To był pierwszy dzień w twojej nowej pracy. Po krótkim szkoleniu i szybkiej nauce jak prawidłowo obsługiwać i parzyć kawę (co według ciebie było pestką), zaczęłaś pracę w niewielkiej kawiarence na przedmieściach Seulu. Może i nie była najpopularniejsza w okolicy, ale miała coś, czego inne nie posiadały: ciszę i spokój, całkiem dobrą kawę i przystępną cenę. Kto by się nie skusił?
Podniosłaś głowę znad właśnie robionej kawy, słysząc wesoło dzwoniący dzwoneczek, obwieszczający, że ktoś wszedł do kawiarni. Był to chłopak. Wysoki, szczupły, elegancko ubrany. Jedyne co mu nie pasowało do tego image'u, to jakiś głupi kapelusz. Klienci zerkali na niego ukradkiem, ale ten nie zwracał na nich uwagi, jakby kompletnie nie przejmował się opinią innych.
- Annyonghaseyo! - przywitałaś go radośnie, kłaniając się. Byłaś w doskonałym humorze i chciałaś dać z siebie wszystko, by pokazać, że mimo, iż jesteś nowa, świetnie sobie radzisz.
Ku twojemu zdziwieniu, chłopak nawet na ciebie nie spojrzał. Kiwnął tylko lekko głową, wlepiając wzrok w stolik, do którego właśnie się udawał. Zasmuciłaś się odrobinę. No nic...może ma zły dzień?
Dziwny chłopak usiadł na samym końcu, w rogu sali. Zdjął marynarkę, wieszając ją na wolnym krześle, by po chwili zapatrzyć się w widok za oknem. Nie mogłaś dłużej na niego spoglądać, byłaś zajęta. Wzruszając ramionami, skupiłaś się na pracy.
Kilka minut później, otrzymałaś jego zamówienie. Podziękowałaś koledze, który obsłużył nowego klienta, po czym zaczęłaś przygotowywać kawę. Zaparzyłaś espresso, wdychając ten zapach. Przyjemny aromat rozniósł się po całej kawiarni. Zerknęłaś na chłopaka, który wydawał się być w swoim własnym świecie. Po raz pierwszy widziałaś taką osobę: obojętną na wszystko dookoła, ze stoickim spokojem. Czułaś, że jeśli całkiem "przypadkiem" upuściłabyś filiżankę, nawet to by go nie ruszyło. Niestety, nie miałaś zamiaru próbować. Jeszcze życie było ci miłe...albo praca.
Spieniłaś mleko, przelewając je do ślicznej, porcelanowej i grubej filiżanki. Tak bardzo cię korciło, że mimowolnie znów na niego spojrzałaś... Wciąż siedział i się nie ruszał. Miałaś wrażenie, że zastygł, niczym posąg. Posąg, którego oczy tylko świdrowały wzrokiem wchodzących i wychodzących ludzi, a uszy z uwagą, ale nie wścibsko, podsłuchiwały ciche rozmowy.
Wydawał ci się strasznie samotny i smutny. Postanowiłaś, że zrobisz wszystko co w swojej mocy, by spowodować uśmiech na jego twarzy. Dziwnie się czułaś, patrząc na uśmiechających się i śmiejących ludzi, gdy on tkwił przy tym stoliku sam jak kołek. Ale co mogłaś zrobić?
- _____?
- Huh? - zamrugałaś, wyrwana ze swoich myśli.
- Skończyłaś? - zapytał Himchan - twój współpracownik, patrząc to na ciebie, to na filiżankę. Nagle do głowy wpadł ci doskonały pomysł. Pokręciłaś głową.
- Jeszcze nie - uśmiechnęłaś się. - Sekundka, arasso?
- Okej - zgodził się. - Skoczę po zamówienie do tej starszej pani i zaraz wrócę po te - poinformował, wyciągając ołówek i ruszając ku ów wspomnianej klientki.
Dwojąc się i trojąc, nachylałaś się nad kawą, usiłując nadać piance jakiś delikatny kształt. Może, gdy to zobaczy, uśmiechnie się? Jeden uśmiech. Tylko jeden uśmiech, a będziesz uszczęśliwiona!
Nerwowo zerkałaś na salę i aż poskoczyłaś zestresowana, gdy zobaczyłaś, że kolega idzie po kawę, by dostarczyć ją temu tajemniczemu chłopakowi. I wtedy jak na zawołanie, udało ci się! Dumna z siebie, wręczyłaś mu filiżankę kawy, podekscytowana.
Chłopak, widząc, co zmalowałaś, parsknął śmiechem.
- No co? - jęknęłaś. - Może i nie mam żadnego zmysłu ani talentu artystycznego, ale może...mu...się...spodoba - mówiłaś coraz mniej pewnie, widząc jak patrzy na ciebie z głupim uśmiechem.
- Weź się lepiej do pracy - uśmiechnął się, po czym puknął cię palcem w czoło. - A nie flirty ci w głowie!
- Ej, ale to nie o to chodzi! - zawołałaś za nim oburzona, bo ten już poszedł.
Obserwowałaś z uwagą, jak Himchan podchodzi do stolika, wręczając nowemu kawę. Ku twojemu zdziwieniu, oderwał wzrok od okna, spoglądając krótko na chłopaka, a potem na swój napój.
- Proszę - usłyszałaś delikatny dźwięk stawianej filiżanki. - Pańskie Cappuccino.
Młodzieniec podziękował cicho. Twój kolega zostawił go samego. I wtedy spojrzał w swoje Cappuccino. Trzymałaś kciuki w napięciu. Spodziewałaś się wszystkiego. Tego, że zaskoczy go to, co zobaczył albo chociaż się uśmiechnie. Jego twarz jednak pozostała obojętna. Westchnęłaś ciężko.
- Nie spodobał mu się mój kwiatowy wzorek? - mruknęłaś smutno. - Tyle pracy na marne! - miałaś ochotę rwać sobie włosy z głowy.
- Nie wysilaj się - poradził Himchan, wchodząc za ladę. - On nigdy niczego nie docenia.
- Znasz go? - zapytałaś zdziwiona.
- Jak każdego klienta, który tu przychodzi - odparł. - Jest tu stałym bywalcem.
Zmarszczyłaś brwi. Zaciekawiło cię to. Chciałaś dowiedzieć się czegoś więcej, choćby po to, by móc zrozumieć. Przecież nikt nie był w kawiarni tak ponury, jak on!
- Jak to?
- Chadza tu codziennie, odkąd tu pracuję - wyjaśnił. - A dokładnie to od roku.
- Codziennie?!
- Ne - pokiwał głową. - Zawsze siada sam przy tym samym stoliku i zamawia to samo. Spędza tu dużo czasu.
- Co masz na myśli? - interesowało cię to coraz bardziej.
- Czasem coś czyta albo coś pisze - wzruszył ramionami. - Nie wiem. To nie moja sprawa.
- Rozumiem - nie chciałaś już dłużej go wypytywać. Jeszcze sobie coś ubzdura w tej swojej głowie. - Komawo - uśmiechnęłaś się z wdzięcznością.
By zająć jakoś swoje myśli, chwyciłaś za wilgotną ściereczkę, ścierając kurz z blatu. Himchan nie dał się na to nabrać.
- Nie napalaj się za bardzo - ostrzegł. - Kto wie, co to za ciemny typ - spojrzał na niego.
- Wygląda na spokojnego i miłego - mruknęłaś, podążając za jego wzrokiem. Okej, z tym drugim trochę skłamałaś, bo ciężko było nazwać kogoś miłym, kto nawet się nie uśmiechnie...
- Tylko daję ci radę - wziął brudne szklanki. - Idę na zaplecze - oznajmił. - Poradzisz sobie?
- Jasne! - machnęłaś ręką. - Idź, idź!
- Jak coś, to mnie wołaj, arasso?
- Spoko.
Nic się jednak szczególnego nie działo, dlatego też nie wołałaś swojego kolegi. Jednak po kilku minutach, stało się coś, co spowodowało, że aż zachłysnęłaś się sokiem pomarańczowym, którego akurat piłaś. Ku tobie szedł ten dziwny chłopak, by prawdopodobnie zapłacić. Krztusząc się i kaszląc, starałaś się jakoś ogarnąć. Boże, co za wstyd!
- To...będzie...2000 Wonów - wychrypiałaś, gdy stanął przed ladą.
Ten wyciągnął skórzany portfel, a potem pieniądze. Podał ci je bez emocji. I wtedy się odezwał.
- Nie jest warta tej ceny.
- Mwoh? - zamrugałaś dwukrotnie, kasując. Zastygłaś przy wydawaniu reszty. Byłaś w szoku, że w ogóle coś mówił. Jeszcze uśmiech, proszę! Taaa.
- Czy ja mówię nie wyraźnie? - zapytał spokojnie, zerkając na ciebie.
- Eee... - nie wiedziałaś, co powinnaś odpowiedzieć.
- Jest beznadziejna - stwierdził. - Najgorsza jaką piłem. Cappuccino zawsze było tutaj najlepsze, ale ktoś zniszczył jej smak.
Dobiły cię jego słowa. Myślałaś, że znasz się na tym! Przecież pracowałaś tu raptem kilka godzin, a już wszyscy klienci chwalili cię, że robisz najlepsze kawy na świecie! O co mu chodziło?
- N-niemożliwe - wyjąkałaś zaskoczona jego słowami. - T-to jakieś nieporozumienie...
Chłopak patrzył na ciebie, nie przejmując się tym, że właśnie cię skrytykował. A przecież doskonale wiedział, kto przygotowywał jego Cappuccino...
- Co z moją resztą? - zapytał nagle, zerkając ci na ręce.
- Huh? - jego zachowanie i teksty zbiły cię z tropu. - J-już daję... - wyciągnęłaś pieniądze z kasy, podając mu. - Mianhamnida - dodałaś szybko.
- Porozumienie czy nie, mam nadzieję, że następnym razem się nie rozczaruję - obrzucił cię lekceważącym spojrzeniem.
- Przyjdziesz tu też i jutro? - wytrzeszczyłaś oczy. Zapomniałaś i o tym, co mówił ci kolega, ale i o tym, że go nie znasz, a odzywasz się w ten sposób.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy byli na "ty" - odparł z ironią, tym samym cię uciszając. Ej no! Byliście mniej więcej w tym samym wieku! Chyba.
- M-mianhamnida...
- Poza tym - kontynuował jak gdyby nigdy nic. - Jestem strasznie ciekawy, jak poradzisz sobie z innymi rodzajami kaw - przełknęłaś ślinę, zaalarmowana.
Chłopak wyszedł z kawiarenki i dopiero wtedy dotarło do ciebie, co się stało. Sam mówił na ciebie, a jak on się zwracał? Na "ty"! Co to za głupek?! Aish!
***
Pół nocy nie spałaś - byłaś taka zestresowana. A przez kogo? Przez jakiegoś idiotę, który śmiał twierdzić, że Cappuccino, które przygotowałaś, było okropne! Co to w ogóle miało znaczyć? To znaczy, że ci wszyscy uśmiechnięci ludzie, którzy dziękowali za kawę i mówili, że to najlepsza w całym mieście, kłamali? Miałaś mętlik w głowie.
Zdesperowana chwyciłaś za książki na temat parzenia kawy, ale gdy nie znalazłaś w niej nic godnego uwagi, przeszukałaś pół internetu, by naczytać się na ten temat i sprawdzić, czy przypadkiem czegoś nie przeczyłaś...jakiegoś małego szczegółu. Nie, na pewno nie.
Rano, przyszłaś do pracy wcześnie. O wiele za wcześnie. Całe szczęście, że miałaś klucze, bo inaczej, nie mogłabyś spokojnie usiedzieć w domu. Tak przynajmniej miałaś chwilkę czasu i okazję, by poćwiczyć. Trudno, zapłacisz za wszelkie składniki, które zużyjesz.
Nie miałaś zielonego pojęcia, co zażyczy sobie ten "cudowny" klient. Cappuccino miałaś już z głowy, więc... Ech.
- Co robisz?
Wystraszona, niemal upuściłaś filiżankę. Na szczęście twój kolega, sprawnie ją chwycił.
- Ćwiczę, nie widać? - warknęłaś zirytowana. Himchan uniósł brew.
- Ktoś tu wstał lewą nogą...
Opowiedziałaś mu o wczorajszej sytuacji, ale ten tylko się zaśmiał. Nie mógł uwierzyć, że tak bardzo przejęłaś się jego słowami, że nie spałaś całą noc i przyszłaś do pracy wcześniej tylko po to, by poćwiczyć.
- Co w tym śmiesznego? - jęknęłaś.
- Nie wiem, po co się tak wysilasz! - zachichotał.
- Jak to?
- On nigdy nie pija nic, prócz Cappuccino - oznajmił pewnie.
- Ale powiedział mi, że jest ciekawy jak sobie poradzę z czymś innym... - wspomniałaś mu. - Sam powiedziałeś, że przychodzi codziennie, więc...
- Może chciał cię tylko nastraszyć.
- Ale on mówił poważnie! - zawołałaś.
- On zawsze jest poważny - puścił ci oko, po czym zaczął powoli przygotowywać się do pracy. A ty? Byłaś przerażona.
Od otwarcia kawiarni, ciągle spoglądałaś na drzwi, jakbyś w każdej chwili miała go tam zobaczyć. Niestety albo na szczęście, minęła już dziesiąta rano, a jego nadal nie było. Tak bardzo molestowałaś swoją dolną wargę, że czułaś, że jeszcze chwila, a pocieknie z niej krew.
Współpracownik zauważył twoje zdenerwowanie.
- Weźże się w garść - szepnął. - Twoje nerwy popsują humor klientów.
Przewróciłaś oczami, biorąc się za szykowanie Americano, potem Caffee Latte i Mocha. Zrobił się spory ruch, więc odrzuciłaś na bok głupie myśli. Nie będziesz się przejmować takim palantem...
DING!
Szczerze? Nie miałaś nawet czasu spojrzeć w tamtą stronę, tak byłaś zajęta. Z samego rana było tutaj najwięcej ludzi, bo każdy po wstaniu z łóżka, chciał dostać kawę. Nie każdy potrafił zrobić dobrą kawę, innym się po prostu nie chciało, a jeszcze inni nie mieli nic do roboty jak wkurzać zwykłych, prostych pracowników. Życie...
- _____, jeszcze jedno Cappuccino - poprosił Himchan, który pojawił się znikąd.
- Dla kogo? - uważnie rozlewałaś kawę.
- Dla... - zaciął się. - Lepiej sama zobacz...
Zerknęłaś na niego, a potem w róg sali. No tak...mogłaś się tego spodziewać. Chociaż...chwila moment! A czy przypadkiem nie zapowiadał, że spróbuje czegoś innego?! Poczułaś się oszukana. Przecież spędziłaś na "dokształcaniu" się tyle czasu!
- A to kretyn... - syknęłaś zła. - Okłamał mnie!
- Mówiłem - kolega wzruszył ramionami. Widząc, że masz minę, jakbyś miała go zabić, natychmiast się ewakuował.
Byłaś wściekła. Byłaś na tyle wściekła, że ani razu nie spojrzałaś w stronę chłopaka, choć wydawało ci się, że ten świdruje cię wzrokiem. Choć chęć zerknięcia w jego stronę była silna, nie poddałaś się. Byłaś twarda.
Minuty mijały, a ty dalej robiłaś swoje, wkładając w to całe swoje serce. Co z tego, że on jako jedyny tego nie doceniał? Nie chciał, nie musi, łaski bez.
- _____?
- Co znowu?! - wybuchłaś. Himchan wyglądał na urażonego. - Minahe...
- Ten chłopak...
- Co z nim? - nie mógłby już sobie stąd iść? Już nie pamiętałaś, kiedy spoglądałaś na salę...
- Prosi cię, byś na chwilkę podeszła do jego stolika...
- ŻE CO?!
- Nie krzycz! - uciszył cię, zatykając ci usta dłonią.
- Jestem w pracy, nigdzie się nie wybieram - byłaś uparta. Nie miałaś zamiaru dać mu tej satysfakcji. Podejdziesz, a on znów ci powie, że ta kawa jest do niczego. Niech spada!
- Zastąpię cię - zaoferował się. Pokręciłaś głową.
- Mowy nie ma.
- No idź! - poprosił.
- Wae?!
- Bo on ciągle się tu gapi - szepnął przerażony.
Okej...skoro już i on zaczynał się go obawiać, to nie dobrze. Zaciskając zęby, zdjęłaś fartuszek, obeszłaś ladę dookoła i podeszłaś do TEGO stolika...
- Słucham? - zapytałaś obojętnie.
- Tak się traktuje stałego klienta? - zapytał, sącząc swoje Cappuccino. Nawet na ciebie nie spojrzał.
- Nie rozumiem...
Upił jeszcze jeden łyk, po czym odstawił filiżankę. Wow, dobry był. Nawet nie było słychać, że dotknął dnem o blat. Podniósł wzrok.
- Porządny pracownik, to taki, który ma pozytywne nastawienie do pracy, a klientów, którzy tu przychodzą witają i obsługują z uśmiechem.
- Przepraszam, ale nie rozumiem - powtórzyłaś, patrząc na niego spokojnie. O czym on w ogóle gadał?
- Nie szkodzi - chłopak wstał, więc odsunęłaś się troszkę. - Widać, że nie zatrudniają tutaj zbyt inteligentnych ludzi - mówiąc to, wcisnął ci do ręki pieniądze za kawę, wychodząc jak najszybciej.
Spojrzałaś za nim, oddychając szybko. Jak on śmie nazywać cię nieinteligentną?! Zrobiło ci się przykro...
Pożaliłaś się współpracownikowi, ale ten ciągle powtarzał, żebyś dała sobie spokój, bo ten typ już taki jest i nic go nie zmieni. Wiedziałaś, że ma rację, ale nie mogłaś codziennie znosić jego uwag i wysłuchiwać, któryś już raz pod rząd, że nie smakuje mu kupiona tutaj kawa. No ileż można? Musiałaś coś zrobić. Nie dasz się tak terroryzować...
Minął miesiąc. Tajemniczy chłopak wciąż przychodził. Oczywiście nie obeszło się od głupich komentarzy i spojrzeń, które sprawiały, że coraz gorzej się czułaś, a to wpływało również na twoją pracę. Starałaś się jednak nie przejmować, bo inaczej wylądowałabyś w psychiatryku...
- Nigdy nie nauczysz się jak zrobić prawdziwe Cappuccino - dowalił ci któregoś poranka. Pech chciał, że był pierwszym klientem.
- Przepraszam bardzo, ale... - próbowałaś się bronić, ale bez skutku, bo ci przerwał.
- Jeśli nie znasz się na tym, to po co tu pracujesz?
Zacisnęłaś pieści. Co powinnaś mu powiedzieć, żeby się odczepił?
- W przeciwieństwie do niektórych - dałaś nacisk na ostatnie słowo. - Potrzebuję pieniędzy - wyznałaś. - Przykro mi, że taka bogata osoba jak pan tego nie rozumie - uśmiechnęłaś się kącikiem ust, bo chłopak zmrużył oczy niebezpiecznie. Ojojoj! Inna mina? A to niesłychane!
- Skąd przypuszczenie, że jestem bogaty? - zapytał cicho.
- A kogo w dzisiejszych czasach stać na to, by codziennie chadzać do kawiarni i kupować kawę?
Młodzieniec otworzył usta, ale szybko je zamknął. Bingo!
- Nie powinno to nikogo interesować - uciął szybko.
Pośpiesznie włożył marynarkę, zapłacił i opuścił salę, nie zaszczycając cię nawet spojrzeniem. Pabo.
Po kilku miesiącach sytuacja wciąż była taka sama, jak w dniu, w którym po raz pierwszy zaczęłaś pracę. Himchan miał rację. Chadzał tu codziennie i w kółko pił to samo. Czy ta kawiarnia nigdy mu się nie znudzi?
- Poproszę rachunek - chłopak spojrzał na ciebie pustym wzrokiem.
Tyle czasu minęło, odkąd go zobaczyłaś po raz pierwszy, ale wciąż miałaś mieszane uczucia. Z jednej strony wydawał ci się interesujący, a z drugiej przerażający. Zauważyłaś, że czasem przyłapywałaś się nad myślami, by zapytać go o coś bardziej osobistego, na przykład o numer telefonu, ale gdy tak patrzył na ciebie obojętnie, a jego surowy wzrok śledził twoje dłonie, gdy przygotowywałaś Cappuccino, stwierdzałaś, że to wariat. Kompletny czubek.
- Będzie 2000 Wonów... - miałaś wrażenie, że już to kiedyś mówiłaś. A nie? Przecież odpowiadałaś tak codziennie, dzień w dzień. Męczyło to cię już...
Chłopak wsypał ci do rąk ogromną garść monet. Wytrzeszczyłaś oczy.
- Co...to ma być?!
- Potrzebujesz pieniędzy - przypomniał ci.
- Ale będę to liczyć całe wieki! - zażartowałaś nerwowo.
Jeśli liczyłaś na to, że uśmiechnie się choćby ironicznie albo półgębkiem, to byłaś w błędzie. Westchnęłaś ciężko, patrząc na niego, gdy wsypywał ci do rąk kolejne garście... Czy ten człowiek nigdy się nie uśmiecha?
Przyjrzałaś się mu. Był przystojny. Miał ładną, przyjazną twarz, gdyby nie ta mina, która odpychała od niego ludzi dookoła... Czerwony kapelusz tylko dodawał mu uroku. A wzrok? Zabijał swoją obojętnością, serio.
- Czemu taki jesteś? - zapytałaś nagle. Chłopak podniósł wzrok.
- Aish...chincha? Ty naprawdę masz zamiar się tak do mnie odzywać? - przeszył cię wzrokiem.
Speszona, spuściłaś wzrok.
- Mianhamnida...
Zirytowany założył swoją czarną marynarkę, wychodząc bez słowa.
Dziś był rok. Rok, odkąd już tu pracowałaś. Wszystko się zmieniło. Płaca poszła w górę, twoje umiejętności się polepszyły, współpracownicy się zmienili, klienci też. Wszyscy oprócz tego gościa. Ten fakt powodował, że wcale nie czułaś się, jakbyś tyle tu przepracowała, wręcz jakbyś była w punkcie wyjścia...
Przez rok czasu, zrozumiałaś już coś. Ten chłopak po prostu cię nie lubił. Znalazł sobie jakąś głupią, młodą dziewczynę, którą postanowił zadręczać, aż prawdopodobnie załamie się psychicznie i rzuci tę pracę. Ale nie zamierzałaś tak po prostu dać zgnieść się jak robaka. Miałaś swoją dumę.
Zostałaś wezwana do jego stolika. Znowu. Który to już raz? Błagam, niech się ode mnie odczepi, niech da mi spokój...
- Tak? - byłaś już na skraju wytrzymałości.
Chłopak wypił Cappuccino do połowy. Zerknęłaś na niego ukradkiem, by zobaczyć jego reakcję. Może nadszedł ten cudowny dzień, w którym miał zamiar ogłosić ci, że twoja kawa jest wyśmienita? Może potem odejdzie w zapomniane i już nigdy nie wróci? Byłoby super...
Młodzieniec wbił w ciebie wzrok, mierząc cię nim od stóp do głów. Nie spodobało ci się to.
- Nie sądzę, aby biała koszulka i trampki były odpowiednim strojem do pracy - przyczepił się.
- To nie twoja sprawa! - wycedziłaś zła. Co, teraz będzie ci prawił kazania, w czym powinnaś przyjąć ubrana do pracy?
- Stwierdzam tylko fakt - podparł się na dłoni.
- Coś jeszcze? - powstrzymywałaś się z całych sił, byle tylko nie chwycić tej filiżanki i chlusnąć mu w twarz resztką jego ukochanego Cappuccino.
- Twoje włosy...
- Co z nimi nie tak? - zirytowałaś się. - Są za proste czy za kręcone? Może za jasne czy za ciemne? A może powinnam się zgolić na łyso?!
- Jeśli chcesz - rzucił w przestrzeń.
- To wszystko? - chciałaś już stąd iść.
- A mam coś jeszcze dodać? - zapytał ironicznie.
Spoglądał na ciebie spokojnie. Ten spokój chyba najbardziej cię denerwował. Skąd on się w ogóle wziął?
Odwróciłaś się, by odejść, ale nagle przystanęłaś. Nie wytrzymasz dłużej, bo wybuchniesz. Tak, wybuchniesz...
- Ty masz w ogóle serce? - no i wybuchałaś. - Ciągle się czepiasz, dogadujesz i krytykujesz! Nie pomyślałeś, że ludzie nie są rzeczami martwymi, ale mają uczucia?
- Nigdy nie powiedziałem, że jesteś martwa... - jego lekceważący głos doprowadzał cię do szaleństwa.
- Ale tak mnie traktujesz! - zawołałaś ze złością. - Lepiej ci, gdy powiesz coś niemiłego? Lepiej ci, gdy upokorzysz kogoś na oczach innych? - mimowolnie łzy napłynęły ci do oczu.
Byłaś twardą dziewczyną. Nie płakałaś nad byle czym, ale ta sytuacja już cię przerastała. Może faktycznie powinnaś zmienić pracę?
- To się nazywa życie - odparł krótko. - Świat jest pełen oszustów i "dobrych" ludzi - upił łyk.
- Ale to tylko głupia kawiarnia! - tupnęłaś nogą. - Jeśli nie odpowiada ci moja obsługa albo kawa nie smakuje, idź gdzieś indziej! Czemu nie pójdziesz do tej kawiarni naprzeciwko?
- To nie jest głupia kawiarnia - powiedział cicho, a ciebie przeraził ten ton. - Głupio wyszło - prychnął. - Ale twoje Cappuccino...
Nie dałaś mu dokończyć. Chwyciłaś filiżankę z jego niedopita kawą i chlusnęłaś mu nią prosto w twarz. Nie dasz się obrazić po raz kolejny, o nie! Oddychałaś szybko, patrząc jak Cappuccino spływa mu po twarzy. Czy poczułaś się lepiej? Ani trochę...
- J-ja...Ja... - wyjąkałaś cichutko.
Chłopak zdawał się tym w ogóle nie przejąć. Jego twarz nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. Wstał, chwytając marynarkę.
- Chciałem pochwalić twoje dzisiejsze Cappuccino... - wyznał poważnie. - Ale udaj, że tego nie powiedziałem.
Zastygłaś w szoku. Nie spodziewałaś się takiego obrotu akcji, wcale... Po kilku minutach, otrząsnęłaś się. I wtedy zobaczyłaś, że ten chłopak coś zostawił. Jego gruby zeszyt i długopis zostały na drugim krześle, pozostawione same sobie.
Niewiele myśląc, wyleciałaś na zewnątrz, ale jego już nie było. Przygryzając wargę, uchyliłaś pierwszą stronę. Był to pamiętnik Yoo Youngjae. A więc tak ma na imię...
***
Nazajutrz, czekałaś z niecierpliwością. Skoro zostawił tutaj swój pamiętnik, to na pewno po niego wróci. Co godzinę zerkałaś na zegarek, ale Youngjae (jak to dziwnie brzmiało, bo w końcu znałaś jego imię), nie przychodził.
Ku twojemu zdziwieniu, nie przyszedł i na drugi dzień. Zaniepokoiło cię to. Przecież chadzał tu codziennie! Czyżby się obraził? A może to dlatego, że wylałaś na niego tę kawę? Poczułaś wyrzuty sumienia. Chciałaś...chciałaś go za to przeprosić.
Po tygodniu straciłaś nadzieję, że chłopak kiedykolwiek tu wróci. W czasie przerwy, spojrzałaś smutno na pamiętnik. A może...?
Nie. Nie powinnaś. To jego prywatne zapiski i nikt nie miał prawa ich czytać, nawet ty. Ale jeśli dzięki temu, dowiesz się, gdzie mieszka?
Walczyłaś ze sobą długą chwilę, ale w końcu się poddałaś. Otworzyłaś stronę na chybił trafił.
23 kwiecień 2012
Minjae i ja wciąż jesteśmy razem. Myślałem, że ta głupia kłótnia nas rozdzieli, ale na szczęście wszystko dobrze się poukładało.
28 kwiecień 2012
Ona jest wspaniała, piękna i co najważniejsze: umie zaparzać kawę. Specjalnie dla mnie przygotowała moje ulubione Cappuccino. Było wyśmienite! Aha, muszę jej za to podziękować ^_^
6 maj 2012
Wydaje mi się, że Minjae coś przede mną ukrywa. Chciałem z nią porozmawiać, ale ona wiecznie nie ma czasu. Tęsknię za nią...
8 maj 2012
Zdradziła mnie >.<
20 maj 2012
Czy ja naprawdę jestem taki beznadziejny? Przecież tak bardzo ją kochałem, tyle planów snułem na naszą wspólną przyszłość... W czym on jest lepszy niż ja?
1 czerwiec 2012
Mam doła. I nie będę pisać! Będę się zadręczać na plaży, jak zawsze zresztą...
10 czerwiec 2012
To już miesiąc, odkąd zerwaliśmy. A dokładnie to 1 miesiąc, 2 dni, 15 minut i 33 sekundy. 34. 35...ech.
Dziewczyny myślą, że my chłopaki nie dbamy o takie szczegóły, ale to bzdura. Tęsknię za nią...
18 czerwiec 2012
Spotkałem ją na mieście i dopiero teraz przejrzałem na oczy z kim ja się w ogóle zadawałem. Przecież to kompletna idiotka! Chyba...przestałem już ją kochać.
2 lipiec 2012
- Weź się lepiej do pracy - uśmiechnął się, po czym puknął cię palcem w czoło. - A nie flirty ci w głowie!
- Ej, ale to nie o to chodzi! - zawołałaś za nim oburzona, bo ten już poszedł.
Obserwowałaś z uwagą, jak Himchan podchodzi do stolika, wręczając nowemu kawę. Ku twojemu zdziwieniu, oderwał wzrok od okna, spoglądając krótko na chłopaka, a potem na swój napój.
- Proszę - usłyszałaś delikatny dźwięk stawianej filiżanki. - Pańskie Cappuccino.
Młodzieniec podziękował cicho. Twój kolega zostawił go samego. I wtedy spojrzał w swoje Cappuccino. Trzymałaś kciuki w napięciu. Spodziewałaś się wszystkiego. Tego, że zaskoczy go to, co zobaczył albo chociaż się uśmiechnie. Jego twarz jednak pozostała obojętna. Westchnęłaś ciężko.
- Nie spodobał mu się mój kwiatowy wzorek? - mruknęłaś smutno. - Tyle pracy na marne! - miałaś ochotę rwać sobie włosy z głowy.
- Nie wysilaj się - poradził Himchan, wchodząc za ladę. - On nigdy niczego nie docenia.
- Znasz go? - zapytałaś zdziwiona.
- Jak każdego klienta, który tu przychodzi - odparł. - Jest tu stałym bywalcem.
Zmarszczyłaś brwi. Zaciekawiło cię to. Chciałaś dowiedzieć się czegoś więcej, choćby po to, by móc zrozumieć. Przecież nikt nie był w kawiarni tak ponury, jak on!
- Jak to?
- Chadza tu codziennie, odkąd tu pracuję - wyjaśnił. - A dokładnie to od roku.
- Codziennie?!
- Ne - pokiwał głową. - Zawsze siada sam przy tym samym stoliku i zamawia to samo. Spędza tu dużo czasu.
- Co masz na myśli? - interesowało cię to coraz bardziej.
- Czasem coś czyta albo coś pisze - wzruszył ramionami. - Nie wiem. To nie moja sprawa.
- Rozumiem - nie chciałaś już dłużej go wypytywać. Jeszcze sobie coś ubzdura w tej swojej głowie. - Komawo - uśmiechnęłaś się z wdzięcznością.
By zająć jakoś swoje myśli, chwyciłaś za wilgotną ściereczkę, ścierając kurz z blatu. Himchan nie dał się na to nabrać.
- Nie napalaj się za bardzo - ostrzegł. - Kto wie, co to za ciemny typ - spojrzał na niego.
- Wygląda na spokojnego i miłego - mruknęłaś, podążając za jego wzrokiem. Okej, z tym drugim trochę skłamałaś, bo ciężko było nazwać kogoś miłym, kto nawet się nie uśmiechnie...
- Tylko daję ci radę - wziął brudne szklanki. - Idę na zaplecze - oznajmił. - Poradzisz sobie?
- Jasne! - machnęłaś ręką. - Idź, idź!
- Jak coś, to mnie wołaj, arasso?
- Spoko.
Nic się jednak szczególnego nie działo, dlatego też nie wołałaś swojego kolegi. Jednak po kilku minutach, stało się coś, co spowodowało, że aż zachłysnęłaś się sokiem pomarańczowym, którego akurat piłaś. Ku tobie szedł ten dziwny chłopak, by prawdopodobnie zapłacić. Krztusząc się i kaszląc, starałaś się jakoś ogarnąć. Boże, co za wstyd!
- To...będzie...2000 Wonów - wychrypiałaś, gdy stanął przed ladą.
Ten wyciągnął skórzany portfel, a potem pieniądze. Podał ci je bez emocji. I wtedy się odezwał.
- Nie jest warta tej ceny.
- Mwoh? - zamrugałaś dwukrotnie, kasując. Zastygłaś przy wydawaniu reszty. Byłaś w szoku, że w ogóle coś mówił. Jeszcze uśmiech, proszę! Taaa.
- Czy ja mówię nie wyraźnie? - zapytał spokojnie, zerkając na ciebie.
- Eee... - nie wiedziałaś, co powinnaś odpowiedzieć.
- Jest beznadziejna - stwierdził. - Najgorsza jaką piłem. Cappuccino zawsze było tutaj najlepsze, ale ktoś zniszczył jej smak.
Dobiły cię jego słowa. Myślałaś, że znasz się na tym! Przecież pracowałaś tu raptem kilka godzin, a już wszyscy klienci chwalili cię, że robisz najlepsze kawy na świecie! O co mu chodziło?
- N-niemożliwe - wyjąkałaś zaskoczona jego słowami. - T-to jakieś nieporozumienie...
Chłopak patrzył na ciebie, nie przejmując się tym, że właśnie cię skrytykował. A przecież doskonale wiedział, kto przygotowywał jego Cappuccino...
- Co z moją resztą? - zapytał nagle, zerkając ci na ręce.
- Huh? - jego zachowanie i teksty zbiły cię z tropu. - J-już daję... - wyciągnęłaś pieniądze z kasy, podając mu. - Mianhamnida - dodałaś szybko.
- Porozumienie czy nie, mam nadzieję, że następnym razem się nie rozczaruję - obrzucił cię lekceważącym spojrzeniem.
- Przyjdziesz tu też i jutro? - wytrzeszczyłaś oczy. Zapomniałaś i o tym, co mówił ci kolega, ale i o tym, że go nie znasz, a odzywasz się w ten sposób.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy byli na "ty" - odparł z ironią, tym samym cię uciszając. Ej no! Byliście mniej więcej w tym samym wieku! Chyba.
- M-mianhamnida...
- Poza tym - kontynuował jak gdyby nigdy nic. - Jestem strasznie ciekawy, jak poradzisz sobie z innymi rodzajami kaw - przełknęłaś ślinę, zaalarmowana.
Chłopak wyszedł z kawiarenki i dopiero wtedy dotarło do ciebie, co się stało. Sam mówił na ciebie, a jak on się zwracał? Na "ty"! Co to za głupek?! Aish!
***
Pół nocy nie spałaś - byłaś taka zestresowana. A przez kogo? Przez jakiegoś idiotę, który śmiał twierdzić, że Cappuccino, które przygotowałaś, było okropne! Co to w ogóle miało znaczyć? To znaczy, że ci wszyscy uśmiechnięci ludzie, którzy dziękowali za kawę i mówili, że to najlepsza w całym mieście, kłamali? Miałaś mętlik w głowie.
Zdesperowana chwyciłaś za książki na temat parzenia kawy, ale gdy nie znalazłaś w niej nic godnego uwagi, przeszukałaś pół internetu, by naczytać się na ten temat i sprawdzić, czy przypadkiem czegoś nie przeczyłaś...jakiegoś małego szczegółu. Nie, na pewno nie.
Rano, przyszłaś do pracy wcześnie. O wiele za wcześnie. Całe szczęście, że miałaś klucze, bo inaczej, nie mogłabyś spokojnie usiedzieć w domu. Tak przynajmniej miałaś chwilkę czasu i okazję, by poćwiczyć. Trudno, zapłacisz za wszelkie składniki, które zużyjesz.
Nie miałaś zielonego pojęcia, co zażyczy sobie ten "cudowny" klient. Cappuccino miałaś już z głowy, więc... Ech.
- Co robisz?
Wystraszona, niemal upuściłaś filiżankę. Na szczęście twój kolega, sprawnie ją chwycił.
- Ćwiczę, nie widać? - warknęłaś zirytowana. Himchan uniósł brew.
- Ktoś tu wstał lewą nogą...
Opowiedziałaś mu o wczorajszej sytuacji, ale ten tylko się zaśmiał. Nie mógł uwierzyć, że tak bardzo przejęłaś się jego słowami, że nie spałaś całą noc i przyszłaś do pracy wcześniej tylko po to, by poćwiczyć.
- Co w tym śmiesznego? - jęknęłaś.
- Nie wiem, po co się tak wysilasz! - zachichotał.
- Jak to?
- On nigdy nie pija nic, prócz Cappuccino - oznajmił pewnie.
- Ale powiedział mi, że jest ciekawy jak sobie poradzę z czymś innym... - wspomniałaś mu. - Sam powiedziałeś, że przychodzi codziennie, więc...
- Może chciał cię tylko nastraszyć.
- Ale on mówił poważnie! - zawołałaś.
- On zawsze jest poważny - puścił ci oko, po czym zaczął powoli przygotowywać się do pracy. A ty? Byłaś przerażona.
Od otwarcia kawiarni, ciągle spoglądałaś na drzwi, jakbyś w każdej chwili miała go tam zobaczyć. Niestety albo na szczęście, minęła już dziesiąta rano, a jego nadal nie było. Tak bardzo molestowałaś swoją dolną wargę, że czułaś, że jeszcze chwila, a pocieknie z niej krew.
Współpracownik zauważył twoje zdenerwowanie.
- Weźże się w garść - szepnął. - Twoje nerwy popsują humor klientów.
Przewróciłaś oczami, biorąc się za szykowanie Americano, potem Caffee Latte i Mocha. Zrobił się spory ruch, więc odrzuciłaś na bok głupie myśli. Nie będziesz się przejmować takim palantem...
DING!
Szczerze? Nie miałaś nawet czasu spojrzeć w tamtą stronę, tak byłaś zajęta. Z samego rana było tutaj najwięcej ludzi, bo każdy po wstaniu z łóżka, chciał dostać kawę. Nie każdy potrafił zrobić dobrą kawę, innym się po prostu nie chciało, a jeszcze inni nie mieli nic do roboty jak wkurzać zwykłych, prostych pracowników. Życie...
- _____, jeszcze jedno Cappuccino - poprosił Himchan, który pojawił się znikąd.
- Dla kogo? - uważnie rozlewałaś kawę.
- Dla... - zaciął się. - Lepiej sama zobacz...
Zerknęłaś na niego, a potem w róg sali. No tak...mogłaś się tego spodziewać. Chociaż...chwila moment! A czy przypadkiem nie zapowiadał, że spróbuje czegoś innego?! Poczułaś się oszukana. Przecież spędziłaś na "dokształcaniu" się tyle czasu!
- A to kretyn... - syknęłaś zła. - Okłamał mnie!
- Mówiłem - kolega wzruszył ramionami. Widząc, że masz minę, jakbyś miała go zabić, natychmiast się ewakuował.
Byłaś wściekła. Byłaś na tyle wściekła, że ani razu nie spojrzałaś w stronę chłopaka, choć wydawało ci się, że ten świdruje cię wzrokiem. Choć chęć zerknięcia w jego stronę była silna, nie poddałaś się. Byłaś twarda.
Minuty mijały, a ty dalej robiłaś swoje, wkładając w to całe swoje serce. Co z tego, że on jako jedyny tego nie doceniał? Nie chciał, nie musi, łaski bez.
- _____?
- Co znowu?! - wybuchłaś. Himchan wyglądał na urażonego. - Minahe...
- Ten chłopak...
- Co z nim? - nie mógłby już sobie stąd iść? Już nie pamiętałaś, kiedy spoglądałaś na salę...
- Prosi cię, byś na chwilkę podeszła do jego stolika...
- ŻE CO?!
- Nie krzycz! - uciszył cię, zatykając ci usta dłonią.
- Jestem w pracy, nigdzie się nie wybieram - byłaś uparta. Nie miałaś zamiaru dać mu tej satysfakcji. Podejdziesz, a on znów ci powie, że ta kawa jest do niczego. Niech spada!
- Zastąpię cię - zaoferował się. Pokręciłaś głową.
- Mowy nie ma.
- No idź! - poprosił.
- Wae?!
- Bo on ciągle się tu gapi - szepnął przerażony.
Okej...skoro już i on zaczynał się go obawiać, to nie dobrze. Zaciskając zęby, zdjęłaś fartuszek, obeszłaś ladę dookoła i podeszłaś do TEGO stolika...
- Słucham? - zapytałaś obojętnie.
- Tak się traktuje stałego klienta? - zapytał, sącząc swoje Cappuccino. Nawet na ciebie nie spojrzał.
- Nie rozumiem...
Upił jeszcze jeden łyk, po czym odstawił filiżankę. Wow, dobry był. Nawet nie było słychać, że dotknął dnem o blat. Podniósł wzrok.
- Porządny pracownik, to taki, który ma pozytywne nastawienie do pracy, a klientów, którzy tu przychodzą witają i obsługują z uśmiechem.
- Przepraszam, ale nie rozumiem - powtórzyłaś, patrząc na niego spokojnie. O czym on w ogóle gadał?
- Nie szkodzi - chłopak wstał, więc odsunęłaś się troszkę. - Widać, że nie zatrudniają tutaj zbyt inteligentnych ludzi - mówiąc to, wcisnął ci do ręki pieniądze za kawę, wychodząc jak najszybciej.
Spojrzałaś za nim, oddychając szybko. Jak on śmie nazywać cię nieinteligentną?! Zrobiło ci się przykro...
Pożaliłaś się współpracownikowi, ale ten ciągle powtarzał, żebyś dała sobie spokój, bo ten typ już taki jest i nic go nie zmieni. Wiedziałaś, że ma rację, ale nie mogłaś codziennie znosić jego uwag i wysłuchiwać, któryś już raz pod rząd, że nie smakuje mu kupiona tutaj kawa. No ileż można? Musiałaś coś zrobić. Nie dasz się tak terroryzować...
Minął miesiąc. Tajemniczy chłopak wciąż przychodził. Oczywiście nie obeszło się od głupich komentarzy i spojrzeń, które sprawiały, że coraz gorzej się czułaś, a to wpływało również na twoją pracę. Starałaś się jednak nie przejmować, bo inaczej wylądowałabyś w psychiatryku...
- Nigdy nie nauczysz się jak zrobić prawdziwe Cappuccino - dowalił ci któregoś poranka. Pech chciał, że był pierwszym klientem.
- Przepraszam bardzo, ale... - próbowałaś się bronić, ale bez skutku, bo ci przerwał.
- Jeśli nie znasz się na tym, to po co tu pracujesz?
Zacisnęłaś pieści. Co powinnaś mu powiedzieć, żeby się odczepił?
- W przeciwieństwie do niektórych - dałaś nacisk na ostatnie słowo. - Potrzebuję pieniędzy - wyznałaś. - Przykro mi, że taka bogata osoba jak pan tego nie rozumie - uśmiechnęłaś się kącikiem ust, bo chłopak zmrużył oczy niebezpiecznie. Ojojoj! Inna mina? A to niesłychane!
- Skąd przypuszczenie, że jestem bogaty? - zapytał cicho.
- A kogo w dzisiejszych czasach stać na to, by codziennie chadzać do kawiarni i kupować kawę?
Młodzieniec otworzył usta, ale szybko je zamknął. Bingo!
- Nie powinno to nikogo interesować - uciął szybko.
Pośpiesznie włożył marynarkę, zapłacił i opuścił salę, nie zaszczycając cię nawet spojrzeniem. Pabo.
Po kilku miesiącach sytuacja wciąż była taka sama, jak w dniu, w którym po raz pierwszy zaczęłaś pracę. Himchan miał rację. Chadzał tu codziennie i w kółko pił to samo. Czy ta kawiarnia nigdy mu się nie znudzi?
- Poproszę rachunek - chłopak spojrzał na ciebie pustym wzrokiem.
Tyle czasu minęło, odkąd go zobaczyłaś po raz pierwszy, ale wciąż miałaś mieszane uczucia. Z jednej strony wydawał ci się interesujący, a z drugiej przerażający. Zauważyłaś, że czasem przyłapywałaś się nad myślami, by zapytać go o coś bardziej osobistego, na przykład o numer telefonu, ale gdy tak patrzył na ciebie obojętnie, a jego surowy wzrok śledził twoje dłonie, gdy przygotowywałaś Cappuccino, stwierdzałaś, że to wariat. Kompletny czubek.
- Będzie 2000 Wonów... - miałaś wrażenie, że już to kiedyś mówiłaś. A nie? Przecież odpowiadałaś tak codziennie, dzień w dzień. Męczyło to cię już...
Chłopak wsypał ci do rąk ogromną garść monet. Wytrzeszczyłaś oczy.
- Co...to ma być?!
- Potrzebujesz pieniędzy - przypomniał ci.
- Ale będę to liczyć całe wieki! - zażartowałaś nerwowo.
Jeśli liczyłaś na to, że uśmiechnie się choćby ironicznie albo półgębkiem, to byłaś w błędzie. Westchnęłaś ciężko, patrząc na niego, gdy wsypywał ci do rąk kolejne garście... Czy ten człowiek nigdy się nie uśmiecha?
Przyjrzałaś się mu. Był przystojny. Miał ładną, przyjazną twarz, gdyby nie ta mina, która odpychała od niego ludzi dookoła... Czerwony kapelusz tylko dodawał mu uroku. A wzrok? Zabijał swoją obojętnością, serio.
- Czemu taki jesteś? - zapytałaś nagle. Chłopak podniósł wzrok.
- Aish...chincha? Ty naprawdę masz zamiar się tak do mnie odzywać? - przeszył cię wzrokiem.
Speszona, spuściłaś wzrok.
- Mianhamnida...
Zirytowany założył swoją czarną marynarkę, wychodząc bez słowa.
Dziś był rok. Rok, odkąd już tu pracowałaś. Wszystko się zmieniło. Płaca poszła w górę, twoje umiejętności się polepszyły, współpracownicy się zmienili, klienci też. Wszyscy oprócz tego gościa. Ten fakt powodował, że wcale nie czułaś się, jakbyś tyle tu przepracowała, wręcz jakbyś była w punkcie wyjścia...
Przez rok czasu, zrozumiałaś już coś. Ten chłopak po prostu cię nie lubił. Znalazł sobie jakąś głupią, młodą dziewczynę, którą postanowił zadręczać, aż prawdopodobnie załamie się psychicznie i rzuci tę pracę. Ale nie zamierzałaś tak po prostu dać zgnieść się jak robaka. Miałaś swoją dumę.
Zostałaś wezwana do jego stolika. Znowu. Który to już raz? Błagam, niech się ode mnie odczepi, niech da mi spokój...
- Tak? - byłaś już na skraju wytrzymałości.
Chłopak wypił Cappuccino do połowy. Zerknęłaś na niego ukradkiem, by zobaczyć jego reakcję. Może nadszedł ten cudowny dzień, w którym miał zamiar ogłosić ci, że twoja kawa jest wyśmienita? Może potem odejdzie w zapomniane i już nigdy nie wróci? Byłoby super...
Młodzieniec wbił w ciebie wzrok, mierząc cię nim od stóp do głów. Nie spodobało ci się to.
- Nie sądzę, aby biała koszulka i trampki były odpowiednim strojem do pracy - przyczepił się.
- To nie twoja sprawa! - wycedziłaś zła. Co, teraz będzie ci prawił kazania, w czym powinnaś przyjąć ubrana do pracy?
- Stwierdzam tylko fakt - podparł się na dłoni.
- Coś jeszcze? - powstrzymywałaś się z całych sił, byle tylko nie chwycić tej filiżanki i chlusnąć mu w twarz resztką jego ukochanego Cappuccino.
- Twoje włosy...
- Co z nimi nie tak? - zirytowałaś się. - Są za proste czy za kręcone? Może za jasne czy za ciemne? A może powinnam się zgolić na łyso?!
- Jeśli chcesz - rzucił w przestrzeń.
- To wszystko? - chciałaś już stąd iść.
- A mam coś jeszcze dodać? - zapytał ironicznie.
Spoglądał na ciebie spokojnie. Ten spokój chyba najbardziej cię denerwował. Skąd on się w ogóle wziął?
Odwróciłaś się, by odejść, ale nagle przystanęłaś. Nie wytrzymasz dłużej, bo wybuchniesz. Tak, wybuchniesz...
- Ty masz w ogóle serce? - no i wybuchałaś. - Ciągle się czepiasz, dogadujesz i krytykujesz! Nie pomyślałeś, że ludzie nie są rzeczami martwymi, ale mają uczucia?
- Nigdy nie powiedziałem, że jesteś martwa... - jego lekceważący głos doprowadzał cię do szaleństwa.
- Ale tak mnie traktujesz! - zawołałaś ze złością. - Lepiej ci, gdy powiesz coś niemiłego? Lepiej ci, gdy upokorzysz kogoś na oczach innych? - mimowolnie łzy napłynęły ci do oczu.
Byłaś twardą dziewczyną. Nie płakałaś nad byle czym, ale ta sytuacja już cię przerastała. Może faktycznie powinnaś zmienić pracę?
- To się nazywa życie - odparł krótko. - Świat jest pełen oszustów i "dobrych" ludzi - upił łyk.
- Ale to tylko głupia kawiarnia! - tupnęłaś nogą. - Jeśli nie odpowiada ci moja obsługa albo kawa nie smakuje, idź gdzieś indziej! Czemu nie pójdziesz do tej kawiarni naprzeciwko?
- To nie jest głupia kawiarnia - powiedział cicho, a ciebie przeraził ten ton. - Głupio wyszło - prychnął. - Ale twoje Cappuccino...
Nie dałaś mu dokończyć. Chwyciłaś filiżankę z jego niedopita kawą i chlusnęłaś mu nią prosto w twarz. Nie dasz się obrazić po raz kolejny, o nie! Oddychałaś szybko, patrząc jak Cappuccino spływa mu po twarzy. Czy poczułaś się lepiej? Ani trochę...
- J-ja...Ja... - wyjąkałaś cichutko.
Chłopak zdawał się tym w ogóle nie przejąć. Jego twarz nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. Wstał, chwytając marynarkę.
- Chciałem pochwalić twoje dzisiejsze Cappuccino... - wyznał poważnie. - Ale udaj, że tego nie powiedziałem.
Zastygłaś w szoku. Nie spodziewałaś się takiego obrotu akcji, wcale... Po kilku minutach, otrząsnęłaś się. I wtedy zobaczyłaś, że ten chłopak coś zostawił. Jego gruby zeszyt i długopis zostały na drugim krześle, pozostawione same sobie.
Niewiele myśląc, wyleciałaś na zewnątrz, ale jego już nie było. Przygryzając wargę, uchyliłaś pierwszą stronę. Był to pamiętnik Yoo Youngjae. A więc tak ma na imię...
***
Nazajutrz, czekałaś z niecierpliwością. Skoro zostawił tutaj swój pamiętnik, to na pewno po niego wróci. Co godzinę zerkałaś na zegarek, ale Youngjae (jak to dziwnie brzmiało, bo w końcu znałaś jego imię), nie przychodził.
Ku twojemu zdziwieniu, nie przyszedł i na drugi dzień. Zaniepokoiło cię to. Przecież chadzał tu codziennie! Czyżby się obraził? A może to dlatego, że wylałaś na niego tę kawę? Poczułaś wyrzuty sumienia. Chciałaś...chciałaś go za to przeprosić.
Po tygodniu straciłaś nadzieję, że chłopak kiedykolwiek tu wróci. W czasie przerwy, spojrzałaś smutno na pamiętnik. A może...?
Nie. Nie powinnaś. To jego prywatne zapiski i nikt nie miał prawa ich czytać, nawet ty. Ale jeśli dzięki temu, dowiesz się, gdzie mieszka?
Walczyłaś ze sobą długą chwilę, ale w końcu się poddałaś. Otworzyłaś stronę na chybił trafił.
23 kwiecień 2012
Minjae i ja wciąż jesteśmy razem. Myślałem, że ta głupia kłótnia nas rozdzieli, ale na szczęście wszystko dobrze się poukładało.
28 kwiecień 2012
Ona jest wspaniała, piękna i co najważniejsze: umie zaparzać kawę. Specjalnie dla mnie przygotowała moje ulubione Cappuccino. Było wyśmienite! Aha, muszę jej za to podziękować ^_^
6 maj 2012
Wydaje mi się, że Minjae coś przede mną ukrywa. Chciałem z nią porozmawiać, ale ona wiecznie nie ma czasu. Tęsknię za nią...
8 maj 2012
Zdradziła mnie >.<
20 maj 2012
Czy ja naprawdę jestem taki beznadziejny? Przecież tak bardzo ją kochałem, tyle planów snułem na naszą wspólną przyszłość... W czym on jest lepszy niż ja?
1 czerwiec 2012
Mam doła. I nie będę pisać! Będę się zadręczać na plaży, jak zawsze zresztą...
10 czerwiec 2012
To już miesiąc, odkąd zerwaliśmy. A dokładnie to 1 miesiąc, 2 dni, 15 minut i 33 sekundy. 34. 35...ech.
Dziewczyny myślą, że my chłopaki nie dbamy o takie szczegóły, ale to bzdura. Tęsknię za nią...
18 czerwiec 2012
Spotkałem ją na mieście i dopiero teraz przejrzałem na oczy z kim ja się w ogóle zadawałem. Przecież to kompletna idiotka! Chyba...przestałem już ją kochać.
2 lipiec 2012
Poniedziałek, wtorek, codziennie...Radzę sobie i mam się dobrze. Spotykam się z wieloma przyjaciółmi... Ostatnio wiele rzeczy sprawia, że się śmieję. Ale brakuje mi kogoś przy mnie. Nie chcę być sam >.<
16 lipiec 2012
Poszedłem do naszej kawiarni. Chodzę tam codziennie, odkąd zostałem sam. Dlaczego wydawała mi się pusta? Dookoła mnie unosił się zapach kawy, którą tak często mi przynosiłaś w chłodne wieczory. Wspomnienia wróciły, choć wcale tego nie chciałem. Ale te czasy już nie wrócą...
Aha...w "Coffee Shop" zaczęła pracę jakaś nowa dziewczyna. Tak bardzo mi ciebie przypomina...Ale niestety, jej Cappuccino nie jest tak dobre jak twoje. Nie jest złe, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać i je skrytykowałem. Nastraszyłem ją nieco, by nauczyła się czegoś innego. Biedna dziewczyna...
17 lipiec 2012
Za kogo ona się uważa, żeby mówić do mnie na ty?! Nawet nie wiem jak ma na imię, więc... Poza tym, chyba się wkurzyła, bo znów zamówiłem Cappuccino. Cóż...miałem ochotę ją podenerwować. Chyba niedługo to będzie moje nowe hobby. I znów ją obraziłem, ups.
22 lipiec 2012
Ona mnie doprowadza do szaleństwa, naprawdę. Jest taka jak ty. Irytująca, pyskata i chcąca za wszelką cenę wszystko zrobić dobrze, choć ciągle rzucam jej kąśliwe uwagi... To nie działa, ale nie umiem inaczej. Gdy na nią patrzę, widzę ciebie. Czy miałaś jakąś zaginioną-siostrę-bliźniaczkę?
17 sierpień 2012
Chyba zaczynam ją lubić. Jest miła, uczynna i co najważniejsze szczera. Uśmiecha się do każdego z klientów, prócz mnie. Wiem, że sam sobie na to zapracowałem, ciągle jej dokuczając. Codziennie obiecuję sobie, że ją przeproszę, ale potem, gdy jestem już w kawiarni, nie potrafię. Wszystko mi przypomina Minjae, a ona nie jest wyjątkiem. To przez nią jestem taki obojętny, to przez nią nie mogę rozmawiać z ludźmi jak dawniej.
Zniszczyłaś mi życie Minjae, ale mimo to, często o tobie myślę i jestem ciekaw, co tam u ciebie i jak ci minął dzień. Niemniej jednak, nie chcę cię już w moim życiu. Szkoda, że nie mogę wymazać moich wspomnień...
6 wrzesień 2012
Nie chce mi się pisać.
30 wrzesień 2012
Ona chyba mnie nie lubi. Nie dziwię jej się >.<
22 styczeń 2013
Prawie zapomniałem, że prowadzę coś takiego jak dziennik. Co się wydarzyło przez ten czas? Nic szczególnego. Wciąż chadzam do "Coffee Shop" i doprowadzam do szału pewną osóbkę, haha ^_^
14 luty 2013
Chyba się zakochałem ♥
28 luty 2013
Wciąż jej dokuczam. Nie potrafię się powstrzymać. Naprawdę dziwię się, że ona wciąż tam pracuje. Ja na jej miejscu nie wytrzymałbym chyba psychicznie. Nie wiem jak masz na imię, ale wybacz mi :(
15 kwiecień 2013
Lato, zima, wiosna i jesień. Czas tak szybko mija...Ale dlaczego jestem w tym samym miejscu, czekając na ciebie? Czy już całe życie będę sam jak palec?
14 lipiec 2013
Im dłużej na nią patrzę, w ogóle nie przypomina mi Minjae. Z Minjae było niezłe ziółko, udawała miłą, a potem mnie porzuciła.
Dziewczyna z kawiarni jest inna. Wciąż walczy ze mną, wciąż się nie poddaje. Podoba mi się to. A ona podoba mi się w inny sposób niż Minjae...
Choć jej nie znam, czuję, że zakochuję się w niej coraz bardziej.
14 lipiec 2013
Im dłużej na nią patrzę, w ogóle nie przypomina mi Minjae. Z Minjae było niezłe ziółko, udawała miłą, a potem mnie porzuciła.
Dziewczyna z kawiarni jest inna. Wciąż walczy ze mną, wciąż się nie poddaje. Podoba mi się to. A ona podoba mi się w inny sposób niż Minjae...
Choć jej nie znam, czuję, że zakochuję się w niej coraz bardziej.
15 lipiec 2013
Ja wiem, że nie umiem odpowiednie wyrażać swoich uczuć, ale to w jaki sposób ją traktuję i się odzywam, nie są po to, by ją urazić. Wydaje mi się, że właśnie w ten sposób próbuję jej przekazać, że ją lubię. Głupie? I to jak! Nigdy nie kochałem platoniczną miłością, ale coś...coś się we mnie zmieniło.
Jak masz na imię?
- _____! Co ty wyprawiasz? - Zelo, twój nowy współpracownik, był wściekły. - Twoja przerwa skończyła się 10 minut temu!
- C-co? - wyjąkałaś nieprzytomnie, wyrwana z myśli Youngjae.
- Ruszże się wreszcie! Klienci czekają!
Rozumiałaś jego zdenerwowanie, bo akurat były godziny szczytu, a ty sobie siedzisz i czytasz pamiętnik, a on biega po sali zmęczony.
- A-araso...
Wstałaś szybko, gdy z pamiętnika wyleciała jakaś fotografia. Zaskoczona, podniosłaś ją i stanęłaś jak wryta. Ta dziewczyna...ona naprawdę była do ciebie podobna! Biała koszulka i trampki, włosy miała niemal identyczne, a oczy...czułaś się jakbyś patrzyła na samą siebie...
Otrząsnęłaś się raz dwa, bo inaczej Zelo zaraz cię zabije...
Wstałaś szybko, gdy z pamiętnika wyleciała jakaś fotografia. Zaskoczona, podniosłaś ją i stanęłaś jak wryta. Ta dziewczyna...ona naprawdę była do ciebie podobna! Biała koszulka i trampki, włosy miała niemal identyczne, a oczy...czułaś się jakbyś patrzyła na samą siebie...
Otrząsnęłaś się raz dwa, bo inaczej Zelo zaraz cię zabije...
Niestety, za nic nie mogłaś się skupić. Byłaś wstrząśnięta zapiskami, które właśnie przeczytałaś. Teraz już wszystko rozumiałaś. Zrozumiałaś, dlaczego wiecznie był taki obojętny na wszystko i wszystkich dookoła, dlaczego tak cię traktował. Lubił cię, ale przypominałaś mu ważną osobę w jego życiu, która go zostawiła...To takie smutne.
Nagle zdałaś sobie sprawę, że mimo, iż tyle nerwów straciłaś, tyle nieprzespanych nocy spędziłaś przez niego, to nie nienawidziłaś go z tego powodu. Jakoś znosiłaś te wszystkie docinki i słowa krytyki, ale z drugiej strony...przyzwyczaiłaś się do jego codziennej obecności w kawiarni. Teraz, gdy spoglądałaś w róg sali, brakowało ci go. Brakowało ci jego lekceważącego spojrzenia i surowego wyrazu twarzy, gdy się do czegoś przyczepił. Oczami widziałaś jak samotnie sączy kawę, spoglądając w okno. Czy wtedy naprawdę smakowało mu te Cappuccino czy kłamał? Już sama nie wiedziałaś. Wiedziałaś tylko, że w pewien sposób...tęsknisz za nim. Kawiarnia była inna bez jego codziennych wizyt. Czy to możliwe, że byłaś w nim choć trochę zakochana? On zresztą też patrzył na ciebie inaczej...nie widział już w tobie swojej byłej dziewczyny...
Kilka dni później, gdy Younjae wciąż nie przychodził, postanowiłaś coś zrobić. Gdy twoja praca dobiegła końca, wystrzeliłaś z kawiarni jak z procy. Pojechałaś na plażę, mając cichą nadzieję, że właśnie tam go spotkasz. Wywnioskowałaś zresztą, że zawsze zadręczał się na plaży. Youngjae...bądź tam, jebal.
Jak na popołudnie, pogoda wciąż była piękna. Zdjęłaś sandały, chwytając je w dłonie i ruszyłaś po piaszczystym, złotym piasku w poszukiwaniu chłopaka. Leniwie podeszłaś do morza, lekko mocząc stopy w ciepławej, ale nie zimnej wodzie. Rozejrzałaś się dookoła.
Na plaży nie było zbyt wielu ludzi, dlatego też, od razu w oczy, rzuciła ci się samotna postać. Ruszyłaś ku niej. Zaledwie zrobiłaś kilka kroków, widziałaś, że to on. To był Youngjae.
Chłopak leżał na piasku, z rozłożonymi rękoma. Na twarzy miał położoną otwartą książkę. Nie wiedziałaś czy to dlatego, by ochronić się przed słońcem, które świeciło prosto w twarz czy dlatego, że właśnie odpoczywa. Zaczynałaś obstawiać to drugie.
Przygryzłaś wargę, zdenerwowana. Byłaś coraz bliżej, a twoje serce najwyraźniej miało zamiar wyrwać się z klatki piersiowej i zwiać, gdzie pieprz rośnie. Zastanawiałaś się czy będzie na tyle zdolny, by móc zacząć cię obrażać na otwartej przestrzeni...
Nagle jednak, przypomniałaś sobie to, co przeżywał przez ostatni rok i nawet wcześniej. Zrobiło ci się go żal...
- Mianhe... - odezwałaś się głośno, bo szum morza zagłuszał wszystko dookoła.
Youngjae drgnął. Ściągnął lekturę z twarzy, zerkając na ciebie niepewnie. Usiadł szybciutko. Albo ci się wydawało, albo przez jedną sekundę zobaczyłaś na jego ustach lekki uśmiech? Po chwili przybrał obojętną minę.
- Za co mnie przepraszasz? - zapytał, wbijając w ciebie swój wzrok. Więc jak? Teraz oboje mówimy sobie na "ty"? Okej...
- Za to, że wylałam na ciebie kawę - westchnęłaś ciężko. - Nie chciałam, przepraszam. To był odruch...
- I całkiem słuszny - zgodził się.
- Huh?
- Zasłużyłem na to, wiem o tym dobrze - wlepił wzrok w fale. - To ja powinienem cię przeprosić - westchnął, znów spoglądając na ciebie. - Nawet nie wiem, jak masz na imię...
- Jestem _____ - przedstawiłaś się.
Byłaś zaskoczona, że rozmawiasz sobie z nim jak gdyby nigdy nic. Żadnych uszczypliwych uwag, żadnych docinków? Chyba zapiszesz to sobie w kalendarzu...
- _____? - powtórzył, po czym uśmiechnął się delikatnie.
Szczęka opadła ci do samej ziemi. A jednak potrafił się uśmiechać! Więc musiałaś znosić go przez cały rok, żeby po takim czasie wywołać na jego twarzy mały uśmiech? I to z takiego powodu, jakim było twoje imię?
Youngjae spojrzał na ciebie całkiem przyjaźnie. To było takie inne...zwykle widziałaś go elegancko ubranego pod maską obojętności, a dziś...siedział sobie na plaży w lekkich ciuchach, czytając. A co w tym wszystkim było najlepsze? Że w jego oczach nie zobaczyłaś ani krzty wrogości. Były ciepłe, pełne śmiechu. Byłaś w szoku.
- Nie zapytasz o moje imię? - odłożył lekturę na bok. Patrzył na ciebie z miną, jakby miał się roześmiać. - Aha...przecież ty już wszystko wiesz...
- N-niby co? - nie rozumiałaś.
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem? - zapytał spokojnie. I tu cię miał...Czyżby wiedział, że masz jego pamiętnik? - Bo na pewno nie szukałaś mnie po całym Seulu...
- J-ja... - zrobiłaś się czerwona. - Ja...chciałam ci to oddać - wyznałaś szybko, byle mieć to za sobą.
Zza pleców wyciągnęłaś jego pamiętnik. Podałaś mu go. O dziwo chłopak nie wydawał się być zaskoczony, że masz go w swoich rękach. Na złego zresztą też nie...
- Komawo - podziękował.
- Za co?
- Za to, że znosiłaś to wszystko z mojej strony - westchnął. - Nigdy taki nie byłem - ponownie wlepił wzrok w morze. - Wiem, że przeprosiny i tak nie wystarczą...
- Nie jestem o to zła...
- Mwoh? - spojrzał na ciebie zaskoczony.
- Gdy przestałeś przechodzić, zaniepokoiłam się - wyznałaś szczerze. - Poza tym, brakowało mi ciebie...chadzałeś do kawiarni codziennie, dokuczałeś mi, a nagle to wszystko zniknęło...ty zniknąłeś...
- Ty słyszysz, co ty w ogóle mówisz? - zaśmiał się cicho pod nosem.
Jego śmiech był dla ciebie święty. Nigdy nie potrafiłaś wywołać na jego twarzy uśmiechu, a teraz nawet i śmiał się! Czy to możliwe? Poczułaś lekkie motylki w brzuchu, a twoje serce cieszyło się na jego widok. Czyż to nie dziwne?
- Wiem, co mówię - byłaś pewna siebie. - I doskonale cię rozumiem, dlaczego taki byłeś - przykucnęłaś przy nim. - Więc dlaczego teraz mnie nie spławiasz? - znałaś odpowiedź, ale chciałaś to usłyszeć z jego ust.
Youngjae spojrzał na ciebie. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Westchnął, spoglądając na pamiętnik.
- _____ - zaczął, a ty ucieszyłaś się w duszy, że użył twojego imienia. - Czy upokorzenie przez wylanie na mnie kawy, nie jest wystarczające?
- Ty robiłeś to cały czas - mruknęłaś cicho.
- I bardzo tego żałuję...
Zerknęliście na siebie smutno. Zabawne. Jeszcze kilka dni temu skakaliście sobie do gardeł, a dziś rozmawialiście jak starzy znajomi.
- Mianhe - przeprosiłaś.
- Znowu? Za co tym razem? - rozbawiłaś go. Uśmiechnęłaś się nieśmiało.
- Nie chciałam czytać... - pokręciłaś głową. - Wiem, że nie miałam prawa, ale chciałam...chciałam cię poznać i zrozumieć, dlaczego taki jesteś, mianhe... - naprawdę było ci głupio.
- To nic, nie przejmuj się - w jego głosie nie usłyszałaś złości.
Milczeliście przez chwilkę, wpatrując się w piękny widok przed wami. Nie była to niezręczna cisza - była pełna spokoju i ulgi. Chłopak spojrzał na ciebie nieśmiało.
- Chciałabyś... - zerknęłaś na niego. - Chciałabyś...to znaczy...miałabyś ochotę na kawę? - zaproponował. - Tak w ramach przeprosin - dodał szybciutko.
Nie musiałaś długo się zastanawiać. Zgodziłaś się bez wahania.
- Chętnie - posłałaś mu słodki uśmiech.
Już mieliście ruszyć w kierunku najbliższej kawiarni, ale wtem Youngjae się zatrzymał. Trzymał pamiętnik mocno, jakby zaraz miał go porwać wiatr.
- O co chodzi? - zapytałaś.
- O nic - uśmiechnął się. - Idź, zaraz cię dogonię - obiecał.
- Arasso - ruszyłaś przed siebie.
Youngjae spoglądał na ciebie, znów czując w sercu wesołe iskierki. Może los naprawdę chciał, by zmienił swoje dotychczasowe życie? Powinien z tego skorzystać, prawda?
Otworzył pamiętnik, wyciągając z niego malutkie zdjęcie swojej byłej dziewczyny. Nie czuł już nic. Nic, co trzymałoby go wspomnieniami przy niej. Wszystko się zmieniło.
Zerknął zmrużonymi oczami na twoją oddalającą się postać, bo słońce wciąż oślepiało. Uśmiechnął się szeroko. Już zdecydował.
Podszedł bliżej morza, wyciągając dłoń. Nie wahał się. Puścił fotografię, którą natychmiast porwał porywisty wiatr.
Nagle poczuł się niesamowicie wolny. Ulga otoczyła całego jego ciało. To było wspaniałe uczucie! Czuł, że w tej chwili może zrobić wszystko. Dlatego też, postanowił dać sobie szansę.
Pobiegł za tobą, mając nadzieję, że życie tym razem ułoży dla niego lepszy scenariusz. Moment, ono już to zrobiło...
On, Yoo Youngjae musi tylko postarać się, by nie żyć już przeszłością, a skupić się na przyszłości. I wierzył, że mu się to uda. Jeśli tylko mu pomożesz...
- _____? - powtórzył, po czym uśmiechnął się delikatnie.
Szczęka opadła ci do samej ziemi. A jednak potrafił się uśmiechać! Więc musiałaś znosić go przez cały rok, żeby po takim czasie wywołać na jego twarzy mały uśmiech? I to z takiego powodu, jakim było twoje imię?
Youngjae spojrzał na ciebie całkiem przyjaźnie. To było takie inne...zwykle widziałaś go elegancko ubranego pod maską obojętności, a dziś...siedział sobie na plaży w lekkich ciuchach, czytając. A co w tym wszystkim było najlepsze? Że w jego oczach nie zobaczyłaś ani krzty wrogości. Były ciepłe, pełne śmiechu. Byłaś w szoku.
- Nie zapytasz o moje imię? - odłożył lekturę na bok. Patrzył na ciebie z miną, jakby miał się roześmiać. - Aha...przecież ty już wszystko wiesz...
- N-niby co? - nie rozumiałaś.
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem? - zapytał spokojnie. I tu cię miał...Czyżby wiedział, że masz jego pamiętnik? - Bo na pewno nie szukałaś mnie po całym Seulu...
- J-ja... - zrobiłaś się czerwona. - Ja...chciałam ci to oddać - wyznałaś szybko, byle mieć to za sobą.
Zza pleców wyciągnęłaś jego pamiętnik. Podałaś mu go. O dziwo chłopak nie wydawał się być zaskoczony, że masz go w swoich rękach. Na złego zresztą też nie...
- Komawo - podziękował.
- Za co?
- Za to, że znosiłaś to wszystko z mojej strony - westchnął. - Nigdy taki nie byłem - ponownie wlepił wzrok w morze. - Wiem, że przeprosiny i tak nie wystarczą...
- Nie jestem o to zła...
- Mwoh? - spojrzał na ciebie zaskoczony.
- Gdy przestałeś przechodzić, zaniepokoiłam się - wyznałaś szczerze. - Poza tym, brakowało mi ciebie...chadzałeś do kawiarni codziennie, dokuczałeś mi, a nagle to wszystko zniknęło...ty zniknąłeś...
- Ty słyszysz, co ty w ogóle mówisz? - zaśmiał się cicho pod nosem.
Jego śmiech był dla ciebie święty. Nigdy nie potrafiłaś wywołać na jego twarzy uśmiechu, a teraz nawet i śmiał się! Czy to możliwe? Poczułaś lekkie motylki w brzuchu, a twoje serce cieszyło się na jego widok. Czyż to nie dziwne?
- Wiem, co mówię - byłaś pewna siebie. - I doskonale cię rozumiem, dlaczego taki byłeś - przykucnęłaś przy nim. - Więc dlaczego teraz mnie nie spławiasz? - znałaś odpowiedź, ale chciałaś to usłyszeć z jego ust.
Youngjae spojrzał na ciebie. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Westchnął, spoglądając na pamiętnik.
- _____ - zaczął, a ty ucieszyłaś się w duszy, że użył twojego imienia. - Czy upokorzenie przez wylanie na mnie kawy, nie jest wystarczające?
- Ty robiłeś to cały czas - mruknęłaś cicho.
- I bardzo tego żałuję...
Zerknęliście na siebie smutno. Zabawne. Jeszcze kilka dni temu skakaliście sobie do gardeł, a dziś rozmawialiście jak starzy znajomi.
- Mianhe - przeprosiłaś.
- Znowu? Za co tym razem? - rozbawiłaś go. Uśmiechnęłaś się nieśmiało.
- Nie chciałam czytać... - pokręciłaś głową. - Wiem, że nie miałam prawa, ale chciałam...chciałam cię poznać i zrozumieć, dlaczego taki jesteś, mianhe... - naprawdę było ci głupio.
- To nic, nie przejmuj się - w jego głosie nie usłyszałaś złości.
Milczeliście przez chwilkę, wpatrując się w piękny widok przed wami. Nie była to niezręczna cisza - była pełna spokoju i ulgi. Chłopak spojrzał na ciebie nieśmiało.
- Chciałabyś... - zerknęłaś na niego. - Chciałabyś...to znaczy...miałabyś ochotę na kawę? - zaproponował. - Tak w ramach przeprosin - dodał szybciutko.
Nie musiałaś długo się zastanawiać. Zgodziłaś się bez wahania.
- Chętnie - posłałaś mu słodki uśmiech.
Już mieliście ruszyć w kierunku najbliższej kawiarni, ale wtem Youngjae się zatrzymał. Trzymał pamiętnik mocno, jakby zaraz miał go porwać wiatr.
- O co chodzi? - zapytałaś.
- O nic - uśmiechnął się. - Idź, zaraz cię dogonię - obiecał.
- Arasso - ruszyłaś przed siebie.
Youngjae spoglądał na ciebie, znów czując w sercu wesołe iskierki. Może los naprawdę chciał, by zmienił swoje dotychczasowe życie? Powinien z tego skorzystać, prawda?
Otworzył pamiętnik, wyciągając z niego malutkie zdjęcie swojej byłej dziewczyny. Nie czuł już nic. Nic, co trzymałoby go wspomnieniami przy niej. Wszystko się zmieniło.
Zerknął zmrużonymi oczami na twoją oddalającą się postać, bo słońce wciąż oślepiało. Uśmiechnął się szeroko. Już zdecydował.
Podszedł bliżej morza, wyciągając dłoń. Nie wahał się. Puścił fotografię, którą natychmiast porwał porywisty wiatr.
Nagle poczuł się niesamowicie wolny. Ulga otoczyła całego jego ciało. To było wspaniałe uczucie! Czuł, że w tej chwili może zrobić wszystko. Dlatego też, postanowił dać sobie szansę.
Pobiegł za tobą, mając nadzieję, że życie tym razem ułoży dla niego lepszy scenariusz. Moment, ono już to zrobiło...
On, Yoo Youngjae musi tylko postarać się, by nie żyć już przeszłością, a skupić się na przyszłości. I wierzył, że mu się to uda. Jeśli tylko mu pomożesz...
*2000 Wonów - to około 5,90 zł (w zaokrągleniu).
Natalia - scenariusz dla ciebie :)
Ostatnio naoglądałam się teledysku "Coffee Shop" i jakoś mnie tak tknęło, że wyszłaby z tego ciekawa historia :D
I ta scena, gdy Youngjae siedzi przy stoliku... Chciałam, by wyszło tak lekko i "życiowo", więc mam nadzieję, że mi się to udało ^_^
Jakie fajne! ^^ Bardzo przyjemnie się czyta. Ostatnie słowa mnie poruszyły, życzę weny! /Rin
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam~
OdpowiedzUsuńNa początku sobie myślę, YoungJae, jesteś świnią... a i tak się uśmiechałam jak chora psychicznie gdy tyko wchodził do tej kawiarni xD
Bardzo spodobał mi się motyw z teledysku <3
Czekam na następną twoją wenę :3
bardzo mi się spodobało :D to było.. piękne *-*
OdpowiedzUsuńCUDNE *.*
OdpowiedzUsuńAwww! Genialne! Właśnie przyszłam ze szkoły, przejrzałam internet i patrzę, a tu nowy scenariusz! :D Bardzo przyjemnie się to czytało po całym ciężkim tygodniu :). Brakowało mi tych opowiadań! :p No whatever!
OdpowiedzUsuńByło świetne! Piękne! Urocze! Kochane! I w ogóle bardzo mi się podobało! :)
(ehh... wypaliłam się co do pisania komentarzy -,-)
Hwaiting! Niczego mi tu nie brakowało! :)
Gaaaaaa...! Jakie kochane! Podoba mi się. Idealnie przedstawiłaś sytuacje. I te zapiski w pamiętniku, gdzie pojawia się tekst z ''Coffee shop''. Pięknie. Normalnie jak to czytałam, to tak w sercu mi się tak ...y...yyy.. fajnie zrobiło. To takie piękne!! I do tego jak przeczytam dedykacje to pomyślałam, że to specjalnie dla mnie bo ja też Natalia mam na imię XD Dziękuję, za taki pięknych scenariusz i weny życzę do pisania równie cudownych rzeczy.
OdpowiedzUsuń~~N.a
Więc możesz się czuć, jakby ten scenariusz był dla ciebie xD
UsuńAh, serio? Dziękuję <333
Usuń~~N.a
Nie wiem ile razy obejrzałaś mv B.A.P, ale to co przeczytałam było genialne. Ah! Ze wszystkich scenariuszy, które dane mi było do tej pory przeczytać na tym blogu, to właśnie ten całkowicie skradł moje serce. I to w dodatku już po pierwszym przeczytaniu go, a musisz wiedzieć, że tak uwielbiam Twoje prace, że czytam je po kilkanaście razy. Mimo, że wiem co się zaraz wydarzy to i tak czytam z zapałem.
OdpowiedzUsuńStrasznie ciekawiło co było ukryte w pamiętniku i prawdę mówiąc, byłam lekko zaskoczona. Będę szczera, nie przyszłoby mi do głowy, że oschłe zachowanie Youngjae miało jakikolwiek związek z jego byłą. Ostatnia scena rozgrywająca się na plaży była... genialna, to chyba za mało. Koniec był tak piękny, że ma się ochotę przeczytać dalszą część tej historii. :) A i muszę dodać, że uśmiałam się (choć nie wiem, czy powinnam), kiedy kawa wylądowała na twarzy Youngjae. ^^
Czekam na kolejne scenariusze.
Pozdrawiam,
Vanilla
Ile razy obejrzałam MV? Wiele? xD
UsuńCzytasz po kilkanaście razy? o.O
tak, właśnie tak. każdy scenariusz tutaj przeczytałam z kilka, kilkanaście razy. wiem, dziwne.
UsuńCieszę się :D
UsuńPołączyłaś dwie rzeczy, które uwielbiam (^_^) kawę i YoungJae... Uwielbiam ten scenariusz, jest wspaniały XD
OdpowiedzUsuńYoungJae-Oppa, ty świnio... ale za to słodka świnio XD
Kocham ten scenariusz (^_^) jest idealny pod każym względem...
Hwaiting *3*
Świetny scenariusz nawiązujący do "Coffee Shop", a ten pamiętnik Youngjae, świetny pomysł ^-^
OdpowiedzUsuńJedyne, co mnie tu rozbawiło to Zelo, który latał między stolikami XD Ale że nic mu się nie stało? XD
Scenariusz wyszedł wspaniale (nie wiem, po co to piszę - każdy twój scenariusz jest wspaniały ^^) Czekam na więcej!
HWAITING! ^3^
Zelo? Nie raczej nie, bo na szczęście w kawiarni nie można jeździć na deskorolce xD
UsuńŚwietny scenariusz. Zelo latający między stolikami komiczne. Na początku myślałam że Youngjae to straszny potwór ale potem tak jakoś się rozpłynęłam po przeczytaniu tego pamiętnika
OdpowiedzUsuńAww :3 to był naprawdę dobry scenariusz. Już po kilku pierwszych wymianach zdań bardzo się wciągnęłam i sama nie wiem kiedy dobrnęłam do końca.. Czytało się bardzo szybko, co świadczy o tym, że wyszło na serio genialnie <3 Nic tylko się jarać~ ... <3
OdpowiedzUsuńAAAAAAA. No to teraz będzie faza na Jae <3 , *________*
Oh, ale jestem geniuszem no. ;/ Napisałam komentarz i zapomniałam dodać z czego zorientowałam się dopiero rano. :(
OdpowiedzUsuńA więc... Z każdym kolejnym scenariuszem mnie zaskakujesz. Aż normalnie jestem ciekawa co takiego byś wymyśliła z Choi'em, gdyby udało mi się wpisać go w kolejce. Teraz bez żartów będę czatować, aby zdążyć go wpisać hah. xD Naprawdę bardzo bym chciała aby się pojawił, bo większość osób się tu powtarza, a go nie ma w ogóle. :(
Ten scenariusz był taki uroczy i zabawny. Tak samo, jak ich sprzeczki.^^ W ogóle motyw z tymi datami i informacjami z pamiętnika był naprawdę dobry! Chociaż ____, dowiedziała się dlaczego Youngjae jest taki ponury. Poza tym, zawsze uważam, że pisanie opowiadanie na podstawie zdarzeń w teledyskach czy ogólnie teledysku jest bardzo fajne. ^^ Zawsze można dorzucić, jakieś swoje wątki i pozmieniać sytuacje, jak zrobiłaś to z tą kawiarnią. :D Parę razy czytałam ff powiązane z teledyskami i za każdym kolejnym przeczytaniem coraz bardziej uważam, ze taki pomysł jest jak najbardziej ciekawy. ^^ No cóż weny i postaram się czyhać na wstawienie propozycji z Minoszem, bo na pewno sprawi Ci, jak i mi frajdę. :D
Pozdrawiam! <3
Nie przejmuj się, zdarza się ;)
UsuńNie wiem, ale na pewno bym coś wymyśliła xD I szczerze? Też chciałabym coś o nim napisać ♥
Na początku to ja szczerze przyznam że się martwiłam. Sam tytuł "gdy Cię nie lubi" już sprawił że miałam mieszane uczucia, wiesz.... tutaj drą ze sobą koty a na końcu przechodząc pod tęczą i płatki róż i takie tam czy coś ><
OdpowiedzUsuńNa szczęście okazało się to być całkiem czymś innym. Lubię gdy dwie osoby tak sobie dogryzają no i świetnie się spisałaś - przedstawiona przez Ciebie dziewczyna od początku do końca była naturalną, normalną, której zachowanie nie było przerysowane, dzięki czemu bardziej do mnie przemawiało <3
~Kyomini
Omo!
OdpowiedzUsuńŚwitny! ♥
omo *-* genialne ^^
OdpowiedzUsuńGenialne.. I dodatkowo podkład muzyczny (Coffee Shop ^o^ ) Życzę weny oraz czekam na kolejny! Kocham Twoje scenariusze! Całym Serduszkiem! ^_^
OdpowiedzUsuńCudowne *,*
OdpowiedzUsuń