gdy to się stało.
Ktoś był w mieszkaniu. Serce waliło ci jak oszalałe, ale mimo to wyraźnie słyszałaś, jak ktoś przechadzał się po kuchni. Gdybyś miała kota lub psa, wyjaśnienie tej przerażającej sytuacji byłoby bardzo proste, ale nie posiadałaś żadnych zwierząt, więc kto? Mieszkałaś sama. I nagle zaczęłaś żałować, że nie wynajmowałaś z kimś pokoju...
BUM! Drgnęłaś przestraszna, zaciskając palce na śnieżnobiałej pościeli, gdy jedna z kuchennych szafek trzasnęła z hukiem. Mogłabyś nawet przysiąc, że słyszałaś brzdęk wypadającego widelca. Eotteoke? Eotteoke? Nie miałaś zielonego pojęcia, co robić! Zwykle jakoś to znosiłaś, chowając się pod kołdrą i modląc się, by to coś przestało, odeszło, ale teraz...może powinnaś po kogoś zadzwonić? Już zdesperowana miałaś chwytać za telefon, gdy nastała cisza. Przełknęłaś ślinę. Czułaś pot spływający ci po czole. Jeśli to był koszmar, z którego mogłaś się obudzić, to znaczy, że dobiegł on już końca? Powoli, wciąż wpatrując się w drzwi sypialni, sięgnęłaś po komórkę, gdy wtem...coś wyrwało ją z twojej dłoni. Krzyknęłaś. Krzyknęłaś nie dlatego, że upadła w róg pokoju, ale dlatego, że znów poczułaś te znajome zimno, które razem z przepoconym ciałem niczym w upale, sprawiło, że niemal dostałaś zawału.
- Odejdź! Daj mi spokój! - zawołałaś w ciemność, trzęsąc się jak osika. Chwyciłaś się za ramiona, jakby to miało ci pomóc. W odpowiedzi dostałaś mocny podmuch wiatru, zza otwartego okna i powiewającą firankę. - Co ja ci zrobiłam? Idź sobie, proszę! - dodałaś płaczliwie, gdy praktycznie nadprzyrodzone zjawiska nie ustępowały, a jakby były coraz mocniejsze.
Wyskoczyłaś z łóżka w popłochu, gdy coś niewidzialnego zdjęło z ciebie kołdrę. Wpadłaś w róg pokoju, biadoląc i trzymając się za głowę. Tego było dla ciebie za wiele! Koszula nocna lepiła ci się do ciała, a ciałem wstrząsnął szloch. Nie wiedziałaś, co byłoby lepsze: szybki zawał czy śmierć ze strachu? Trzaski ucichły, ale to nie było dla ciebie pociechą, bowiem skrzypienie podłogi z kuchni, słyszałaś teraz i w tym pomieszczeniu. Spojrzałaś zlękniona w podłogę i miałaś przerażające wrażenie, że to coś idzie właśnie w twoją stronę. Zacisnęłaś oczy, popłakując cicho. Czy naprawdę taki był twój koniec?
Trwałaś tak w bezruchu, niemal wstrzymując oddech. Nie mogłaś jednak przestać całkiem oddychać, więc powoli wypuściłaś powietrze i ostrożnie wzięłaś kilka wdechów, jakby dla upewnienia, że wciąż żyjesz. Zestresowana nieśmiało uchyliłaś powieki, spoglądając na swoją sypialnię. Było cicho. Za cicho. Powinnaś się cieszyć, ale nie podobało ci się to kompletnie. I chyba już wiedziałaś dlaczego, gdy twój wzrok zatrzymał się na fotelu, w którym zwykle siedziałaś. Powinien stać pusty, ale ktoś już najwyraźniej zaklepał sobie to miejsce.
Spoglądał prosto na ciebie, niezadowolony. Znałaś tego chłopaka, widziałaś go już kiedyś... wczoraj? Nagle dotarł do ciebie fakt, że byłaś w pokoju zupełnie sama. Skąd ten ktoś się tu wziął? To...to był DUCH?! Wcisnęłaś się w ścianę z wcale nie cichym jękiem. Powinnaś zacząć krzyczeć, panikować, ewentualnie zemdleć, bo ON nie mógł być zwykłym człowiekiem! To był duch, jakieś widmo, zmora?! A może przyszedł cię opętać?! Przecież godzina trzecia w nocy, była godziną...no wiecie. Włosy zjeżyły ci się na głowie. Miałaś cholerną nadzieję, że to był tylko idiotyczny sen!
- Nie bój się mnie - usłyszałaś łagodny głos. Wpatrywałaś się w fotel jak zaczarowana, prawie, że nie mrugając. Czy on mówił? Do ciebie? Pokręciłaś głową, zamykając oczy, jakby chcąc wyrzucić te dziwne zjawisko z pamięci, ale gdy spojrzałaś w tamtą stronę, duch wciąż tam siedział. - Nic ci nie zrobię, obiecuję - zapewnił, wstając z gracją.
Podszedł bliżej, a twój strach nagle uleciał, zastępując go podziwem i zaintrygowaniem. Jego chód był lekki, delikatny...jakby chodzenie było sztuką, którą żaden z żywych ludzi nie mógł opanować. W jego oczach było coś chłodnego, ale uśmiech był przyjazny, chociaż jeszcze przed chwilą wyglądał na złego. Teraz też był zaledwie kilka kroków od ciebie. Wyciągnął pomocną dłoń w twoją stronę. Spojrzałaś na nią, nagle znów przestraszona.
- N-nie chcę - wyszeptałaś zdesperowana. - Nie chcę iść...t-tam - w oczach zaczęły zbierać ci się łzy. Nie chciałaś jeszcze umierać. Byłaś młoda, miałaś całe życie przed sobą, plany, marzenia, które bardzo chciałaś zrealizować, nieważne czy były głupie i wcale nie znaczące.
Chłopak zmarszczył brwi, po czym cofnął rękę. Zerknął na ciebie, nie rozumiejąc, gdy nagle zobaczyłaś jak jego twarz pojaśniała. Włożył obie dłonie do kieszeni spodni, chichocząc. To duchy się śmieją?
- Nie przychodzę tutaj, by cię zabić, ani zabrać do nieba... - wyjaśnił, po czym dodał: - ...albo piekła - spoważniał, a ty drgnęłaś, zlękniona.
- Jesteś aniołem? - zapytałaś nieśmiało, przyglądając mu się.
- Dlaczego? Wyglądam na anioła? Mam skrzydła? - wyciągnął dłonie z kieszeni, przyglądając im się komicznie, jakby wyczekując, że zamiast rąk, nagle pojawią się skrzydła.
- N-nie... - zrobiło ci się głupio. Ale skoro nie był kostuchą, ani aniołem, to kim w takim razie?
Ostrożnie, trzymając się ściany, jakby była kołem ratunkowym, podniosłaś się w górę, nie odrywając wzroku od zjawy. W zasadzie, to nawet nią nie był - wyglądał normalnie. Nie był ani biały, ani przezroczysty. Wyglądał jak zwyczajny, żyjący człowiek i gdyby ktoś teraz przyszedł cię odwiedzić, zapewne nie zorientowałby się, że jest to ktoś z...zaświatów? O ile w ogóle by go zobaczył...
- Nie jesteś duchem - zauważyłaś, wciąż mu się przypatrując.
- Wiem, że ludzie uważają, że duchy są przezroczyste i suną, a nie chodzą, ale tak - nie jestem duchem - zgodził się, poprawiając sobie grzywkę.
Zabawne. Chłopak wydawał się być w twoim wieku, no może kilka lat starszy, ale wyglądem i zachowanie przypominał nastolatka. I to bardzo urodziwego nastolatka. Jego twarz była bez żadnej skazy, otulona ciemnymi kosmykami, a grzywka opadająca mu na czoło, najwyraźniej musiała mu przeszkadzać, bo co chwilę potrząsał głową, jakby chcąc ją odrzucić, ale i tak nie mógł się jej pozbyć. Ale jego ubrania...były inne, niż twoje. Stare, brązowe...to na pewno nie była kolekcja z najnowszej mody. Były jakby z innej epoki. I niezbyt czyste.
- Więc kim jesteś? - zapytałaś, nie rozumiejąc już tego wszystkiego.
- To długa historia...
- Mam czas! - odparłaś szybko. Byłaś ciekawa jego osoby. Co prawda na początku byłaś przerażona, ale teraz chciałaś wiedzieć, skąd się wziął i dlaczego w ogóle znalazł się w twoim mieszkaniu.
- Racja - pokiwał głową. - Jest weekend, nie masz dziś zajęć - dodał, jakby po namyśle. Ty za to otworzyłaś usta ze zdziwienia.
- Skąd to wiesz?
Przez moment chłopak nie odpowiadał. Rozglądał się po twojej sypialni jak i meblach, jakby właśnie przechadzał się po muzeum, by w końcu usiąść na twoim łóżku.
- Wiem o Tobie wszystko _____ - spojrzał na ciebie spokojnie. - Bo jestem Twoim Aniołem Stróżem.
Zerknęłaś na niego głupio. Nie wiedziałaś, czy powinnaś uznać to za żart, roześmiać się, czy może podziękować. Ta cała sytuacja była tak dziwna, że nawet nie wiedziałaś już co myśleć. A może już ześwirowałaś i widzisz kogoś, kto tak naprawdę nie istnieje? Powinnaś zacząć się leczyć? A może to wina tych podejrzanych cukierków, którymi ktoś poczęstował cię na uczelni?
- Nie rozumiem...
- Um...Chyba czas na bajkę na dobranoc... - usłyszałaś cicho. Zaczerwieniłaś się mimowolnie.
- Yah! Nie mam pięciu lat, jestem dorosła! - zdenerwowałaś się.
- Wiem o tym! - uciął ci wesoło. Poklepał miejsce obok siebie, dając ci sygnał, byś usiadła.
- P-postoję...
- Mówiłem ci już, że nic ci nie zrobię - przewrócił oczami znudzony. - Usiądź, proszę - spojrzał na ciebie. W jego chłodnych oczach, zobaczyłaś prośbę.
Zagryzając wargę, zrobiłaś to, o co cię poprosił. Usiadłaś jednak na drugim końcu łóżka, zachowując pewien dystans. To, co się właśnie działo w tym pomieszczeniu było niezwykłe, ale też obce, bo czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczyłaś. Zastawiałaś się, czy to dobrze, czy też raczej nie. Póki co, to pytanie pozostało bez odpowiedzi. Ale nie na długo.
- Nie jesteś jedyna na świecie, która miała do czynienia z takim "zjawiskiem paranormalnym" jak to ludzie określają - odpowiedział na twoje nieme pytanie.
- Czytasz w moich myślach? - wytrzeszczyłaś oczy.
- Nie ma czegoś takiego jak czytanie w myślach - odparł, zakładając nogę na nogę. - Jako dobry czy zły Anioł mogę wpływać na ludzkie myśli, ale nie mogę ich kontrolować - wyjaśnił spokojnie.
- A ty...jesteś dobrym Aniołem, prawda? - spojrzałaś na niego z nadzieją.
- Uwierz mi - spojrzał ci w oczy. - Gdybym był złym, pewnie już dawno umarłabyś ze strachu.
Zamyśliłaś się nad jego słowami. Skoro był dobry...i był twoim Aniołem Stróżem...to...to chyba dobrze, prawda? W takim razie, dlaczego od pewnego czasu nie możesz spać po nocach? Dlaczego ktoś cię straszył po nocach? Kto to był? Albo co?
- Więc to nie ty hałasujesz w nocy?
- To tylko...um... - urwał nagle, nie wiedząc, co powiedzieć. Za to ty już nie potrzebowałaś jego odpowiedzi. Jego mimika mówiła wszystko.
- To ty! - wskazałaś w niego palcem, zdenerwowana. - Dlaczego to robisz? Zrobiłam coś złego? A może robisz to z nudów? - zasypałaś go pytaniami, teraz już zła. Właśnie znalazłaś przyczynę swojej bezsenności i nie miałaś zamiaru być cicho. Co z tego, że był środek nocy! To była jego wina! - Błądzisz pomiędzy światami i nie dajesz mi żyć!
- Nie robiłem tego specjalnie! - zaczął się bronić, spoglądając na ciebie odrobinę zażenowany. - No prawie...dlatego musisz mnie wysłuchać.
- Nie chcę, idź sobie! - burknęłaś. - I oddaj mi moje dawne życie! - nakazałaś.
- Oddam, jeśli się uspokoisz i posłuchasz, co mam do powiedzenia - postawił warunek. I tym zdaniem, zacisnął ci usta. Musiałaś się zgodzić. Naprawdę pragnęłaś przespać spokojnie chociażby jedną, jedyną noc. Czy żądałaś zbyt wiele? Nie.
Chłopak zadowolony, że udało mu się cię uciszyć, z uśmiechem przechylił się do tyłu, po czym wylądował plecami na twoim łóżku. Spoglądał w sufit, zamyślony, by po chwili podnieść się do siadu. Usiadł po turecku, zaczynając opowieść:
- Zesłano mnie na Ziemię, by cię chronić - wyznał.
- M-mnie? - wciąż nie mogłaś w to uwierzyć. Nie sądziłaś, że istniały Anioły, które kimś by się opiekowały, myślałaś, że los, przypadki...że to po prostu kwestia wyborów czy szczęścia. Przyjrzałaś mu się i całkiem nieświadomie, wyobraziłaś sobie złotą aureolę nad jego głową.
- Tak - uśmiechnął się delikatnie. - Sam nie byłem na początku zachwycony, bo chciałem być wolny, żyć tak jak kiedyś, bez zobowiązań... - westchnął. - Nie podobało mi się to, że przydzielono mi takie zadanie, dlatego wyładowywałem swoją złość - zerknął na ciebie przepraszająco. - Ale codziennie cię obserwowałem. Nie sprawiałaś żadnych problemów, do czasu, gdy nie weszłaś na ulicę na czerwonym świetle - pacnął się dłonią w czoło, jakby nie mógł znieść twojej głupoty.
- Przepraszam? - rzuciłaś nieśmiało.
- Nie masz za co - odparł. - Zdałem sobie sprawę, że to przeze mnie, bo nie mogłaś spokojnie przespać nocy, dlatego też, gdy rzuciłem się, by ci pomóc, zupełnie nieświadomie sprawiłem, że się ujawniłem. Wtedy mnie zobaczyłaś, prawda? - pokiwałaś głową.
- Świadkowie tego wypadku mi nie wierzyli - przypomniałaś sobie. - Nikt cię nie widział...
- Nie mogli.
- Dlaczego?
- Bo mają własnych Aniołów - wytłumaczył. - Nie mają prawa mnie widzieć. Zobaczyć mnie może tylko osoba, która jest pod moją opieką.
Słuchałaś jego opowieści, zafascynowana. To było takie...nierealne, nieprawdziwe, ale teraz właśnie siedziałaś, wpatrzona w swojego Anioła Stróża, jakby to było zupełnie normalne. A to wszystko przecież nie miało sensu!
- Więc...dlaczego tu jesteś? - zapytałaś, zaciekawiona.
- Cóż...zostałem ukarany - westchnął, po czym wbił wzrok w ścianę, unikając twojego spojrzenia.
- Przez kogo? - zmarszczyłaś brwi, nie rozumiejąc.
- Jakbyś nie wiedziała - prychnął, po czym rozejrzał się dookoła uważnie, jakby upewniając się, że w pomieszczeniu jest tylko on i ty. - Zostałem ukarany za to, że cię straszyłem, a ukazując ci się, dolałem tylko oliwy do ognia...i teraz muszę odpokutować.
- Odpokutować? Jak?
- Nie mam pojęcia - przyznał spokojnie. - Kazał mi tu zostać przez jakiś czas i mieć na ciebie oko.
- Kazał? Kto? - zmarszczyłaś brwi.
- Jakbyś nie wiedziała... - niemal parsknął śmiechem znów się powtarzając, ale tobie wcale nie było do śmiechu. Widząc twoją minę, uspokoił się, po czym odchrząknął i głową wskazał sufit.
- Oh - wyrwało ci się, bo nagle zrozumiałaś. Na serio? - Przecież już wcześniej o mnie dbałeś, prawda? - zapytałaś, wciąż zdezorientowana. Z drugiej zaś strony, czułaś się bezpiecznie. Wiadomość o tym, że ktoś nad Tobą czuwał 24/7, sprawiała, że przyjemne ciepełko rozlewało się po twoim sercu.
- Oczywiście - uśmiechnął się. - Ale najwyraźniej tam na górze... - ponowie wskazał głową w sufit. - ...uważają, że potrzebujesz więcej nadzoru.
- Nie rozumiem... - co ty miałaś pięć lat, żeby chłopak musiał cie niańczyć i kontrolować każdy twój krok?
- Ja też nie - wzruszył ramionami. - Ale najwidoczniej muszę sprostać temu zadaniu, żeby odkupić moją winę - westchnął.
Przez chwilę trwaliście w ciszy. Chłopak utonął w swoich myślach, wpatrzony w jeden punkt w ścianie, a ty zaś wpatrywałaś się w niego jak w obrazek. Byłaś nim wręcz urzeczona, bo nie dość, że nigdy nie miałaś do czynienia z "tamtym" światem, to sama jego osoba była dobra, dobroduszna i ciepła. Gdybyś opowiedziała o nim swoim znajomym, pewnie nikt by ci nie uwierzył, a uznaliby jednie za wariatkę...
Gdy na zgarze wybiła 4 w nocy, nieznajomy nagle drgnął, jakby wyrwany ze swoich myśli. Spojrzał na ciebie. Widząc, że mu się przypatrujesz, speszyłaś się trochę, na co ten się tylko uśmiechnął.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy - odezwał się. - Powinnaś pójść spać.
- Ale rano... - byłaś ciekawa, czy jeśli się obudzisz, on wciąż tutaj będzie czy to, co tutaj się dzieje, to bardzo, ale to bardzo realny sen?
- Wciąż tu będę, nie wybieram się nigdzie - odpowiedział na twoje niedokończone pytanie. Wstał z łóżka, byś mogła się położyć. - Nie mogę cię opuścić ani na krok, więc...
- Arasso - pokiwałaś głową, po czym wpakowałaś się do łóżka. Chłopak zajął miejsce na swoim już fotelu, przyglądając się swoim paznokciom.
Leżąc już, zerknęłaś na niego przelotnie, jakby spodziewając się, że już go tam nie będzie, ale tak jak obiecał, był tam. Nic nie mówił, ani nie spoglądał w twoją stronę, przez co mogłaś w spokoju przeanalizować jego słowa. Ale bajer...miałaś ducha w pokoju.
- Yah, mówiłem ci, że nie jestem duchem! - odezwał się nagle, wyraźnie zniesmaczony. - Tylko Aniołem Stróżem! - zaakcentował dwa ostatnie słowa. Zaśmiałaś się cicho w poduszkę.
- Wybacz! - zamiast być senną, raczej wzięło cię na żarty. - Masz rację, jesteś Aniołem Stróżem - zgodziłaś się. - Ale nie masz skrzydeł! - zauważyłaś rozczarowana. - Ani białej szaty, aureoli na głowie, instrumentu, na którym grasz... - wyliczałaś rozbawiona.
- I co z tego?
- Więc tak czysto teoretycznie...jesteś duchem...
- Nie jestem żadnym duchem! - zdenerwował się, przez co poczerwieniał ze złości. - Trzymajcie mnie, nie wytrzymam z tą dziewuchą! - spojrzał w sufit, jakby błagając go o pomoc. Wstał z fotela, kierując się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - zawołałaś za nim, wystraszona, że go uraziłaś. Podniosłaś się do siadu.
- Do toalety.
- To duchy korzystają z łazienki? - zapytałaś głupio.
- A nie? Toż to jedna z podstawowych potrzeb człowieka... - spojrzał na ciebie przelotnie, nie dając się znów wciągnąć w dyskusję, jakoby był duchem, po czym "wlazł" w ścianę, znikając, a Tobie opadła szczęka. On żartował czy mówił poważnie? Nie miałaś zielonego pojęcia.
- Widzisz! Jesteś duchem, ha! - krzyknęłaś uradowana, że miałaś rację. Wnikł w ścianę!
Zasypiając, cały czas spoglądałaś w ścianę, w której zniknął, ale chłopak nie wracał. Sen chwycił cię w objęcia, więc nie zdążyłaś zarejestrować czy wrócił, czy też nie. Obiecał!
***
Nazajutrz, podczas śniadania, wpatrywałaś się w płatki kukurydziane trochę nieprzytomna. Grzebałaś łyżką w misce, rozglądając się po kuchni. Miałaś naprawdę dziwny sen! Poznałaś swojego Anioła Stróża, który cię chronił od wszystkiego, co złe na tym świecie! Tylko dlaczego ten sen był tak realny?
- Jedz, bo zemdlejesz z głodu - usłyszałaś. Spojrzałaś na krzesło obok, widząc znajomą ci twarz. Uśmiechał się lekko, podpierając się na dłoni. Widząc twoje zdezorientowanie, dodał: - Myślałaś, że to sen, prawda? - naigrywał się odrobinę. Naburmuszyłaś się.
- A co miałam myśleć? Nie wróciłeś... - odparłaś, wpakowując sobie łyżkę płatków do ust.
- Byłem tu cały czas - usprawiedliwił się. - Podążam za tobą krok w krok, zapomniałaś?
- Naprawdę? - uniosłaś brew. Nagle coś sobie uświadomiłaś, więc zerknęłaś na niego przerażona. - W łazience też...jak się...przebierałam?! - wyrzuciłaś na wydechu.
- Nie, w łazience nie - odpowiedział szybko. Za szybko.
- TY...
- Przysięgam, że siedziałem w salonie!
- Zboczeniec! - zdenerwowałaś się.
- Oglądałem wiadomości, przysięgam! - bronił się, gestykulując rękoma.
- Kłamiesz, ty nawet nie umiesz obsługiwać telewizora!
Nastała cisza. Chłopak zamrugał dwukrotnie, wyraźnie zmieszany.
- Skąd wiedziałaś? - zapytał zaskoczony.
- Zgadywałam... - wymamrotałaś równie zdziwiona, bo naprawdę zgadłaś. No ale patrząc na jego ubiór...takich ubrań teraz nie było. Musiał żyć kompletnie innych czasach, niż ty teraz. A telewizor nie istniał przecież od zawsze.
W zasadzie nic o nim nie wiedziałaś. Nic, prócz tego, iż był twoim Aniołem Stróżem. Nagle milion pytań pojawiło ci się w głowie. Umarł? Kiedy? Jak? Jak się nazywał? Gdzie mieszkał? Kiedy żył? Musiałaś zaspokoić własną ciekawość. Natychmiast.
- Nie powiedziałeś mi, jak masz na imię - zauważyłaś, chcąc zmienić temat i jednocześnie dowiedzieć się o nim więcej.
- Jestem Jaejoong - uśmiechnął się. Już otworzyłaś usta, by coś powiedzieć, kiedy chłopak cię powstrzymał: - Wiem, kim jesteś _____, nie musisz mi się przedstawiać.
- Powiedziałeś, że nie ma czegoś takiego jak czytanie w myślach! - jęknęłaś. Nie chciałaś, by słyszał, co myślisz. To twoja prywatna sprawa! A co, jak będziesz rozmyślać o czymś głupim, idiotycznym?
- Bo nie ma - wzruszył ramionami.
- Ale...
- Może ujmę to inaczej - wyprostował się, opierając o oparcie krzesła. - Miedzy tobą, a mną jest pewne powiązanie, coś jak nić, która przyszyta do czegoś, trzyma to na amen... - uniosłaś brwi, słysząc tę dziwaczną metaforą, ale okej... - Więc w pewnym sensie odczuwam dane uczucia, które siedzą w osobie, którą się opiekuję, rozumiesz?
- Tak jakby...
- Tyczy się to również myśli - ciągnął. - Nie kontroluję ich, ale czasem je słyszę - wyjaśnił. - Mogę na nie wpływać, ale nie kontrolować, co już wczoraj ci powiedziałem - dodał, przewracając oczami. Najwyraźniej chłopak nie lubił się powtarzać.
- Wpływać? Jak? - byłaś tym tak bardzo zaintrygowana, że zapomniałaś o śniadaniu.
- Na przykład... - zastanowił się, po czym spojrzał na ciebie tajemniczo, ale uśmiech czaił się w kącikach jego ust. - Nie jesteś czasem rozdarta? Nie wiesz, co zrobić i wtedy coś ci mówi, że lepiej zrobić to, czy tamto, a czasem masz tyle opcji wyboru, że nie możesz się zdecydować?
- Tak! - przyznałaś, bo często miewałaś ten stan. Ale kto nie miał? - No i co w związku z tym? - dopytywałaś, bo wiedziałaś, że zaraz dowiesz się, dlaczego tak było. Nareszcie.
- To właśnie ja! - zaśmiał się, wskazując na siebie dłońmi.
- Nie...
- Nie nie, tylko tak - uśmiechnął się zadowolony.
- Chcesz mi wmówić, że moje decyzje, plany...że TY w to ingerujesz? - byłaś oburzona.
- Nie, ja tylko rzucam drobne aluzje, luźne pomysły - spoważniał nagle. - Ty wybierasz którąś z opcji, to ty dokonujesz wyboru, bo to twoje życie, nie moje.
Nastała cisza. W życiu nie spodziewałaś się dowiedzieć takich rzeczy, a tu proszę! Zastanawiałaś się, jak długo chłopak tutaj zabawi i czego się jeszcze dowiesz. Bo na pewno coś ciekawego usłyszysz. Toż to lepsze, niż szkoła! Nawet tam nikt ci nie powie tego, co usłyszałaś od nocy do teraz.
- Jak umarłeś? - palnęłaś nagle.
Jaejoong zamarł. Chyba nie spodziewał się takiego pytania z twoich ust. Widziałaś jak różne emocje malowały się na jego twarzy. Od niechęci po złość, na wzruszeniu kończąc. Spojrzał na ciebie pustym wzrokiem. Drgnęłaś.
- M-mianhe...nie chciałam...
- Powiem ci - odparł. - To nie żadna tajemnica - dodał oschłym tonem. Widać było, że choć nie żyje od wielu lat, to wciąż go to bolało. Może tęsknił za życiem jako człowiek? - Pobito mnie na śmierć.
- CO? - zamurowało cię.
- To było tak dawno, ale pamiętam to, jakby to było wczoraj - kontynuował, wpatrzony w punkt, gdzieś za twoimi plecami. - To był ciepła, letnia noc. Wymknąłem się z domu razem z dziewczyną, którą bardzo lubiłem...nawet planowałem się z nią ożenić, ale rodzice byli temu bardzo przeciwni, dlatego spotykaliśmy się po kryjomu - opowiadał, a ty mimowolnie widziałaś tę scenę przed oczami. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie, a ty pomyślałaś, że musiał być wtedy bardzo szczęśliwy. - To była najlepsza w noc w całym moim życiu - przyznał szczerze, po czym dodał: - Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, oglądaliśmy gwiazdy pod gołym niebem, uprzednio kradnąc kilka jabłek z ogrodu bogatej rodziny, potem ona wpadła do wody, gdy nadepnęła na skraj sukni, poślizgując się, a ja ją uratowałem - zaśmiał się cicho, na co uśmiechnęłaś się. Jaejoong, spoważniał jednak nagle. - Miała wyjść za znacznie bogatszego i bardziej wykształconego mężczyznę ode mnie, ale ona sama nie miała takiego zamiaru - westchnął ciężko.
- Dlaczego? - zapytałaś oburzona. Nie podobało ci się to, że małżeństwa były z góry "zaklepane".
- Takie były wtedy czasy _____ - wyjaśnił. - To głównie rodzice decydowali o przyszłym życiu swojej córki, a ona nie miała nic dogadania.
- To okrutne...
- Wiem - odparł. - Ale wtedy inaczej się na to patrzyło, tak po prostu było i nie było w tym nic złego...
- Ale teraz...
- Teraz jest kompletnie inaczej - uśmiechnął się łagodnie. - W dzisiejszych czasach każdy może być z kim chce, kochać, kogo chce i nie ma czegoś takiego jak małżeństwo z przymusu.
Chłopak zamilkł, a ty miałaś chwilkę na przemyślenia, na przeanalizowanie tego, co właśnie usłyszałaś. Czasem każdy narzekał na swoje życie, ale tak czy siak, zaczniesz chyba doceniać, że żyjesz w takim wieku, w którym obecnie się znajdowałaś.
- Co było dalej? - zapytałaś, chcąc poznać resztę tej historii miłosnej, bo brzmiała z jednej strony tak cudowanie, ale i smutno zarazem. - Byłeś z nią, mimo wszystko? - dodałaś z nadzieją.
- Chciałem, nawet nie wiesz jak bardzo, ale byłem zbyt wielkim tchórzem, by wyznać jej swoje uczucia - odparł zakłopotany. - Teraz bardzo tego żałuję, bo patrząc z perspektywy czasu, wspominając tamten czas, wydaje mi się, że dla niej też nie byłem obojętny.
- Mówiłeś, że cię pobito... - napomknęłaś cicho, delikatnie zmuszając go do opowiadania, bo żal, słyszany w jego głosie, powodował, że zrobiło ci się tak strasznie smutno. Nie miałaś mu jednak tego za złe, bo każdy człowiek miał uczucia, więc rozumiałaś go doskonale. Było ci tylko przykro, bo na pewno wtedy cierpiał.
- Ach tak - mruknął, wyrywając się ze szczęśliwych, ale i nieszczęśliwych wspomnień. - Gdy wracaliśmy do domu, spotkaliśmy tego, którego miała poślubić - ciągnął dalej. - To był zły człowiek - przechwalał się swoim majątkiem i był bardzo zarozumiały - skrzywił się. - Nigdy go nie lubiłem, bo myślał, że dzięki pieniądzom może mieć wszystko. Nie był sam, a że i mnie szczerze nienawidził, bo zabrałem mu narzeczoną, jego ludzie mnie pobili. Było ich czterech, nie miałem żadnych szans...
- A co z nią? Z twoją ukochaną? - dopytywałaś z szybko bijącym sercem. Czułaś się, jakbyś właśnie oglądała okropny horror i czekała na finałowy urywek.
- Zabrał ją ode mnie - odparł słabo. - Jak już umarłem, widziałem z góry, że i tak ją poślubił, wbrew jej woli, a ona...
- Ona co? - aż się bałaś usłyszeć jego odpowiedzi. - Co się stało?!
- Odebrała sobie życie - wyznał cicho, a ciebie aż ciarki przeszły. - Tak sobie teraz myślę...że gdybyśmy wtedy nie wyszli z domu, to może nic by się nie stało... mogliśmy razem uciec gdzieś czy coś...
- Przestań - nakazałaś i zdałaś sobie sprawę, że głos ci drży, a łzy mimowolnie napłynęły ci do oczu. Wzruszyła cię ta historia. - Nie przewidziałbyś tego, nie mógłbyś...
- Wiem - uśmiechnął się przepraszająco. - Nie płacz, to nic nie da - sięgnął do kieszeni, po czym wręczył ci białą chusteczkę. - Chyba nie powinienem ci tego opowiadać.
- Nie, dziękuję, że mi o tym powiedziałeś - uśmiechnęłaś się przez łzy, biorąc chusteczkę - Przykro mi, naprawdę...
- A mi nie - zaśmiał się cicho, zapewne chcąc rozładować tę smutną atmosferę. - Po tylu latach, przywykłem już... - wlepił wzrok w swoje palce, a ty byłaś niemal w stu procentach przekonana, że kłamał. Może tak mu było łatwiej?
- Spotkałeś ją kiedyś? - zapytałaś nagle.
- Huh? - zerknął na ciebie zdziwiony.
- Znaczy się...tam do góry - dodałaś niepewnie.
- Ani - pokręcił głową. - Popełniła najgorszą zbrodnię, jaką było odebranie sobie życia, więc podejrzewam, że...
- Jest w Piekle? - wytrzeszczyłaś oczy.
- NIE! - zaprzeczył głośno.
- Mianhe... - chyba twoje emocje wzięły górę.
- Podejrzewam, że jest gdzieś, gdzie nie mogę jej zobaczyć - mruknął. - Gdzieś, gdzie odpokutowuje, to co zrobiła...
- Coś jak Czyściec?
- Być może.
Znów zamilkliście. Wydawałoby się, że w kuchni nie było słychać nic, oprócz tykania zegara na ścianie. Aha, i twojego oddechu. Nie zapominajmy, że Jaejoonga tak jakby tu nie ma.
- Jak miała na imię? Jaka była? - nie chciałaś być wścibska, ale chciałaś wiedzieć.
- Jiyeon - uśmiechnął się łagodnie. - Wiesz, to zabawne, ale trochę mi ciebie przypomina - zażartował, przyglądając ci się, podpierając się na dłoni. - Macie podobne włosy, oczy, usta...
- Ugh, na pewno nie - zmieszałaś się. Chłopak uśmiechnął się.
- Arasso, opowiedziałem ci nieco, pora na zakupy - Jaejoong wstał, spoglądając na ciebie z góry.
- Zakupy? - zapytałaś głupio. Co, na zakupy też planował z tobą iść?
- Tak, zakupy - potwierdził, krzyżując ramiona. - Nudziło mi się, więc przeglądałem twoje szafki i lodówkę i nie ma w nich kompletnie nic - dodał oskarżycielsko.
- Czemu się tym przejmujesz, to moje mieszkanie - mruknęłaś, zanim dotarł do ciebie sens jego słów. - Grzebałeś mi po szafkach?!
- Też jestem głodny - rzucił.
- Myślałam, że duchy nie jedzą...
- Yah, powiedziałem ci już chyba, że jestem Twoim Aniołem Stróżem, a nie duchem! - przewróciłaś oczami. - Ubieraj się i za pięć minut wychodzimy - mówiąc to, poszedł sobie.
- Yah, jesteś moim Aniołem Stróżem, a nie nianią, żeby mi rozkazywać! - fuknęłaś w przestrzeń. Zorientowałaś się, że porzuciłaś płatki na pastwę losu, więc kontynuowałaś ich konsumpcję. Były ZIMNE. Jęknęłaś, rozczarowana. Ech.
A Jaejoong klasnął w dłonie, zadowolony, że do ciebie dotarło. W końcu.
***
- Daj, poniosę.
- Nie, dziękuję.
- No daj, chociaż jedno ucho...
- Po prost idź i nie... ODDAWAJ! - warknęłaś cicho, gdy chłopak chwycił jedno ucho reklamówki, byś nie musiała dźwigać ciężkich zakupów. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Że coś niewidzialnego trzyma drugą stronę reklamówki i jest w powietrzu?! - wysyczałaś, patrząc przerażona dookoła. - Puszczaj!!!
- Chciałem pomóc - burknął obrażony, niczym dziecko. - I tak nikt mnie nie widzi - wzruszył ramionami, gdy szliście chodnikiem.
- Nie, ale zanim dojdę do domu, to zostanę uznana za nierównoważną psychicznie, bo gadam sama do siebie! - chłopak ciągle cię o coś wypytywał, a tu mu odpowiadałaś, zapominając się, że ludzie nie widzą osoby, która ci towarzyszy. Jak ty wyglądałaś w ich oczach? No jak?
- No to się nie odzywam! - zamknął sobie usta niewidzialnym zamkiem, a kluczyk wyrzucił za siebie.
Szliście w ciszy, mijając i przepychając się wśród ludzi, bo były akurat godziny szczytu. Zastanawiałaś się, jak to wygląda z jego strony. Idzie sobie obok ciebie i co? Przenika przez ludzi? Czuje coś? I czy oni coś czuli? Miałaś wielką ochotę go zapytać, ale milczałaś jak grób. Właśnie przechodziliście obok budynku, z którego wybywały się znajome i apetyczne zapachy. Jaejoong z zaciekawieniem spojrzał w jego stronę.
- _____, co to jest ten McDonald's?
***
- Ubierz to - poprosiłaś, wręczając chłopakowi kupkę złożonych, czystych ubrań.
- Co to? - zapytał, biorąc je w dłonie. Posłał ci pytające spojrzenie.
- Na zmianę - odparłaś. - Przebierz się, a te daj mi, wypiorę je.
- Nie chcę! - zawołał nagle. - Lubię te, są wygodne - odparł, pokazując na te, które miał na sobie.
- Ale są brudne - zauważyłaś, wskazując plamy po krwi, które prawdopodobnie zostały mu z dnia, w którym pobito go na śmierć. - A te są o wiele wygodniejsze, uwierz mi - uśmiechnęłaś się, chcąc go przekonać. Jaejoong spoglądał na oferowane ubrania niepewnie, jakby bijąc się z myślami. Może były dla niego za nowoczesne?
- Arasso - poddał się w końcu. - Ale te plamy nie zejdą...
- Jak to nie? Oczywiście, że zejdą, idź się przebrać - nakazałaś.
Chłopak poszedł i wziąwszy przy okazji gorący prysznic, wrócił przebrany w jeansy i w jasny sweter. Jego twarz po kontakcie z wodą, zrobiła się jakby jaśniejsza, ale włosy wciąż były rozczochrane jak poprzednio, a grzywka wchodziła w oczy. Uśmiechał się szeroko, wyraźnie odprężony. Miałaś wrażenie, że minęło już wiele czasu, odkąd zażył kąpieli i nosił czyste ubrania.
- I jak wyglądam? - zapytał, odsuwając grzywkę na bok.
- D-dobrze - wyjąkałaś zarumieniona, bo podobał ci się jego nowy wygląd. Odrobinkę zażenowana, wyminęłaś go, czmychając do łazienki. Włączyłaś pranie.
Jaejoong miał rację. Szkarłatne plamy pozostały. Na zawsze.
***
Dni mijały, a chłopak wciąż ci towarzyszył. Był ciągle przy tobie i jak obiecywał, nie opuszczał cię nawet na krok. Chadzaliście razem na zakupy do pobliskiego marketu, który stał się jego ulubionym miejscem. Był zaintrygowany możliwością jeżdżenia po nim wózkiem czy chadzania pod rękę z koszyczkiem, przez co niemal zabiłaś go (jakbyś oczywiście mogła), gdy prawie stanął na "nogach" wózka, chcąc się nim przejechać po całym sklepie. Asystował ci na uczelni, gdzie wpychał się miedzy ciebie, a koleżankę, słuchając wykładu, podczas którego nic się nie dowiedziałaś od profesora, ale tym też zajął się Jaejoong, opowiadając ci jak bardzo lubił się uczyć i jak po uszy siedział w książkach. Aha i pisał też podobno wiersze.
Starałaś się żyć normalnie, ale z chłopakiem u boku, nie było to łatwe. Nie narzekałaś jednak, bo był naprawdę świetnym towarzyszem i jak na kogoś z dawnych wieków, był też godnym podziwu rozmówcą. Uwielbiałaś z nim rozmawiać o wszystkim. Lubiłaś też słuchać jego opowieści o starym życiu, przez co wiedziałaś o nim praktycznie wszystko. Nie rozumiałaś jednak, dlaczego musiał być przy tobie. Nic się nie działo, nie miałaś wrogów, nie byłaś aż taką łamagą, by wpaść do kanału czy coś... Do czasu.
- Jakieś wieści z góry? - chłopak spojrzał na ciebie dziwie, jakby nie rozumiejąc, więc dodałaś: - Nic się nie dzieje, nie wpadłam po raz drugi pod samochód - zażartowałaś.
- To nie jest śmieszne - zmarszczył brwi, jednocześnie ganiąc cię za takie żarty. Przewróciłaś oczami zabawnie, a ten widząc, to, jedynie się uśmiechnął.
Wracaliście z zajęć. Było już ciemno jak na tę porę roku przystało, a z nieba spadał śnieg. Wyciągnęłaś dłoń, a raczej rękawiczkę przed siebie, patrząc jak delikatne płatki śniegu, lądują na niej. Spojrzałaś na chłopaka z dziwną miną. Zanim zdążyłby się zorientować, już byłaś daleko od niego, formując śnieżną kulkę i rzucając nią w jego kierunku.
- Yah, co ty robisz? - zawołał, śmiejąc się.
- Bitwa na śnieżki! - odkrzyknęłaś i już po chwili rozpętała się bitwa. Jaejoong na początku nie był zbyt chętny, krzycząc, że to głupie i że muszą bezpiecznie wrócić do domu, a nie się wygłupiać, ale szybko zmienił zdanie, gdy dostał prosto w twarz.
Ganialiście się jak dzieci, obrzucając się śnieżnymi kulkami, nie spodziewając się, że cokolwiek złego mogłoby się stać. Śnieg zaczął padać coraz mocniej, wpadając w oczy. Oddalałaś się od chłopaka coraz bardziej i bardziej, gdy to się stało.
Poczułaś jak ktoś próbuje wyszarpnąć ci torbę. Spojrzałaś na złodzieja, przestraszona, krzycząc i wołając o pomoc. Jaejoong zmarł z ręką w powietrzu. Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Ruszył w twoim kierunku z prędkością światła, a serce waliło mu jak oszalałe. Instynkt jednak podpowiedział mu, że te wcale już nie biło, nie mogło...ale mimo to, czuł się tak, jakby tak było. Nie słyszał już twoich krzyków, co zaniepokoiło go jeszcze bardziej. To był zły znak!
Biegnąc, wiedział już, że zdarzyło się najgorsze. Upadł na ziemię, a raczej na śnieg, nachylając się nad tobą i twoim bezwładnym ciałem. Potrząsał tobą i powtarzał twoje imię jak w mantrę, ale ty go nie słyszałaś. Jego oczy wypełniły się łzami, gdy zobaczył na materiale kurtki coś szkarłatnego. Nie wiedział, co robić. Nie mógł krzyczeć. Nikt go nie usłyszy. Nikt ci nie pomoże...
- Pomóż mi! - krzyknął, spoglądając w niebo, które teraz było już niemal zasłonięte śnieżną zamiecią. Drżącymi rękoma, sięgnął do kieszeni twoich spodni, wyciągając telefon komórkowy. Nigdy z niego nie korzystał, ale widział jak wielokrotnie ty go używałaś, stukając w klawiaturę. Wybił numer alarmowy, chociaż go nie znał. - Nie mogłeś tak od razu?! - wydarł się, ponownie patrząc z pretensją w górę.
Poszło mu łatwiej, niż myślał. Czekając na karetkę, usiłował wrócić ci przytomność, ale wiedział, że twoje życie było właśnie na szali. Wtulił się w ciebie, chcąc zapewnić ci ciepło, choć wiedział też, że to nic nie da, bo jego temperatura ciała była niczym lód. Trwał tak jednak aż do przyjazdu pogotowia, modląc się i prosząc, byś przeżyła.
Nie pozwól jej umrzeć. Zrobię...wszystko.
***
Obudziło cie dziwne pikanie. Próbowałaś to zignorować, ale nie mogłaś, bo te stawało się coraz bardziej uporczywe i irytujące. Zmusiłaś się do uchylenia powiek i pierwsze, co rzuciło ci się w oczy to to, że byłaś w pomieszczeniu, który wręcz tonęło w bieli. Gdzieś obok siebie usłyszałaś te denerwujące pikanie, więc leniwie obróciłaś głowę, podążając za tym odgłosem - aparatura. Kroplówki. Twój wzrok powędrował przed siebie i zobaczyłaś, że leżysz w łóżku, przykryta śnieżnobiałą pościelą. Wzięłaś głębszy wdech, co było błędem. Zabolało. Wypuściłaś je szybko, krzywiąc się z bólu. Jęknęłaś.
- _____? - znajomy głos.
Twój Anioł Stróż był już przy tobie. Patrzył na ciebie z wyraźną ulgą w oczach, ale zauważyłaś, że te miał zapuchnięte. Płakał? Myślałaś, że Anioły nie płaczą... Spróbowałaś się podnieść, ale ten szybko zainterweniował, popychając cię do pozycji leżącej.
- Nie wysilaj się - poprosił.
Nie odpowiedziałaś. Nastała cisza, podczas której przypominałaś sobie, co się stało. Pamiętałaś wszystko dokładnie. Rzucaliście się śnieżkami, potem ktoś nieznajomy cię napadł, wyrywając torbę. Gdy nie chciałaś jej oddać, zaatakował cię nożem. A teraz byłaś tutaj. W szpitalu. Spojrzałaś na chłopaka, przerażona.
- Uratowałeś mnie - wydusiłaś.
- Ani... - zmarszczyłaś brwi.
- Uratowałeś...
- Nie powinienem w ogóle do tego dopuścić - uciął ci, zdenerwowany. - To wszystko moja wina!
- Nie, nieprawda... - pokręciłaś głową, nie rozumiejąc o czym mówił. - Nie mogłeś tego przewidzieć, jesteś Aniołem Stróżem, ale wciąż...
Nagle drzwi się otworzyły i do sali wszedł lekarz. Widząc, że się obudziłaś, uśmiechnął się. Jaejoong odsunął się w róg pokoju, chociaż i tak był niewidzialny dla innych. Doktor podszedł do twojego łóżka, rzucając szybko okiem na aparaturę, a potem na ciebie.
- I jak się czujemy? - zapytał łagodnie.
- Dobrze - odparłaś, ale nie była to do końca prawda, więc dodałaś: - Ale trochę boli - poskarżyłaś się, bo oddychanie sprawiało ci lekki ból.
- Miała panienka naprawdę dużo szczęścia, że tamten chłopak wezwał pomoc - odrzekł, wpisując coś na kartę, którą trzymał w dłoniach. - Policja chce go przesłuchać, ale nie wiemy kto to. Pamięta go pani? To był przechodzień czy znajomy? - spojrzałaś na chłopaka, który miał niemrawy uśmiech. Wiedziałaś dlaczego.
- Nie wiem, kto to był - skłamałaś gładko, spoglądając na lekarza przepraszająco.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się. - Proszę odpoczywać i niczym się nie przejmować. Reszta jest w rękach policji - mówiąc to, skierował się w stronę drzwi i wyszedł.
Westchnęłaś ciężko, a Jaejoong znów był obok ciebie. Przysunął sobie krzesło, które stało pod ścianą usiadł, patrząc na ciebie dziwnym wzrokiem.
- Co jest? - zapytałaś cicho.
- Okłamałem cię _____ - zamrugałaś dwukrotnie, patrząc się na niego, jakby powiedział coś niesamowicie głupiego - Nie zesłano mnie na Ziemię, by cię chronić.
- Co? Jak to? - nie rozumiałaś, do czego pije.
- Nie zostałem też ukarany - ciągnął dalej, wpatrując się w białą pościel, unikając twojego wzroku. - Okłamywałem cię cały czas, naprawdę cię przepraszam...
- Skoro nie jesteś tutaj, by mnie chronić...to dlaczego tutaj jesteś? - dopytywałaś zaskoczona. Dopiero co niedawno byłaś w mega szoku, że chłopak jest twoją "ochroną", a teraz okazuje się, że jednak nie? Nic już nie rozumiałaś.
- Umarłem wieki temu - przypomniał, po czym spojrzał ci w oczy. - Gdy trafiłem do Nieba, powinienem być szczęśliwy prawda? Ale tak nie było. Byłem zrozpaczony i załamany swoim poprzednim życiem, utratą ukochanej osoby, której nie mogłem spotkać nawet w życiu pozagrobowym - opowiadał. - Błądziłem bez celu, nie mogąc zaznać spokoju, który mi się należał. Aż nagle pojawiłaś się ty...
- J-ja?
- Byłaś tak podobna do niej... - jego ręka wystrzeliła ku twojej twarzy, dotykając twojego policzka. Poczułaś chłód, ale nie ruszyłaś się, ani na milimetr. - Popełniłem ogromny grzech, schodząc na Ziemię, ale miałem to gdzieś. Stałem się niemalże człowiekiem, ale wciąż byłem zimny, niewidzialny. Tak, byłem Duchem _____, tak jak mówiłaś - chciałaś coś powiedzieć, ale chłopak był szybszy. - Obserwowałem cię. Szybko jednak przekonałem się, że choć ty i Jiyeon wyglądałyście podobnie, to jednak różniłyście się pod względem charakteru. Rozczarowałem się i to mocno. Nie kontrolowałem swoich emocji i rozżalony rzucałem, czym popadnie - westchnął, ukrywając twarz w dłoniach, a ty nagle przypomniałaś sobie te wszystkie nieprzespane noce - Mieszkałem jednak z tobą wystarczająco dużo czasu, by moje uczucia uległy zmianie. Polubiłem cię - wyznał, po czym skrzywił się nieco. - Nie, to nieodpowiednie słowo: pokochałem - uśmiechnął się delikatnie.
Słysząc to, co ten ci właśnie powiedział, zamurowało cię. I to mocno. Nie wiedziałaś, jak powinnaś się zachować, co powiedzieć. On naprawdę zrobił to wszystko dla ciebie?
- Jaejoong ja...
- Nie zrozum mnie źle - nie pozwolił ci odpowiedzieć. Chciał, żebyś usłyszała wszystko od początku do końca. Całą prawdę. - Choć chodziłem za tobą krok w krok, w pewnym sensie byłem twoim Aniołem Stróżem. Chciałem cię chronić, sprawić, żebyś była bezpieczna, a gdy wydarzył się ten wypadek samochodowy, spanikowałem - przyznał. - Nigdy wcześniej nie byłaś w takiej sytuacji, a ja sam nie wiedziałem, co się stanie, jeśli ci pomogę. Koniec końców, zapomniałem się i mnie zobaczyłaś, a ja po tym wiedziałem, że będę musiał się ujawnić i w sumie chciałem tego. Chciałem cię poznać naprawdę.
Poruszyła cię ta historia, ale nie wiedziałaś czy powinnaś byś rozczarowana jego kłamstwami i zatajaniem prawdy, czy może zła za coś takiego, ale...cieszyłaś się. Byłaś mu wdzięczna, że pojawił się w twoim życiu, bo odkąd go poznałaś, te wydawało się inne, lepsze. Jego towarzystwo w domu, na uczelni, na zewnątrz było tak naturalne jak oddychanie, więc przywykłaś już do jego obecności, a sama czułaś się przy nim naprawdę bezpiecznie.
- Pewnie mnie nienawidzisz... - wyszeptał smutno.
- Ani -odparłaś z szybo bijącym sercem. - Gdyby nie ty...już pewnie bym nie żyła.
- Nie mów tak!
- Mówię serio! - niemal zawołałaś. Podniosłaś się do siadu, zanim ten zdążyłby zareagować. - Rozumiem twoje zachowanie - przyznałaś łagodnie. - I jestem ci wdzięczna, że tak o mnie dbałeś, chociaż nie powiedziałeś mi wszystkiego - powinnaś być zła, ale nie mogłaś. Lubiłaś go. Uśmiechnęłaś się słabo, bo każdy ruch wciąż sprawiał ci ból.
Trwaliście przez chwilę w ciszy. Słowa były zbędne. Przed oczami jak na zwolnionym filmie, widziałaś te wszystkie miłe chwile, odkąd Jaejoong pojawił się w twoim życiu. Był jak najlepszy przyjaciel, a może i ktoś więcej, ale twój umysł rozpaczliwie podpowiadał ci, że on był MARTWY. Zacisnęłaś pięści na pościeli, nie mogąc przeboleć tego faktu. Spojrzałaś na niego i niemal krzyknęłaś.
- Co się dzieje?! - twój oddech przyspieszył. Sylwetka chłopaka zdawała się blaknąć, tak jakby za kilka sekund miał zniknąć. Zerwałaś się z łóżka, a wraz z tobą została pociągnięta kroplówka, ale miałaś to gdzieś. Chwyciłaś go za ręce, patrząc przerażona. - CO SIĘ DZIEJE?! PRZESTAŃ! - powtórzyłaś płaczliwie, bojąc się, że zaraz po prostu zniknie, rozpłynie się w powietrzu, przestanie istnieć...
- Czas na moją karę - te słowa sprawiły, że niemal serce ci się zatrzymało. - Nie żałuję jednak tego, co zrobiłem - uśmiechnął się delikatnie. - Naprawdę miło spędziłem z tobą czas, znów poczułem się tak, jakbym wciąż żył...
- Nie odchodź, nie zostawiaj mnie! Nie możesz... - wytknęłaś mu roztrzęsiona, a twoim ciałem wstrząsnął szloch. - ...nie możesz mnie tak zostawić!
Potrzebowałaś go. Może nie dawałaś mu tego do zrozumienia, ale jego obecność była jak tlen, który był potrzebny do oddychania, do życia. Nie może tak po prostu zniknąć z twojego życia, a ty udawać, że nigdy go nie spotkałaś i żyć jak wcześniej! Tak się nie dało!
- Muszę - zabolało, ale nie miałaś zamiaru się poddać. - Muszę wrócić. Tam jest moje miejsce, nie tutaj - w jego oczach zobaczyłaś ból i wiedziałaś, że nie chciał odchodzić, ale jednocześnie nie mógł też zostać.
- Nie możesz...
- Nie sądziłem, że jako duch będę mógł znów kogoś pokochać, ale myliłem się... - wyszeptał cicho, delikatnie wyswobadzając się z twojego uścisku. Chwycił twoją twarz w dłonie, ścierając łzy. Postać chłopaka zanikała coraz bardziej tak, że praktycznie widziałaś ścianę po drugiej stronie sali. - Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś _____.
Rozpłakałaś się jak dziecko, nie mogąc się z tym pogodzić. Czując, że do końca pozostały wam ostatnie sekundy, wtuliłaś się w niego szybko. Nigdy nie zrobiłaś tego wcześniej, a teraz żałowałaś. Ale było już za późno. Jaejoong odejdzie, a ty zostaniesz sama, bez twojego Anioła Stróża, którym choć nie był oficjalnie, to jednak nim był. Uścisk był krótki i szybki. Oderwałaś się od niego, chcąc spojrzeć na niego po raz ostatni.
- Będę za tobą tęsknić - przyznałaś.
- Ja też, ale zawsze będę z tobą - zaśmiał się lekko, co w tej dramatycznej chwili było jak balsam dla duszy. Wlepiłaś w niego wzrok, nie rozumiejąc. Chłopak nieśmiało dotknął twojej klatki piersiowej, w miejscu, gdzie znajdowało się serce. - Tutaj.
Wiedziałaś, że to już koniec. W akcie desperacji, uchwyciłaś się jego koszuli, albo raczej ich skrawków, gdy jego osoba tonęła w bieli pokoju. To było jak powolne konanie. Płakałaś i prosiłaś by wrócił, ale jego już nie było. Zniknął. Znieruchomiałaś z dłońmi w powietrzu z twarzą lśniącą od łez. Wiedziałaś, że twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Nie bez twojego Anioła Stróża.
- O-odwiedź mnie kiedyś, jebal... - szepnęłaś w przestrzeń. - Choćby w snach.
Posłuchał.
END.
SooYeon - scenariusz dla ciebie :) Wybacz, że tak długo mi to zeszło, ale mam nadzieję, że ci się podobało :)
Chciałam napisać coś innego, a że ostatnio miałam styczność z tego typu tematyką, postanowiłam to jakoś wykorzystać.
Rozryczałam się jak głupia :'( Przepiękny scenariusz. Strasznie stęskniłam się za Twoją wyobraźnią! Mam nadzieję, że będziesz pisać częściej :>
OdpowiedzUsuńHwaiting~!
Postaram się :*
UsuńJaki śliczny... Omona...
OdpowiedzUsuńMatko, czytając to, byłam bliska płaczu ;^; Jaejoong TT^TT
OdpowiedzUsuńTen scenariusz jest taki piękny, uwielbiam Twoją twórczość, masz wspaniałe pomysły *tuli w podziękowaniu*
HWAITING! ^3^
Piękno w najczystszej postaci! Jaejoong zakochał się w żywej dziewczynie... A sam był duchem.... Miłość zakazana, nie mająca żadnych szans. Bardzo przykre, ale zazwyczaj ludzie właśnie zakochują się w kimś, kto jest poza ich zasięgiem... Cóż smutne, ale bardzo prawdziwe, dlatego rzadko kiedy uczucia są odwzajemnione. Uratował jej życie 2 razy, nie bojąc się konsekwencji... Pokochał ją, gdyż tak bardzo mu przypominała jego ukochaną sprzed lat... W gruncie rzeczy ta zakazana miłość zawładnęła jego sercem 2 razy i niestety nie było mu dane zostać z ukochaną... Naprawdę wzruszające, jedyne pocieszenie, to to, że spotykają się w jej snach, choć dziewczyna będzie musiała w końcu znaleźć kogoś ze świata żywych, gdyż nie można żyć w wyśnionym związku z duchem... Gratuluję kolejnego arcydzieła i czekam na następne prace <3
OdpowiedzUsuń~ Masło
Ładnie podsumowałaś ten scenariusz za co bardzo ci dziękuję :*
UsuńKolejne arcydzieło? Chyba nie, a przynajmniej ja tak nie uważam, ale niech będzie, dziękuję :)
P.S. Interesujący nick :D
Scenariusz naprawdę genialny *°*
OdpowiedzUsuńOwwwww no nie mogę. Wyszedł genialnie, pomysł świetny i ciekawie opisany, bardzo mi się podobało <3 Hwaiting
OdpowiedzUsuńPrzez cały czas, a przynajmniej w początkowej fazie czytania, ciągle po plecach przechodziły mnie zimne dreszcze. Nie lubię paranormalnych rzeczy, duchów itp. Po prostu się boję. I to samo mogłam odczuć w Twoim scenariuszu, bo jest po prostu tak fantastycznie napisany. Sam pomysł naprawdę genialny. Po przeczytaniu historii JaeJoong'a, to pierwsza moja myśl była taka, że główna bohaterka jest jakaś reinkarnacją jego dawnej miłości i nic nie pamięta. Jednak, kiedy dowiedziałam się prawdy, to nie wiem... Po prostu był to dla mnie szok, bo naprawdę nie tego się spodziewałam. Potrafisz zaskoczyć czytelnika, co jest ogromnym plusem właśnie w takich pracach. :) Do końca było mi żal Jaejoong'a, który już od samego początku jest tragiczną postacią. Do tego ta miłość, która od samego początku jest skazana na tragiczny koniec... (i przypomina mi się język polski i epoka mickiewiczowska xD). Jednak muszę się przyznać, że do końca jednak miałam jakąś tam cichą nadzieję, że stanie się cud i Jaejoong stanie się znów człowiekiem. Jest to głupie, ale naprawdę liczyłam na taki fantastyczny koniec. XD Do tego sprawiłaś, że po przeczytaniu całości, siedziałam jak głupia przez pięć minut wpatrując się w ekran komputera. Wzruszyłam się końcówką, kiedy to bohaterka jeszcze próbowała zatrzymać ukochanego. I nawet jeśli przeczytałam go już dwa dni temu, to jak sobie to przypomnę to od razu chce mi się płakać. ;-;
OdpowiedzUsuńI cóż jeszcze mogę dodać? Naprawdę wspaniały scenariusz, ale to zapewne już wiesz. :) Mam nadzieję, że szybko cokolwiek dodasz.
Hwaiting!
Lubię zaskakiwać moich czytelników, więc tym bardziej się cieszę, że cię nieco zmyliłam :D
UsuńTaki fantastyczny koniec byłby za bardzo fantastyczny, a nie taki był mój zamiar, choć i tak znacznie odbiega od pozostałych "normalnych" czy "zwykłych" scenariuszy :)
Jarjoong grał w dramie, ktora była bardzo podobną do tego scenariusza. polecam ja obejrzeć: postman to haeven, czy jakos tak to szło.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Nie wiedziałam, ale zerknę sobie, dzięki :)
Usuńoo, a wiadomo gdzie? Na viki i drama-online.pl nie ma. :'(
UsuńMam nazwę dramy! ( o listonoszu z niebo? XD ) Nazywa się - Cheongukui Woopyeonbaedalbu z 2009 r. ;)
UsuńMoże kiedyś sobie obejrzę :)
UsuńNo i płaczę TT_TT Piękny scenariusz, genialny pomysł. Nie wiem co jeszcze powiedzieć... Płaczę...
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie wyszedł ci ten scenariusz. Czytało mi się go bardzo lekko i przyjemnie. Nie było ani jednego nudnego momentu. Całość bardzo mnie wciągnęła i pod koniec zrobiło mi się naprawdę przykro. Krótko mówiąc miałaś świetny pomysł i bardzo dobrze go wykorzystałaś. Życzę równie genialnych pomysłów na kolejne scenariusze.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, choć na scenariuszach płaczę dość często, ten jest pierwszym gdzie popłakałam się tak bardzo, jak dziecko. Dziękuje za to, że ten scenariusz jest taki piękny i mnie tak poruszył
OdpowiedzUsuńRyczę przez Ciebie! :O Normalnie nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, ale coraz częściej ryczę przy takich smutnych opowiadaniach. Może nie szlocha, ale oczy wręcz wylewają mi łzę za łzą. Scenariusz normalnie jeden z najlepszych! I powiem Ci, że sama chciałam napisać coś z tematyką o Aniele Stróżu. Może nieco inny koncept, co ty, bo pisałam ostatnio prywatne opowiadanie o czymś takim z przyjaciółką, ale tematyka o aniele ta sama. :P No cóż, jednak jeśli napiszę coś teraz, to mimo, iż wiem, że nasze historie by się różniły, to znajdą się pewnie osoby, które by mnie z hejtowały. :/ No cóż... jeśli zaryzykuję, to nie będziesz miała mi za złe, czy coś. :( Tak w ogóle, miałaś kiedyś do mnie zajrzeć! :P Ale rozumiem, że nie zawsze czasu starcza. :/ U mnie teraz porobiło się to samo, jak tylko skończyłam liceum zaoczne. :/ No cóż, ale w razie czego podam do siebie namiary jeszcze raz, bo z innego konta piszę. :P < http://in-love-dreams.blogspot.com/ > Cieplutko zapraszam, jeśli znajdziesz czas, czy coś. ^^ Saranghae i niecierpliwe oczekuję scenariusza z Jonghwa, i trzymam kciuki, że się kurna wyrobię do kolejki z Minoszem. ;.; Go praktycznie chyba ani razu nie było, a tyle osób już się powtarza czasem. :(
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już skomentowałam ten scenariusz a tu teraz patrzę i jednak nie..więc szybko nadrabiam ten błąd.
OdpowiedzUsuńScenariusz na prawdę świetny, pomysł oryginalny co bardzo jeszcze bardziej sprawia, że przykuwa uwagę i z przyjemnością się czyta. Samo zakończenie bardzo mi się podoba bo nie jest smutne ale i nie można go nazwać szczęśliwym. Uwielbiam takie wątki z duchami czy aniołami :)
Na prawdę świetnie Ci to wyszło, aż chyba za kilka dni przeczytam jeszcze raz :)
A co do filmu o którym pisała MartaK to pamiętałam, że jest na jednym z forum i poszukałam. Jest na Bace a jak byś była zainteresowana to jest link http://dramawiki.home.pl/bakafansub/viewtopic.php?t=8582
No kocham ! Boski jest <3 Płakałam i dalej płaczę haha Jak można takie cuda pisać ?! Podziwiam oby następne też były takie :) Pozdrawiam i życzę weny! ^_^
OdpowiedzUsuńTen scenariusz jest cudowny <3 płaczę :( życzę ci dużo weny i zapraszam do mnie zuzannatre.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBoskie,boskie i jeszcze raz boskie opowiadanie. Samo wykonanie jest świetne,a pomysł jeszcze lepszy. Życzę weny i zapraszam do mnie ! http://200-percent-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPiszesz najlepsze scenariusze pod słońcem! Przeczytałam chyba już wszystkie hahah i podziwiam za kreatywność i wyobraźnię! :)
OdpowiedzUsuńhttp://kpopoweficzki.blogspot.com/
Popłakałam się. Szczerze. Bardzo smutny scenariusz i chyba w tym się kryje jego piękno. Początek trochę skojarzył mi się z Twilight, a reszta-Heavens postman. Mimo wszystko, bardzo mi się spodobało^^
OdpowiedzUsuń