.

.
Pierwszy polski blog z k-popowymi scenariuszami.
Wszystkie scenariusze są mojego autorstwa! Kopiowanie i rozpowszechnianie - zabronione!

8 listopada 2012

U-KISS - Gdy ratuje cię z opresji (Eli)



Był ciepły, pogodny wieczór. Pół dnia przesiedziałaś u przyjaciółki, oglądając filmy, plotkując i jedząc kolorowe słodkości. Niestety nie mogłaś zostać u niej na noc, więc musiałaś wrócić do domu. Pożegnałaś się z nią, po czym wyszłaś na jasno oświetloną uliczkę.
- Oj, trochę się zasiedziałam - mruknęłaś, spoglądając na zegarek - wybiła 20.
Pomyślałaś o swoim chłopaku. Może mógłby po ciebie podjechać? Nie, przejdziesz się. To tylko kawałek. Poza tym on pewnie ma jeszcze zajęcia. Musi dużo trenować do nadchodzącego comebacku.
Uśmiechnęłaś się pod nosem, po czym ruszyłaś w drogę. Nie miałaś daleko, raptem parę uliczek. Ciemnych uliczek...Przełknęłaś ślinę, widząc jak jedna z latarń zgasła, a zaraz po niej i druga. Nie, żebyś się bała, ale po prostu czułabyś się pewniej, gdyby jednak było jasno. Rozejrzałaś się dookoła. Nie było wcale tak późno, ale mimo to w pobliżu nikogo nie było.
Nagle rozdzwonił się twój telefon.
- Yoboseyo?
- _____? Gdzie jesteś? - zapytał Eli.
- Właśnie wracam do domu - odparłaś.
- Sama?! - w jego głosie usłyszałaś oburzenie. - Czemu do mnie nie zadzwoniłaś? Mówiłem ci, żebyś nie chodziła sama po ciemku, to niebezpieczne!
W sercu poczułaś miłe ciepełko, że tak się o ciebie martwiłale i wyrzuty sumienia. 
- Mianhe... - jęknęłaś. - Nie chciałam cię odrywać od pracy...
- Już i tak skończyliśmy - powiedział. - Gdzie jesteś? Przyjadę.
- Hmm, jestem koło tego starego kiosku, który zamknęli tydzień temu - odpowiedziałaś.
- Zaraz tam będę. Nie ruszaj się stamtąd! - rozkazał, po czym się rozłączył.
Spojrzałaś ze zdziwieniem w wyświetlacz telefonu, wzruszając ramionami. Ostatnio zrobił się dziwnie przewrażliwiony. Ale to byłe miłe z jego strony.
Postanowiłaś na niego zaczekać. Ostatnia latarnia, która oświetlała kawałek ulicy, zaczęła nieprzerwanie migać i błyskać, aż w końcu całkiem zgasła. Zostałaś sama w ciemności i jasnym księżycem nad twoją głową.

 - Super - wymamrotałaś, po czym włączyłaś latarkę w swoim telefonie. Miałaś nadzieję, że Eli nieco się pośpieszy, bo nie uśmiechało ci się stać w egipskich ciemnościach.
Usłyszałaś ciche kroki, przez które strach chwycił cię za gardło. Rozejrzałaś się, ale nikogo nie zobaczyłaś. Do twoich uszu dobiegły strzępki rozmów i śmiechy. Przesunęłaś się odrobinę w stronę zabitego deskami kiosku, gdy poczułaś, że na kogoś wpadłaś. Pisnęłaś przestraszona.
- Eli! Nigdy więcej tego nie rób! - uderzyłaś go żartobliwie torebką.
Ten chwycił za twoją torebkę i szarpnął mocno za nadgarstek. Za mocno. Zaświeciłaś latarką w jego twarz i wtedy okazało się, że to nie twój chłopak.
- Dawaj torebkę! - cuchnący alkoholem i papierosami w średnim wieku facet, pociągnął cię mocniej. - Głucha jesteś? - syknął.
Byłaś przerażona. Strach całkowicie cię sparaliżował do tego stopnia, że nie mogłaś otworzyć ust. Jedyne co przyszło ci do głowy, to ucieczka. Z całych swoich sił wyrwałaś swoją dłoń z jego uścisku, po czym zrobiłaś jeden krok i wpadłaś na kogoś innego.
- A ty dokąd? - drugi mężczyzna z głupim uśmiechem przyklejonym do twarzy, zaczął ci się przyglądać. - Zostaw tę durną torebkę, lepiej spójrz na nią! - zwrócił się do swojego towarzysza. - Całkiem ładniutka - zagwizdał, chwytając się za ramię.
- Zostaw mnie! - warknęłaś, ale z twojego gardła wydobył się tylko żałosny pisk. 
Błagałaś w myślach, żeby Eli się już pojawił... Miałaś wrażenie, że stoisz tu już całą wieczność.
- I to z charakterkiem! - oboje ryknęli śmiechem. - To co mała, idziesz z nami? - nie było to pytanie, tylko stwierdzenie. 
Zacisnęłaś zęby. Żałowałaś w tej chwili, że nie miałaś w torebce gazu pieprzowego albo, że nie chodziłaś na zajęcia samoobrony... 
- No, ruszaj się! - poganiali cię.
Jeden z nich pociągnął cię za włosy. Skrzywiłaś się z bólu.
- Nie dotykaj mnie! - pisnęłaś.
- Chyba jesteś trochę spięta... - mówiąc to, drugi z nich, chwycił cię za ramię.
- Powiedziałam: Nie dotykaj mnie! - krzyknęłaś z oczami pełnych łez, mocno nadeptując go stopą. 
Facet jęknął, natychmiast cię puszczając. Wykorzystałaś to i puściłaś się biegiem. Zauważyłaś, że zgubiłaś torebkę, ale miałaś to gdzieś.
Modliłaś się, aby tamten cię nie gonił, ale na daremno. Byłaś zbyt wolna, w porównaniu do niego. Wołałaś o pomoc, ale w pobliżu nie było żywej duszy. Teraz zrozumiałaś, że nikt tędy nie przechodził, odkąd latarnie były zepsute.
Krzyknęłaś przestraszona, gdy wpadłaś wprost w objęcia tego, którego przed chwilą zaatakowałaś. Był wściekły.
- Pożałujesz tego - syknął przeraźliwie, a ty skuliłaś się ze strachu, czekając na najgorsze. Nim to jednak się stało, usłyszałaś pisk opon, a sekundę później krzyk:
- Zostawcie ją!
- ELI! - zawołałaś płaczliwie, czując ulgę. Wiedziałaś, że już nic ci nie grozi. Nie teraz.
Chłopak ruszył w waszym kierunku, z gniewną miną. Wyglądał naprawdę groźnie. Jego oczy błyskały złowrogo, a wykrzywione usta zdradzały, jak bardzo jest wściekły. Jeszcze nigdy nie widziałaś go w takiej odsłonie.
Poczułaś żelazny uścisk na swoich ramionach, podczas gdy śmielszy z mężczyzn zastąpił mu drogę. Czułaś, że to nie skończy się dobrze. Eli pośpiesznie rzucił ci krótkie, spojrzenie, upewniając się, że nic ci nie jest, po czym wbił zimne spojrzenie w typa przed sobą.
- Odsuń się.
- Bo co? Zadzwonisz na policję? - parsknął śmiechem. - Pobijesz mnie?
Twój chłopak uśmiechnął się półgębkiem, a ty już wiedziałaś o czym myśli. Nie chciałaś jednak, by wdawał się w bójkę.
- Może - westchnął teatralnie, wykorzystując swój talent. - Chcę to zrobić po dobroci, ale skoro...
Ryk śmiechu przerwał jego wypowiedź.
- Słuchaj, po dobroci to zrobimy tak. Pożyczymy sobie twoją ślicznotkę, trochę się pobawimy, a potem...
TRZASK!
Rozległ się huk łamanej szczęki, a potem okrzyk bólu. Wytrzeszczyłaś oczy. Nim zorientowałaś się, co tak naprawdę się stało, facet rzucił się na twojego chłopaka z pięściami.
- Nie! - zawołałaś.
 - Zamknij się! - uciszył cię mężczyzna za tobą. 
Stłumiłaś płacz, musząc przypatrywać się tej bijatyce. Wiedziałaś, że Eli jest dobry w Taekwondo i Kung Fu, ale mimo to, bałaś się...

 W pewnej sekundzie poczułaś, że twój "porywacz", gdzieś cię ciągnie.
- Z-zostaw mnie! Eli! - zawołałaś na pomoc.
Widząc to, chłopak zacisnął zęby, uderzając napastnika, chcąc ci pomóc, ale chybił. Oberwał.
-ELI!?
Przez chwilkę myślałaś, że się przewróci, ale nie. Z podwójną siłą oddał mu, po czym rzucił się w waszym kierunku. Mężczyzna, który cię trzymał, spanikował. Najwyraźniej wierzył w siłę swojego kumpla. Eli dał mu znak głową, by zwiewał, ale temu jakby nagle przybyło odwagi. Rzucił cię na ziemię, a sam ruszył na niego z pięściami.
Jęknęłaś z bólu, chwytając się za posiniaczony nadgarstek. Za tobą słyszałaś ciężkie oddechy i uderzenia, ale nie miałaś już siły na to patrzeć. Wtem jednak usłyszałaś pisk, więc odwróciłaś się szybko.
Pobici mężczyźni szybko uciekali, a Eli patrzył na nich z pogardą. Kucał, trzymając się za ramię. Czym prędzej podniosłaś się i podbiegłaś do niego. 
Oppa! - krzyknęłaś i przytuliłaś się do niego. - Nic ci nie jest?!
Objął cię mocniej, przymykając oczy i wdychając twój zapach.
- Miałem cię zapytać o to samo - szepnął, odrywając się od ciebie. - _____? W porządku? - jego głos znów stał się ciepły i miękki. Tęskniłaś za nim.
Pokiwałaś głową, a potem się rozpłakałaś, szepcząc jak w mantrę słowa podziękowania.
- Mianhe! - jęknęłaś. - Obiecuję, że już nigdy nie będę chodzić po ciemku.
Chłopak uśmiechnął się czule, po czym wplótł palce w twoje włosy.
- Nie dziękuj - pocałował cię w czoło. - Gdy przyjechałem i nigdzie cię nie widziałem, przestraszyłem się... - zerknęłaś mu w oczy, widząc w nich zmartwienie. - Już myślałem, że... - przerwałaś mu, kładąc mu palec na ustach. 
Przyjrzałaś się jego twarzy. Ostrożnie przejechałaś opuszkiem po świeżym zadrapaniu na policzku i brodzie. Zauważyłaś też zaschniętą krew przy nosie, a przy prawym oku małego siniaka. Westchnęłaś.
- Ale mnie obroniłeś... - szepnęłaś z lekkim uśmiechem. - Komawo - pocałowałaś go w policzek. Eli odwzajemnił twój uśmiech. Pomógł ci wstać.
- Wracajmy do domu - powiedział, chwytając się za rękę. - Arasso?
Pokiwałaś głową, splatając swoje palce z jego. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.



 Doors - to jeden z trzech scenariuszy. Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu :)

Mam nadzieję, że się nie obrazicie, ale na jakiś czas "zamykam" prośby o konkretne scenariusze :) 
Mianhe! 

3 komentarze:

  1. O tak przypadł mi do gustu i to bardzo ;) Naprawdę świetne ^.^ Dziękuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny scenariusz ^_^
    W dodatku z moim ulubieńcem, to już zupełnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Aigoo~ cudowny Eli <3 kkk~ fajny scenariusz!! Więcej z U-KISS ^^


    zapraszam do siebie
    http://heartless713.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń