Wrzucałaś ostatnie potrzebne rzeczy do podręcznego plecaka. Lada chwila rodzice mieli odwieźć cię na lotnisko. Chyba tylko dzięki głupiemu szczęściu miałaś okazję być jedną z nielicznych osób, by uczestniczyć w szkolnej wymianie uczniów. Miałaś lecieć do Seulu. Nigdy tam nie byłaś, więc już teraz byłaś podekscytowana. Oby tylko rodzina, która weźmie cię pod swoją opiekę, była fajna.
Podróż nie była długa. W dodatku twoja "nowa" rodzina przyjechała po ciebie, więc nie musiałaś tułać się po obcym ci mieście taksówką. Byłoby naprawdę cudownie i miło, gdyby nie pewien incydent. Przydzielono ci pokój, jadłaś smaczną wieprzowinkę z warzywami i rozmawiałaś z twoimi podopiecznymi. Dowiedziałaś się też, że mają syna, którego jednak obecnie nie było w domu.
- Nie będzie mieć mi za złe, że zajmę jego pokój? - zapytałaś chyba po raz trzeci.
- Nic się nie martw! - uśmiechali się. - Jesteś naszym gościem, nie będziesz mieszkała w salonie! - dodali oburzeni. - Wraca dopiero za tydzień, a wtedy coś wymyślimy! Daehyun nie musi o tym wiedzieć, prawda? - puszczali ci oko. Zgodziłaś się z nimi w duchu, ale i tak czułaś się dziwnie, wchodząc do jego pokoju. Było to małe, ale całkiem przytulne pomieszczenie. I to w dodatku z balkonem! Rozejrzałaś się dookoła. Jak na chłopaka, pokój wydawał się całkiem czysty i uporządkowany. Dostrzegłaś na komodzie zdjęcie, więc od razu wiedziałaś, że to ten Daehyun. Był słodki...
Jasne włosy, delikatny uśmiech... Od razu wpadł ci w oko. Miałaś nadzieję, że go poznasz.
Zasnęłaś niemalże natychmiast, gdy tylko przyłożyłaś policzek do świeżo wypranej poszewki poduszki. Ale twój sen nie trwał długo, bo coś ciężkiego wbiło ci się w żebra tak mocno, że wrzasnęłaś z bólu. Najstraszniejsze jednak było to, że to coś, co wgniotło cię w materac, również krzyknęło! Kolejny krzyk, tym razem strachu, wydobył się z twojego gardła. Wytrzeszczając oczy, próbowałaś dojrzeć coś w ciemnym pokoju, ale jedynie co widziałaś, to zarys jakiejś postaci. Serce ci stanęło. To jakieś duchy? Straszy tu czy co?! Usiadłaś szybko, podciągając kołdrę pod brodę.
Rozległy się szybkie kroki, pstryk i nagle ostre światło przecięło pokój - ktoś włączył lampę. I tak oto, poznałaś właściciela tego pokoju. Ups...
- Yah! - zawołał nieco przerażony. - Co robisz w moim pokoju? Kim jesteś? - zasypał cię pytaniami. Przełknęłaś ślinę.
- Mieszkam... - wydukałaś wciąż zdezorientowana.
- Że co?! - prychnął rozdrażniony. - To mój pokój!
- Jestem tu na wymianie szkolnej... - odparłaś cicho, byle tylko go nie denerwować. Przyjrzałaś mu się chwilkę. Najwidoczniej był na jakiejś wycieczce, bo torba i plecak leżały przy drzwiach. Na głowie miał czapkę odwróconą daszkiem do tyłu. No i chyba lubił hip-hopowy styl.
- Na wymianie co? - zapytał głupio, jakby nigdy o tym nie słyszał.
- SZKOLNEJ! - warknęłaś zła.
Zirytowała cię ta cała sytuacja. To była twoja pierwsza noc w obcym miejscu, obcym pokoju, a zupełnie ci obcy chłopak, próbuje ci się wpakować do łóżka. No dobra, do jego własnego łóżka...
- Co to za hałasy?
Rodzice chłopaka wpadli do pomieszczenia kompletnie zaspani. Zaskoczeni spojrzeli na niego. Najwyraźniej nie spodziewali się go tutaj zastać.
- Daehyun? A co ty tutaj robisz?
- Cześć mamo. Fajnie, że się cieszysz z mojego powrotu...
- Och, mianhe. Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło... Miałeś wrócić dopiero za tydzień. Co się stało?
- Ta wycieczka była beznadziejna. Niektórzy źle się zachowywali i odesłali nas wszystkich do domu...
- Przykro mi kochanie.
Chłopak machnął ręką.
- A co ONA tu robi? - delikatnie wskazał cie palcem.
- ONA ma imię, synu - wtrącił się ojciec. - Niestety na jakiś czas będziesz musiał zadomowić się w salonie.
- CO?!
- Nie dyskutuj, tylko kładź się do łóżka.
- Chyba na kanapę... - mruknął, wychodząc z pokoju.
- Daehyun!
- Przepraszamy cię za niego - rodzice pożegnali cię tymi słowami, życzyli dobrej nocy i również wyszli.
A ty? Czułaś się jak piąte koło u wozu. Miałaś wyrzuty sumienia. Może najlepiej by było, gdybyś oddała mu pokój, a sama poszła na kanapę? Nie chciałaś, żeby był na ciebie zły. Chociaż i tak już był... No i nici z dobrego, pierwszego wrażenia. Jutro może być tylko gorzej... Pełna nie dobrych przeczuć, zasnęłaś.
Rano nie było lepiej. Gdy się obudziłaś, na szafce nocnej znalazłaś kartkę od rodziców, informującą, że Daehyun pojedzie razem z tobą do szkoły i cię po niej oprowadzi. Trochę ucieszona tym faktem, a trochę nie, zeszłaś na dół, ale po blondynie nie było śladu. Usiadłaś do przygotowanego już śniadania, koło którego była przylepiona kolejna kartka.
"Musiałem jechać wcześniej, więc pojedziesz sama. Nie jesteś małą dziewczynką, poradzisz sobie w szkole. Ona wcale nie jest taka duża. Mam mnóstwo zajęć. Narazie"
Prychnęłaś pod nosem. Chyba jednak wciąż się wściekał o ten pokój. Zrobił to specjalnie! Z jednej strony go rozumiałaś. Na jego miejscu, też byłabyś wściekła. Ale z drugiej... Mógł chociaż udawać, że go to nie rusza. A tak bardzo chciałaś go poznać. Ale nie... Od razu musiałaś nadepnąć mu na odcisk.
Przez marudzenie pod nosem na temat jego osoby, prawie spóźniłaś się na autobus. Potem, gdy z niego wyszłaś, ochlapało cię czerwone Ferrari, a na koniec, gdy wchodziłaś do szkoły, jakimś magicznym cudem, rozwalił ci się trampek. Cudownie! Zapowiadał się też koszmarny pierwszy dzień w nowej szkole...
Teraz też, zapewne przez twoje już suche, ale poplamione spodnie i rozwalony but, który po kryjomu skleiłaś w szkolnej łazience taśmą (!), siedziałaś sama na stołówce, grzebiąc pałeczkami w miseczce ryżu. Miałaś dosyć. Chciałabyś już wrócić do domu...
Nagle krzesło obok ciebie zaszurało i usłyszałaś czyjś głos.
- Co tam?
Spojrzałaś na swojego "współlokatora". W przeciwieństwie do wczoraj, dziś był uśmiechnięty. A może to była tylko jakaś maska?
Wbiłaś wzrok z powrotem w jedzenie, nie odpowiadając. Chłopak zauważył, że traktujesz go obojętnie, więc odchrząknął, po czym powiedział:
- Mianhe...
Zerknęłaś na niego niepewnie, a potem rozejrzałaś się dookoła.
- Ty do mnie to mówisz? - burknęłaś.
Blondyn zamrugał dwukrotnie, ale szybko się rozpromienił.
- No pewnie, że do ciebie, a do kogo? - zaśmiał się lekko. - Przepraszam za wczoraj - w jego głosie usłyszałaś skruchę. - Nie za dobrze wyszło to pierwsze spotkanie... - podrapał się zakłopotany po głowie. Przytaknęłaś.
Przez chwilkę panowała między wami niezręczna cisza, przerywana rozmowami i śmiechami innych uczniów, podczas obiadu.
- Może zacznijmy jeszcze raz? - zaproponował nieśmiało. Wyciągnął dłoń. Uśmiechnęłaś się leciutko. Chwyciłaś go za rękę. - Jestem Daehyun.
- A ja _____ - przedstawiłaś się.
A jednak wszystko dobrze się poukładało. Daehyun był naprawdę fajny! Oprowadził cię po całym liceum i było ci strasznie przykro, gdy musiałaś się z nim rozstać na ostatnią lekcję. Był klasę wyżej od ciebie i prawdopodobnie, jeśli wierząc innym, bardzo dobrym uczniem, aczkolwiek leniwym z powodu ciągłego spóźniania się na lekcje lub ich opuszczaniem. Nikt nie wiedział, co wtedy robi, ani gdzie przebywał. Ciebie jednak bardzo to zainteresowało, bo jego rodzice nie mieli o tym zielonego pojęcia.
Codziennie razem chodziliście do szkoły i razem z niej wracaliście. Dwa dni od twojego pobytu, coś się zmieniło.
- Wrócisz dziś sama? - zapytał, gdy skończyliście lekcje.
- Wae? - jęknęłaś rozczarowana.
- Mam jeszcze dodatkowe zajęcia, muszę zostać.
- Ale Oppa...
- Zobaczymy się w domu, arasso? - pogłaskał cię pieszczotliwie po głowie, po czym dodał: - Leć do domu, bo rodzice już pewnie czekają - poczułaś, jakby chciał się ciebie jak najszybciej pozbyć.
Posłałaś mu fałszywy uśmiech i ruszyłaś do drzwi wyjściowych. Gdy tylko miałaś pewność, że mógł już pomyśleć, że sobie poszłaś, wróciłaś się, chowając się za filarem. I dobrze zrobiłaś.
Daehyun schował książki do szafki, wyjmując z niego mały worek. Zatrzasnął drzwiczki, po czym wyszedł tylnym wyjściem. Co mogłaś zrobić? Pobiegłaś za nim. Wiedziałaś, że nie powinnaś go śledzić, ale... Zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda?
Czułaś się jak w jakimś filmie. Twoja akcja nie trwała jednak długo, bo chłopak wsiadł do autobusu, który akurat podjechał. Rzuciłaś się w tamtą stronę, ale gdy byłaś już blisko, drzwi zamknęły ci się przed nosem. A potem? Zaczął padać deszcz. Kill me.
Dni mijały, a ty nadal nie rozwiązałaś tej tajemniczej "zagadki" zniknięć Daehyuna. Naprawdę cię to zaintrygowało...
- Gdzie jest Daehyun? - rzuciłaś pytanie w przestrzeń, odrabiając lekcje na podłodze w salonie.
- Na zajęciach, kochanie - odparła jego mama, chowając czyste pranie do szafki.
Zmarszczyłaś brwi.
- Tak długo? Ale na jakich? - dopytywałaś.
- Ma dodatkowe zajęcia z matematyki i koreańskiego.
- Przecież nie są mu potrzebne. Dobrze się uczy...
- Masz rację - zgodziła się. - Ale on lubi się uczyć i chce się dokształcać. Nie zabronię mu tego - mówiąc to, zostawiła cię samą.
Kompletnie tego wszystkiego nie rozumiałaś. Dobrze wiedziałaś, że nie siedzi teraz w szkolnej ławce i zakuwa. Więc gdzie w takim razie przebywał? Zagryzłaś wargę. Martwiłaś się o niego. A co, jeśli wpakował się w tarapaty? Usłyszałaś trzask drzwi frontowych, a po chwili on sam walnął się na kanapę, zrzucając przy okazji twoje przybory szkolne.
- Yah! - oburzyłaś się.
Miałaś wielką ochotę mu nawrzucać. Ostatnio często się tak z nim droczyłaś, nawet, gdy nie było to na serio. Jednak widząc jego zmęczony wyraz twarzy, oddaliłaś tę myśl od siebie.
- Jestem taki zmęczooony! - stłumił potężne ziewnięcie.
Zastanowiłaś się przez moment, po czym wypaliłaś:
- Wszystko w porządku? - zerknął na ciebie, nie rozumiejąc, więc dodałaś: - Ostatnio ciągle cię nie ma w domu...
- Jestem po prostu zajęty - odparł z uśmiechem.
Nic nie mówiąc, wstałaś, porzucając zadanie domowe. Zaskoczyła go twoja reakcja.
- Więc bądź zajęty dalej - mruknęłaś pod nosem smutno.
Myślałaś, że się przyjaźnicie, że wasze relacje są na tyle dobre, żeby częściej się widywać i wychodzić razem. Ale chyba się przeliczyłaś. Był niczym starszy brat, ale wiedziałaś, że z twojej strony, to mogłoby być coś więcej. Gdyby tylko oczywiście miał dla ciebie więcej czasu...
Szybciutko pozbierałaś z podłogi książki i zeszyty, a piórnik wsadziłaś pod pachę. Wtedy chwycił cię za ramię.
- _____, nie bądź taka...
- Spadaj.
- Chodź do Oppy, pogadamy - zachęcał i wręcz słyszałaś śmiech w jego głosie. Bez słowa strzepnęłaś jego dłoń ze swojego ramienia, by wyjść, ale ten nie dawał za wygraną. Tym razem pochwycił twoją dłoń.
- Przestań się wygłupiać i mnie puść! - fuknęłaś czerwona ze złości. Daehyun tylko zachichotał rozbawiony, po czym pociągnął cię mocniej. Chyba nie spodziewał się, że tak to się skończy, bo wyglądał na zdziwionego tym, że wylądowałaś na jego kolanach. No i ten huk, gdy wszystko poleciało ci z rąk...
Teraz też czułaś jego ciepły oddech na swojej twarzy, która była tak blisko, jak nigdy przedtem. Serce ci przyśpieszyło i zdałaś sobie sprawę, że jesteś w stanie policzyć każdą rzęsę na jego powiece. Oboje jak na komendę, natychmiast się od siebie odsunęliście.
Zarumieniona, zamierzałaś wstać z dumą, ale od tych emocji, aż zawirowało cię w głowie, przez co prawie potknęłaś się o piórnik. Na szczęście blondyn rzucił ci się na pomoc.
- Uff, o mały włos - zażartował nerwowo.
Rzuciłaś mu rozkojarzone spojrzenie, a potem burknęłaś:
- Pabo.
Zapominając o zeszytach, niczym torpeta poleciałaś na górę.
- Po szkole idziemy na obiad! - usłyszałaś chłopaka, gdy wparowałaś do pokoju. - Znaczy się... - zamilkł, a ty zastanawiałaś się, co nagle mu się stało. - Mama jutro nie gotuje, no.
Parsknęłaś śmiechem, kręcąc głową.
- Słyszałem to!
Twoją odpowiedzią był huk zamykanych drzwi.
Nazajutrz, tak jak Daehyun obiecał, poszliście na obiad do jego ulubionej knajpki. Przy okazji dowiedziałaś się, że nie lubi owoców morza i boi się kolejek górskich. Jeśli chodziło o to ostatnie, to udałaś, że tego nie słyszałaś, co chłopak przyjął z ulgą. Dlatego teraz też chciałaś wyciągnąć go do Wesołego Miasteczka, a on jako "dobry Oppa" (jak sam podkreślał), musiał się zgodzić, pokonany przez twoje ayego.
Byłaś taka szczęśliwa z powodu tego wypadu, że gdy już z daleka zobaczyłaś tę atrakcję, twoje emocje wzięły górę.
- Nareszcie! - pisnęłaś, niczym mała dziewczynka, ruszając w tamtym kierunku, prawie w podskokach.
Zanim się zorientowałaś, Daehyun został w tyle. Zaczął cię wołać, a potem krzyczeć. Nie rozumiałaś dlaczego, dopóki nie usłyszałaś głośnego pisku opon i mocnego szarpnięcia do tyłu. Wylądowałaś w jego ramionach, nie bardzo wiedząc, co się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do ciebie, że o mało co, nie przejechał cię samochód. Chłopak wyglądał jakby dosłownie wyszedł z siebie.
- Zwariowałaś? - zawołał przerażony, patrząc ci w oczy z wyrzutem. - Chcesz się zabić?!
Zerknęłaś na niego nieśmiało, czując się jak idiotka. Jego wyraz twarzy złagodniał, więc dodał: - Gwenchana?
Pokiwałaś głową, uśmiechając się delikatnie. Blondyn odetchnął z ulgą, po czym cię przytulił. Zamarłaś. Serce zaczęło ci walić jak oszalałe. Wtuliłaś się w niego, czując się błogo i bezpiecznie. Miałaś ochotę być w jego ramionach już na zawsze. Ale ktoś wam przerwał.
- Daehyun? Nie wiedziałam, że masz dziewczynę - jego znajoma pojawiła się znikąd.
Twój wybawiciel zmieszał się nieco.
- T-to tylko k-koleżanka...
To tylko koleżanka. Te zdanie odbijało ci się echem w głowie. Nie mogłaś myśleć o niczym innym, przez co niezbyt dobrze się bawiłaś. Gdy tylko wróciliście do domu, zamknęłaś się w jego pokoju. Mimo, iż zawsze przesiadywaliście tutaj razem, dziś nie pozwoliłaś mu na to. Daehyun, nie rozumiał dlaczego.
- Zrobiłem coś nie tak? - dopytywał zza drzwi.
Cisza.
- Okej... Jeśli będziesz chciała pogadać wiesz, gdzie mnie znaleźć - zakończył waszą rozmowę "przez drzwi". Usłyszałaś, jak schodzi po schodach do salonu.
Przez dwa dni relacje między wami nie były zbyt dobre. Miałaś dziwne wrażenie, że się od siebie oddaliliście. To było przykre. Czasem sam Daehyun próbował zagadać, nawet rzucał jakieś suche żarty, ale ty tylko go zbywałaś. Ze smutkiem skreślałaś dni na kalendarzu, dostrzegając, że niewiele czasu ci zostało. Nie chciałaś opuszczać tej rodziny. Nie chciałaś opuszczać Daehyuna...
Gdy zaczął się weekend, pogoda była wyjątkowo upalna. Z radością wskoczyłaś w luźniejsze ciuchy, ciesząc się z prawie wakacyjnej pogody. W ten weekend nie obeszło się też bez coraz dziwniejszych sytuacji...
- Co wy robicie?
Ty i twój kolega z klasy, spojrzeliście w stronę drzwi, w których stał niezbyt zadowolony Daehyun.
- Uczymy się, nie widać?
Siedzieliście w ogrodzie przy stole, ćwicząc algebrę. Potrzebowałaś pomocy, więc...
- Mogłaś poprosić MNIE, a nie JEGO.
Zamrugalaś dwukrotnie, zastanawiając się, o co mu chodzi.
- Nie miałeś dla mnie czasu - mruknęłaś. - Potrzebuję pomocy teraz, a nie za TYDZIEŃ - dodałaś, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Blondyn przeniósł wzrok z chłopaka na ciebie, mierząc cię z góry na dół. Aż gorąco ci się zrobiło... Zerknął na twojego kolegę z klasy, który obserwował was z dziwną miną.
- Przepraszam na chwilę - wymamrotał, po czym podszedł do ciebie, pociągając cię w górę. - Musimy pogadać.
Przewracając oczami, rzucilaś do kolegi ciche "zaraz wracam" i posłusznie za nim poszłaś. Gdy byliście już w środku, wychuchałaś.
- Co to miało być? Ośmieszasz mnie!
- Nie przesadzaj - odparł spokojnie.
- Nie przesadzaj? Tylko się uczymy, a ty wyjeżdżasz z takimi tekstami!
- Dla mnie to nie wyglądało na naukę - upierał się. Skrzyżował ramiona, patrząc na ciebie uważnie. Widząc, że nie rozumiesz, do czego dąży, dodał: - _____, ten koleś rozbiera cię wzrokiem!
- Że co proszę?! - oburzyłaś się.
- Idź się przebierz - poprosił.
- Ty chyba naprawdę zwariowałeś - zerknęłaś na swoją letnią sukienkę.
- Idź.
- Aniyo! To moja ulubiona! - jęknęłaś. - Poza tym, nie możesz mi rozkazywać! - dodałaś buntowniczo.
- Owszem, mogę - odpowiedział. - Rodziców nie ma w domu, więc ja tu rządzę, bo jestem najstarszy. Na górę marsz - uśmiechnął się wrednie.
Tupnęłaś nogą rozzłoszczona, po czym zrobiłaś, jak kazał. Gdy tylko zniknęłaś mu z oczu, Daehuyn odetchnął z ulgą, uśmiechając się do siebie jak idiota.
- Jak ja ją lubię denerwować!
Nazajutrz ciebie i twoje nowe koleżanki, obudziło głośne trzaskanie - jakby ktoś wyrywał trawę z ziemi. Po chwili do tego hałasu dołączyły dzikie piski i chichoty. Zerwałaś się wściekła z łóżka, zastanawiając się, co albo kto przeszkadza wam wasz "babski wieczór", który co prawda już się skończył, ale jednak... Ten ktoś nie miał litości, no! To przecież sobota!
Weszłaś bosymi stopami na balkon, wciskając się pomiędzy dziewczyny. To, co zobaczyłaś sprawiło, że oczy prawie wyszły ci z orbit. Daehyun kosił trawnik...bez koszulki.
Mimowolnie, zrumieniłaś się, Zaraz jednak, nawet się nie przebierając zbiegłaś na dół, by nagadać mu na zewnątrz.
- Yah! Co robisz? - zawołałaś.
- Co? - zapytał niemo.
Spojrzał na ciebie, parskając śmiechem. No tak. Wciąż byłaś w piżamie.
- Pytałam, co robisz!? - próbowałaś przekrzyczeć kosiarkę.
- Koszę.
- To widzę - mruknęłaś zażenowana. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku. - Idź się przebierz - ku jego zdziwieniu, użyłaś jego wcześniejszych słów. - Przyprawiasz moje koleżanki o palpitację serca - dodałaś niemrawo, odchodząc.
Chłopak rozejrzał się, a potem spojrzał w górę. Widząc dziewczyny wskazujące go palcem, który próbowały się skryć za firanką, speszył się i czym prędzej czmychnął po koszulkę, która porzucił gdzieś w krzakach.
Ostatnie dni pobytu w tej rodzinie, minął ci szybko, ale niezwykle boleśnie. Pakowałaś swoją walizkę, wzdychając ciężko. Będziesz tęsknić...
Nie powiedziałaś tego Daehyun'owi, ale przełożyłaś swój lot tak, byś nie musiała się z nim żegnać. Bałaś się, że mogłabyś mu powiedzieć coś o tym, co czujesz. Bałaś się, że nie byłoby to miłe rozstanie. Ale lubił cię. Wiedziałaś to. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Zostawiłaś krótki, ale niesamowicie uczuciowy liścik od serca. Jeśli to przeczyta, ciebie i tak już tu nie będzie. Po co masz się zbłaźnić w jego oczach?
Z ciężkim sercem, czekałaś na lotnisku, odliczając czas, który pozostał do twojego lotu. Z nerwów ściskałaś bilet, zupełnie nie wiedziałaś, dlaczego. Miałaś jakieś dziwne przeczucie...
- _____!!!
Zamarłaś, spoglądając przed siebie. Nie wierzyłaś własnym oczom! Po drugiej stronie budynku stał Daehyun. Najwidoczniej musiał przebiec znaczną część drogi, bo był zdyszany i czerwony z wysiłku. Ruszył w twoją stronę.
Wstałaś z ławki, czując jak trzęsą ci się nogi. Poczułaś też lekki strach? Pewnie przeczytał... Co ci odpowie? Przecież takie rzeczy zdarzały się tylko w filmach! Zrobiłaś kilka kroków do przodu, a chłopak znów zaczął biec. Patrzyłaś jak w zwolnionym tempie, jak jest coraz bliżej, a potem przyciska cię do siebie, jakby nie widział cię całe wieki.
- Jak mogłaś? Jak mogłaś się ze mną nie pożegnać? - zawołał z wyrzutem.
Wtuliłaś się w niego, czując łzy w oczach.
- Mianhe... Ja tylko...
- Tak się tobą opiekowałem, martwiłem... - zaczął mówić szybko, wiedziałaś, że jest zdenerwowany. - Od początku...od początku bardzo cię lubiłem - wyznał. - Myślałem, że to wiesz...
Bałaś się na niego spojrzeć. A więc to tak? Kamień spadł ci z serca.
- Mówiłeś, że jestem tylko "koleżanką"... - szepnęłaś.
- Aniyo - zaprzeczył. Odsunął cię od siebie, by móc na ciebie spojrzeć. Zarumieniłaś się, na co on uśmiechnął się lekko. - Jesteś kimś znacznie więcej.
Serce zabiło ci szybciej. Miałaś wrażenie, że zaraz wyskoczy ci ze szczęścia. Po lotnisku rozległ się miły, kobiecy głos.
- Muszę iść... - powiedziałaś smutno.
- Zobaczymy się jeszcze? - chwycił twoją dłoń z nadzieją.
Zastanowiłaś się, po czym odpowiedziałaś:
- Daehyun...To nie ma sensu..
Jego uśmiech przygasł.
- Nie mów tak! Nie mieszkasz na końcu świata! - rozbawił cię, przez co na twojej twarzy, pojawił się mały uśmiech. - Chcę cię znów zobaczyć. Muszę.
Zabrakło ci słów. Nie sądziłaś, że jest taki romantyczny. Kto normalny biegłby za kimś na lotnisko, skoro w każdej chwili mogłoby go tam nie być?
- A-arraso - wydukałaś nieśmiało.
- Yay! - zawołał uradowany, po czym pod wpływem impulsu, pocałował cię w policzek.
Z wypiekami na twarzy, pomachałaś mu i ruszyłaś przed siebie. Nagle zawołał cię, więc się odwróciłaś.
- Zobaczymy się szybciej niż myślisz!
- Co masz na myśli? - krzyknęłaś.
- Zostałem trainee!
Wytrzeszczyłaś oczy zszokowana. Teraz już wiedziałaś, co robił po lekcjach.
- Chincha?!
Pokiwał głową.
- I na pewno szybko zadebiutuję! - chwalił się.
Pokazałaś mu język, śmiejąc się.
- Obyś miał rację! Hwaiting!
Nic więcej nie mówiąc, pomachał ci na pożegnanie. Szłaś, ciągle patrząc do tyłu. Machał ci tak długo, dopóki nie straciłaś go z oczu.
Jedno wiedziałaś na pewno: Będziesz go wspierać, choćby nie wiem co. Był najlepszym chłopakiem na świecie, który wybrał akurat ciebie. Czego można chcieć więcej?
Hwang Min Young - scenariusz dla ciebie :) Prosiłaś o coś romantycznego. W sumie sama nie wiem, czy jest to aż takie romantyczne, ale wierzę, że ci się spodoba :)
Przypominam, że aktualnie prośby o "konkretne" scenariusze są zamknięte, mianhe!
To jest przeeeeśliczne! Czyta się to tak przyjemnie, że się normalnie w to wczuwam, a rzadko tak mam ze scenariuszami :3 Więcej takich! :D
OdpowiedzUsuńMiło się czytało taki scenariusz w środowy wieczór :3 Lekki, zabawny, słodki. Czekam na więcej takich!
OdpowiedzUsuńDlaczego u mnie za oknem taki Dae nie może kosić trawnika? Tylko panowie po czterdziestce.. :C
Hwaiting~!
A ja myślałam, że Dae po lekcjach sprzedaje narkotyki xD Nie mam pojęcia dlaczego xD Bardzo wesoły ten scenariusz, podobał mi się. Wczułam się w niego i za każdym razem serce mi szybciej biło. <3 Weny ^.^
OdpowiedzUsuńCudo *--*
OdpowiedzUsuńAż brak mi słów, aby opisać ten scenariusz.
Po prostu był genialny ^^
Hwaiting! Życzę weny na dalsze tak świetne scenariusze ;*
Awwww jaki wspaniały fanfik! ♥ Naprawdę cudny ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się swojego szczególnie,że już jest pierwszy w kolejce ;3
Powodzenia w dalszym pisania ^ ^
Hwaiting!
och, to było słodkie! uwielbiam Daehyuna, więc tym bardziej mi to przypadło go gustu ^^ te ich przekomarzania i okazywanie sobie zazdrości, hah, cudowne *.*
OdpowiedzUsuńOmo! Jakie słodziaśne! Jesteś genialna, a Twój blog jest jednym z najlepszym jakie czytałam. Już się nie mogę doczekać kiedy zrobisz scenariusz o HongKi'm, o który Cię wcześniej prosiłam *_*
OdpowiedzUsuńJak chcesz to zajrzyj:http://a-pinch-of-love.blogspot.com/
OMO *__* Piękne i romantyczne. Teraz to się zastanawiam, o jakiej tematyce będzie scenariusz z TaeMinem (nie mogę się doczekać ^_^)
OdpowiedzUsuńŻyczę DUUUUŻO weny i z niecierpliwością czekam na kolejny scenariusz ;*
Zapraszam na mojego bloga! http://shining-lovee.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńchciałabym kontynuacje tego jak się ma ta dziewczyna spotkać następnym razem i już jako w zespole :D było by super :)
OdpowiedzUsuńObiecał, że się zobaczymy, a teraz na scenie to mnie nawet nie pozdrowi XD
OdpowiedzUsuńNie no żart haha :D Świetne są twoje ficki *.* :3 Hwaiting :33
OMG, to jest dla mnie, a ja nawet nie dodałam komentarza! Po prostu nie wiedziałam, że go nawet napisałas xd a scenariusz fajny i ciekawy, romantyczny to on nie jest, ale podoba mi się ^^ zauważyłam, że chyba we wszystkich scenariuszach bohaterka jest trochę niedomyślna i strasznie nieśmiała na każdy gest, trochę to dziwne, więc chyba sama napisze takie coś, ale dziewczyna będzie bardziej pewna siebie :p może też spróbujesz? :)
OdpowiedzUsuńJak to nie wiedziałaś?! Ja się tu staram, a ty co? XD
UsuńWydaje mi się, że po prostu mam taki styl.
Chcę, żeby scenariusze miały w sobie coś ulotnego i niewinnego :)
Spróbować jednak mogę, dzięki za radę :P
Twój blog tak na mnie działa.. każde Twoje opowiadanie sprawia, że mam świeczki w oczach.. Piszesz wspaniale <3
OdpowiedzUsuń~Boomie
Cieszę się i dziękuję :)
Usuń